Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2012
Dystans całkowity: | 780.00 km (w terenie 11.50 km; 1.47%) |
Czas w ruchu: | 34:49 |
Średnia prędkość: | 22.40 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.00 km/h |
Suma kalorii: | 3500 kcal |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 26.90 km i 1h 12m |
Więcej statystyk |
R-79
Do pracy standardem.
Powrót godzinę wcześniej w lekkim deszczu dłuższą drogą z uczestnictwem w happeningu Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej.
Po przyjechaniu na miejsce, czyli pętlę tramwajową przy Robotniczej, postałem chwilę pod wiatą przystankową czekając na zakończenie deszczu. Kilka minut przed 15 niebo zaczęło się rozjaśniać i słońce powoli przebijało się przez chmury.
W okolicach kontrapasa na Robotniczej zauważyłem skupiających się rowerzystów, podjechałem więc i spotkałem kilku wytrwałych wrocławskich performerów rowerowych, w tym oficera rowerowego. Wymieniając zdania na temat infrastruktury rowerowej Wrocławia oraz działania jego władz, czekaliśmy na rozwój sytuacji i zalew mediów.
Po chwili dotarła główna grupa uczestników z obiektem, wokół którego zostało zaplanowane wydarzenie. Był to nowy wzór znaku informującego o zasadach jazdy po tym szczególnym odcinku drogi:
Wraz z istniejącym znakiem tworzył widoczną z daleka zgraną całość:
Podczas montażu, jedne z pierwszych skrzypiec odgrywał oficer rowerowy, który nie zważając na wysokie miejskie stanowisko urzędnicze, przyczynił się do ustawienia znaku. Znak sam w sobie był dziełem sztuki:
Kilka razy przejechaliśmy newralgiczny odcinek pokazując jak należy go prawidłowo pokonywać:
Na niektórych nie robiło to jednak wrażenia:
Niektórzy poruszali się alternatywnie:
W czasie jednego z przejazdów oficer rowerowy miał utarczkę słowną z jednym z kierowców, który na uwagę na temat swojej jazdy wyraził odmienne zdanie nie przebierając w słowach.
Po prawie godzinie instruowania rowerzystów, zaczęliśmy się rozjeżdżać.
Podczas dojazdu na miejsce zdarzenia przejeżdżałem koło otwieranej obok Na Ostatnim Groszu Biedronki, której broniły dwie wyrośnięte Biedrony:
Na wiacie tramwajowej wisiał plakat propagujący ideę odchodzenia na emeryturę w starszym wieku:
W czasie jazdy musiałem gdzieś przyhaczyć blat bo stworzyło mi się na łydce upiększenie:
Powrót godzinę wcześniej w lekkim deszczu dłuższą drogą z uczestnictwem w happeningu Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej.
Po przyjechaniu na miejsce, czyli pętlę tramwajową przy Robotniczej, postałem chwilę pod wiatą przystankową czekając na zakończenie deszczu. Kilka minut przed 15 niebo zaczęło się rozjaśniać i słońce powoli przebijało się przez chmury.
W okolicach kontrapasa na Robotniczej zauważyłem skupiających się rowerzystów, podjechałem więc i spotkałem kilku wytrwałych wrocławskich performerów rowerowych, w tym oficera rowerowego. Wymieniając zdania na temat infrastruktury rowerowej Wrocławia oraz działania jego władz, czekaliśmy na rozwój sytuacji i zalew mediów.
Po chwili dotarła główna grupa uczestników z obiektem, wokół którego zostało zaplanowane wydarzenie. Był to nowy wzór znaku informującego o zasadach jazdy po tym szczególnym odcinku drogi:
Jasne zasady jazdy© WrocNam
Wraz z istniejącym znakiem tworzył widoczną z daleka zgraną całość:
Może ktoś to wreszcie zauważy© WrocNam
Podczas montażu, jedne z pierwszych skrzypiec odgrywał oficer rowerowy, który nie zważając na wysokie miejskie stanowisko urzędnicze, przyczynił się do ustawienia znaku. Znak sam w sobie był dziełem sztuki:
Przygotowania do happeningu© WrocNam
Tył plakatu© WrocNam
Oficer przybija© WrocNam
Kilka razy przejechaliśmy newralgiczny odcinek pokazując jak należy go prawidłowo pokonywać:
Prawidłowi Uczestnicy© WrocNam
Prawidłowa jazda© WrocNam
Na niektórych nie robiło to jednak wrażenia:
Nieprawidłowa jazda© WrocNam
Niektórzy poruszali się alternatywnie:
Trzecia metoda jazdy© WrocNam
W czasie jednego z przejazdów oficer rowerowy miał utarczkę słowną z jednym z kierowców, który na uwagę na temat swojej jazdy wyraził odmienne zdanie nie przebierając w słowach.
Po prawie godzinie instruowania rowerzystów, zaczęliśmy się rozjeżdżać.
Podczas dojazdu na miejsce zdarzenia przejeżdżałem koło otwieranej obok Na Ostatnim Groszu Biedronki, której broniły dwie wyrośnięte Biedrony:
Biedrony przed Biedronką© WrocNam
Na wiacie tramwajowej wisiał plakat propagujący ideę odchodzenia na emeryturę w starszym wieku:
Emerytura po 82 roku© WrocNam
W czasie jazdy musiałem gdzieś przyhaczyć blat bo stworzyło mi się na łydce upiększenie:
Tatuaż (nie)permanentny© WrocNam
Dane wycieczki:
24.00 km (0.00 km teren) czas: 01:04 h avg:22.50 km/h
R-78
Do pracy standardowo z obserwacją nowych znaków na drodze do stadionu:
Powrót przez miasto z ponownym zahaczeniem o bank i pobranie kolejnej "elektronicznej portmonetki". Teraz dla Natki.
Potem zobaczyć Pułaskiego przed oddaniem do użytku:
Następnie po raz pierwszy obejrzeć specyficzny kościół:
W pobliżu na ścianie zoczyłem tabliczkę:
Potem różnymi opłotkami do domu.
Droga na stadion© WrocNam
Powrót przez miasto z ponownym zahaczeniem o bank i pobranie kolejnej "elektronicznej portmonetki". Teraz dla Natki.
Potem zobaczyć Pułaskiego przed oddaniem do użytku:
Pułaskiego po remoncie© WrocNam
DDR w pobliżu Pułaskiego© WrocNam
Następnie po raz pierwszy obejrzeć specyficzny kościół:
Kościół św. St. Kostki© WrocNam
W pobliżu na ścianie zoczyłem tabliczkę:
Ostrzeżenie na ścianie© WrocNam
Potem różnymi opłotkami do domu.
Dane wycieczki:
35.00 km (0.00 km teren) czas: 01:30 h avg:23.33 km/h
R-77
Do pracy chciałem pojechać trochę wcześniej, żeby przygotować trochę dokumentów do auditu i postanowiłem przy okazji obejrzeć słońce prawię zaraz po wschodzie na Moście Milenijnym - razem z Rafałem widzieliśmy ten moment ze srebrnego bolidu w niedzielę w drodze do Leszna.
Po dojechaniu na początek mostu przywitał mnie taki widok:
Po drugiej stronie błyszczała samotna szklana wieża:
Po spojrzeniu na zegarek i analizie warunków uznałem, że mogę zrobić jakąś małą pętelkę przed dojazdem do pracy. Pojechałem w kierunku Parku Sołtysowickiego:
Zauważyłem jakiegoś ptaka - chyba czaplę - z łupem w dziobie:
Po drodze do pracy poranny widok kolejnej z wrocławskich wież:
Przed bramą pracy o godz. 5:55 miałem już 21 km w nogach i obejrzane świetne widki.
Po pracy lekko okrężną drogą przez miasto i przy okazji pozyskanie "elektronicznej portmonetki", czyli karty pre-paid, którą jeden z banków wydaje z okazji Euro 2012. Wydaje się być to ciekawym rozwiązaniem - alternatywą do noszenia karty do konta. Poza tym to jeden z możliwych środków płatniczych w strefie kibica:
Na Rynku poobserwowałem budowę tejże strefy:
Ostatnio jakoś szybko się jeździ, co cieszy.
Po dojechaniu na początek mostu przywitał mnie taki widok:
Wschód na Milenijnym© WrocNam
Szerszy obraz wschodu© WrocNam
Po drugiej stronie błyszczała samotna szklana wieża:
Blask wschodzącego słońca© WrocNam
Po spojrzeniu na zegarek i analizie warunków uznałem, że mogę zrobić jakąś małą pętelkę przed dojazdem do pracy. Pojechałem w kierunku Parku Sołtysowickiego:
Staw o poranku© WrocNam
Zauważyłem jakiegoś ptaka - chyba czaplę - z łupem w dziobie:
Śniadanie czapli© WrocNam
Po drodze do pracy poranny widok kolejnej z wrocławskich wież:
Wieża ciśnień na Daniłowskiego© WrocNam
Przed bramą pracy o godz. 5:55 miałem już 21 km w nogach i obejrzane świetne widki.
Po pracy lekko okrężną drogą przez miasto i przy okazji pozyskanie "elektronicznej portmonetki", czyli karty pre-paid, którą jeden z banków wydaje z okazji Euro 2012. Wydaje się być to ciekawym rozwiązaniem - alternatywą do noszenia karty do konta. Poza tym to jeden z możliwych środków płatniczych w strefie kibica:
Reklama elektronicznej portmonetki© WrocNam
Na Rynku poobserwowałem budowę tejże strefy:
A-lej-a szczęścia© WrocNam
Kolejna faza budowy strefy© WrocNam
Ostatnio jakoś szybko się jeździ, co cieszy.
Dane wycieczki:
32.00 km (0.00 km teren) czas: 01:20 h avg:24.00 km/h
R-76
Rano standardem do pracy.
Powrót przez miasto uwiecznić jedną z ulic, na której powiewa dużo flag z promocji piwa - przy prawie każdej bramie co najmniej jedna i jeszcze w oknach:
W drodze do sklepu z drzwiami przy pl. Dominikańskim zauważyłem pierwszy drogowskaz z serii ustawianej przez UEFA:
W drodze ze sklepu do domu zahaczyłem o Sky Tower:
Coś nagle zaczęło mi skrzypieć w łańcuchu - po przyjeździe do domu musiałem użyć skuwacza bo jedno z ogniw się rozkuło.
Powrót przez miasto uwiecznić jedną z ulic, na której powiewa dużo flag z promocji piwa - przy prawie każdej bramie co najmniej jedna i jeszcze w oknach:
Oflagowana ulica© WrocNam
W drodze do sklepu z drzwiami przy pl. Dominikańskim zauważyłem pierwszy drogowskaz z serii ustawianej przez UEFA:
Nowe drogowskazy w mieście© WrocNam
W drodze ze sklepu do domu zahaczyłem o Sky Tower:
Profil czasu Dali'ego© WrocNam
Coś nagle zaczęło mi skrzypieć w łańcuchu - po przyjeździe do domu musiałem użyć skuwacza bo jedno z ogniw się rozkuło.
Dane wycieczki:
25.00 km (0.00 km teren) czas: 01:00 h avg:25.00 km/h
R-75
Niedziela, 27 maja 2012
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Kolejny dzień nowych doświadczeń, czyli start w maratonie szosowym w Lesznie.
Wyciągnięty przez kolegę z pracy, Roberta (wielkie Ci za to dzięki), postanowiłem się pościgać. Dołączył do naszej dwójki Rafał.
Wczoraj zlikwidowałem jedyny element tuningowy srebrnego bolidu, czyli daszek tylnej klapy i przygotowałem bagażnik do przewozu naszych rumaków.
Rano wczesna pobudka, krótki dojazd na parking, montowanie roweru i ruszam po chłopaków. Najpierw Rafał, potem po drodze Robert. Jakoś dajemy radę upchnąć się w niezbyt obszernym wnętrzu bolidu razem ze zdemontowanymi z rowerów kołami. Wszystko idzie zgodnie z założonym planem czasowym.
W trzeciej próbie montażowej bagażnik bardzo dobrze się sprawuje. Nic nie trzęsie, nic się nie luzuje, nic nie trzaska, blachy się nie gną - poprzednio niezbyt poprawnie go montowałem, bo daszek nie dawał innej możliwości.
Mkniemy w stronę Leszna. Po drodze mija nas kilka samochodów, które też wiozą kolarzy na start. W samym Lesznie robimy przez chwilę za przewodników, mylimy drogę i jest wesoło. Docieramy zaraz potem na parking przy lotnisku aeroklubu, gdzie usytuowana jest baza maratonu.
Demontujemy bagażnik, montujemy rowery i przygotowujemy do startu:
W międzyczasie gawędzimy z innymi uczestnikami i pobieramy pakiety startowe (w tym kolejne skarpetki rowerowe) wraz z chipami:
Przy okazji oglądamy i podziwiamy sprzęt różnoraki:
Około 8:30 kierujemy się na start, gdzie ze względu na start masowy, czuję atmosferę znaną z maratonów biegowych:
Równo o godzinie 9:00 ruszamy. Rafał zostaje lekko z tyłu i szybko tracę go z oczu. Doganiam Roberta i od tej pory zaczyna się niesamowita jazda.
Zupełnie nowe doświadczenie - jazda w peletonie. Prędkość nie spada właściwie poniżej 35 km/h, ale jedzie się w miarę spokojnie. Nie można tylko stracić kontaktu z grupą. Raz się zagapiłem i musiałem doganiać, czego skutkiem była prędkość max. Niestety tempo jazdy nie daje możliwości podziwiania wszelakich okoliczności przyrody i zabytków. Trzeba za to uważać na zawodników z każdej strony - szczególnie z przodu.
Gnamy kilometr za kilometrem. Po 50 km przejechanych ze średnią 34 km/h, odpuszczamy trzymanie się grupy żeby trochę oszczędzać siły na pozostały dystans - planowaliśmy pokonać podwójną pętlę, czyli 133 km. Jedziemy spokojnie i w okolice planowanego rozjazdu dystansów dojeżdżamy z 15 minutowym zapasem (organizatorzy określili limit dotarcia na rozjazd znajdujący się na 66 km na 2h 15 min.). Czekamy na jakieś strzałki, wskazówki i cały czas jedziemy tam gdzie większość. Po dotarciu do 70 km, po zapytaniu kogoś z obstawy przejazdu, gdzie odbicie, słyszymy, że dawno je minęliśmy i do mety w Lesznie już został nam kawałek. Zatrzymujemy się i robimy jedyny odpoczynek na trasie:
Postanawiamy nie wracać i zakończyć przejazd na krótkim dystansie. Łapiemy jakiś przelatujący pociąg i chwilę później przemykamy przez linię mety. Zastanawiamy się co z Rafałem i ile będziemy na niego czekać, jeśli ruszył na dłuższy przejazd. Zaczynamy zdejmować z koszulek numery, kiedy pojawia się Rafał, który też nie zauważył rozjazdu i dotarł na metę minutę po nas.
Odbieramy medale i dyplomy wypisywane na bieżąco przez sprawną obsługę biura maratonu:
Robimy fotki pamiątkowe i ruszamy na posiłek regeneracyjny:
Posileni montujemy rowery i rozpoczynamy powrót. Gawędząc docieramy do Wrocławia, gdzie po rozwiezieniu współtowarzyszy, docieram na parking i przesiadam się na rower i dojeżdżam do domu.
Kilka wniosków:
1. Trzeba jeszcze raz pojechać do Leszna na maraton i pokonać trasę turystycznie, żeby coś pooglądać.
2. Zawsze zapoznać się z trasą, a nie jechać jak zawodowiec, czekając na oznaczenia.
3. Trzeba wybrać się do Leszna pociągiem, zwiedzić je i wrócić na kołach, zwiedzając Rawicz i Żmigród.
Wyniki przejazdu:
Miejsce: open 344 (na 531 kończących), 35 w kategorii (na 51 kończących).
WIELKIE DZIĘKI ZA WSPÓLNY WYPAD I JAZDĘ
Trasa:
Wyciągnięty przez kolegę z pracy, Roberta (wielkie Ci za to dzięki), postanowiłem się pościgać. Dołączył do naszej dwójki Rafał.
Wczoraj zlikwidowałem jedyny element tuningowy srebrnego bolidu, czyli daszek tylnej klapy i przygotowałem bagażnik do przewozu naszych rumaków.
Rano wczesna pobudka, krótki dojazd na parking, montowanie roweru i ruszam po chłopaków. Najpierw Rafał, potem po drodze Robert. Jakoś dajemy radę upchnąć się w niezbyt obszernym wnętrzu bolidu razem ze zdemontowanymi z rowerów kołami. Wszystko idzie zgodnie z założonym planem czasowym.
W trzeciej próbie montażowej bagażnik bardzo dobrze się sprawuje. Nic nie trzęsie, nic się nie luzuje, nic nie trzaska, blachy się nie gną - poprzednio niezbyt poprawnie go montowałem, bo daszek nie dawał innej możliwości.
Mkniemy w stronę Leszna. Po drodze mija nas kilka samochodów, które też wiozą kolarzy na start. W samym Lesznie robimy przez chwilę za przewodników, mylimy drogę i jest wesoło. Docieramy zaraz potem na parking przy lotnisku aeroklubu, gdzie usytuowana jest baza maratonu.
Demontujemy bagażnik, montujemy rowery i przygotowujemy do startu:
Zwarci i gotowi do startu© WrocNam
W międzyczasie gawędzimy z innymi uczestnikami i pobieramy pakiety startowe (w tym kolejne skarpetki rowerowe) wraz z chipami:
Biuro maratonu w Lesznie© WrocNam
Przy okazji oglądamy i podziwiamy sprzęt różnoraki:
Rama w koszulce© WrocNam
Około 8:30 kierujemy się na start, gdzie ze względu na start masowy, czuję atmosferę znaną z maratonów biegowych:
Start maratonu w Lesznie© WrocNam
Rafał i Robert na starcie© WrocNam
W pozie napoleońskiej na starcie© WrocNam
Samolot nad kolarzami© WrocNam
Równo o godzinie 9:00 ruszamy. Rafał zostaje lekko z tyłu i szybko tracę go z oczu. Doganiam Roberta i od tej pory zaczyna się niesamowita jazda.
Zupełnie nowe doświadczenie - jazda w peletonie. Prędkość nie spada właściwie poniżej 35 km/h, ale jedzie się w miarę spokojnie. Nie można tylko stracić kontaktu z grupą. Raz się zagapiłem i musiałem doganiać, czego skutkiem była prędkość max. Niestety tempo jazdy nie daje możliwości podziwiania wszelakich okoliczności przyrody i zabytków. Trzeba za to uważać na zawodników z każdej strony - szczególnie z przodu.
Gnamy kilometr za kilometrem. Po 50 km przejechanych ze średnią 34 km/h, odpuszczamy trzymanie się grupy żeby trochę oszczędzać siły na pozostały dystans - planowaliśmy pokonać podwójną pętlę, czyli 133 km. Jedziemy spokojnie i w okolice planowanego rozjazdu dystansów dojeżdżamy z 15 minutowym zapasem (organizatorzy określili limit dotarcia na rozjazd znajdujący się na 66 km na 2h 15 min.). Czekamy na jakieś strzałki, wskazówki i cały czas jedziemy tam gdzie większość. Po dotarciu do 70 km, po zapytaniu kogoś z obstawy przejazdu, gdzie odbicie, słyszymy, że dawno je minęliśmy i do mety w Lesznie już został nam kawałek. Zatrzymujemy się i robimy jedyny odpoczynek na trasie:
Krótki odpoczynek w rowie© WrocNam
Postanawiamy nie wracać i zakończyć przejazd na krótkim dystansie. Łapiemy jakiś przelatujący pociąg i chwilę później przemykamy przez linię mety. Zastanawiamy się co z Rafałem i ile będziemy na niego czekać, jeśli ruszył na dłuższy przejazd. Zaczynamy zdejmować z koszulek numery, kiedy pojawia się Rafał, który też nie zauważył rozjazdu i dotarł na metę minutę po nas.
Odbieramy medale i dyplomy wypisywane na bieżąco przez sprawną obsługę biura maratonu:
Oczekujące medale© WrocNam
Robimy fotki pamiątkowe i ruszamy na posiłek regeneracyjny:
Po maratonie w Lesznie© WrocNam
Odpoczynek po maratonie© WrocNam
Posileni montujemy rowery i rozpoczynamy powrót. Gawędząc docieramy do Wrocławia, gdzie po rozwiezieniu współtowarzyszy, docieram na parking i przesiadam się na rower i dojeżdżam do domu.
Kilka wniosków:
1. Trzeba jeszcze raz pojechać do Leszna na maraton i pokonać trasę turystycznie, żeby coś pooglądać.
2. Zawsze zapoznać się z trasą, a nie jechać jak zawodowiec, czekając na oznaczenia.
3. Trzeba wybrać się do Leszna pociągiem, zwiedzić je i wrócić na kołach, zwiedzając Rawicz i Żmigród.
Wyniki przejazdu:
Miejsce: open 344 (na 531 kończących), 35 w kategorii (na 51 kończących).
WIELKIE DZIĘKI ZA WSPÓLNY WYPAD I JAZDĘ
Trasa:
Dane wycieczki:
77.00 km (0.00 km teren) czas: 02:30 h avg:30.80 km/h
R-74b
Piątek, 25 maja 2012
Kategoria Miasto
| Aktywność:
Po pracy i obiedzie przejazd na WRM na instruktaż do obstawy przejazdu podczas Święta Wrocławskiego Rowerzysty.
Kiedy wszyscy uczestnicy instruktażu wybierali się na Masę, ja musiałem pędzić do Arkad Wrocławskich na badanie.
Podczas próby wypożyczenia roweru po wyjściu od lekarza, okazało się, że za długo trzymałem rower, przez co wyczerpałem środki na koncie i muszę wracać na piechotę (próbowałem uzupełnić konto, ale terminale są jakieś oporne).
Po drodze zauważyłem kobietę zdzierającą z przedniej szyby Karnego K.
Na podwórku miedzy Ruską a Św. Antoniego trwały: impreza i tworzenie nowych murali w ramach akcji Pink Piknik (będzie co fotografować - kilka rzeczy zdawało się być interesujących):
Kiedy wszyscy uczestnicy instruktażu wybierali się na Masę, ja musiałem pędzić do Arkad Wrocławskich na badanie.
Podczas próby wypożyczenia roweru po wyjściu od lekarza, okazało się, że za długo trzymałem rower, przez co wyczerpałem środki na koncie i muszę wracać na piechotę (próbowałem uzupełnić konto, ale terminale są jakieś oporne).
Po drodze zauważyłem kobietę zdzierającą z przedniej szyby Karnego K.
Na podwórku miedzy Ruską a Św. Antoniego trwały: impreza i tworzenie nowych murali w ramach akcji Pink Piknik (będzie co fotografować - kilka rzeczy zdawało się być interesujących):
Rezerwacja do końca ściany© WrocNam
Impreza na podwórku© WrocNam
Dane wycieczki:
7.00 km (0.00 km teren) czas: 00:20 h avg:21.00 km/h
R-74a
Piątek, 25 maja 2012
Kategoria Praca
| Aktywność:
Dzień pod znakiem słowa "krótko".
Do pracy krótszym standardem.
W pracy krótka przejażdżka.
Z powrotem standardem z krótkim zatrzymaniem:
Do pracy krótszym standardem.
W pracy krótka przejażdżka.
Z powrotem standardem z krótkim zatrzymaniem:
Baner ŚWR 2012© WrocNam
Dane wycieczki:
18.00 km (0.00 km teren) czas: 00:45 h avg:24.00 km/h
R-73
Do pracy standardowo.
Po pracy przez miasto zobaczyć jak wygląda strajk ludzi sztuki, czyli Dzień Bez Sztuki:
Bastion Ceglarski nabiera odpowiedniego wyglądu:
Na Rynku zaczęły się prace nad stworzeniem Strefy Kibica - kiepsko to będzie chyba wyglądało:
Po pracy przez miasto zobaczyć jak wygląda strajk ludzi sztuki, czyli Dzień Bez Sztuki:
Hasło na Bunkrze© WrocNam
Strajk okupacyjny sztuki© WrocNam
Bastion Ceglarski nabiera odpowiedniego wyglądu:
Bastion na Wzgórzu Polskim© WrocNam
Na Rynku zaczęły się prace nad stworzeniem Strefy Kibica - kiepsko to będzie chyba wyglądało:
Początki Strefy Kibica© WrocNam
Dane wycieczki:
20.00 km (0.00 km teren) czas: 00:50 h avg:24.00 km/h
R-72
Po pracy (3,5 h później) odwiedziłem otwierany Sky Tower:
Objechałem budynek prawie dookoła:
Prawie bo została zamknięta jedna ulica i wprowadzono ograniczenia w ruchu rowerowym:
Rano jadąc do pracy zahaczyłem Magnolię zobaczyć przygotowania do protestu taksówkarzy przeciwko otwarciu ich zawodu:
A z Mostu Milenijnego podziwiałem już szarfę na Sky Tower:
Podczas dzisiejszej próby odkręcenia starych pedałów wynik 3:0 dla pedałów - żadna metoda nie poskutkowała: ani zwykłe odkręcanie, ani przedłużka, ani przedłużka z blokowaniem korby.
Kokarda na Sky Tower© WrocNam
Objechałem budynek prawie dookoła:
DALI czas© WrocNam
Udekorowany Sky Tower w pełnej krasie© WrocNam
Prawie bo została zamknięta jedna ulica i wprowadzono ograniczenia w ruchu rowerowym:
Czasowe zamknięcie DDR© WrocNam
Rano jadąc do pracy zahaczyłem Magnolię zobaczyć przygotowania do protestu taksówkarzy przeciwko otwarciu ich zawodu:
Przygotowania do przejazdu protestacyjnego© WrocNam
A z Mostu Milenijnego podziwiałem już szarfę na Sky Tower:
Udekorowany Sky Tower z oddali© WrocNam
Podczas dzisiejszej próby odkręcenia starych pedałów wynik 3:0 dla pedałów - żadna metoda nie poskutkowała: ani zwykłe odkręcanie, ani przedłużka, ani przedłużka z blokowaniem korby.
Dane wycieczki:
20.00 km (0.00 km teren) czas: 00:50 h avg:24.00 km/h
R-71
Wczoraj wieczorem przeczytałem o awarii rury na Braniborskiej. Odczuliśmy to też na własnej skórze, kiedy przez godzinę nie było wody.
Rano pojechałem zobaczyć co się stało:
Potem przez miasto do pracy.
Powrót standardowy w dużym tempie przed ewentualnym deszczem, który nie spadł.
Rano pojechałem zobaczyć co się stało:
Wielka dziura w ulicy© WrocNam
Potem przez miasto do pracy.
Powrót standardowy w dużym tempie przed ewentualnym deszczem, który nie spadł.
Dane wycieczki:
21.00 km (0.00 km teren) czas: 01:00 h avg:21.00 km/h