R-180
Sobota, 24 listopada 2012
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Około północy wstaję z twardego łoża klepkowego twardogórskiej hali sportowo-widowiskowej i rozpoczynam ostatnie przygotowania do udziału w kolejnej (9) edycji Przygodowego Rajdu na Orientację - Tropiciel.
Towarzyszy mi Rafał.
Po wstaniu ze śpiwora witam się z przybyłymi z Górnego Śląska: Darkiem, Darkiem i Wiktorem.
Dziewczyna, którą spotkaliśmy w pociągu zapisała się na T9, ale bez drużyny i szuka do ostatniej właściwie chwili ekipy, z która mogłaby pojechać. Jesteśmy jak zwykle otwarci na współpracę i tak Ewa staje się pełnoprawnym uczestnikiem drużyny BikeStats.pl.
Ostatnie przygotowania i obowiązkowa odprawa w (na początku) akustycznej atmosferze dworca PKP:
Ubieramy się i ruszamy na start:
Krótkie zapoznanie się z mapą. Określenie strategii zdobywania punktów. Pierwsze metry trasy i już wchodzimy w tryb poszukiwania.
Pierwszy punkt zdobywamy w miarę sprawnie - żeby do niego dotrzeć trochę się musimy cofnąć, bo nie zauważyliśmy zjazdu za zabudowaniami. Na punkcie Rafał popisuje się jak zwykle celnym strzelaniem:
Kolejny punkt bez problemów. Potem postanawiamy ciąć na skos terenem do kolejnego punktu, ale gubimy ścieżkę i lądujemy na rżysku, które czasami jest podmokłe. Walczymy z terenem i coś mi się zaczyna nie podobać. W desperacji sięgam po argument ostateczny - kompas i wyznaczam jedyny słuszny kierunek do cywilizacji.
Po półgodzinnej walce z trudnościami każde z nas (przynajmniej ta starsza część) chce całować asfalt.
Moje spodnie uzyskały dodatkowe elementy dekoracyjne:
Niezrażeni niepowodzeniem, ruszamy dalej. Cztery kolejne punkty idą jak z płatka. Docieramy do punktu, który znajduje się na mapie w pozycji odwróconej do rzeczywistej. Trochę błąkamy się po lesie, ale docieramy do celu.
Chociaż okazuje się, że prawdziwy cel, czyli dziurkacz, znajduje się jeszcze dalej (wyżej):
Na szczęście mamy w ekipie Ewę - bez niej nie wiem, jakbyśmy we dwójkę osiągnęli podbicie karty:
Na punkcie spotykam znajomego z obstawy peletonu ze Święta Wrocławskiego Rowerzysty.
Nawigujemy do kolejnego punktu i wiedzeni stadnym instynktem jedziemy za innymi. Okazuje się, że ci inni podążali w zupełnie innym kierunku.
Orientujemy się gdzie jesteśmy i ruszamy po asfalcie gonić stracony czas. Nadrabiamy około 6 km, ale docieramy do kolejnego punktu, gdzie przewidziano zadania, ale główni bohaterowie poszli już spać.
Pozostają tylko pytania na tematy związane z Tropicielem, na jedno z których odpowiadamy celujaco i ruszamy dalej. W lesie gdzieś (nie)skręcamy źle i trafiamy nie tam gdzie chcieliśmy, ale po chwili zastanowienia ruszamy w dobrym kierunku. Zdobywamy kolejny punkt. Do limitu zostaje nam godzina i dwa punkty do zdobycia. Czujemy, że możemy. Dnieje. Niestety, znowu coś przekręcamy i znajdujemy się w totalnie innym miejscu niż chcieliśmy. Zdesperowany ponownie sięgam po broń ostateczną - kompas (to już drugi raz w ciągu tej edycji - wcześniej mi się to nie zdarzało) i wyznaczam nowy kierunek jazdy. Patrzymy na zegarki i postanawiamy, ze względu na brak czasu, wracać bez zdobycia dwóch punktów.
Wychodzimy z lasu na asfalt i kierujemy się na Twardogórę:
Z piętnastominutowym poślizgiem docieramy do bazy rajdu:
Na mecie, ekipa w komplecie:
Chwilę później docierają z trasy pieszej Kaśka i Błażej:
Udajemy się na coś ciepłego do jedzenia. Wcinamy, odpoczywamy i gadamy.
Wreszcie postanawiamy się zebrać i ruszyć w stronę Wrocławia. Żegnamy się z Ewą, która czeka na pociąg odwożący ją do Wrocławia i dalej w rodzinne śląskie strony, dziękując jej za wkład w nasz wynik i pedałujemy w stronę zachodzącego słońca, które niedawno wstało.
Nieprzespana noc, zmęczenie jazdą i przeciwny wiatr robią swoje - tempo utrzymuje się ledwo na poziomie przekraczającym 20 km/h.
Po drodze robimy dwa postoje, w tym jeden dłuższy na McDonaldsowe śniadanko i koło 11 docieramy do Wrocławia. Mostach Warszawskich rozdzielamy się i każdy rusza najkrótszą drogą do domu.
Fajna atmosfera, nieziemskie odczucia. Ale i tak wolę dzienne trasy, bo coś można obejrzeć i pozwiedzać. Poza tym postanowienie: na kolejnej edycji jak najwięcej asfaltu (nadrobią się kilometry, ale łatwiej trafić i ciężej się zgubić). Howgh!
DZIĘKI ZA WSPÓLNĄ JAZDĘ
Trasy:
Tropiciel 9
Powrót
Tropiciel 9© WrocNam
Towarzyszy mi Rafał.
Po wstaniu ze śpiwora witam się z przybyłymi z Górnego Śląska: Darkiem, Darkiem i Wiktorem.
Dziewczyna, którą spotkaliśmy w pociągu zapisała się na T9, ale bez drużyny i szuka do ostatniej właściwie chwili ekipy, z która mogłaby pojechać. Jesteśmy jak zwykle otwarci na współpracę i tak Ewa staje się pełnoprawnym uczestnikiem drużyny BikeStats.pl.
Ostatnie przygotowania i obowiązkowa odprawa w (na początku) akustycznej atmosferze dworca PKP:
Odprawa dla uczestników trasy rowerowej Tropiciela 9© WrocNam
Ubieramy się i ruszamy na start:
Przed startem na trasę Tropiciela 9© WrocNam
Część wzmocnionej ekipy BS.pl przed startem© WrocNam
Krótkie zapoznanie się z mapą. Określenie strategii zdobywania punktów. Pierwsze metry trasy i już wchodzimy w tryb poszukiwania.
Pierwszy punkt zdobywamy w miarę sprawnie - żeby do niego dotrzeć trochę się musimy cofnąć, bo nie zauważyliśmy zjazdu za zabudowaniami. Na punkcie Rafał popisuje się jak zwykle celnym strzelaniem:
Cele Rafała© WrocNam
Rafał Sokole Oko© WrocNam
Kolejny punkt bez problemów. Potem postanawiamy ciąć na skos terenem do kolejnego punktu, ale gubimy ścieżkę i lądujemy na rżysku, które czasami jest podmokłe. Walczymy z terenem i coś mi się zaczyna nie podobać. W desperacji sięgam po argument ostateczny - kompas i wyznaczam jedyny słuszny kierunek do cywilizacji.
Po półgodzinnej walce z trudnościami każde z nas (przynajmniej ta starsza część) chce całować asfalt.
Moje spodnie uzyskały dodatkowe elementy dekoracyjne:
Po wyjściu z pola© WrocNam
Niezrażeni niepowodzeniem, ruszamy dalej. Cztery kolejne punkty idą jak z płatka. Docieramy do punktu, który znajduje się na mapie w pozycji odwróconej do rzeczywistej. Trochę błąkamy się po lesie, ale docieramy do celu.
Chociaż okazuje się, że prawdziwy cel, czyli dziurkacz, znajduje się jeszcze dalej (wyżej):
Cel wspinaczki© WrocNam
Na szczęście mamy w ekipie Ewę - bez niej nie wiem, jakbyśmy we dwójkę osiągnęli podbicie karty:
Ewa przygotowuje się do wspinaczki© WrocNam
Na punkcie spotykam znajomego z obstawy peletonu ze Święta Wrocławskiego Rowerzysty.
Nawigujemy do kolejnego punktu i wiedzeni stadnym instynktem jedziemy za innymi. Okazuje się, że ci inni podążali w zupełnie innym kierunku.
Orientujemy się gdzie jesteśmy i ruszamy po asfalcie gonić stracony czas. Nadrabiamy około 6 km, ale docieramy do kolejnego punktu, gdzie przewidziano zadania, ale główni bohaterowie poszli już spać.
Psiowózek© WrocNam
Pozostają tylko pytania na tematy związane z Tropicielem, na jedno z których odpowiadamy celujaco i ruszamy dalej. W lesie gdzieś (nie)skręcamy źle i trafiamy nie tam gdzie chcieliśmy, ale po chwili zastanowienia ruszamy w dobrym kierunku. Zdobywamy kolejny punkt. Do limitu zostaje nam godzina i dwa punkty do zdobycia. Czujemy, że możemy. Dnieje. Niestety, znowu coś przekręcamy i znajdujemy się w totalnie innym miejscu niż chcieliśmy. Zdesperowany ponownie sięgam po broń ostateczną - kompas (to już drugi raz w ciągu tej edycji - wcześniej mi się to nie zdarzało) i wyznaczam nowy kierunek jazdy. Patrzymy na zegarki i postanawiamy, ze względu na brak czasu, wracać bez zdobycia dwóch punktów.
Wychodzimy z lasu na asfalt i kierujemy się na Twardogórę:
A nigdzie nie było pustyni© WrocNam
Z piętnastominutowym poślizgiem docieramy do bazy rajdu:
Upragniony znaczek© WrocNam
Na mecie, ekipa w komplecie:
Tropicielska ekipa w komplecie© WrocNam
Chwilę później docierają z trasy pieszej Kaśka i Błażej:
Kaśka na mecie© WrocNam
Przybywa Błażej© WrocNam
Udajemy się na coś ciepłego do jedzenia. Wcinamy, odpoczywamy i gadamy.
Wreszcie postanawiamy się zebrać i ruszyć w stronę Wrocławia. Żegnamy się z Ewą, która czeka na pociąg odwożący ją do Wrocławia i dalej w rodzinne śląskie strony, dziękując jej za wkład w nasz wynik i pedałujemy w stronę zachodzącego słońca, które niedawno wstało.
Nieprzespana noc, zmęczenie jazdą i przeciwny wiatr robią swoje - tempo utrzymuje się ledwo na poziomie przekraczającym 20 km/h.
Po drodze robimy dwa postoje, w tym jeden dłuższy na McDonaldsowe śniadanko i koło 11 docieramy do Wrocławia. Mostach Warszawskich rozdzielamy się i każdy rusza najkrótszą drogą do domu.
Fajna atmosfera, nieziemskie odczucia. Ale i tak wolę dzienne trasy, bo coś można obejrzeć i pozwiedzać. Poza tym postanowienie: na kolejnej edycji jak najwięcej asfaltu (nadrobią się kilometry, ale łatwiej trafić i ciężej się zgubić). Howgh!
DZIĘKI ZA WSPÓLNĄ JAZDĘ
Trasy:
Tropiciel 9
Powrót
Dane wycieczki:
106.00 km (0.00 km teren) czas: 06:05 h avg:17.42 km/h
Komentarze
Ewa i Rafał-jeszcze raz wielkie dzięki!
Podróżny WrocNam - 15:37 poniedziałek, 26 listopada 2012 | linkuj
Fajny teren wybrali pod tegorocznego Tropiciela. Musiała być dobra zabawa.
completny - 15:36 poniedziałek, 26 listopada 2012 | linkuj
Kaisa-bierz co chcesz. Gratulacje kolejnego zaliczonego Tropiciela!
Amiga-też sie ciesze ze spotkania kolejnego pozytywnie zakreconego ;-) Na tych punktach nie było aż tak źle.
djk-trzeba się było wspiąć ze wsparciem wciągających.
Focus-dzięki!
Kaeres-żałuj że Cię nie było i liczę na Twoją obecność na kolejnej edycji!
T
D
wa
Ewa i Rada Podróżny WrocNam - 15:35 poniedziałek, 26 listopada 2012 | linkuj
Amiga-też sie ciesze ze spotkania kolejnego pozytywnie zakreconego ;-) Na tych punktach nie było aż tak źle.
djk-trzeba się było wspiąć ze wsparciem wciągających.
Focus-dzięki!
Kaeres-żałuj że Cię nie było i liczę na Twoją obecność na kolejnej edycji!
T
D
wa
Ewa i Rada Podróżny WrocNam - 15:35 poniedziałek, 26 listopada 2012 | linkuj
Zastanawiam się czy to nie była dobra opcja, aby nie zaliczać wszystkich punktów, strach się bać tej liny i strzelnicy ;P
Ps. Fajnie było się spotkać :) amiga - 14:38 poniedziałek, 26 listopada 2012 | linkuj
Ps. Fajnie było się spotkać :) amiga - 14:38 poniedziałek, 26 listopada 2012 | linkuj
Właśnie widzieliśmy po drodze takich wnerwionych rowerzystów co to wybrali (jak my) droge przez pole;)
Ogólnie, trase z buta, uznaliśmy za w miarę łatwą w tym roku. I nawigacyjnie, i teren/pogoda były przyjazne. Tak więc na wiosnę jest plan pobicia rekordu:)) Moze też spróbujesz trasy z buta??
Pozdrawiam!!
ps: Michale, czy mogę pożyczyć fotki na bloga? Z tego porannego zakręcenia totalnie zapomnielismy, ze przeciez aparat mamy na mecie;P kaisa - 09:21 poniedziałek, 26 listopada 2012 | linkuj
Ogólnie, trase z buta, uznaliśmy za w miarę łatwą w tym roku. I nawigacyjnie, i teren/pogoda były przyjazne. Tak więc na wiosnę jest plan pobicia rekordu:)) Moze też spróbujesz trasy z buta??
Pozdrawiam!!
ps: Michale, czy mogę pożyczyć fotki na bloga? Z tego porannego zakręcenia totalnie zapomnielismy, ze przeciez aparat mamy na mecie;P kaisa - 09:21 poniedziałek, 26 listopada 2012 | linkuj
Wspominając HARPAGAN-na 2002 i inne ,faktycznie opcja asfalt uŁatwia zdobywanie punktów .Gratulacje dotarcia do punktu META.
focus74 - 22:27 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Niestety nie dałem rady w tej edycji. Fajnie się kolejny raz czyta opisy ludzi z Tropiciela :) Dobra zabawa i sporo ciężkiej pracy ! Do zobaczenia na trasie T10 :)
kaeres123 - 21:24 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Miło z Wami było przeżyć tę przygodę. Mam już postanowienie na następną edycję, że zrealizuję wszystkie punkty w wyznaczonym czasie ;)
Dzięki i mam nadzieję do zobaczenia na kolejnych Tropicielach! Ewa - 21:10 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Dzięki i mam nadzieję do zobaczenia na kolejnych Tropicielach! Ewa - 21:10 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Myśmy nie dotarli na strzelnicę :-( Ale może i dobrze... obciachu nie było...
U nas kompas był częściej w użyciu... ale jak widać nie pomogło nam to chyba zbyt wiele...
Na drzewo trzeba się było wspiąć, czy wciągnąć kogoś do góry? djk71 - 20:26 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
U nas kompas był częściej w użyciu... ale jak widać nie pomogło nam to chyba zbyt wiele...
Na drzewo trzeba się było wspiąć, czy wciągnąć kogoś do góry? djk71 - 20:26 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Jeszcze raz dzięki za wspólną zabawę i szczęśliwy powrót do miasta na dwóch kółkach.
biker81 - 19:50 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Komentuj