R-60
Nie wiedziałem czy drugi dzień trzebnickiego weekendu spędzę na rowerze, czy wykorzystując inny środek transportu o większej ilości kół. Karty rozdawała pogoda.
Prognozy zapowiadały rano deszcze i kiedy wstałem rzeczywiście padało. Jednak koło 7 zaczęło się rozjaśniać i postanowiłem jednak wybrać się do Trzebnicy na dekorację zwycięzców i losowanie nagród na rowerze.
Ruszyłem koło 7.30 najkrótszą drogą do celu i prawie od razu pożałowałem swojej decyzji - przyszła kolejna fala mżawki. Połączonej z mocnym północno-zachodnim wiatrem, czyli w tym przypadku wmordewindem. Oba te zjawiska pogodowe towarzyszyły mi przez całą drogę do Trzebnicy, dzięki czemu, w połączeniu z przemęczonymi nogami, prędkość nie była oszałamiająca i oscylowała w okolicach 20 km/h (na podjazdach spadała do 10 km/h). Przewidywałem, że dojadę na styk.
Jednak 3 km przed Trzebnicą poczułem lekkie noszenie przedniego koła - flak. Ze względu na deszcz i niechęć do naprawy dętki w takich warunkach rozważałem dopchanie roweru do celu, na szczęście stało się to wszystko niedaleko stacji benzynowej i mogłem dokona reperacji w dość komfortowych warunkach. Szybko znalazłem sprawcę - malutkie szkiełko, którego istnienie opony z agresywniejszym bieżnikiem całkowicie by zignorowały. Ale coś za coś.
Po założeniu łatki i dopompowaniu opon kompresorem, już bez przeszkód dotarłem na miejsce, gdzie trwały już dekoracje:
Szybko wrzuciłem do urny losującej kupon z odpowiedziami na pytania konkursowe, które upoważniały do losowania nagród.
Po pierwszej turze rozdawania pucharów organizatorzy urządzili losowanie nagród. Podczas słuchania pierwszego wylosowanego kuponu, poznałem swoje odpowiedzi - mam szczęście:
I tak stałem się właścicielem wiatróweczki:
Postałem i pooglądałem jeszcze honorowanie zwycięzców dystansu Mega i postanowiłem ruszy do domu.
Przestało padać, wiatr wiał w plecy i powrót był przez to o wiele przyjemniejszy.
Wybrałem dłuższą drogę i pokonując grzbiety Kocich Gór podziwiałem przyrodę.
W Godzieszowej zauważyłem po raz pierwszy kierunkowskaz do odnowionego parku przypałacowego (po pałacu pozostało wspomnienie i fundamenty) - ładne miejsce:
Potem już prawie prosto (bo przez Rynek) do domu.
Wieczorem zmieniłem opony na standardy i zamieniłem klocki hamulcowe, bo tył tylko udawał, ze hamuje. Zobaczymy, czy to coś zmieni.
Trasa:
Prognozy zapowiadały rano deszcze i kiedy wstałem rzeczywiście padało. Jednak koło 7 zaczęło się rozjaśniać i postanowiłem jednak wybrać się do Trzebnicy na dekorację zwycięzców i losowanie nagród na rowerze.
Ruszyłem koło 7.30 najkrótszą drogą do celu i prawie od razu pożałowałem swojej decyzji - przyszła kolejna fala mżawki. Połączonej z mocnym północno-zachodnim wiatrem, czyli w tym przypadku wmordewindem. Oba te zjawiska pogodowe towarzyszyły mi przez całą drogę do Trzebnicy, dzięki czemu, w połączeniu z przemęczonymi nogami, prędkość nie była oszałamiająca i oscylowała w okolicach 20 km/h (na podjazdach spadała do 10 km/h). Przewidywałem, że dojadę na styk.
Jednak 3 km przed Trzebnicą poczułem lekkie noszenie przedniego koła - flak. Ze względu na deszcz i niechęć do naprawy dętki w takich warunkach rozważałem dopchanie roweru do celu, na szczęście stało się to wszystko niedaleko stacji benzynowej i mogłem dokona reperacji w dość komfortowych warunkach. Szybko znalazłem sprawcę - malutkie szkiełko, którego istnienie opony z agresywniejszym bieżnikiem całkowicie by zignorowały. Ale coś za coś.
Po założeniu łatki i dopompowaniu opon kompresorem, już bez przeszkód dotarłem na miejsce, gdzie trwały już dekoracje:
Puchary dla zwycięzców Żądła© WrocNam
Szybko wrzuciłem do urny losującej kupon z odpowiedziami na pytania konkursowe, które upoważniały do losowania nagród.
Po pierwszej turze rozdawania pucharów organizatorzy urządzili losowanie nagród. Podczas słuchania pierwszego wylosowanego kuponu, poznałem swoje odpowiedzi - mam szczęście:
Losowanie mojej wiatrówki© WrocNam
I tak stałem się właścicielem wiatróweczki:
Nowa wylosowana wiatrówka© WrocNam
Postałem i pooglądałem jeszcze honorowanie zwycięzców dystansu Mega i postanowiłem ruszy do domu.
Przestało padać, wiatr wiał w plecy i powrót był przez to o wiele przyjemniejszy.
Wybrałem dłuższą drogę i pokonując grzbiety Kocich Gór podziwiałem przyrodę.
W Godzieszowej zauważyłem po raz pierwszy kierunkowskaz do odnowionego parku przypałacowego (po pałacu pozostało wspomnienie i fundamenty) - ładne miejsce:
Brama wjazdowa do parku w Godzieszowej© WrocNam
Opis parku w Godzieszowej© WrocNam
Wielokarmnik© WrocNam
Siłownia w Godzieszowej© WrocNam
Staw z wysepką© WrocNam
Potem już prawie prosto (bo przez Rynek) do domu.
Wieczorem zmieniłem opony na standardy i zamieniłem klocki hamulcowe, bo tył tylko udawał, ze hamuje. Zobaczymy, czy to coś zmieni.
Trasa:
Dane wycieczki:
63.00 km (0.00 km teren) czas: 03:00 h avg:21.00 km/h
Komentarze
No bede pesymistka... ciekawa jestem kiedy te silownie na wolnym powietrzu rozbiora zlomiarze albo dzieciaki, tak dla zabawy...?
Vampire - 07:32 środa, 1 maja 2013 | linkuj
Komentuj