Rano zawierucha z zadymką.
Rano zawierucha z zadymką.
Kiedy wybierałem sposób dotarcia do pracy, znałem prognozę pogody - przelotne opady śniegu z deszczem - ale uznałem, że może mi się na rowerze poszczęci i nic w czasie jazdy na mnie nie spadnie, zwłaszcza, że spojrzałem za okno, a księżyc tak ślicznie świecił.... Wskoczyłem więc w strój rowerowy, rower do windy i wyjazd. Po wyjściu z klatki - szok. Zadymka. Ale co było robić, wskoczyłem na siodełko i naprzód ;-D. Zaraz zresztą przestało.
Powrót zapowiadał się standardowo i nudnie. Niemniej po około 2 km poczułem dziwne zawirowania tylniego koła podczas zmian kieunku jazdy. Guma (czwarta w tym roku, więc chyba nie jest źle). Uznałem, że jadę dopóki się da. Dało się jeszcze 400 m. Potem zaczęła się jazda z przeszkodami - pompowanie, pedałowanie, pompowanie..... Dziurka była na tyle mała, że dawało się jechać przez kilkaset metrów, a nie chciało mi się stawiać roweru do góry kołami i wymieniać dętki 5 km przed domem. Więc jakoś dojechałem. Zmęczyłem się tym 6 km duathlonem bardziej niż 50 km normalnej wycieczki.
Opona i dętka zdjęte. Dziurka namierzona, czeka na zaklejenie.
Kiedy wybierałem sposób dotarcia do pracy, znałem prognozę pogody - przelotne opady śniegu z deszczem - ale uznałem, że może mi się na rowerze poszczęci i nic w czasie jazdy na mnie nie spadnie, zwłaszcza, że spojrzałem za okno, a księżyc tak ślicznie świecił.... Wskoczyłem więc w strój rowerowy, rower do windy i wyjazd. Po wyjściu z klatki - szok. Zadymka. Ale co było robić, wskoczyłem na siodełko i naprzód ;-D. Zaraz zresztą przestało.
Powrót zapowiadał się standardowo i nudnie. Niemniej po około 2 km poczułem dziwne zawirowania tylniego koła podczas zmian kieunku jazdy. Guma (czwarta w tym roku, więc chyba nie jest źle). Uznałem, że jadę dopóki się da. Dało się jeszcze 400 m. Potem zaczęła się jazda z przeszkodami - pompowanie, pedałowanie, pompowanie..... Dziurka była na tyle mała, że dawało się jechać przez kilkaset metrów, a nie chciało mi się stawiać roweru do góry kołami i wymieniać dętki 5 km przed domem. Więc jakoś dojechałem. Zmęczyłem się tym 6 km duathlonem bardziej niż 50 km normalnej wycieczki.
Opona i dętka zdjęte. Dziurka namierzona, czeka na zaklejenie.
Dane wycieczki:
16.00 km (0.00 km teren) czas: 01:10 h avg:13.71 km/h
Komentarze
Nie miałem wyjścia. :D
A nie chciałem po nikogo dzwonić, skoro dało się dojechać o własnych siłach. :)
Pozdrawiam! Mlynarz - 18:09 wtorek, 27 listopada 2007 | linkuj
A nie chciałem po nikogo dzwonić, skoro dało się dojechać o własnych siłach. :)
Pozdrawiam! Mlynarz - 18:09 wtorek, 27 listopada 2007 | linkuj
Miałem podobny motyw ostatnio z gumą. Ale dawałem tak do domu przez 20 km :D
Co kilometr nabijałem powietrza i jechałem :)
Niestety nie zabrałem akurat wtedy łatek, ani dętki :/ Mlynarz - 11:57 wtorek, 27 listopada 2007 | linkuj
Komentuj
Co kilometr nabijałem powietrza i jechałem :)
Niestety nie zabrałem akurat wtedy łatek, ani dętki :/ Mlynarz - 11:57 wtorek, 27 listopada 2007 | linkuj