Wpisy archiwalne w kategorii
Okolice
Dystans całkowity: | 10379.12 km (w terenie 220.00 km; 2.12%) |
Czas w ruchu: | 484:29 |
Średnia prędkość: | 21.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.00 km/h |
Suma kalorii: | 19789 kcal |
Liczba aktywności: | 150 |
Średnio na aktywność: | 69.19 km i 3h 13m |
Więcej statystyk |
Cało-Kątna masakryczna wyprawa nocna
Sobota, 5 grudnia 2009
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Nastał wielki dzień Mini Nocnej Masakry.
Pogoda dopisywała - prognozy również były obiecujące.
Po szybkim opuszczeniu I WSRP, zjadłem obiad, przebrałem się, spakowałem i ruszyłem w trasę przez miasto i okoliczne wioski w kierunku Kątnej - miejsca startu i mety MNM 2009.
Okazało się, że podczas szybkiej jazdy, mimo odpowiednich zabezpieczeń, trochę chłodzą się stopy, nogi i palce rąk. Na szczęście miałem w plecaku środki zapobiegawcze.
Po dotarciu do Kątnej spotkałem Galena, argusiola, akitigra, Maćka i Bartka. Po chwili dotarł Blase, a przed samym startem ekipa powiększyła się o Jahoo, Młynarza i JPbike.
W bazie zawodów zebrała się wielka ilość ludzi (zapisało się 255 osób):
Kilka minut przed 18 otrzymaliśmy ostrzeżenie przed możliwym ostrzałem ze strony myśliwych (sezon łowiecki w pełni) oraz mapy z wrysowanymi PK i rozpoczęła się analiza trasy:
W zamieszaniu startowym część ekipy zagubiła się, jednak znając doświadczenie rowerzystów, wchodzących w jej skład, nie mieliśmy obaw, że sobie nie poradzą (dotarli do mety przed siłami głównymi BS).
Każdy mógł sobie przygotować swój oryginalny numer startowy:
Na trasie towarzyszyła nam wszechogarniająca mgła, która nadawała szczególnego posmaku atmosferze poruszania się przez lasy i pola otaczające Kątną. Chociaż trochę utrudniała robienie zdjęć i używanie czołówki:
Oprócz mgły, w początkowej fazie naszej trasy towarzyszyły nam wielkie ilości błota - ale po to między innymi przyjechaliśmy do Kątnej.
Pokonywanie trasy takiej, jak MNM nie mogłoby by się odbyć bez defektów. Na szczęście doświadczył nas (a właściwie mnie) tylko jeden, który w pierwszej chwili kojarzyłem z zakończeniem całej imprezy i trudnościami z dotarciem do domu - zerwany łańcuch. Niemniej po przybyciu kawalerii w postaci Blasa (wielkie Ci dzięki jeszcze raz) i jego skuwacza, problem w ciągu pięciu minut został rozwiązany i dalej kontynuowałem jazdę (trochę ostrożniej, niemniej cały czas do przodu).
Trasę pokonywaliśmy sprawnie i w niezłym tempie dzięki pracy zespołowej i zdolnościom terenowym Bartka(?) - czasami (szczególnie w początkowej fazie) nie za bardzo wiedziałem, gdzie jedziemy:
Wreszcie po zdobyciu wszystkich punktów dotarliśmy około 22.30 do mety, na której czekała na nas gorące powitanie w postaci gorącej herbaty:
Odnalazła się zagubiona cząstka BS:
Według organizatorów trasa:
Długość 36 km, z czego:
ok. 7 km asfaltu,
ok. 3 km uciążliwego błota,
kilkaset metrów w miarę przejezdnego pustkowia,
ok. 25 km dróg w miarę miłych rowerom.
Pagórkowatość terenu nieodczuwalna.
Nam wyszło około 46 km. Z resztą się zgadzam.
Po lekkim ogrzaniu się i ubraniu dodatkowych spodni, w towarzystwie Blasa ruszyłem w kierunku Wrocławia. Pozostała część ekipy wracała samochodami.
Droga powrotna przez wioski minęła niepostrzeżenie i znaleźliśmy się w granicach miasta, pozostał więc tylko krótki skok do domów. W okolicach Korony pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę.
W okolicach ul. Św. Mikołaja starałem się jeszcze znaleźć postawionego podobno dzisiaj nowego krasnala. Niestety nie udało się i trzeba ruszyć na poszukiwania kiedy indziej.
Po dotarciu do domu, okazało się, że nocna jazda ma ciekawy wpływ na tworzenie aury:
WIELKIE DZIĘKI ZA WSPÓLNĄ JAZDĘ I DO ZOBACZENIA W PRZYSZŁYM ROKU!
Pogoda dopisywała - prognozy również były obiecujące.
Po szybkim opuszczeniu I WSRP, zjadłem obiad, przebrałem się, spakowałem i ruszyłem w trasę przez miasto i okoliczne wioski w kierunku Kątnej - miejsca startu i mety MNM 2009.
Okazało się, że podczas szybkiej jazdy, mimo odpowiednich zabezpieczeń, trochę chłodzą się stopy, nogi i palce rąk. Na szczęście miałem w plecaku środki zapobiegawcze.
Po dotarciu do Kątnej spotkałem Galena, argusiola, akitigra, Maćka i Bartka. Po chwili dotarł Blase, a przed samym startem ekipa powiększyła się o Jahoo, Młynarza i JPbike.
W bazie zawodów zebrała się wielka ilość ludzi (zapisało się 255 osób):
MNM-Przed startem© WrocNam
Kilka minut przed 18 otrzymaliśmy ostrzeżenie przed możliwym ostrzałem ze strony myśliwych (sezon łowiecki w pełni) oraz mapy z wrysowanymi PK i rozpoczęła się analiza trasy:
MNM-trasa© WrocNam
W zamieszaniu startowym część ekipy zagubiła się, jednak znając doświadczenie rowerzystów, wchodzących w jej skład, nie mieliśmy obaw, że sobie nie poradzą (dotarli do mety przed siłami głównymi BS).
Każdy mógł sobie przygotować swój oryginalny numer startowy:
MNM-Numer startowy© WrocNam
Na trasie towarzyszyła nam wszechogarniająca mgła, która nadawała szczególnego posmaku atmosferze poruszania się przez lasy i pola otaczające Kątną. Chociaż trochę utrudniała robienie zdjęć i używanie czołówki:
MNM-robienie zdjęcia© WrocNam
Oprócz mgły, w początkowej fazie naszej trasy towarzyszyły nam wielkie ilości błota - ale po to między innymi przyjechaliśmy do Kątnej.
Pokonywanie trasy takiej, jak MNM nie mogłoby by się odbyć bez defektów. Na szczęście doświadczył nas (a właściwie mnie) tylko jeden, który w pierwszej chwili kojarzyłem z zakończeniem całej imprezy i trudnościami z dotarciem do domu - zerwany łańcuch. Niemniej po przybyciu kawalerii w postaci Blasa (wielkie Ci dzięki jeszcze raz) i jego skuwacza, problem w ciągu pięciu minut został rozwiązany i dalej kontynuowałem jazdę (trochę ostrożniej, niemniej cały czas do przodu).
Trasę pokonywaliśmy sprawnie i w niezłym tempie dzięki pracy zespołowej i zdolnościom terenowym Bartka(?) - czasami (szczególnie w początkowej fazie) nie za bardzo wiedziałem, gdzie jedziemy:
MNM-Ekipa BS (prawie cała)© WrocNam
MNM-Wymiana kalorii© WrocNam
MNM-wieża obserwacyjna© WrocNam
MNM-przy punkcie© WrocNam
MNM-jeden z ostanich PK© WrocNam
Wreszcie po zdobyciu wszystkich punktów dotarliśmy około 22.30 do mety, na której czekała na nas gorące powitanie w postaci gorącej herbaty:
MNM-posiłek zwyciezców© WrocNam
Odnalazła się zagubiona cząstka BS:
MNM-zagubiona część ekipy© WrocNam
Według organizatorów trasa:
Długość 36 km, z czego:
ok. 7 km asfaltu,
ok. 3 km uciążliwego błota,
kilkaset metrów w miarę przejezdnego pustkowia,
ok. 25 km dróg w miarę miłych rowerom.
Pagórkowatość terenu nieodczuwalna.
Nam wyszło około 46 km. Z resztą się zgadzam.
Po lekkim ogrzaniu się i ubraniu dodatkowych spodni, w towarzystwie Blasa ruszyłem w kierunku Wrocławia. Pozostała część ekipy wracała samochodami.
Droga powrotna przez wioski minęła niepostrzeżenie i znaleźliśmy się w granicach miasta, pozostał więc tylko krótki skok do domów. W okolicach Korony pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę.
W okolicach ul. Św. Mikołaja starałem się jeszcze znaleźć postawionego podobno dzisiaj nowego krasnala. Niestety nie udało się i trzeba ruszyć na poszukiwania kiedy indziej.
Po dotarciu do domu, okazało się, że nocna jazda ma ciekawy wpływ na tworzenie aury:
Blask pomasakrowy© WrocNam
WIELKIE DZIĘKI ZA WSPÓLNĄ JAZDĘ I DO ZOBACZENIA W PRZYSZŁYM ROKU!
Dane wycieczki:
94.00 km (30.00 km teren) czas: 05:05 h avg:18.49 km/h
Do-Kątna wyprawa zwiadowcza
Sobota, 28 listopada 2009
Kategoria Krasnale, Miasto, Okolice, Versus Beta Vulgaris
| Aktywność:
Korzystając ze świetnej pogody oraz zakończenia wszystkich domowych obowiązków zgodnie z planem, wybrałem się zwiedzić tereny przyszłotygodniowej MNM. Przy okazji podjechałem w kilka miejsc Wrocławia, które doznały w ostatnim czasie zmiany.
Pojawił się nowy krasnal:
Razem ze swoim starszym kolegą dyżurują przy budynku Starej Giełdy na Placu Solnym:
Krasnal Latarnik dorobił się nowego wyposażenia:
Zaś rzeźba stojąca przed katedrą straciła głowę:
Na Rynku można było dzisiaj pojeździć na symulatorach Formuły 1. Dziś eliminacje, jutro finały na nowej trasie w cyklu GP wybudowanym (na razie wirtualnie) we Wrocławiu:
Powstała też wioska wigilijno-kiermaszowa:
We Wrocławiu udała się rzecz niemożliwa - udało się zatrzymać pewną ilość gazu w ograniczonej objętości bez użycia jakiegokolwiek pojemnika:
Nad tą drogą był kiedyś wiadukt:
Po dojechaniu do Kątnej popatrzyłem na mapę i wybrałem drogę przez las, żeby zobaczyć z czym będziemy musieli się zmierzyć. Jeśli popada, to będzie nie Mała, ale Niezła Masakra.
Prawie w środku lasu na drodze zauważyłem coś takiego:
Niedaleko stamtąd stał stary młyn, pewnie była to jakaś część instalacji kanalizacyjnej.
Wyjechałem z lasu w Chrząstawie Wielkiej i asfaltem ruszyłem do Wrocławia.
Na Odrze wysoka woda:
Na Kazimierza Wielkiego jakiś buraczany łeb mnie przytarł, tak że odpadło mi lusterko przy kierownicy, którego niestety nie udało się znaleźć. Nie zapamiętałem też marki ani numeru (zaczynał się na DOA ...). Na szczęście minął mnie z niewielką prędkością względną - ja miałem prawie 40km/h, a on niedawno ruszył ze świateł.
Pojawił się nowy krasnal:
Krasnal Długi© WrocNam
Razem ze swoim starszym kolegą dyżurują przy budynku Starej Giełdy na Placu Solnym:
Wartownicy© WrocNam
Krasnal Latarnik dorobił się nowego wyposażenia:
Latarnik kłódkowy© WrocNam
Zaś rzeźba stojąca przed katedrą straciła głowę:
Bezgłowa rzeźba© WrocNam
Na Rynku można było dzisiaj pojeździć na symulatorach Formuły 1. Dziś eliminacje, jutro finały na nowej trasie w cyklu GP wybudowanym (na razie wirtualnie) we Wrocławiu:
Wioska F1© WrocNam
Symulator bolidu© WrocNam
Powstała też wioska wigilijno-kiermaszowa:
Kiermasz wigilijny© WrocNam
Rynkowy kiermasz© WrocNam
We Wrocławiu udała się rzecz niemożliwa - udało się zatrzymać pewną ilość gazu w ograniczonej objętości bez użycia jakiegokolwiek pojemnika:
Zatrzymany gaz© WrocNam
Nad tą drogą był kiedyś wiadukt:
Brak wiaduktu© WrocNam
Po dojechaniu do Kątnej popatrzyłem na mapę i wybrałem drogę przez las, żeby zobaczyć z czym będziemy musieli się zmierzyć. Jeśli popada, to będzie nie Mała, ale Niezła Masakra.
Prawie w środku lasu na drodze zauważyłem coś takiego:
Właz© WrocNam
Właz na drodze© WrocNam
Niedaleko stamtąd stał stary młyn, pewnie była to jakaś część instalacji kanalizacyjnej.
Wyjechałem z lasu w Chrząstawie Wielkiej i asfaltem ruszyłem do Wrocławia.
Na Odrze wysoka woda:
Wysoka woda© WrocNam
Na Kazimierza Wielkiego jakiś buraczany łeb mnie przytarł, tak że odpadło mi lusterko przy kierownicy, którego niestety nie udało się znaleźć. Nie zapamiętałem też marki ani numeru (zaczynał się na DOA ...). Na szczęście minął mnie z niewielką prędkością względną - ja miałem prawie 40km/h, a on niedawno ruszył ze świateł.
Dane wycieczki:
66.00 km (10.00 km teren) czas: 03:00 h avg:22.00 km/h
Brukselska eskapada
Środa, 14 października 2009
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Podczas służbowego wyjazdu miałem troszeczkę czasu na wędrowanie po Brukseli: piesze i rowerowe (dzięki systemowi wypożyczalni). Więcej zdjęć i opisów tutaj.
Miejsce, gdzie sprzedawane są podobno jedne z najlepszych frytek na świecie. Czasami tworzą się tam półgodzinne kolejki. Sam stałem koło 10 min. Warto było. Wielkie i smaczne. Dodatkowo tanie.
Miejsce, gdzie wypożyczyłem swój pierwszy rower:
W kilku naprawdę mocno wyposażonych sklepach piwnych próbowałem namierzyć piwo "Fat Tire". Nie udało się go znaleźć.
Trasa rowerowania:
Budynek Parlamentu Europejskiego© WrocNam
Budynek Komisji Europejskiej© WrocNam
Brukselskie burzenie© WrocNam
Miejsce, gdzie sprzedawane są podobno jedne z najlepszych frytek na świecie. Czasami tworzą się tam półgodzinne kolejki. Sam stałem koło 10 min. Warto było. Wielkie i smaczne. Dodatkowo tanie.
Frytkowa budka© WrocNam
Kolorowy ogród© WrocNam
Brukselski Ratusz© WrocNam
Rynek wieczorem© WrocNam
Miejsce, gdzie wypożyczyłem swój pierwszy rower:
Wypożyczalnia© WrocNam
Wieczorna panorama I© WrocNam
Wieczorna panorama II© WrocNam
W kilku naprawdę mocno wyposażonych sklepach piwnych próbowałem namierzyć piwo "Fat Tire". Nie udało się go znaleźć.
Trasa rowerowania:
Dane wycieczki:
11.00 km (0.00 km teren) czas: 01:00 h avg:11.00 km/h
Budowa Obwodnic
Do pracy dłuższą drogą - Rowerostradą Żmigrodzką.
Powrót bardzo dookoła - zobaczyć między innymi jak wyglądają budowy obwodnic Wrocławia w północno-zachodniej części - roboty trwają i widać cały czas postęp.
Potem małe wałowe jeżdżenie - zadziwiająco wysoki stan Odry.
Nad fosą zobaczyć, czy znowu żółwie nie wylegują się na konarze - nie tym razem.
Trasa:
Powrót bardzo dookoła - zobaczyć między innymi jak wyglądają budowy obwodnic Wrocławia w północno-zachodniej części - roboty trwają i widać cały czas postęp.
Potem małe wałowe jeżdżenie - zadziwiająco wysoki stan Odry.
Nad fosą zobaczyć, czy znowu żółwie nie wylegują się na konarze - nie tym razem.
Trasa:
Dane wycieczki:
42.00 km (0.00 km teren) czas: 01:40 h avg:25.20 km/h
Po drugiej stronie Ślęży
Po zapoznaniu się parę dni temu z kilkudniową prognozą pogody oraz chęcią częściowego odrobienia braków w rowerowaniu postanowiłem wybrać się niedzielę na wielką pętlę dookoła Ślęży.
Trasa:
Wrocław (Legnicka-Piłsudskiego-Powstańców-Karkonoska) - Tyniec Mały - Żerniki Małe - Krzyżowice - Baki - Pustków Żurawski - Damianowice - Pustków Wilczkowski - Wilczkowice - Jordanów Śląski - Glinice - Tomice - Piotrówek - Oleszna - Słupice - Jażwina - Tuszyn - Kiełczyn - Książnica - Kiełczyn - Jędrzejowice - Wiry - Mysłaków - Zebrzydów - Biała - Chwałków - Górka - Strzeblów - DK 35 - Wrocław (Karkonoska - Powstańców - Świdnicka - Rynek - Kazimierza Wielkiego - Św. Mikołaja - Legnicka).
Planowałem ruszyć koło 7 rano, jednak po wstaniu okazało się, ze pogoda wygląda na trochę niepewną. Prognozy pokazywały cały czas ładną pogodę bez deszczu. Tak więc koło 8.15 spakowany i gotowy na całodzienną eskapadę ruszyłem w kierunku Ślęży. Przeszkadzał dość mocny wiatr, którego kierunek zapowiadał jednak szybki powrót.
W Krzyżowicach akurat odbywało się śniadanie na trawie:
W okolicach Pustkowa napotkałem ogromne pole jakiś kwiatków:
W Damianowicach stoi pomnik ku czci żołnierzy, którzy zginęli w czasie I Wojny Światowej...:
...zaś w Garncarsku pomnik Żołnierzy Armii Radzieckiej:
W Jordanowie na kościele oznakowanie wysokości ponad poziomem morza (reper):
Fryzy heraldyczne i portal na terenie szkoły podstawowej w Tuszynie (urządzonej w pałacu):
Okazało się, że władze Sobótki do monitorowania sytuacji na drogach wykorzystują najnowsze i nie zawsze powszechnie znane technologie:
W Mirosławicach akurat lądowali amatorzy mocnych wrażeń:
Udało mi się dzisiaj zobaczyć dużą ilość krzyży pokutnych. Kilku też się nie udało zobaczyć (Glinice - msza, Młynica - byłem chyba ślepy, Książnica - podobnie, Wiry - krzyże na dachu kościoła, Biała - ślepota) - zawsze sobie obiecuję, że sprawdzę, gdzie dany krzyż się znajduje, ale kończy się na obiecankach. A poza tym chodzi właśnie o własnooczne znalezienie.
Po drodze pełno też różnych dworków i pałacyków. O widokach nie wspominając. W bezpośredniej okolicy Ślęży dużo też rowerzystów.
Po dotarciu do Garncarska zastanawiałem się jaką drogę wybrać - dalszą (przez Kąty) czy krótszą (DK 35). Licznik wskazywał 101 km i jednak zdecydowałem się na szybszą i moze trochę bardziej niebezpieczną trasę drogą krajową. Okazało się, że nie było tak źle. Ruch całkiem znośny, wiatr w plecy i brak wariatów drogowych. 25 km do ronda przy Castoramie udało mi się pokonać w 50 minut (z kilkuminutowym postojem w Mirosławicach).
We Wrocławiu postanowiłem zahaczyć o Rynek i zobaczyć rzeźbę Abakanowicz na Świdnickiej.
Widać, że trwa festiwal Era Nowe Horyzonty:
Rzeźba na Świdnickiej pt. "Ptaki" (co prawda wyglądają jak jakieś odrzutowce):
Wystawa "100 lat polskiego kina":
Plenerowe rynkowe kino:
Tekturowy wędkarz fontannowy:
Znalazło się też miejsce pamięci Michaela Jacksona:
Wyszedłem z domu o 8.15. Wróciłem o 16.30. Dzień bardzo udany.
Mapa trasy (dzięki nowości Blase'a):
Trasa:
Wrocław (Legnicka-Piłsudskiego-Powstańców-Karkonoska) - Tyniec Mały - Żerniki Małe - Krzyżowice - Baki - Pustków Żurawski - Damianowice - Pustków Wilczkowski - Wilczkowice - Jordanów Śląski - Glinice - Tomice - Piotrówek - Oleszna - Słupice - Jażwina - Tuszyn - Kiełczyn - Książnica - Kiełczyn - Jędrzejowice - Wiry - Mysłaków - Zebrzydów - Biała - Chwałków - Górka - Strzeblów - DK 35 - Wrocław (Karkonoska - Powstańców - Świdnicka - Rynek - Kazimierza Wielkiego - Św. Mikołaja - Legnicka).
Planowałem ruszyć koło 7 rano, jednak po wstaniu okazało się, ze pogoda wygląda na trochę niepewną. Prognozy pokazywały cały czas ładną pogodę bez deszczu. Tak więc koło 8.15 spakowany i gotowy na całodzienną eskapadę ruszyłem w kierunku Ślęży. Przeszkadzał dość mocny wiatr, którego kierunek zapowiadał jednak szybki powrót.
W Krzyżowicach akurat odbywało się śniadanie na trawie:
Niedzielne śniadanie© WrocNam
W okolicach Pustkowa napotkałem ogromne pole jakiś kwiatków:
Kwiatowe pole© WrocNam
W Damianowicach stoi pomnik ku czci żołnierzy, którzy zginęli w czasie I Wojny Światowej...:
Pomnik żołnierzy I WŚ© WrocNam
...zaś w Garncarsku pomnik Żołnierzy Armii Radzieckiej:
Pomnik Żołnierzy Radzieckich© WrocNam
W Jordanowie na kościele oznakowanie wysokości ponad poziomem morza (reper):
Reper w Jordanowie© WrocNam
Fryzy heraldyczne i portal na terenie szkoły podstawowej w Tuszynie (urządzonej w pałacu):
Fryz heraldyczny© WrocNam
Szkolny portal© WrocNam
Okazało się, że władze Sobótki do monitorowania sytuacji na drogach wykorzystują najnowsze i nie zawsze powszechnie znane technologie:
Monitoring© WrocNam
W Mirosławicach akurat lądowali amatorzy mocnych wrażeń:
Przygoda życia© WrocNam
Udało mi się dzisiaj zobaczyć dużą ilość krzyży pokutnych. Kilku też się nie udało zobaczyć (Glinice - msza, Młynica - byłem chyba ślepy, Książnica - podobnie, Wiry - krzyże na dachu kościoła, Biała - ślepota) - zawsze sobie obiecuję, że sprawdzę, gdzie dany krzyż się znajduje, ale kończy się na obiecankach. A poza tym chodzi właśnie o własnooczne znalezienie.
Krzyż w Damianowicach© WrocNam
Krzyż w Wilczkowicach© WrocNam
Krzyż w Tuszynie© WrocNam
Krzyż w Kiełczynie© WrocNam
Krzyże w Mysłakowie© WrocNam
Krzyż w Zebrzydowie I© WrocNam
Krzyż w Zebrzydowie II© WrocNam
Krzyż w Strzeblowie© WrocNam
Po drodze pełno też różnych dworków i pałacyków. O widokach nie wspominając. W bezpośredniej okolicy Ślęży dużo też rowerzystów.
Po dotarciu do Garncarska zastanawiałem się jaką drogę wybrać - dalszą (przez Kąty) czy krótszą (DK 35). Licznik wskazywał 101 km i jednak zdecydowałem się na szybszą i moze trochę bardziej niebezpieczną trasę drogą krajową. Okazało się, że nie było tak źle. Ruch całkiem znośny, wiatr w plecy i brak wariatów drogowych. 25 km do ronda przy Castoramie udało mi się pokonać w 50 minut (z kilkuminutowym postojem w Mirosławicach).
We Wrocławiu postanowiłem zahaczyć o Rynek i zobaczyć rzeźbę Abakanowicz na Świdnickiej.
Widać, że trwa festiwal Era Nowe Horyzonty:
Można zawsze coś wybrać© WrocNam
Rzeźba na Świdnickiej pt. "Ptaki" (co prawda wyglądają jak jakieś odrzutowce):
Ptaki Abakanowicz© WrocNam
Wystawa "100 lat polskiego kina":
Kinowa wystawa© WrocNam
Plenerowe rynkowe kino:
Kino na Rynku© WrocNam
Tekturowy wędkarz fontannowy:
Kto mu pozwolił?© WrocNam
Znalazło się też miejsce pamięci Michaela Jacksona:
Michael© WrocNam
Wyszedłem z domu o 8.15. Wróciłem o 16.30. Dzień bardzo udany.
Mapa trasy (dzięki nowości Blase'a):
Dane wycieczki:
139.00 km (1.00 km teren) czas: 06:20 h avg:21.95 km/h
Zwiedzanie Brukseli
Sobota, 4 lipca 2009
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Kiedy piszę ten wpis dokładnie miesiąc od mojego rowerowego zwiedzania Brukseli - wcześniej jakoś nie było czasu i natchnienia.
Planując wyjazd do stolicy Belgii i jednej ze stolic zjednoczonej Europy okazało się, że będę miał wolną sobotę i część niedzieli. Zacząłem szukać jakichś atrakcji, które pozwoliłyby trochę się rozerwać w weekend. Oczywiście wybór padł na atrakcje rowerowe - okazało się, że codziennie organizowane są wycieczki objazdowe po mieście. Po spisaniu danych z internetu, postanowiłem rozpoznać warunki i teren na miejscu po dojechaniu.
Jedną z pierwszych rzezy, która rzuciła mi się w oczy po opuszczeniu autobusu, którym przyjechałem z lotniska, była wypożyczalnia rowerów miejskich wyposażona w całkiem zgrabne mieszczuchy:
Sieć wypożyczalni dosyć gęsto wypełnia ścisłe centrum miasta (niebieskie i żółte kółka):
W jednym z kolejnych dni pobytu chciałem skorzystać z usług tej instytucji, jednak warunki wypożyczenia chwilowo przerosły możliwości mojej karty kredytowej i skończyło się tylko na dogłębnym poznaniu zasad.
Chciałbym doczekać chwili, kiedy polskie (albo chociaż wrocławskie) ulice będą przypominać brukselskie (pomijając większość nawierzchni na starym mieście) - śluzy, wydzielone pasy, anulowanie zakazów. Mimo, że drogi nie są szersze niż nasze (a nawet odwrotnie), zawsze na jezdni znalazło się miejsce na wytyczenie pasa dla rowerów:
Jako, że Belgia jest bardzo znana ze swoich komiksów, wszędzie widać artystyczne podejście do wolnych powierzchni na ulicach:
Pełno też jest w mieście różnego rodzaju rzeźb, pomników i tego typu miejskich wypełniaczy. Począwszy od najsłynniejszego - Manneken Pis'a (przebieranego kilkaset razy rocznie):
Przez patrona Brukseli - Św. Michała:
Po różnego rodzaju inne postacie (również z akcentami rowerowymi):
Napotkałem też trochę miejsc, które są bezpośrednimi łącznikami z Polską:
W piątek po południu (po skończonym spotkaniu) odbyłem wyprawę do Waterloo, które leży około 20 km od centrum Brukseli i gdzie można dojechać komunikacją miejską. Zwiedziłem kopiec usypany ku czci poległych (wspaniały widok oraz ostrzeżenie przed wejściem dla osób nie posiadających odpowiedniej kondycji - w końcu było tam coś koło 260 stopni), panoramę bitwy (nie umywa się do Racławickiej), muzeum bitwy, kaplicę z płytami pamiątkowymi i muzeum figur woskowych, w którym napotkałem postać "Marszałka Naprzód!" - feldmarszałka Blüchera (tego od mauzoleum i pałacu w Krobielowicach, który dostał go w uznaniu zasług podczas bitwy). Obejrzałem widowisko multimedialne dotyczące bitwy i fragmenty filmu jej poświęconego:
Świetny jest język i sam wydźwięk napisów na takich płytach.
W sobotę, po wcześniejszym załatwieniu przez internet (drogą okrężną z Polski) zapisu i opłaty za rowerowe zwiedzanie, ubrany w jedynie słuszną koszulkę pojawiłem się na rynku w miejscu zbiórki. Okazało się, że chętnych tego dnia było całe trzy osoby (para Holendrów i moja skromna osoba), zaś przewodnikiem był student Politechniki Brukselskiej. W takim kameralnym składzie pokrążyliśmy po mieście słuchając opowieści o ciekawych miejscach, delektując się pysznymi belgijskimi frytkami oraz wymieniając się uwagami na różne tematy (np. problematyki rowerowej w różnych krajach).
Miasto można było oczywiście zwiedzać tak:
Ja podróżowałem jednak trochę inaczej - na takim rumaku (pierwszy raz na mieszczuchu przejechałem więcej niż kilka metrów - całkiem wygodnie):
Cała wycieczka potrwała około 4,5 godziny, co pozwoliło na odwiedzenie chyba wszystkich ważnych miejsc w centrum Brukseli (kilometraż całkowicie orientacyjny):
Po zakończeniu wycieczki postanowiłem wypożyczyć rower i ruszyć w okolice Atomium, czyli jednego z symboli Brukseli. Z powodu braków walutowych podróż odbyłem metrem, cały czas występując w jedynie słusznej koszulce. Zwiedziłem Atomium oraz Mini Europę (wystawę miniatur słynnych budowli europejskich - Polskę reprezentowały tylko Dwór Artusa i Fontanna Neptuna - szkoda):
W Atomium prezentowano między innymi różne wizje przyszłości:
Wieczorem pokręciłem się jeszcze po mieście, zakupiłem ostatnie pamiątki i odwiedziłem po raz ostatni pierwszą na świecie galerię handlową:
Planując wyjazd do stolicy Belgii i jednej ze stolic zjednoczonej Europy okazało się, że będę miał wolną sobotę i część niedzieli. Zacząłem szukać jakichś atrakcji, które pozwoliłyby trochę się rozerwać w weekend. Oczywiście wybór padł na atrakcje rowerowe - okazało się, że codziennie organizowane są wycieczki objazdowe po mieście. Po spisaniu danych z internetu, postanowiłem rozpoznać warunki i teren na miejscu po dojechaniu.
Jedną z pierwszych rzezy, która rzuciła mi się w oczy po opuszczeniu autobusu, którym przyjechałem z lotniska, była wypożyczalnia rowerów miejskich wyposażona w całkiem zgrabne mieszczuchy:
Brukselska wypożyczalnia© WrocNam
Brukselski rower miejski© WrocNam
Sieć wypożyczalni dosyć gęsto wypełnia ścisłe centrum miasta (niebieskie i żółte kółka):
Mapa rowerowni© WrocNam
W jednym z kolejnych dni pobytu chciałem skorzystać z usług tej instytucji, jednak warunki wypożyczenia chwilowo przerosły możliwości mojej karty kredytowej i skończyło się tylko na dogłębnym poznaniu zasad.
Chciałbym doczekać chwili, kiedy polskie (albo chociaż wrocławskie) ulice będą przypominać brukselskie (pomijając większość nawierzchni na starym mieście) - śluzy, wydzielone pasy, anulowanie zakazów. Mimo, że drogi nie są szersze niż nasze (a nawet odwrotnie), zawsze na jezdni znalazło się miejsce na wytyczenie pasa dla rowerów:
Brukselskie ulice I© WrocNam
Brukselskie ulice II© WrocNam
Brukselskie ulice III© WrocNam
Brukselskie ulice IV© WrocNam
Brukselskie ulice V© WrocNam
Brukselskie ulice VI© WrocNam
Brukselski bruk© WrocNam
Jako, że Belgia jest bardzo znana ze swoich komiksów, wszędzie widać artystyczne podejście do wolnych powierzchni na ulicach:
Brukselski mural I© WrocNam
Brukselski mural II© WrocNam
Brukselski mural III© WrocNam
Brukselski mural IV© WrocNam
Brukselski mural V© WrocNam
Pełno też jest w mieście różnego rodzaju rzeźb, pomników i tego typu miejskich wypełniaczy. Począwszy od najsłynniejszego - Manneken Pis'a (przebieranego kilkaset razy rocznie):
Olewam to!© WrocNam
Inny ubiór© WrocNam
Kolejny ubiór© WrocNam
Przez patrona Brukseli - Św. Michała:
Św. Michał© WrocNam
Patron Brukseli© WrocNam
Po różnego rodzaju inne postacie (również z akcentami rowerowymi):
Piotruś Pan© WrocNam
Abstrakcyjna rowerzystka© WrocNam
Obszczajsłupek© WrocNam
Napotkałem też trochę miejsc, które są bezpośrednimi łącznikami z Polską:
Polski akcent I© WrocNam
Polski akcent II© WrocNam
Polski akcent III© WrocNam
Polski akcent IV© WrocNam
W piątek po południu (po skończonym spotkaniu) odbyłem wyprawę do Waterloo, które leży około 20 km od centrum Brukseli i gdzie można dojechać komunikacją miejską. Zwiedziłem kopiec usypany ku czci poległych (wspaniały widok oraz ostrzeżenie przed wejściem dla osób nie posiadających odpowiedniej kondycji - w końcu było tam coś koło 260 stopni), panoramę bitwy (nie umywa się do Racławickiej), muzeum bitwy, kaplicę z płytami pamiątkowymi i muzeum figur woskowych, w którym napotkałem postać "Marszałka Naprzód!" - feldmarszałka Blüchera (tego od mauzoleum i pałacu w Krobielowicach, który dostał go w uznaniu zasług podczas bitwy). Obejrzałem widowisko multimedialne dotyczące bitwy i fragmenty filmu jej poświęconego:
Waterloo I© WrocNam
Waterloo II© WrocNam
Plan bitwy pod Waterloo© WrocNam
Panorama Waterloo© WrocNam
Marszałek Blucher© WrocNam
Tablica pamiątkowa© WrocNam
Świetny jest język i sam wydźwięk napisów na takich płytach.
W sobotę, po wcześniejszym załatwieniu przez internet (drogą okrężną z Polski) zapisu i opłaty za rowerowe zwiedzanie, ubrany w jedynie słuszną koszulkę pojawiłem się na rynku w miejscu zbiórki. Okazało się, że chętnych tego dnia było całe trzy osoby (para Holendrów i moja skromna osoba), zaś przewodnikiem był student Politechniki Brukselskiej. W takim kameralnym składzie pokrążyliśmy po mieście słuchając opowieści o ciekawych miejscach, delektując się pysznymi belgijskimi frytkami oraz wymieniając się uwagami na różne tematy (np. problematyki rowerowej w różnych krajach).
Miasto można było oczywiście zwiedzać tak:
Zwiedzanie miasta© WrocNam
Ja podróżowałem jednak trochę inaczej - na takim rumaku (pierwszy raz na mieszczuchu przejechałem więcej niż kilka metrów - całkiem wygodnie):
Brukselski rumak© WrocNam
Cała wycieczka potrwała około 4,5 godziny, co pozwoliło na odwiedzenie chyba wszystkich ważnych miejsc w centrum Brukseli (kilometraż całkowicie orientacyjny):
Zagraniczna reklama BikeStats© WrocNam
Euro-syrenka© WrocNam
Parlament Europejski© WrocNam
Z wizytą w Parlamencie© WrocNam
Pomywacze szyb© WrocNam
Po zakończeniu wycieczki postanowiłem wypożyczyć rower i ruszyć w okolice Atomium, czyli jednego z symboli Brukseli. Z powodu braków walutowych podróż odbyłem metrem, cały czas występując w jedynie słusznej koszulce. Zwiedziłem Atomium oraz Mini Europę (wystawę miniatur słynnych budowli europejskich - Polskę reprezentowały tylko Dwór Artusa i Fontanna Neptuna - szkoda):
Atomium© WrocNam
Mała Europa© WrocNam
W Atomium prezentowano między innymi różne wizje przyszłości:
Mężczyzna przyszłości© WrocNam
Wieczorem pokręciłem się jeszcze po mieście, zakupiłem ostatnie pamiątki i odwiedziłem po raz ostatni pierwszą na świecie galerię handlową:
Galeria handlowa© WrocNam
Dane wycieczki:
10.00 km (0.00 km teren) czas: 02:00 h avg:5.00 km/h
Oleśnica Mała i Małujowice zdobyte
Środa, 17 czerwca 2009
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Planowałem wyjazd na wtorek lub środę. Padło na środę.
Trasa: Wrocław - Żerniki Wrocławskie - Wojkowice - Okrzeszyce - Piskorzów - Wierzbno - Polwica - Kuny - Brzezimierz - Bolechów - Jakubowice - Niwnik - Jaczkowice - Osiek - Oleśnica Mała - Owczary - Małujowice - Brzezina - Lipki - Gać - dk94 do Wrocławia.
Rano rzut okaz na prognozy - będzie dobrze (choć na zachodzi widać jakieś niepokojące chmury).
Ruszam w kierunku południowo - wschodnich granic miasta. Szybki przejazd w kierunku Polwicy (te tereny zwiedziłem niedawno). Ruszam na Kuny i skrót do Brzezimierza i dalej Bolechowa. Na tym drugim odcinku rower robi za kosiarkę rotacyjną i muszę dwa razy się zatrzymywać żeby oczyścić napęd. Rezygnuję też dlatego z dalszych prób jazdy po drogach gruntowych (lub tak oznaczonych na mapie) podczas wyprawy.
Dojeżdżam do Jakubowic, oglądam pałac i chroniące go sfinksy. Jak można się domyślać właściciel interesował się Egiptem:
Na pałacu znajduje się też zegar słoneczny:
W Niwniku poszukuję krzyża pokutnego. Bezowocnie, a nie ma kogo zapytać.
Po nadrobieniu kilku kilometrów docieram do Oleśnicy Małej, w która należała kiedyś do templariuszy, a kilka wieków później do rodziny Yorcków, której jeden z przedstawicieli należał do spisku płka von Stauffenberga. Zwiedzam okoliczny park i mauzoleum rodzinne:
Ruszam w kierunku Małujowic świeżo wyremontowaną boczną drogą do Owczarów, w której znajduje się obelisk upamiętniający lokalnych mieszkańców, którzy zginęli na frontach I Wojny Światowej:
Z dk39 fotografuję ruiny wiatraka w Łukowicach Brzeskich:
Kontynuuję jazdę do Małujowic, gdzie w kościele można obejrzeć polichromie przedstawiające sceny z Biblii (w tym Mojżesza z rogami - co wynikało z błędnego tłumaczenia, jako że opromieniony i rogaty mają podobny zapis w którymś z języków). Kościół jest częściowo dostępny i przez kraty można zrobić trochę zdjęć:
Trwają prace konserwatorskie. Żałuję, że nie mogłem wejść i zrobić zdjęcia ukwieconemu sufitowi - robi ponoć niesamowite wrażenie.
Przed kościołem krzyż pokutny:
Po chwili odpoczynku ruszam w kierunku szesnastowiecznej drogi Brzeg - Oława - Wrocław, która niestety nie została ukończona. Pozostał po niej tylko pomnik:
Po przejechaniu odcinka historycznej drogi, kieruję się na dk94, gdzie wita mnie silny przeciwny wiatr, który towarzyszy mi do samego Wrocławia. Po drodze nie znajduję kolejnego dzisiaj krzyża pokutnego w Jankowicach (może kiedy indziej), za to wpadam w rój krążących nad drogą bez celu pszczół.
Wieczorem żona wyciągnęła mnie jeszcze samochodem na wyprawę po buty.
Trasa: Wrocław - Żerniki Wrocławskie - Wojkowice - Okrzeszyce - Piskorzów - Wierzbno - Polwica - Kuny - Brzezimierz - Bolechów - Jakubowice - Niwnik - Jaczkowice - Osiek - Oleśnica Mała - Owczary - Małujowice - Brzezina - Lipki - Gać - dk94 do Wrocławia.
Rano rzut okaz na prognozy - będzie dobrze (choć na zachodzi widać jakieś niepokojące chmury).
Ruszam w kierunku południowo - wschodnich granic miasta. Szybki przejazd w kierunku Polwicy (te tereny zwiedziłem niedawno). Ruszam na Kuny i skrót do Brzezimierza i dalej Bolechowa. Na tym drugim odcinku rower robi za kosiarkę rotacyjną i muszę dwa razy się zatrzymywać żeby oczyścić napęd. Rezygnuję też dlatego z dalszych prób jazdy po drogach gruntowych (lub tak oznaczonych na mapie) podczas wyprawy.
Dojeżdżam do Jakubowic, oglądam pałac i chroniące go sfinksy. Jak można się domyślać właściciel interesował się Egiptem:
Pałac w Jakubowicach© WrocNam
Strażniczka© WrocNam
Na pałacu znajduje się też zegar słoneczny:
Prawie jak Pinokio© WrocNam
W Niwniku poszukuję krzyża pokutnego. Bezowocnie, a nie ma kogo zapytać.
Po nadrobieniu kilku kilometrów docieram do Oleśnicy Małej, w która należała kiedyś do templariuszy, a kilka wieków później do rodziny Yorcków, której jeden z przedstawicieli należał do spisku płka von Stauffenberga. Zwiedzam okoliczny park i mauzoleum rodzinne:
Oleśnica Mała© WrocNam
Pałac w Oleśnicy Małej© WrocNam
Tablica pamięci© WrocNam
Mauzoleum rodziny Yorck© WrocNam
Ruszam w kierunku Małujowic świeżo wyremontowaną boczną drogą do Owczarów, w której znajduje się obelisk upamiętniający lokalnych mieszkańców, którzy zginęli na frontach I Wojny Światowej:
Pomnik w Owczarach© WrocNam
Z dk39 fotografuję ruiny wiatraka w Łukowicach Brzeskich:
Holender w Łukowicach Brzeskich© WrocNam
Kontynuuję jazdę do Małujowic, gdzie w kościele można obejrzeć polichromie przedstawiające sceny z Biblii (w tym Mojżesza z rogami - co wynikało z błędnego tłumaczenia, jako że opromieniony i rogaty mają podobny zapis w którymś z języków). Kościół jest częściowo dostępny i przez kraty można zrobić trochę zdjęć:
Portal w Małujowicach© WrocNam
Kościół w Małujowicach© WrocNam
Polichromia I© WrocNam
Polichromia II© WrocNam
Trwają prace konserwatorskie. Żałuję, że nie mogłem wejść i zrobić zdjęcia ukwieconemu sufitowi - robi ponoć niesamowite wrażenie.
Przed kościołem krzyż pokutny:
Krzyż w Małujowicach© WrocNam
Po chwili odpoczynku ruszam w kierunku szesnastowiecznej drogi Brzeg - Oława - Wrocław, która niestety nie została ukończona. Pozostał po niej tylko pomnik:
Pomnik w Brzezinie© WrocNam
Po przejechaniu odcinka historycznej drogi, kieruję się na dk94, gdzie wita mnie silny przeciwny wiatr, który towarzyszy mi do samego Wrocławia. Po drodze nie znajduję kolejnego dzisiaj krzyża pokutnego w Jankowicach (może kiedy indziej), za to wpadam w rój krążących nad drogą bez celu pszczół.
Wieczorem żona wyciągnęła mnie jeszcze samochodem na wyprawę po buty.
Dane wycieczki:
127.00 km (4.00 km teren) czas: 05:40 h avg:22.41 km/h
Szlakiem krzyży
Czwartek, 11 czerwca 2009
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Planowałem wyjechać koło 7 rano, ale świąteczny leń zdecydował, że ruszyłem dopiero koło 9. Przez to, a właściwie pogodę, nie dotarłem, tam gdzie planowałem dojechać dzisiaj - do Oleśnicy Małej. Może następnym razem.
Trasa: Wrocław - Żerniki Wrocławskie - Turów - Wojkowice - Sobocisko - Janków - Wierzbno - Piskorzów - Nowy Śleszów - Polakowice - Węgry - Bogunów - Żórawina - Biestrzyków - Wrocław.
Planując dotrzeć do Oleśnicy Małej chciałem podjechać i pstryknąć kilka krzyży. Ze względu na zmianę pogody w Wierzbnie postanowiłem skrócić trasę i wracać w kierunku Wrocławia. Deszcz, który czaił się na spadek, złapał mnie na Gaju. Fajnie jechało się w ciepłym wiosennym deszczu, szkoda było tylko ubrudzić koszulkę BS.
Odwiedzone krzyże:
Tych dwóch się naszukałem - okazało się, że leżą.
Przed kościołem w Piskorzowie stoi uchwyt dzwonu:
Za kościołem zaś zabytkowy fragment pomnika cmentarnego:
Chwilę po zrobieniu tego zdjęcia, jaskółka wyprysnęła z gniazda. Tyłem. W locie zmieniła kierunek.
Zaniedbany, a właściwie zrujnowany pałacyk w Nowym Śleszowie:
W niedalekich Polakowicach podobny dworek jest zadbany i użytkowany przez jakąś szkołę lub ośrodek dla dzieci.
W drodze powrotnej wiał tak dobry wiatr, że pozwolił dojechać do naszych przyjaciół Madziarów:
W domu okazało się, że nie mam jeszcze zdjęć krzyży z Węgier, chociaż jechałem kiedyś przez nie. Zrobię je następnym razem, a jest ich tam cztery.
Trasa: Wrocław - Żerniki Wrocławskie - Turów - Wojkowice - Sobocisko - Janków - Wierzbno - Piskorzów - Nowy Śleszów - Polakowice - Węgry - Bogunów - Żórawina - Biestrzyków - Wrocław.
Planując dotrzeć do Oleśnicy Małej chciałem podjechać i pstryknąć kilka krzyży. Ze względu na zmianę pogody w Wierzbnie postanowiłem skrócić trasę i wracać w kierunku Wrocławia. Deszcz, który czaił się na spadek, złapał mnie na Gaju. Fajnie jechało się w ciepłym wiosennym deszczu, szkoda było tylko ubrudzić koszulkę BS.
Odwiedzone krzyże:
Sobocisko I© WrocNam
Sobocisko II© WrocNam
Tych dwóch się naszukałem - okazało się, że leżą.
Janków I© WrocNam
Janków II© WrocNam
Piskorzów© WrocNam
Bogunów© WrocNam
Przed kościołem w Piskorzowie stoi uchwyt dzwonu:
Coś w Piskorzowie© WrocNam
Za kościołem zaś zabytkowy fragment pomnika cmentarnego:
Pomnik cmentarny© WrocNam
Chwilę po zrobieniu tego zdjęcia, jaskółka wyprysnęła z gniazda. Tyłem. W locie zmieniła kierunek.
Przed startem© WrocNam
Zaniedbany, a właściwie zrujnowany pałacyk w Nowym Śleszowie:
Nowy Śleszów© WrocNam
W niedalekich Polakowicach podobny dworek jest zadbany i użytkowany przez jakąś szkołę lub ośrodek dla dzieci.
W drodze powrotnej wiał tak dobry wiatr, że pozwolił dojechać do naszych przyjaciół Madziarów:
Daleka trasa© WrocNam
W domu okazało się, że nie mam jeszcze zdjęć krzyży z Węgier, chociaż jechałem kiedyś przez nie. Zrobię je następnym razem, a jest ich tam cztery.
Dane wycieczki:
74.00 km (0.00 km teren) czas: 03:05 h avg:24.00 km/h
Do Parku Jurajskiego
Niedawno jadąc w kierunku Kłodzka zobaczyłem kierunkowskaz do Parku Jurajskiego w Cieszycach. Dzisiaj postanowiłem tam pojechać.
Chrzest bikestatsowej koszulki- też prawdziwy - lekko zmoczył mnie malutki deszczyk, przed którym uciekałem.
Trasa: Wrocław - Bielany Wrocławskie - Ślęza - Karwiany - Komorowice - Galowice - Wilczków - Jaksonów - Przecławice - Szczepankowice - Rolantowice - Cieszyce - Wierzbice - Królikowice - Bąki - Krzyżowice - Małuszów - Nowa Wieś Wrocławska - Cesarzowice - Wrocław.
Do granic Wrocławia w trudnych warunkach - śmigając między samochodami. Później już spokojnie.
Park Jurajski trochę dziecinny, ale fajnie urządzony z opisami i podziałem całego terenu na strefy okresów:
Nad budową Autostradowej Obwodnicy Wrocławia czuwają dobre duchy:
Podczas dojazdu do domu na skrzyżowanie na naszym zielonym na przejście dla pieszych/przejazd dla rowerów wjechał jakiś typek. Dostał w maskę, tak że zadudniło i po tym wyleciał z samochodu, żeby sprawdzić uszkodzenia. Może nauczy go to wjeżdżania na skrzyżowaniu na czerwonym świetle. Chociaż wątpię.
Chrzest bikestatsowej koszulki- też prawdziwy - lekko zmoczył mnie malutki deszczyk, przed którym uciekałem.
Trasa: Wrocław - Bielany Wrocławskie - Ślęza - Karwiany - Komorowice - Galowice - Wilczków - Jaksonów - Przecławice - Szczepankowice - Rolantowice - Cieszyce - Wierzbice - Królikowice - Bąki - Krzyżowice - Małuszów - Nowa Wieś Wrocławska - Cesarzowice - Wrocław.
Do granic Wrocławia w trudnych warunkach - śmigając między samochodami. Później już spokojnie.
Park Jurajski trochę dziecinny, ale fajnie urządzony z opisami i podziałem całego terenu na strefy okresów:
Brama do przeszłości© WrocNam
Park Jurajski© WrocNam
Nad budową Autostradowej Obwodnicy Wrocławia czuwają dobre duchy:
Tęcza nad budową© WrocNam
Podczas dojazdu do domu na skrzyżowanie na naszym zielonym na przejście dla pieszych/przejazd dla rowerów wjechał jakiś typek. Dostał w maskę, tak że zadudniło i po tym wyleciał z samochodu, żeby sprawdzić uszkodzenia. Może nauczy go to wjeżdżania na skrzyżowaniu na czerwonym świetle. Chociaż wątpię.
Dane wycieczki:
71.00 km (4.00 km teren) czas: 03:05 h avg:23.03 km/h
Niech się święci 1 Maja!
Uczcić Święto Pracy seteczką.
Cele: zobaczyć Bagno oraz pobijanie rekordu Guinessa na Rynku.
Cele zrealizowane - odwiedziłem Bagno i zobaczyłem jak 6 tysięcy gitarzystów z małym kilkusetkowym haczykiem gra "Hej Joe!" na Rynku - rekord oczywiście pobity!
Opis później.
Cele: zobaczyć Bagno oraz pobijanie rekordu Guinessa na Rynku.
Cele zrealizowane - odwiedziłem Bagno i zobaczyłem jak 6 tysięcy gitarzystów z małym kilkusetkowym haczykiem gra "Hej Joe!" na Rynku - rekord oczywiście pobity!
Opis później.
Dane wycieczki:
105.00 km (3.00 km teren) czas: 04:30 h avg:23.33 km/h