Cało-Kątna masakryczna wyprawa nocna
Sobota, 5 grudnia 2009
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Nastał wielki dzień Mini Nocnej Masakry.
Pogoda dopisywała - prognozy również były obiecujące.
Po szybkim opuszczeniu I WSRP, zjadłem obiad, przebrałem się, spakowałem i ruszyłem w trasę przez miasto i okoliczne wioski w kierunku Kątnej - miejsca startu i mety MNM 2009.
Okazało się, że podczas szybkiej jazdy, mimo odpowiednich zabezpieczeń, trochę chłodzą się stopy, nogi i palce rąk. Na szczęście miałem w plecaku środki zapobiegawcze.
Po dotarciu do Kątnej spotkałem Galena, argusiola, akitigra, Maćka i Bartka. Po chwili dotarł Blase, a przed samym startem ekipa powiększyła się o Jahoo, Młynarza i JPbike.
W bazie zawodów zebrała się wielka ilość ludzi (zapisało się 255 osób):
Kilka minut przed 18 otrzymaliśmy ostrzeżenie przed możliwym ostrzałem ze strony myśliwych (sezon łowiecki w pełni) oraz mapy z wrysowanymi PK i rozpoczęła się analiza trasy:
W zamieszaniu startowym część ekipy zagubiła się, jednak znając doświadczenie rowerzystów, wchodzących w jej skład, nie mieliśmy obaw, że sobie nie poradzą (dotarli do mety przed siłami głównymi BS).
Każdy mógł sobie przygotować swój oryginalny numer startowy:
Na trasie towarzyszyła nam wszechogarniająca mgła, która nadawała szczególnego posmaku atmosferze poruszania się przez lasy i pola otaczające Kątną. Chociaż trochę utrudniała robienie zdjęć i używanie czołówki:
Oprócz mgły, w początkowej fazie naszej trasy towarzyszyły nam wielkie ilości błota - ale po to między innymi przyjechaliśmy do Kątnej.
Pokonywanie trasy takiej, jak MNM nie mogłoby by się odbyć bez defektów. Na szczęście doświadczył nas (a właściwie mnie) tylko jeden, który w pierwszej chwili kojarzyłem z zakończeniem całej imprezy i trudnościami z dotarciem do domu - zerwany łańcuch. Niemniej po przybyciu kawalerii w postaci Blasa (wielkie Ci dzięki jeszcze raz) i jego skuwacza, problem w ciągu pięciu minut został rozwiązany i dalej kontynuowałem jazdę (trochę ostrożniej, niemniej cały czas do przodu).
Trasę pokonywaliśmy sprawnie i w niezłym tempie dzięki pracy zespołowej i zdolnościom terenowym Bartka(?) - czasami (szczególnie w początkowej fazie) nie za bardzo wiedziałem, gdzie jedziemy:
Wreszcie po zdobyciu wszystkich punktów dotarliśmy około 22.30 do mety, na której czekała na nas gorące powitanie w postaci gorącej herbaty:
Odnalazła się zagubiona cząstka BS:
Według organizatorów trasa:
Długość 36 km, z czego:
ok. 7 km asfaltu,
ok. 3 km uciążliwego błota,
kilkaset metrów w miarę przejezdnego pustkowia,
ok. 25 km dróg w miarę miłych rowerom.
Pagórkowatość terenu nieodczuwalna.
Nam wyszło około 46 km. Z resztą się zgadzam.
Po lekkim ogrzaniu się i ubraniu dodatkowych spodni, w towarzystwie Blasa ruszyłem w kierunku Wrocławia. Pozostała część ekipy wracała samochodami.
Droga powrotna przez wioski minęła niepostrzeżenie i znaleźliśmy się w granicach miasta, pozostał więc tylko krótki skok do domów. W okolicach Korony pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę.
W okolicach ul. Św. Mikołaja starałem się jeszcze znaleźć postawionego podobno dzisiaj nowego krasnala. Niestety nie udało się i trzeba ruszyć na poszukiwania kiedy indziej.
Po dotarciu do domu, okazało się, że nocna jazda ma ciekawy wpływ na tworzenie aury:
WIELKIE DZIĘKI ZA WSPÓLNĄ JAZDĘ I DO ZOBACZENIA W PRZYSZŁYM ROKU!
Pogoda dopisywała - prognozy również były obiecujące.
Po szybkim opuszczeniu I WSRP, zjadłem obiad, przebrałem się, spakowałem i ruszyłem w trasę przez miasto i okoliczne wioski w kierunku Kątnej - miejsca startu i mety MNM 2009.
Okazało się, że podczas szybkiej jazdy, mimo odpowiednich zabezpieczeń, trochę chłodzą się stopy, nogi i palce rąk. Na szczęście miałem w plecaku środki zapobiegawcze.
Po dotarciu do Kątnej spotkałem Galena, argusiola, akitigra, Maćka i Bartka. Po chwili dotarł Blase, a przed samym startem ekipa powiększyła się o Jahoo, Młynarza i JPbike.
W bazie zawodów zebrała się wielka ilość ludzi (zapisało się 255 osób):
MNM-Przed startem© WrocNam
Kilka minut przed 18 otrzymaliśmy ostrzeżenie przed możliwym ostrzałem ze strony myśliwych (sezon łowiecki w pełni) oraz mapy z wrysowanymi PK i rozpoczęła się analiza trasy:
MNM-trasa© WrocNam
W zamieszaniu startowym część ekipy zagubiła się, jednak znając doświadczenie rowerzystów, wchodzących w jej skład, nie mieliśmy obaw, że sobie nie poradzą (dotarli do mety przed siłami głównymi BS).
Każdy mógł sobie przygotować swój oryginalny numer startowy:
MNM-Numer startowy© WrocNam
Na trasie towarzyszyła nam wszechogarniająca mgła, która nadawała szczególnego posmaku atmosferze poruszania się przez lasy i pola otaczające Kątną. Chociaż trochę utrudniała robienie zdjęć i używanie czołówki:
MNM-robienie zdjęcia© WrocNam
Oprócz mgły, w początkowej fazie naszej trasy towarzyszyły nam wielkie ilości błota - ale po to między innymi przyjechaliśmy do Kątnej.
Pokonywanie trasy takiej, jak MNM nie mogłoby by się odbyć bez defektów. Na szczęście doświadczył nas (a właściwie mnie) tylko jeden, który w pierwszej chwili kojarzyłem z zakończeniem całej imprezy i trudnościami z dotarciem do domu - zerwany łańcuch. Niemniej po przybyciu kawalerii w postaci Blasa (wielkie Ci dzięki jeszcze raz) i jego skuwacza, problem w ciągu pięciu minut został rozwiązany i dalej kontynuowałem jazdę (trochę ostrożniej, niemniej cały czas do przodu).
Trasę pokonywaliśmy sprawnie i w niezłym tempie dzięki pracy zespołowej i zdolnościom terenowym Bartka(?) - czasami (szczególnie w początkowej fazie) nie za bardzo wiedziałem, gdzie jedziemy:
MNM-Ekipa BS (prawie cała)© WrocNam
MNM-Wymiana kalorii© WrocNam
MNM-wieża obserwacyjna© WrocNam
MNM-przy punkcie© WrocNam
MNM-jeden z ostanich PK© WrocNam
Wreszcie po zdobyciu wszystkich punktów dotarliśmy około 22.30 do mety, na której czekała na nas gorące powitanie w postaci gorącej herbaty:
MNM-posiłek zwyciezców© WrocNam
Odnalazła się zagubiona cząstka BS:
MNM-zagubiona część ekipy© WrocNam
Według organizatorów trasa:
Długość 36 km, z czego:
ok. 7 km asfaltu,
ok. 3 km uciążliwego błota,
kilkaset metrów w miarę przejezdnego pustkowia,
ok. 25 km dróg w miarę miłych rowerom.
Pagórkowatość terenu nieodczuwalna.
Nam wyszło około 46 km. Z resztą się zgadzam.
Po lekkim ogrzaniu się i ubraniu dodatkowych spodni, w towarzystwie Blasa ruszyłem w kierunku Wrocławia. Pozostała część ekipy wracała samochodami.
Droga powrotna przez wioski minęła niepostrzeżenie i znaleźliśmy się w granicach miasta, pozostał więc tylko krótki skok do domów. W okolicach Korony pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę.
W okolicach ul. Św. Mikołaja starałem się jeszcze znaleźć postawionego podobno dzisiaj nowego krasnala. Niestety nie udało się i trzeba ruszyć na poszukiwania kiedy indziej.
Po dotarciu do domu, okazało się, że nocna jazda ma ciekawy wpływ na tworzenie aury:
Blask pomasakrowy© WrocNam
WIELKIE DZIĘKI ZA WSPÓLNĄ JAZDĘ I DO ZOBACZENIA W PRZYSZŁYM ROKU!
Dane wycieczki:
94.00 km (30.00 km teren) czas: 05:05 h avg:18.49 km/h
Komentarze
Tak to jest jak się ma dynamit w nogach... łańcuchy pękają. :)
Pozdrawiam! Mlynarz - 19:09 piątek, 11 grudnia 2009 | linkuj
Pozdrawiam! Mlynarz - 19:09 piątek, 11 grudnia 2009 | linkuj
Ano owszem, było genialnie! Bardziej skatowany to dawno nie byłem. W przyszłym sezonie również z całą pewnością będę. Tak poza tym, czy mogę prosić fotosy na maciek@jerzykowski.com, co by się wnukom pochwalić ? ;)
food - 10:32 niedziela, 6 grudnia 2009 | linkuj
Świetna impreza i relacja. Miło było poczytać :)
niradhara - 08:22 niedziela, 6 grudnia 2009 | linkuj
niradhara - 08:22 niedziela, 6 grudnia 2009 | linkuj
Było fantastycznie!!! Szkoda, że kolejna MNM dopiero za rok :]
P.S.WrocNam proszę wyślij mi wszystkie fotki na glaukopiryt@gmail.com Galen - 08:13 niedziela, 6 grudnia 2009 | linkuj
Komentuj
P.S.WrocNam proszę wyślij mi wszystkie fotki na glaukopiryt@gmail.com Galen - 08:13 niedziela, 6 grudnia 2009 | linkuj