Dzień osiemdziesiąty drugi
Miasto było nasze dzisiaj:
Święto Wrocławskiego Rowerzysty, mimo niezbyt głośnego i powszechnego rozpropagowania, zebrało na Placu Solnym i okolicach pokaźną grupę wielbicieli dwóch kółek i całej reszty sprzętu:
Nie mogło oczywiście zabraknąć przedstawicieli BS, którzy pojawili się w mocnej grupie: Aga z Galenem, Żyła, Mattik i moja skromna osoba:
Mimo, że dwójka z nas zdradziła barwy BS, okazało się, że ułatwiło to spotkanie z kolejnym BikeStatowiczem: Kojakiem:
Na przejeździe nie mogło zabraknąć ciekawie przebranych rowerzystów mających nadzieję na wygranie konkursu na najciekawsze przebranie:
Uprzedzając fakty, okazało się, że w czasie konkursu zwyciężył Meksykanin:
Z mały poślizgiem, po wysłuchaniu paru przemów, pozowaniu do zdjęcia i trudnościach z wyjechaniem z Solnego przez wąskie gardło Gepperta, zaczęliśmy się lansować na mieście:
Prędkość całego przejazdu była jak zwykle powalająca i wymagała najwyższego kunsztu w sztuce prowadzenia roweru, ponieważ niewiele przekraczała bezpieczną, umożliwiającą utrzymanie roweru w pionie bez podparcia, tj. 5km/h. Dwa razy udało się nam jednak rozpędzić do 20km/h. Nie jest to jednak nic dziwnego, jeśli popatrzy się na cały peleton i rozrzut wiekowo-sprzętowy:
Podobno zebrało nas się ponad tysiąc ludzi i prędkość przestała mieć znaczenie.
Od czasu do czasu trzeba było popędzić do przodu (żeby nie stracić kontaktu z grupą) i zrobić jakąś fotkę:
Nawet jeden z eskortujących nas policjantów na jednym ze skrzyżowań wyjął aparat i zaczął fotografować całość przejazdu (mam nadzieję, że nie w celach rozpoznawczych).
Po przejechaniu około 14 km w czasie prawie 2h, dojechaliśmy do Bulwaru Dunikowskiego, gdzie miał się odbyć bajk-piknik. Po chwili do naszej grupy dołączył drBike, na chwilę podszedł Focus, a w tłumie mignął Argusiol. Impreza się rozgrzewała:
Można było pooglądać ciekawe rowery:
Można było oznakować rower na stanowisku policji - po odczekaniu dłuższego czasu w kolejce, który można było sobie umilić rozmową:
Wśród dzieci największym wzięciem cieszył się pokaz puszczania baniek (raczej bań) mydlanych:
Jako, że mattik ciągle mi uciekał z kadru podczas przejazdu, dowód, że i on bawił się dobrze:
Po wypełnieniu ankiety dla WIRu, pogadaniu chwilę i zobaczeniu, co było do zobaczenia, postanowiłem dać sobie trzecią szansę na obejrzenie pikniku militarnego na poligonie pod Pasikurowicami. Do mojej próby dołączył się drBike, z którym połykając kilometry, dotarliśmy na poligon, na którym, oprócz kilku motocrossowców, nie działo się nic.
Za Krzyżanowicami mój towarzysz podróży zapytał mnie o łatki do dętek, co okazało się prorocze bo kilka kilometrów dalej poczułem dziwne noszenie w przednim kole. Doświadczyliśmy tego, czego odradzał djk kilka dni temu - klejenie dętki w chmarze komarów. Dzięki czujnemu oka drBike'a i moim sprawnym rękom uporaliśmy się szybko z problemem. W międzyczasie spotkaliśmy jeszcze jednego BikeStatowicza wracającego z wyprawy w okolice Wzgórz Trzebnickich - był to biker81, który się przypomniał.
Po rzuceniu okiem na pusty poligon, pognaliśmy w stronę Wrocławia.
Dzięki wszystkim za wspólny wypad!
Więcej relacji:
Mój fotoblog - prawie wszystkie zdjęcia, jakie zrobiłem.
Gazeta Wyborcza
Moje Miasto
Gazeta Wrocławska
Zakaz sięgnął bruku© WrocNam
Święto Wrocławskiego Rowerzysty, mimo niezbyt głośnego i powszechnego rozpropagowania, zebrało na Placu Solnym i okolicach pokaźną grupę wielbicieli dwóch kółek i całej reszty sprzętu:
Część zdjęcia GW© WrocNam
Nie mogło oczywiście zabraknąć przedstawicieli BS, którzy pojawili się w mocnej grupie: Aga z Galenem, Żyła, Mattik i moja skromna osoba:
Ekipa BS na Solnym© WrocNam
Zbieramy się na ŚWR-2010© WrocNam
Mimo, że dwójka z nas zdradziła barwy BS, okazało się, że ułatwiło to spotkanie z kolejnym BikeStatowiczem: Kojakiem:
Dwie Nutellki© WrocNam
Trzy Nutellki© WrocNam
Na przejeździe nie mogło zabraknąć ciekawie przebranych rowerzystów mających nadzieję na wygranie konkursu na najciekawsze przebranie:
Medialne postacie© WrocNam
Uprzedzając fakty, okazało się, że w czasie konkursu zwyciężył Meksykanin:
Zwyciężczyni konkursu© WrocNam
Z mały poślizgiem, po wysłuchaniu paru przemów, pozowaniu do zdjęcia i trudnościach z wyjechaniem z Solnego przez wąskie gardło Gepperta, zaczęliśmy się lansować na mieście:
Przygotowania do zdjęcia© WrocNam
Wyjazd z Solnego© WrocNam
Ekipa podczas przejazdu© WrocNam
Pozdrowienia z trasy© WrocNam
Podziwiajcie klatę Galena, reszta to betka© WrocNam
Prędkość całego przejazdu była jak zwykle powalająca i wymagała najwyższego kunsztu w sztuce prowadzenia roweru, ponieważ niewiele przekraczała bezpieczną, umożliwiającą utrzymanie roweru w pionie bez podparcia, tj. 5km/h. Dwa razy udało się nam jednak rozpędzić do 20km/h. Nie jest to jednak nic dziwnego, jeśli popatrzy się na cały peleton i rozrzut wiekowo-sprzętowy:
Masa nas z przodu© WrocNam
Masa nas z tyłu© WrocNam
Podobno zebrało nas się ponad tysiąc ludzi i prędkość przestała mieć znaczenie.
Od czasu do czasu trzeba było popędzić do przodu (żeby nie stracić kontaktu z grupą) i zrobić jakąś fotkę:
Żyła w żywiole© WrocNam
Nawet jeden z eskortujących nas policjantów na jednym ze skrzyżowań wyjął aparat i zaczął fotografować całość przejazdu (mam nadzieję, że nie w celach rozpoznawczych).
Po przejechaniu około 14 km w czasie prawie 2h, dojechaliśmy do Bulwaru Dunikowskiego, gdzie miał się odbyć bajk-piknik. Po chwili do naszej grupy dołączył drBike, na chwilę podszedł Focus, a w tłumie mignął Argusiol. Impreza się rozgrzewała:
Bajk-piknik© WrocNam
Odwiedziny Indianina© WrocNam
Można było pooglądać ciekawe rowery:
Elektryczny rower© WrocNam
Rowerowy chopper© WrocNam
Rower miejski© WrocNam
Ciekawy napęd© WrocNam
Można było oznakować rower na stanowisku policji - po odczekaniu dłuższego czasu w kolejce, który można było sobie umilić rozmową:
Kolejka do znakowania© WrocNam
Rozmowy w kolejce© WrocNam
Wśród dzieci największym wzięciem cieszył się pokaz puszczania baniek (raczej bań) mydlanych:
Tworzenie baniek© WrocNam
Bańka mydlana© WrocNam
Jako, że mattik ciągle mi uciekał z kadru podczas przejazdu, dowód, że i on bawił się dobrze:
Zadowolony mattik© WrocNam
Po wypełnieniu ankiety dla WIRu, pogadaniu chwilę i zobaczeniu, co było do zobaczenia, postanowiłem dać sobie trzecią szansę na obejrzenie pikniku militarnego na poligonie pod Pasikurowicami. Do mojej próby dołączył się drBike, z którym połykając kilometry, dotarliśmy na poligon, na którym, oprócz kilku motocrossowców, nie działo się nic.
Za Krzyżanowicami mój towarzysz podróży zapytał mnie o łatki do dętek, co okazało się prorocze bo kilka kilometrów dalej poczułem dziwne noszenie w przednim kole. Doświadczyliśmy tego, czego odradzał djk kilka dni temu - klejenie dętki w chmarze komarów. Dzięki czujnemu oka drBike'a i moim sprawnym rękom uporaliśmy się szybko z problemem. W międzyczasie spotkaliśmy jeszcze jednego BikeStatowicza wracającego z wyprawy w okolice Wzgórz Trzebnickich - był to biker81, który się przypomniał.
Po rzuceniu okiem na pusty poligon, pognaliśmy w stronę Wrocławia.
Dzięki wszystkim za wspólny wypad!
Więcej relacji:
Mój fotoblog - prawie wszystkie zdjęcia, jakie zrobiłem.
Gazeta Wyborcza
Moje Miasto
Gazeta Wrocławska
Dane wycieczki:
44.00 km (0.00 km teren) czas: 03:00 h avg:14.67 km/h
Komentarze
Z tym piknikiem to chyba do 4-razy sztuka jest, pod warunkiem że pojedziemy na festyn do innego miasta, bo ten pod Pasikurowicami to jakiś przygodowo-pechowy jest ;)
mattik - 10:06 wtorek, 15 czerwca 2010 | linkuj
Tym bikeStatowiczem byłem ja. Tak dla przypomnienia. Pozdrawiam
biker81 - 17:41 poniedziałek, 14 czerwca 2010 | linkuj
No i jednak przysłowie do trzech razy sztuka nie sprawdziło się tym razem. Przynajmniej średnią nieźle podkręciłeś :) Fajna relacja! Pozdrawiam!
zyla82 - 17:11 poniedziałek, 14 czerwca 2010 | linkuj
Komentuj