Dzień osiemdziesiąty siódmy-b
Sobota, 19 czerwca 2010
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Dzisiaj po raz kolejny udało się zebrać zacną ekipę, która chciała wspólnie pokręcić po okolicach Wrocławia. Naszym celem były Grody Ryczyńskie położone w głębi nadodrzańskich lasów, kawałek za Oławą.
W okolicach 9.00 na miejscu zbiórki przy fontannie obok Mostu Grunwaldzkiego zebrał się mały tłumek bikerów: Aga z Galenem, drBike, biker81, Argusiol, legendary, niezrzeszony z BS, ale z FR.org - Mix i moja skromna osoba:
Po kilku minutach oczekiwania na potencjalnych spóźnialskich ruszyliśmy na odkrywanie kolejnych atrakcji okołowrocławskich:
Mimo założonego rekreacyjnego tempa, dzięki wiatrowi, który dodawał nam poweru, w pierwszej fazie wycieczki cisnęliśmy większość czasu ponad 30km/h. Wyglądało, że będzie to najszybsza "100" w historii grupowych wyjazdów wrocławskiego BS:
W czasie pokonywania trasa robiliśmy sobie małe postoje - żeby przyjąć płyny, oddać płyny i sprawdzić jak jechać:
W miejscowości Błota skręciliśmy w kierunku celu naszej wyprawy i zaczęło się tam nic innego, tylko potwornie lekkie błoto (była to kamienista szutrówka z kałużami), które spowodowało upaskudzenie mojej boskiej koszulki BS dwoma kropkami - nie wiem, jak to przeżyję (ech, ten brak zrozumienia ironii):
Jechało się całkiem przyjemnie, mimo roztaczającego się coraz wyraźniej zapachu powodzi. Woda sięgała czasami z obu stron korony drogi:
Można się było tego spodziewać, ale rzeczywistość przekroczyła (przynajmniej moje) wyobrażenie - po zatrzymaniu się, stawaliśmy się obiektem zmasowanego ataku setek małych krwiopijców. Okazało się jednak, że nie tylko komary żyją na tych terenach:
Przez wszechogarniającą zieleń nie udało nam się wypatrzeć pozostałości grodów i minęliśmy je. Wydaje się jednak, że i tak, z powodu ciągłych ataków, nie dane byłoby nam je obejrzeć spokojnie. Daje to powód, żeby jeszcze raz odwiedzić te tereny jesienią.
Droga przez las ciągnęła się i ciągnęła, nie mniej po kilkudziesięciu minutach pojawiły się pierwsze zabudowania Oławy. W mieście zrobiliśmy małe zakupy i rozpoczęliśmy powrót do Wrocławia z przewidywanym "wmordewindem".
Kilka kilometrów za Oławą zrobiliśmy dłuższy popas na nabranie sił i, jak to tradycja nakazuje, plotki rowerowe. Ze względu na dość długi postój, w międzyczasie opuścili nas argusiol i Mix i pognali w stronę Wrocławia. Pozostała część wycieczki postanowiła porządnie wypocząć, co okazało się bardzo przydatne w czasie utrudnionego przez wiatr powrotu do domów. Aga uwieczniła nas podczas przygotowania do wyjazdu:
Wyprawa nie mogłaby się obyć bez małych komplikacji technicznych, które zostały szybko usunięte:
W czasie powrotu, ze względu na stosunkowo mały ruch, można było wreszcie pojeździć w stylu BS - kupą, a nie gęsiego:
Mijaliśmy w pędzie kolejne wioski utrzymując całkiem niezłe tempo i po kilkudziesięciu minutach mignęła nam tablica z napisem "Wrocław". Na Krakowskiej jeszcze tylko mały postój dla dodania sił na finisz i w okolicach Hubskiej powoli się rozjeżdżamy.
Dzięki za wspólne kręcenie!
Mam tylko dwa zastrzeżenia do organizacji: kto wybrał takie ruchliwe drogi?!? I czemu wiatr przez połowę drogi wiał w twarz?!?
Trasa:
W okolicach 9.00 na miejscu zbiórki przy fontannie obok Mostu Grunwaldzkiego zebrał się mały tłumek bikerów: Aga z Galenem, drBike, biker81, Argusiol, legendary, niezrzeszony z BS, ale z FR.org - Mix i moja skromna osoba:
Spotkanie przy fontannie© WrocNam
Po kilku minutach oczekiwania na potencjalnych spóźnialskich ruszyliśmy na odkrywanie kolejnych atrakcji okołowrocławskich:
Przejazd przez miasto© WrocNam
Mimo założonego rekreacyjnego tempa, dzięki wiatrowi, który dodawał nam poweru, w pierwszej fazie wycieczki cisnęliśmy większość czasu ponad 30km/h. Wyglądało, że będzie to najszybsza "100" w historii grupowych wyjazdów wrocławskiego BS:
Dojazd ekipy© WrocNam
W czasie pokonywania trasa robiliśmy sobie małe postoje - żeby przyjąć płyny, oddać płyny i sprawdzić jak jechać:
Zajęty stojak sklepowy© WrocNam
Leśny postój© WrocNam
Sprawdzanie trasy (by legendary)© WrocNam
W miejscowości Błota skręciliśmy w kierunku celu naszej wyprawy i zaczęło się tam nic innego, tylko potwornie lekkie błoto (była to kamienista szutrówka z kałużami), które spowodowało upaskudzenie mojej boskiej koszulki BS dwoma kropkami - nie wiem, jak to przeżyję (ech, ten brak zrozumienia ironii):
Ekipa w terenie© WrocNam
Pokonuję kilometry (by legendary)© WrocNam
Droga przez las© WrocNam
Jechało się całkiem przyjemnie, mimo roztaczającego się coraz wyraźniej zapachu powodzi. Woda sięgała czasami z obu stron korony drogi:
Klimat horroru© WrocNam
Ryżowe pole© WrocNam
Zalane tereny I© WrocNam
Zalane tereny II© WrocNam
Można się było tego spodziewać, ale rzeczywistość przekroczyła (przynajmniej moje) wyobrażenie - po zatrzymaniu się, stawaliśmy się obiektem zmasowanego ataku setek małych krwiopijców. Okazało się jednak, że nie tylko komary żyją na tych terenach:
Inne zwierzęta w lesie© WrocNam
Przez wszechogarniającą zieleń nie udało nam się wypatrzeć pozostałości grodów i minęliśmy je. Wydaje się jednak, że i tak, z powodu ciągłych ataków, nie dane byłoby nam je obejrzeć spokojnie. Daje to powód, żeby jeszcze raz odwiedzić te tereny jesienią.
Droga przez las ciągnęła się i ciągnęła, nie mniej po kilkudziesięciu minutach pojawiły się pierwsze zabudowania Oławy. W mieście zrobiliśmy małe zakupy i rozpoczęliśmy powrót do Wrocławia z przewidywanym "wmordewindem".
Kilka kilometrów za Oławą zrobiliśmy dłuższy popas na nabranie sił i, jak to tradycja nakazuje, plotki rowerowe. Ze względu na dość długi postój, w międzyczasie opuścili nas argusiol i Mix i pognali w stronę Wrocławia. Pozostała część wycieczki postanowiła porządnie wypocząć, co okazało się bardzo przydatne w czasie utrudnionego przez wiatr powrotu do domów. Aga uwieczniła nas podczas przygotowania do wyjazdu:
Część męskiej części wypadu© WrocNam
Wyprawa nie mogłaby się obyć bez małych komplikacji technicznych, które zostały szybko usunięte:
Nadzór nad prawidłową wymianą dętki© WrocNam
W czasie powrotu, ze względu na stosunkowo mały ruch, można było wreszcie pojeździć w stylu BS - kupą, a nie gęsiego:
Przejazd ekipy© WrocNam
Mijaliśmy w pędzie kolejne wioski utrzymując całkiem niezłe tempo i po kilkudziesięciu minutach mignęła nam tablica z napisem "Wrocław". Na Krakowskiej jeszcze tylko mały postój dla dodania sił na finisz i w okolicach Hubskiej powoli się rozjeżdżamy.
Dzięki za wspólne kręcenie!
Mam tylko dwa zastrzeżenia do organizacji: kto wybrał takie ruchliwe drogi?!? I czemu wiatr przez połowę drogi wiał w twarz?!?
Trasa:
Dane wycieczki:
104.00 km (11.00 km teren) czas: 04:30 h avg:23.11 km/h
Komentarze
Ładny wyjazd, ja w ten weekend pojechałem do domu na wybory i nie wsiadałem na rower :(
Platon - 17:22 poniedziałek, 21 czerwca 2010 | linkuj
WrocNam a propo wiatru ,w ten sam dzień pojechaŁem prawie po waszych śladach tylko po pracy kola 16,też nie byŁo lekko,najpierw wiatr w twarz a po póŁmetku pod wiatr.
focus74 - 21:59 niedziela, 20 czerwca 2010 | linkuj
Dzięki za wspólny wyjazd
I mam też jedno zastrzeżenia co do wyjazdu dlaczego jeździmy tam gdzie są komaty??
drBike - 12:19 niedziela, 20 czerwca 2010 | linkuj
I mam też jedno zastrzeżenia co do wyjazdu dlaczego jeździmy tam gdzie są komaty??
drBike - 12:19 niedziela, 20 czerwca 2010 | linkuj
Gratuluję wypadu. Dzięki, że czekaliście na mnie, ale nie wiem jak to się stało, że po nastawieniu budzika, nie włączyłem go :/ Mam nadzieję, że na kolejny wypad dotrę :)
kojak - 12:07 niedziela, 20 czerwca 2010 | linkuj
Czytam wpisy bikestatowiczów z całej Polski i ze smutkiem stwierdzam, że nie ma w tym kraju chyba ani jednego miejsca wolnego od komarów. Na szczęście jeździć się jakoś da, problem jest tylko z postojami, a każda fotka okupiona jest upustem krwi :(
niradhara - 08:09 niedziela, 20 czerwca 2010 | linkuj
Komentuj