Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2013
Dystans całkowity: | 695.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 30:25 |
Średnia prędkość: | 22.45 km/h |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 34.75 km i 1h 41m |
Więcej statystyk |
BiP-11
Wtorek, 30 kwietnia 2013
Kategoria Przebieżka
| Aktywność:
Trzeba było się trochę ruszyć i popakować.
Zrobiłem sobie 3km test. Wyszło (14 min.): albo tragicznie, albo kilometraż sobie źle określiłem i więcej nabiegałem.
Zrobiłem sobie 3km test. Wyszło (14 min.): albo tragicznie, albo kilometraż sobie źle określiłem i więcej nabiegałem.
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren) czas: h avg: km/h
R-60
Nie wiedziałem czy drugi dzień trzebnickiego weekendu spędzę na rowerze, czy wykorzystując inny środek transportu o większej ilości kół. Karty rozdawała pogoda.
Prognozy zapowiadały rano deszcze i kiedy wstałem rzeczywiście padało. Jednak koło 7 zaczęło się rozjaśniać i postanowiłem jednak wybrać się do Trzebnicy na dekorację zwycięzców i losowanie nagród na rowerze.
Ruszyłem koło 7.30 najkrótszą drogą do celu i prawie od razu pożałowałem swojej decyzji - przyszła kolejna fala mżawki. Połączonej z mocnym północno-zachodnim wiatrem, czyli w tym przypadku wmordewindem. Oba te zjawiska pogodowe towarzyszyły mi przez całą drogę do Trzebnicy, dzięki czemu, w połączeniu z przemęczonymi nogami, prędkość nie była oszałamiająca i oscylowała w okolicach 20 km/h (na podjazdach spadała do 10 km/h). Przewidywałem, że dojadę na styk.
Jednak 3 km przed Trzebnicą poczułem lekkie noszenie przedniego koła - flak. Ze względu na deszcz i niechęć do naprawy dętki w takich warunkach rozważałem dopchanie roweru do celu, na szczęście stało się to wszystko niedaleko stacji benzynowej i mogłem dokona reperacji w dość komfortowych warunkach. Szybko znalazłem sprawcę - malutkie szkiełko, którego istnienie opony z agresywniejszym bieżnikiem całkowicie by zignorowały. Ale coś za coś.
Po założeniu łatki i dopompowaniu opon kompresorem, już bez przeszkód dotarłem na miejsce, gdzie trwały już dekoracje:
Szybko wrzuciłem do urny losującej kupon z odpowiedziami na pytania konkursowe, które upoważniały do losowania nagród.
Po pierwszej turze rozdawania pucharów organizatorzy urządzili losowanie nagród. Podczas słuchania pierwszego wylosowanego kuponu, poznałem swoje odpowiedzi - mam szczęście:
I tak stałem się właścicielem wiatróweczki:
Postałem i pooglądałem jeszcze honorowanie zwycięzców dystansu Mega i postanowiłem ruszy do domu.
Przestało padać, wiatr wiał w plecy i powrót był przez to o wiele przyjemniejszy.
Wybrałem dłuższą drogę i pokonując grzbiety Kocich Gór podziwiałem przyrodę.
W Godzieszowej zauważyłem po raz pierwszy kierunkowskaz do odnowionego parku przypałacowego (po pałacu pozostało wspomnienie i fundamenty) - ładne miejsce:
Potem już prawie prosto (bo przez Rynek) do domu.
Wieczorem zmieniłem opony na standardy i zamieniłem klocki hamulcowe, bo tył tylko udawał, ze hamuje. Zobaczymy, czy to coś zmieni.
Trasa:
Prognozy zapowiadały rano deszcze i kiedy wstałem rzeczywiście padało. Jednak koło 7 zaczęło się rozjaśniać i postanowiłem jednak wybrać się do Trzebnicy na dekorację zwycięzców i losowanie nagród na rowerze.
Ruszyłem koło 7.30 najkrótszą drogą do celu i prawie od razu pożałowałem swojej decyzji - przyszła kolejna fala mżawki. Połączonej z mocnym północno-zachodnim wiatrem, czyli w tym przypadku wmordewindem. Oba te zjawiska pogodowe towarzyszyły mi przez całą drogę do Trzebnicy, dzięki czemu, w połączeniu z przemęczonymi nogami, prędkość nie była oszałamiająca i oscylowała w okolicach 20 km/h (na podjazdach spadała do 10 km/h). Przewidywałem, że dojadę na styk.
Jednak 3 km przed Trzebnicą poczułem lekkie noszenie przedniego koła - flak. Ze względu na deszcz i niechęć do naprawy dętki w takich warunkach rozważałem dopchanie roweru do celu, na szczęście stało się to wszystko niedaleko stacji benzynowej i mogłem dokona reperacji w dość komfortowych warunkach. Szybko znalazłem sprawcę - malutkie szkiełko, którego istnienie opony z agresywniejszym bieżnikiem całkowicie by zignorowały. Ale coś za coś.
Po założeniu łatki i dopompowaniu opon kompresorem, już bez przeszkód dotarłem na miejsce, gdzie trwały już dekoracje:
Puchary dla zwycięzców Żądła© WrocNam
Szybko wrzuciłem do urny losującej kupon z odpowiedziami na pytania konkursowe, które upoważniały do losowania nagród.
Po pierwszej turze rozdawania pucharów organizatorzy urządzili losowanie nagród. Podczas słuchania pierwszego wylosowanego kuponu, poznałem swoje odpowiedzi - mam szczęście:
Losowanie mojej wiatrówki© WrocNam
I tak stałem się właścicielem wiatróweczki:
Nowa wylosowana wiatrówka© WrocNam
Postałem i pooglądałem jeszcze honorowanie zwycięzców dystansu Mega i postanowiłem ruszy do domu.
Przestało padać, wiatr wiał w plecy i powrót był przez to o wiele przyjemniejszy.
Wybrałem dłuższą drogę i pokonując grzbiety Kocich Gór podziwiałem przyrodę.
W Godzieszowej zauważyłem po raz pierwszy kierunkowskaz do odnowionego parku przypałacowego (po pałacu pozostało wspomnienie i fundamenty) - ładne miejsce:
Brama wjazdowa do parku w Godzieszowej© WrocNam
Opis parku w Godzieszowej© WrocNam
Wielokarmnik© WrocNam
Siłownia w Godzieszowej© WrocNam
Staw z wysepką© WrocNam
Potem już prawie prosto (bo przez Rynek) do domu.
Wieczorem zmieniłem opony na standardy i zamieniłem klocki hamulcowe, bo tył tylko udawał, ze hamuje. Zobaczymy, czy to coś zmieni.
Trasa:
Dane wycieczki:
63.00 km (0.00 km teren) czas: 03:00 h avg:21.00 km/h
R-59
Sobota, 27 kwietnia 2013
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Coroczne wiosenne zmierzenie się z samym sobą - Żądło Szerszenia 2013 organizowane przez rowerowych władców Kocich Gór.
Rano wstaję, wcinam śniadanie, pakuję manatki, ładuję Mocarza na bolid i ruszam do Trzebnicy.
Odbieram numer i pakiet startowy, a w nim tester łańcucha i skarpetki:
Przygotowuję się do startu i jestem w rozterce. Słońce próbuje przebić się przez chmury, a prognozy pogody dają sprzeczne informacje - niektóre mówią, że ma padać, niektóre, że ma być upał. Rezygnuję z drugiej koszulki, ale zostawiam rękawki (okazało się, że gdyby nie one to bym chyba nie dojechał do mety).
Kilka minut przed startem pojawiam się w strefie ostatnich przygotowań - spotykam Rafała z Joanną, zamieniamy kilka zdań i ustawiam się na linii startu:
Nad wszystkim czuwa Szef Szefów Szerszeni:
.
O godz. 8.40 starter daje znak - ruszamy. Szosowcy szybko odskakują, a ja przyłączam się do innego roweru innego - pana Józefa, z którym sprawnie współpracując na zmianach dojeżdżamy do 60 km ze średnią prawie 30 km/h.
Tam jak zwykle odcina mi zasilanie i przez kilka kilometrów po prostu się wlokę. Koło 70 km łapię drugi oddech i jadę dalej. Koło 90 km znów mam kryzys i na punkcie żywnościowym robię dłuższą przerwę posilając się mufinką i bananem. Zregenerowany ruszam dalej.
W okolicach 100 km zaczyna mżyć i gwałtownie się ochładza. Zaczynają się też górki, w tym jedno z największych wyzwań - podjazd w Radłowie, gdzie znajduje się premia górska:
Kilka kilometrów dalej jest kolejny ciężki podjazd - betony w Tarnowcu.
Krążę po Kocich Górach wspinając się i zjeżdżając. Deszcz czasami się wzmaga, a czasami prawie ustaje, ale cały czas jest mokro. Wszystko mam mokre i dodatkowo zaczynają mi z zimna drętwieć dłonie. Cały czas jednak zbliżam się do upragnionej mety.
Docieram tam z czasem jazdy prawie dokładnie takim samym jak rok wcześniej: 6h 6min, z lepszym za to czasem liczonym (mało postojów). Na szyi ląduje upragniony cenny medal:
Wcinam grohufkę (tak było napisane na kuponiku, więc tak się musiała nazywać ta zupa), kaszankę, kiełbaskę, ciasto drożdżowe i CIEPŁĄ herbatę. Mam z zimna lekką trzęsawkę, dlatego szybko docieram do samochodu i odpalam go. W tym czasie przebieram się w suche ciuchy i montuję rower na bagażniku. Potem wskakuję do CIEPŁEGO wnętrza i chwilę odpoczywam.
Ruszam do domu na czekającą ciepłą kąpiel.
Gdyby nie deszcz oraz silny zachodni i północno-zachodni wiatr byłoby super. A tak było bardzo dobrze - oprócz dwóch kryzysów i lekkiego stanu przedskurczowego uda, żadnych problemów.
WYNIKI:
Miejsce OPEN: 221 na 250
Miejsce w kategorii: 6 na 10
Czas jazdy: 6 h 6 min
Czas mierzony: 6 h 19 min
Premia górska (czas): 1 min 40s
Premia górska (pozycja): 146
Przed startem na Żądło 2013© WrocNam
Rano wstaję, wcinam śniadanie, pakuję manatki, ładuję Mocarza na bolid i ruszam do Trzebnicy.
Odbieram numer i pakiet startowy, a w nim tester łańcucha i skarpetki:
Szerszeniowy tester© WrocNam
Szerszeniowe skarpetki 2013© WrocNam
Przygotowuję się do startu i jestem w rozterce. Słońce próbuje przebić się przez chmury, a prognozy pogody dają sprzeczne informacje - niektóre mówią, że ma padać, niektóre, że ma być upał. Rezygnuję z drugiej koszulki, ale zostawiam rękawki (okazało się, że gdyby nie one to bym chyba nie dojechał do mety).
Kilka minut przed startem pojawiam się w strefie ostatnich przygotowań - spotykam Rafała z Joanną, zamieniamy kilka zdań i ustawiam się na linii startu:
Rusza wcześniejsza grupa© WrocNam
Rafał foci© WrocNam
W blokach przed startem (by Focus)© WrocNam
Nad wszystkim czuwa Szef Szefów Szerszeni:
Szef Żądła - Pan Zenon© WrocNam
O godz. 8.40 starter daje znak - ruszamy. Szosowcy szybko odskakują, a ja przyłączam się do innego roweru innego - pana Józefa, z którym sprawnie współpracując na zmianach dojeżdżamy do 60 km ze średnią prawie 30 km/h.
Tam jak zwykle odcina mi zasilanie i przez kilka kilometrów po prostu się wlokę. Koło 70 km łapię drugi oddech i jadę dalej. Koło 90 km znów mam kryzys i na punkcie żywnościowym robię dłuższą przerwę posilając się mufinką i bananem. Zregenerowany ruszam dalej.
W okolicach 100 km zaczyna mżyć i gwałtownie się ochładza. Zaczynają się też górki, w tym jedno z największych wyzwań - podjazd w Radłowie, gdzie znajduje się premia górska:
Chwila oddechu przed Prababką© WrocNam
Kilka kilometrów dalej jest kolejny ciężki podjazd - betony w Tarnowcu.
Krążę po Kocich Górach wspinając się i zjeżdżając. Deszcz czasami się wzmaga, a czasami prawie ustaje, ale cały czas jest mokro. Wszystko mam mokre i dodatkowo zaczynają mi z zimna drętwieć dłonie. Cały czas jednak zbliżam się do upragnionej mety.
Docieram tam z czasem jazdy prawie dokładnie takim samym jak rok wcześniej: 6h 6min, z lepszym za to czasem liczonym (mało postojów). Na szyi ląduje upragniony cenny medal:
Zmarznięty, zmoknięty ale na mecie© WrocNam
Medal Żądła 2013© WrocNam
Wcinam grohufkę (tak było napisane na kuponiku, więc tak się musiała nazywać ta zupa), kaszankę, kiełbaskę, ciasto drożdżowe i CIEPŁĄ herbatę. Mam z zimna lekką trzęsawkę, dlatego szybko docieram do samochodu i odpalam go. W tym czasie przebieram się w suche ciuchy i montuję rower na bagażniku. Potem wskakuję do CIEPŁEGO wnętrza i chwilę odpoczywam.
Ruszam do domu na czekającą ciepłą kąpiel.
Gdyby nie deszcz oraz silny zachodni i północno-zachodni wiatr byłoby super. A tak było bardzo dobrze - oprócz dwóch kryzysów i lekkiego stanu przedskurczowego uda, żadnych problemów.
WYNIKI:
Miejsce OPEN: 221 na 250
Miejsce w kategorii: 6 na 10
Czas jazdy: 6 h 6 min
Czas mierzony: 6 h 19 min
Premia górska (czas): 1 min 40s
Premia górska (pozycja): 146
Dane wycieczki:
150.00 km (0.00 km teren) czas: 06:05 h avg:24.66 km/h
R-58b
Piątek, 26 kwietnia 2013
Kategoria Miasto
| Aktywność:
Po pracy obiad, załatwienie kilku spraw i wyjazd na Masę Krytyczną. Spotykam Krzyśka i kilku znajomych z WIRowych inicjatyw.
Tradycyjnie kilka minut po 18 Masa rusza na objazd Wrocławia:
Nie trzeba samemu prowadzić roweru, żeby uczestniczyć w Masie:
Ale pewnie za kilka lat będzie już tak:
Z kilkoma osobami trenujemy obstawę peletonu, żeby nabyć wprawy przed Świętem Wrocławskiego Rowerzysty.
A Masa jedzie, albo czasami stoi:
Dojeżdżamy do Rynku, na którym kontynuacja tradycyjnych elementów Masy - przemowy, apele, podziękowania i koła w górze:
Powstaje apel, żeby się przeliczyć. Po intensywnych obliczeniach wychodzi, że do celu Masy dojechało 111 osób:
Wszystkie moje zdjęcia z Masy w ALBUMIE.
Trasa (z dojazdami):
Tradycyjnie kilka minut po 18 Masa rusza na objazd Wrocławia:
Sygnał do startu Masy© WrocNam
Masa rusza© WrocNam
Masa jedzie© WrocNam
Nie trzeba samemu prowadzić roweru, żeby uczestniczyć w Masie:
Najmłodsza uczestniczka Masy© WrocNam
Ale pewnie za kilka lat będzie już tak:
Najmłodsza rowerzystka na Masie© WrocNam
Z kilkoma osobami trenujemy obstawę peletonu, żeby nabyć wprawy przed Świętem Wrocławskiego Rowerzysty.
A Masa jedzie, albo czasami stoi:
Na jednym z postojów© WrocNam
Masa w całej krasie© WrocNam
Dojeżdżamy do Rynku, na którym kontynuacja tradycyjnych elementów Masy - przemowy, apele, podziękowania i koła w górze:
Spontaniczne przemowy© WrocNam
Zasłuchany Krzysiek© WrocNam
Masowa słit focia© WrocNam
Z punktu widzenia organizatora, którego nie ma© WrocNam
Tradycyjne koła w górze© WrocNam
Powstaje apel, żeby się przeliczyć. Po intensywnych obliczeniach wychodzi, że do celu Masy dojechało 111 osób:
Obliczanie wyników© WrocNam
Wszystkie moje zdjęcia z Masy w ALBUMIE.
Trasa (z dojazdami):
Dane wycieczki:
20.00 km (0.00 km teren) czas: 01:00 h avg:20.00 km/h
R-58a
Do pracy i z powrotem.
Dzień wcześniej wymieniłem opony na pożyczone od Rafała slicki. Trochę niestabilnie się czułem, ale to było tylko odczucie. Rower wygląda trochę dziwnie:
W drodze z pracy zauważyłem, że PKP podczas remontów chwyta się wszystkich sposobów, żeby przewieźć pasażerów:
Dzień wcześniej wymieniłem opony na pożyczone od Rafała slicki. Trochę niestabilnie się czułem, ale to było tylko odczucie. Rower wygląda trochę dziwnie:
Wersja wyścigowa© WrocNam
W drodze z pracy zauważyłem, że PKP podczas remontów chwyta się wszystkich sposobów, żeby przewieźć pasażerów:
Transport zastępczy© WrocNam
Dane wycieczki:
19.00 km (0.00 km teren) czas: 00:40 h avg:28.50 km/h
R-57
Przeczytałem w sieci, że z okazji Dnia Ziemi spod wrocławskiego Pręgierza o 10.00 w trasę do Londynu rusza Dominik.
W związku z tym, że wypadł mi w miarę wolny dzień postanowiłem tam podjechać:
Najpierw trochę wyczyściłem rower po sobotniej wyprawie.
Na miejscu pojawiło się więcej reporterów niż towarzyszy rowerowych:
Po kilku minutach wywiadów cała zebrana czwórka rowerzystów (Dominik i nasza towarzysząca trójka) ruszyła w symboliczną trasę dookoła Ratusza. Zrobiliśmy dwie rundki, w czasie których porozmawiałem chwilę na temat poprzednich wypraw podróżnika. Cały czas byliśmy obserwowani przez kamerę TVN.
Po chwili głównym bohaterem pozostał już tylko Dominik:
Byłem też umówiony z Rafałem na odbiór pożyczanych przez Rafała na Żądło Szerszenia slicków (Kenda Kwest). Zobaczymy jak się sprawią.
Rafał - dzięki jeszcze raz!
Po drodze podjechałem jeszcze zobaczyć przygotowywanie hełmów do założenia na wieżę kościoła św. Klary i św. Jadwigi:
W związku z tym, że wypadł mi w miarę wolny dzień postanowiłem tam podjechać:
STOP CO2 - Rusz się!© WrocNam
Najpierw trochę wyczyściłem rower po sobotniej wyprawie.
Na miejscu pojawiło się więcej reporterów niż towarzyszy rowerowych:
Spokojne wywiady dla radia© WrocNam
Rozrywanie przez media© WrocNam
Po kilku minutach wywiadów cała zebrana czwórka rowerzystów (Dominik i nasza towarzysząca trójka) ruszyła w symboliczną trasę dookoła Ratusza. Zrobiliśmy dwie rundki, w czasie których porozmawiałem chwilę na temat poprzednich wypraw podróżnika. Cały czas byliśmy obserwowani przez kamerę TVN.
Po chwili głównym bohaterem pozostał już tylko Dominik:
Rundki przed wyprawą© WrocNam
W pogoni za rowerem© WrocNam
Najazd na operatora© WrocNam
Przygotowanie do wywiadu dla TVN© WrocNam
Byłem też umówiony z Rafałem na odbiór pożyczanych przez Rafała na Żądło Szerszenia slicków (Kenda Kwest). Zobaczymy jak się sprawią.
Rafał - dzięki jeszcze raz!
Po drodze podjechałem jeszcze zobaczyć przygotowywanie hełmów do założenia na wieżę kościoła św. Klary i św. Jadwigi:
Puste miejsce na wieży© WrocNam
Zestaw do samodzielnego składania© WrocNam
Przygotowywanie hełmów© WrocNam
Dane wycieczki:
7.00 km (0.00 km teren) czas: 00:20 h avg:21.00 km/h
BiP-10
Poniedziałek, 22 kwietnia 2013
Kategoria Przebieżka
| Aktywność:
Bieganie i pakowanie.
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren) czas: h avg: km/h
R-56
Po zajęciach do Natki a potem decyzja o wyjeździe na małą przejażdżkę.
Chciałem zapolować na kolejną warkę Sharka, czyli najbardziej chmielone piwo w Polsce o współczynniku IBU zbliżonym do setki (zwykłe piwa mają koło 25).
Najpierw jednak zwiedziłem wrocławskie imprezy.
Przy Magnolii trwał Męski Świat. Były pokazy motocykli, samochodów, broni, zaprzęgów psich. Można było posłuchać rocka i oddać krew:
Takie pokazy nie mogły się obyć bez palenia gum i cięcia blachy:
Obecne też były mobilne kawiarnie:
Pod Magnolią zaczęły kwitnąć magnolie:
Potem na Rynek i Świdnicką, gdzie trwał protest Zmielonych oraz pokazy biotechnologiczne:
Po obejrzeniu wrocławskich atrakcji ruszyłem w kierunku Chrząstawy do browaru Widawa.
Kiedy tam dotarłem okazało, się że Sharka mają już tylko na kranach, a pozostałe piwa w butelkach już piłem. Zacząłem zatem wracać z pustym plecakiem. Wybrałem okrężną trasę z opcją terenową. Na początku nie było całkiem źle, potem dopiero zaczęło się brodzenie:
Trasa przez mosty, tory, błoto i las pozwoliła mi ona zobaczyć ciekawe rzeczy:
Trasa udana, pogoda nieciekawa, ale bez deszczu. Podjąłem decyzję o zmianie siodła - wracam do sprawdzonego z Authora (szczególnie na czas Żądła).
Trasa:
/6202627
Chciałem zapolować na kolejną warkę Sharka, czyli najbardziej chmielone piwo w Polsce o współczynniku IBU zbliżonym do setki (zwykłe piwa mają koło 25).
Najpierw jednak zwiedziłem wrocławskie imprezy.
Przy Magnolii trwał Męski Świat. Były pokazy motocykli, samochodów, broni, zaprzęgów psich. Można było posłuchać rocka i oddać krew:
Napęd jądrowy© WrocNam
Męski świat w Magnolii© WrocNam
Różne typy© WrocNam
BTR© WrocNam
GAZ-y© WrocNam
P-lotka© WrocNam
Zbiórka krwi podczas Męskiego Świata© WrocNam
Koncert rockowy© WrocNam
Amerykańskie wozy© WrocNam
Terenówka - ciężarówka© WrocNam
Psiaki na Męskim Świecie© WrocNam
Psie zaprzęgi przed Magnolią© WrocNam
Takie pokazy nie mogły się obyć bez palenia gum i cięcia blachy:
Palenie gum© WrocNam
Pokaz wycinania© WrocNam
Obecne też były mobilne kawiarnie:
Kawiarnia na kółkach© WrocNam
Kawiarnia na trzech kółkach© WrocNam
Pod Magnolią zaczęły kwitnąć magnolie:
Krzew magnolii© WrocNam
Kwitnąca magnolia© WrocNam
Potem na Rynek i Świdnicką, gdzie trwał protest Zmielonych oraz pokazy biotechnologiczne:
Jednomandatowe Okręgi Wyborcze© WrocNam
Protest JOW© WrocNam
Pokazy biotechnologiczne© WrocNam
Izolacja DNA© WrocNam
Wystawa biotechnologiczna© WrocNam
Wrocławianie od środka© WrocNam
Po obejrzeniu wrocławskich atrakcji ruszyłem w kierunku Chrząstawy do browaru Widawa.
Kiedy tam dotarłem okazało, się że Sharka mają już tylko na kranach, a pozostałe piwa w butelkach już piłem. Zacząłem zatem wracać z pustym plecakiem. Wybrałem okrężną trasę z opcją terenową. Na początku nie było całkiem źle, potem dopiero zaczęło się brodzenie:
Droga przez błocko© WrocNam
Trasa przez mosty, tory, błoto i las pozwoliła mi ona zobaczyć ciekawe rzeczy:
Dni tygodnia© WrocNam
Mural lustrzany© WrocNam
Twarze na fladze© WrocNam
Bagienko© WrocNam
Przepusty© WrocNam
Pole wierzby energetycznej© WrocNam
Tylko tyle pozostało© WrocNam
Trasa udana, pogoda nieciekawa, ale bez deszczu. Podjąłem decyzję o zmianie siodła - wracam do sprawdzonego z Authora (szczególnie na czas Żądła).
Trasa:
/6202627
Dane wycieczki:
56.00 km (0.00 km teren) czas: 03:00 h avg:18.67 km/h
R-55
Po dwóch dniach właściwie poza Wrocławiem (Warszawa, Poznań i impreza pożegnalna kolegi) do pracy standardem.
Powrót okrężną drogą z zahaczeniem o Natkę i Stadion Miejski.
Po drodze:
Powrót okrężną drogą z zahaczeniem o Natkę i Stadion Miejski.
Po drodze:
Największe pole krokusów© WrocNam
Dane wycieczki:
24.00 km (0.00 km teren) czas: 01:10 h avg:20.57 km/h
BiP-9
Piątek, 19 kwietnia 2013
Kategoria Przebieżka
| Aktywność:
Głównie pakowanie.
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren) czas: h avg: km/h