Wpisy archiwalne w kategorii
Okolice
Dystans całkowity: | 10379.12 km (w terenie 220.00 km; 2.12%) |
Czas w ruchu: | 484:29 |
Średnia prędkość: | 21.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.00 km/h |
Suma kalorii: | 19789 kcal |
Liczba aktywności: | 150 |
Średnio na aktywność: | 69.19 km i 3h 13m |
Więcej statystyk |
Maraton w Trzebnicy
Sobota, 25 kwietnia 2009
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Właściwie trzy wycieczki - każda o innym charakterze:
1. Dojazd na start Maratonu (na dworzec i z Obornik Śląskich do Trzebnicy).
2. Przejazd Żądła Szerszenia.
3. Powrót z Trzebnicy do domu.
Na Maratonie:
czas: 5:21:17 (czystej jazdy 4:55)
Średnia prędkość: prawie 25 km/h
miejsce: 301 (10 w kategorii - na 21 startujących, a 15 kończących)
Szerszy opis później.
Rano na stację, żeby przez Oborniki Śląskie dotrzeć do Trzebnicy z wykorzystaniem PKP. Na stacji usłyszałem, że bilet na pospieszny na rower kosztuje 15 zł (!) - to od czasu jak niektóre pospieszne przejęło InterCity. Przy zakupie okazało się, że jednak bilet kosztuje 9 zł - to i tak cena porównywalna z ceną biletu dla człowieka. Po kilkuminutowej podróży wysiadłem w opustoszałych Obornikach. Stamtąd powoli bez szaleństw do Trzebnicy, gdzie dotarłem po półgodzinnej przejażdżce.
Biuro maratonu już działało. Odebrałem numer, torbę gadżetów i spokojnie czekałem na start. Było zimno. Nieźle mnie potelepało.
Wreszcie nadeszła chwila startu. Ruszały kolejne grupy. Moja ruszyła o 8.12. Dzięki szybkiej zmianie przełożeń wysforowałem się na czoło. Nagle w lusterku zniknęła mi grupa, a rozbrzmiały gwizdy - jakiś zamyślony byłem i nie zauważyłem skrętu (pojechałem na pamięć, trasą z zeszłego roku). W tył na lewo i gonię grupę. Na szczęście był to jedyny dla mnie niefart na trasie (jak się okazało, kilkanaście osób zostało zdyskwalifikowanych, bo nie zauważyło jednego ze skrętów i pojechało inną trasą).
Później opiszę dalej....
Rumak przygotowany na wielogodzinny wysiłek:
Ostatnie pokropienie przed startem:
Krzyż pokutny w Osieku:
Magazyn gazu w Wierzchowicach (chyba jeden z większych w Polsce):
Rzeźba nowoczesna przy punkcie żywnościowym w Krośnicach:
Zdobycz:
1. Dojazd na start Maratonu (na dworzec i z Obornik Śląskich do Trzebnicy).
2. Przejazd Żądła Szerszenia.
3. Powrót z Trzebnicy do domu.
Na Maratonie:
czas: 5:21:17 (czystej jazdy 4:55)
Średnia prędkość: prawie 25 km/h
miejsce: 301 (10 w kategorii - na 21 startujących, a 15 kończących)
Szerszy opis później.
Rano na stację, żeby przez Oborniki Śląskie dotrzeć do Trzebnicy z wykorzystaniem PKP. Na stacji usłyszałem, że bilet na pospieszny na rower kosztuje 15 zł (!) - to od czasu jak niektóre pospieszne przejęło InterCity. Przy zakupie okazało się, że jednak bilet kosztuje 9 zł - to i tak cena porównywalna z ceną biletu dla człowieka. Po kilkuminutowej podróży wysiadłem w opustoszałych Obornikach. Stamtąd powoli bez szaleństw do Trzebnicy, gdzie dotarłem po półgodzinnej przejażdżce.
Biuro maratonu już działało. Odebrałem numer, torbę gadżetów i spokojnie czekałem na start. Było zimno. Nieźle mnie potelepało.
Wreszcie nadeszła chwila startu. Ruszały kolejne grupy. Moja ruszyła o 8.12. Dzięki szybkiej zmianie przełożeń wysforowałem się na czoło. Nagle w lusterku zniknęła mi grupa, a rozbrzmiały gwizdy - jakiś zamyślony byłem i nie zauważyłem skrętu (pojechałem na pamięć, trasą z zeszłego roku). W tył na lewo i gonię grupę. Na szczęście był to jedyny dla mnie niefart na trasie (jak się okazało, kilkanaście osób zostało zdyskwalifikowanych, bo nie zauważyło jednego ze skrętów i pojechało inną trasą).
Później opiszę dalej....
Rumak przygotowany na wielogodzinny wysiłek:
Rumak na starcie© WrocNam
Ostatnie pokropienie przed startem:
Błogosławieństwo© WrocNam
Krzyż pokutny w Osieku:
Krzyż w Osieku© WrocNam
Magazyn gazu w Wierzchowicach (chyba jeden z większych w Polsce):
Skład gazu© WrocNam
Rzeźba nowoczesna przy punkcie żywnościowym w Krośnicach:
Rzeźba w Krośnicach© WrocNam
Zdobycz:
Medal Szerszeniowy - awers© WrocNam
Medal Szerszeniowy - rewers© WrocNam
Dane wycieczki:
167.00 km (0.00 km teren) czas: 06:40 h avg:25.05 km/h
Kibicować na maratonie
Pokibicować uczestnikom BikeMaratonu we Wrocławiu.
Na start, potem na kawałek trasy, powrót do Wrocławia i przejazd Wałami do domu.
Opis później.
Na start, potem na kawałek trasy, powrót do Wrocławia i przejazd Wałami do domu.
Opis później.
Dane wycieczki:
56.00 km (0.00 km teren) czas: 02:20 h avg:24.00 km/h
Na zachód
Chcąc spalić część kalorii, którymi się napchałem w czasie świąt, ruszyłem odwiedzić zachodnie okolice Wrocławia.
Trasa: Wrocław (Legnicka - Pilczycka - Królewiecka - Główna - Wilkszyńska) - Wilszyn - Pisarzowice - Pisarzowice - Lenartowice - Księginice - Białków - Klęka - Miękinia - Kadłub - Źródła - Błonie - Lutynia - Wrocław (Lutyńska - Batorego - Gromadzka - Kośnego - Jerzmanowska - Żernicka - Balonowa - Na Ostatnim Groszu - Legnicka).
Pogoda świetna do jazdy - trochę słońca, jednak bez przesady, lekki wiatr. Na trasie spotkałem sporo bikerów, których też zachęciła niezła pogoda.
Na początku trasy pamiątkowe zdjęcie niebieskiego domu towarowego przy Legnickiej, który niedługo zostanie rozebrany:
Zegar słoneczny na budynku w Pisarzowicach. Całkiem punktualny, mimo że idzie według czasu zimowego:
Pałac w Prężycach - siedziba Tudor Society Club:
Beczka w siedzibie winnic w Miękini - trzeba spróbować znaleźć ich produkty:
Siedziba urzędu miasta i gminy w Miękini:
Krzyż przydrożny w Błoniu wykonany przez ludowego artystę w XIX wieku:
Widziane przeze mnie wiatraki (lub ich pozostałości) - Błonie...:
... oraz Lutynia:
Pozostałość Kolumny Zwycięstwa na polach bitwy pod Lutynią, a w głębi sama miejscowość:
Panorama Lutyni i górujące nad nią wieże:
Atmosfera dawnego pola bitwy wpłynęła i na moją skromną osobę:
W Lutyni pozostałość systemu naprowadzania samolotów na lotnisko w Strachowicach:
Krzyż w Lutyni, pod którym pochowano bezimiennych żołnierzy walczących w bitwie:
Krzyże pokutne w Lutyni. Jeden wmurowany w ścianę frontową wieży kościoła:
Drugi w normalnym miejscu, na ziemi:
Ruiny Pomnika Zwycięzców zbudowanego dla uczczenia zwycięskiej bitwy. Nie można dostać się do samego pomnika, bo wokół niego rozpościera się pole ziemniaków albo czegoś innego i nie ma żadnej ścieżki:
Do Wrocławia wracałem w atmosferze pełnowiosennej:
Podczas powrotu znalazłem kolejną ulicę, którą władze powinny się chwalić podczas Euro 2012. To ulica Batorego - ni to asfalt, ni to utwardzony szutr, pełno dziur i pełen cross, ale fajnie się jechało.
Przy domu wyszło mi 74,2 km, a że uważam, że 75 to dobry rocznik, dokręciłem te 800 metrów jadąc 400 metrów Legnicką w kierunku Rynku i robiąc nawrót.
Trasa: Wrocław (Legnicka - Pilczycka - Królewiecka - Główna - Wilkszyńska) - Wilszyn - Pisarzowice - Pisarzowice - Lenartowice - Księginice - Białków - Klęka - Miękinia - Kadłub - Źródła - Błonie - Lutynia - Wrocław (Lutyńska - Batorego - Gromadzka - Kośnego - Jerzmanowska - Żernicka - Balonowa - Na Ostatnim Groszu - Legnicka).
Pogoda świetna do jazdy - trochę słońca, jednak bez przesady, lekki wiatr. Na trasie spotkałem sporo bikerów, których też zachęciła niezła pogoda.
Na początku trasy pamiątkowe zdjęcie niebieskiego domu towarowego przy Legnickiej, który niedługo zostanie rozebrany:
NIebieski kwadraciak© WrocNam
Zegar słoneczny na budynku w Pisarzowicach. Całkiem punktualny, mimo że idzie według czasu zimowego:
Zegar słoneczny© WrocNam
Pałac w Prężycach - siedziba Tudor Society Club:
Pałac© WrocNam
Beczka w siedzibie winnic w Miękini - trzeba spróbować znaleźć ich produkty:
Beczka© WrocNam
Siedziba urzędu miasta i gminy w Miękini:
Władze© WrocNam
Krzyż przydrożny w Błoniu wykonany przez ludowego artystę w XIX wieku:
Kapliczka© WrocNam
Widziane przeze mnie wiatraki (lub ich pozostałości) - Błonie...:
Wiatrak© WrocNam
... oraz Lutynia:
Wiatrak© WrocNam
Pozostałość Kolumny Zwycięstwa na polach bitwy pod Lutynią, a w głębi sama miejscowość:
Kolumna Zwycięstwa© WrocNam
Panorama Lutyni i górujące nad nią wieże:
Trzy wieże© WrocNam
Atmosfera dawnego pola bitwy wpłynęła i na moją skromną osobę:
Prawie jak...© WrocNam
W Lutyni pozostałość systemu naprowadzania samolotów na lotnisko w Strachowicach:
Wieża© WrocNam
Krzyż w Lutyni, pod którym pochowano bezimiennych żołnierzy walczących w bitwie:
Krzyż cmentarny© WrocNam
Krzyże pokutne w Lutyni. Jeden wmurowany w ścianę frontową wieży kościoła:
Krzyż pokutny© WrocNam
Drugi w normalnym miejscu, na ziemi:
Krzyż pokutny© WrocNam
Ruiny Pomnika Zwycięzców zbudowanego dla uczczenia zwycięskiej bitwy. Nie można dostać się do samego pomnika, bo wokół niego rozpościera się pole ziemniaków albo czegoś innego i nie ma żadnej ścieżki:
Pomnik Zwycięzców© WrocNam
Do Wrocławia wracałem w atmosferze pełnowiosennej:
Kwietna aleja© WrocNam
Podczas powrotu znalazłem kolejną ulicę, którą władze powinny się chwalić podczas Euro 2012. To ulica Batorego - ni to asfalt, ni to utwardzony szutr, pełno dziur i pełen cross, ale fajnie się jechało.
Przy domu wyszło mi 74,2 km, a że uważam, że 75 to dobry rocznik, dokręciłem te 800 metrów jadąc 400 metrów Legnicką w kierunku Rynku i robiąc nawrót.
Dane wycieczki:
75.00 km (5.00 km teren) czas: 03:20 h avg:22.50 km/h
Bieganie mniej męczy
Niedziela, 5 kwietnia 2009
Kategoria Okolice, Przebieżka
| Aktywność:
Półmaraton w Dąbrowie Górniczej. Bieg w towarzystwie Marcina - kolegi z liceum.
Na rowerze przez większość trasy towarzył mi Tata.
Bieg spokojny w czasie 1:44:15.
Przed metą:
Żeby dzień nie był całkowicie bezrowerowy, porwałem rower taty i zrobiłem małą rundkę:
Więcej zdjęć z biegu, kiedy dostanę je od rodziców.
Na rowerze przez większość trasy towarzył mi Tata.
Bieg spokojny w czasie 1:44:15.
Przed metą:
Przed metą© WrocNam
Żeby dzień nie był całkowicie bezrowerowy, porwałem rower taty i zrobiłem małą rundkę:
Na rowerze taty© WrocNam
Więcej zdjęć z biegu, kiedy dostanę je od rodziców.
Dane wycieczki:
0.02 km (0.00 km teren) czas: 00:01 h avg:1.20 km/h
Miasto i okolice
Korzystając z ładnej pogody ruszyłem trochę pokręcić po mieście i okolicach.
Trasa: Wrocław (Legnicka - Kazimierza Wielkiego - Szewska - Grodzka - Wybrzeże Wyspiańskiego - Wały - Opatowicka) - Trestno - Blizanowice - Siechnice - Prawocin - Sulimów - Św. Katarzyna - Zacharzyce - Wrocław (Mościckiego - Gazowa - Armii Krajowej - Wiśnowa - Hallera - Klecińska - Na Ostanim Groszu - Legnicka).
Na Wałach, którymi jechałem od ZOO do Kładki Opatowickiej, zauważyłem dużo biegaczy i nordicwalkingowców. Oraz jak zwyklekupę jeżdżących parami rowerzystów, których nijak nie można wziąć ani z prawej, ani z lewej, ani środkiem.
Wyłożona jakże przyjazną rowerzystom i pieszym nawierzchnią odremontowana częściowo Promenada Staromiejska:
Odnowione i niedługo otwierane Muzeum Miejskie w Pałacu Królewskim, na którego zapleczu znajduje się ogród barokowy z rzeźbami, które dawniej znajdowały się na skwerze przed budynkiem Uniwersytetu:
Przy okazji zwiedzania Wrocławia z Tatą, natrafiłem na wrocławską siedzibę mormonów:
Również podczas pieszego zwiedzania zobaczyłem, a w czasie rowerowania uwieczniłem zaproszenie na Seminarium Odnowy Wiary (Galen uwiecznił je również):
Mimo, że nie na Legnickiej, to też ładne (pełno tego we Wrocławiu):
Przy ZOO i przy Kładce Opatowickiej dało się zauważyć dosyć wysoki poziom wody:
We wrocławskim ZOO niedźwiedzie już nie śpią tylko wygrzewają się na słońcu:
Kamień graniczny między miastem Wrocław a powiatem wrocławskim (ciężko już coś z niego odczytać):
Na jednym ze stawów koło Siechnic (na którym jest śluza) spotkałem wdzięczną modelkę (wdzięcznego modela), którą/ego chyba wielokrotnie spotyka(ł) Czesiek:
W cieniu wielkiej ... elektrociepłowni (z podrowieniami dla Vampire). Zawsze robią na mnie wrażenie chłodnie kominowe. Te w Siechnicach to w sumie maluszki - Łagisza to dopiero coś, szczególnie ostatnio dobudowana:
Przez Siechnice do cmentarza, na którym mapa wskazywała krzyż pokutny. Kolejny potężny (koło 1,9m), obok niego starty stary nagrobek:
Na cmentarzu tablice pamiątkowe, jakich trochę w okolicy się znajduje:
W kierunku Świętej Katarzyny postanowiłem popedałować trochę terenem. Okazało się, że wyglądam tak strasznie, że przepłoszyłem stadko saren:
Potem już przez Św. Katarzynę, Brochów na "Obwodnicę Śródmiejską". Szczególne wrażenie zrobił na mnie łącznik między Zarzycami a Bieńkowicami i dalej Brochowem - to każdy rowerzysta i kierowca musi przeżyć.
Tym, którzy to zrobili, trzeba by urwać ręce przy samej d... i może coś co sami narysowali - odnowiony dawny kompleks szkolny przy Poznańskiej, teraz sąd:
Remont bunkra. Ma tam być podobno muzeum Festung Breslau. Podczas robienia zdjęcia wyglądało to trochę jak za czasów wojny - schron przeciwlotniczy i samolot nad nim (na szczęście pasażerski):
Ale w sobotę nad Wrocławiem krążyły nie tylko samoloty pasażerskie. W okolicach ZOO udało mi się uchwycić trochę innego ptaszka - Boeing C17 Globemaster. Nawracał na Strachowice ze sprzętem lub po sprzęt:
Trasa: Wrocław (Legnicka - Kazimierza Wielkiego - Szewska - Grodzka - Wybrzeże Wyspiańskiego - Wały - Opatowicka) - Trestno - Blizanowice - Siechnice - Prawocin - Sulimów - Św. Katarzyna - Zacharzyce - Wrocław (Mościckiego - Gazowa - Armii Krajowej - Wiśnowa - Hallera - Klecińska - Na Ostanim Groszu - Legnicka).
Na Wałach, którymi jechałem od ZOO do Kładki Opatowickiej, zauważyłem dużo biegaczy i nordicwalkingowców. Oraz jak zwyklekupę jeżdżących parami rowerzystów, których nijak nie można wziąć ani z prawej, ani z lewej, ani środkiem.
Wyłożona jakże przyjazną rowerzystom i pieszym nawierzchnią odremontowana częściowo Promenada Staromiejska:
Promenada Staromiejska© WrocNam
Odnowione i niedługo otwierane Muzeum Miejskie w Pałacu Królewskim, na którego zapleczu znajduje się ogród barokowy z rzeźbami, które dawniej znajdowały się na skwerze przed budynkiem Uniwersytetu:
Pałac Królewski© WrocNam
Przy okazji zwiedzania Wrocławia z Tatą, natrafiłem na wrocławską siedzibę mormonów:
Siedziba Mormonów© WrocNam
Również podczas pieszego zwiedzania zobaczyłem, a w czasie rowerowania uwieczniłem zaproszenie na Seminarium Odnowy Wiary (Galen uwiecznił je również):
Zaproszenie© WrocNam
Mimo, że nie na Legnickiej, to też ładne (pełno tego we Wrocławiu):
Wiosna w pełni© WrocNam
Przy ZOO i przy Kładce Opatowickiej dało się zauważyć dosyć wysoki poziom wody:
Wysoka woda© WrocNam
Wysoka woda II© WrocNam
We wrocławskim ZOO niedźwiedzie już nie śpią tylko wygrzewają się na słońcu:
Misio© WrocNam
Rodzina misiaków© WrocNam
Kamień graniczny między miastem Wrocław a powiatem wrocławskim (ciężko już coś z niego odczytać):
Kamień graniczny© WrocNam
Na jednym ze stawów koło Siechnic (na którym jest śluza) spotkałem wdzięczną modelkę (wdzięcznego modela), którą/ego chyba wielokrotnie spotyka(ł) Czesiek:
Chyba Cześkowy?© WrocNam
W cieniu wielkiej ... elektrociepłowni (z podrowieniami dla Vampire). Zawsze robią na mnie wrażenie chłodnie kominowe. Te w Siechnicach to w sumie maluszki - Łagisza to dopiero coś, szczególnie ostatnio dobudowana:
Siechnice© WrocNam
Przez Siechnice do cmentarza, na którym mapa wskazywała krzyż pokutny. Kolejny potężny (koło 1,9m), obok niego starty stary nagrobek:
Krzyż pokutny© WrocNam
Na cmentarzu tablice pamiątkowe, jakich trochę w okolicy się znajduje:
Tablica pamiatkowa I© WrocNam
Tablica pamiątkowa II© WrocNam
W kierunku Świętej Katarzyny postanowiłem popedałować trochę terenem. Okazało się, że wyglądam tak strasznie, że przepłoszyłem stadko saren:
Wystraszone© WrocNam
Potem już przez Św. Katarzynę, Brochów na "Obwodnicę Śródmiejską". Szczególne wrażenie zrobił na mnie łącznik między Zarzycami a Bieńkowicami i dalej Brochowem - to każdy rowerzysta i kierowca musi przeżyć.
Tym, którzy to zrobili, trzeba by urwać ręce przy samej d... i może coś co sami narysowali - odnowiony dawny kompleks szkolny przy Poznańskiej, teraz sąd:
Brak słów© WrocNam
Remont bunkra. Ma tam być podobno muzeum Festung Breslau. Podczas robienia zdjęcia wyglądało to trochę jak za czasów wojny - schron przeciwlotniczy i samolot nad nim (na szczęście pasażerski):
Jak za dawnych lat© WrocNam
Ale w sobotę nad Wrocławiem krążyły nie tylko samoloty pasażerskie. W okolicach ZOO udało mi się uchwycić trochę innego ptaszka - Boeing C17 Globemaster. Nawracał na Strachowice ze sprzętem lub po sprzęt:
Boeing C-17 Globemaster© WrocNam
Dane wycieczki:
56.00 km (3.00 km teren) czas: 03:00 h avg:18.67 km/h
Szlakiem wielkich wrocławskich budów
Wcześnie rano na stację umyć wreszcie rower. Potem wyjazd na zakupy. Po powrocie szybkie smarowanie i równie szybki obiad. Następnie wyjazd.
Kolejny etap odwiedzania miejsc wielkich budów Wrocławia.
Trasa: Wrocław - Smolec - Mokronos Górny - Mokronos Dolny - Zybiszów - Jaszkotle - Smolec - Krzeptów - Kębłowice - Skałka - Samotwór - Wrocław.
Na większości trasy niesamowite dziury w jezdni - ciekawe jak drogowcy z tym sobie poradzą i jak kierowcy cały czas sobie radzą?
Jeszcze we Wrocławiu obok Astry buduje się powoli kolejne CH Idylla:
Kierując się w stronę Cesarzowic, gdzie, jak wiedziałem, roboty przy AOW ruszyły, zahaczyłem o tor doskonalenia jazdy na Rakietowej (może kiedyś się wybiorę - ceny nie są aż takie wysokie).
Przy okazji pierwsze zdjęcia kolejnego miejsca budowy AOW:
W miejscu budowy Węzła Cesarzowice:
Jeszcze w zeszłym roku, w miejscu gdzie stoi ciężarówka, kupowałem jedne z najlepszych brzoskwiń pod słońcem (o innych owocach nie wspominając):
Pola uprawne stacji doświadczalnej w Zybiszowie:
Nad wejściem do samej stacji wisi zjawiskowa latarnia:
Jechałem sobie według założonej trasy do momentu, kiedy na wysokości Złotnik, postanowiłem wreszcie odwiedzić stojący tam krzyż pokutny. Jest chyba najwyższy, z tych które widzialem - ponad 1,85m. Wyryte na nim jest narzędzie zbrodni - strzała.
Otoczenie nie jest zbyt pociągające - ludzie mogliby troche pomyśleć przed wyrzucaniem śmieci. Za to ktoś stawia tam znicze.
Kolejne oznaki nadchodzącej wiosny:
Gdzieś na trasie - pełna prezentacja:
Przentacja wczorajszego nabytku - kurtka b'Twin (Decathlon-110 zł, dodatkowo bluza do biegania-54zł). Na pogodę taką jak dzisiaj (około 5-10st, wiatr) z dwoma koszulkami pod spodem, jak najbardziej OK:
Dzisiejszy zakup, z myślą o odpoczynku po trasie i przygotowywaniu wpisu:
Kolejny etap odwiedzania miejsc wielkich budów Wrocławia.
Trasa: Wrocław - Smolec - Mokronos Górny - Mokronos Dolny - Zybiszów - Jaszkotle - Smolec - Krzeptów - Kębłowice - Skałka - Samotwór - Wrocław.
Na większości trasy niesamowite dziury w jezdni - ciekawe jak drogowcy z tym sobie poradzą i jak kierowcy cały czas sobie radzą?
Jeszcze we Wrocławiu obok Astry buduje się powoli kolejne CH Idylla:
Budowa nowego CH© WrocNam
Kierując się w stronę Cesarzowic, gdzie, jak wiedziałem, roboty przy AOW ruszyły, zahaczyłem o tor doskonalenia jazdy na Rakietowej (może kiedyś się wybiorę - ceny nie są aż takie wysokie).
Tor samochodowy© WrocNam
Przy okazji pierwsze zdjęcia kolejnego miejsca budowy AOW:
Budowa AOW© WrocNam
W miejscu budowy Węzła Cesarzowice:
Budowa AOW© WrocNam
Jeszcze w zeszłym roku, w miejscu gdzie stoi ciężarówka, kupowałem jedne z najlepszych brzoskwiń pod słońcem (o innych owocach nie wspominając):
Budowa AOW© WrocNam
Pola uprawne stacji doświadczalnej w Zybiszowie:
Uprawy© WrocNam
Uprawy© WrocNam
Nad wejściem do samej stacji wisi zjawiskowa latarnia:
Niesamowita lampa© WrocNam
Jechałem sobie według założonej trasy do momentu, kiedy na wysokości Złotnik, postanowiłem wreszcie odwiedzić stojący tam krzyż pokutny. Jest chyba najwyższy, z tych które widzialem - ponad 1,85m. Wyryte na nim jest narzędzie zbrodni - strzała.
Otoczenie nie jest zbyt pociągające - ludzie mogliby troche pomyśleć przed wyrzucaniem śmieci. Za to ktoś stawia tam znicze.
Krzyż pokutny na Złotnikach© WrocNam
Krzyż pokutny© WrocNam
Kolejne oznaki nadchodzącej wiosny:
Kolejne oznaki wiosny© WrocNam
Gdzieś na trasie - pełna prezentacja:
Cały ja© WrocNam
Przentacja wczorajszego nabytku - kurtka b'Twin (Decathlon-110 zł, dodatkowo bluza do biegania-54zł). Na pogodę taką jak dzisiaj (około 5-10st, wiatr) z dwoma koszulkami pod spodem, jak najbardziej OK:
Wczorajszy nabytek© WrocNam
Dzisiejszy zakup, z myślą o odpoczynku po trasie i przygotowywaniu wpisu:
Nagroda za trasę© WrocNam
Dane wycieczki:
49.00 km (1.00 km teren) czas: 02:20 h avg:21.00 km/h
Powrót z Mini Nocnej Masakry.
Niedziela, 7 grudnia 2008
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Powrót z Mini Nocnej Masakry.
To była prawie Medium Nocna Masakra. Coraz później (wcześniej?), coraz ciemniej (chociaż czy mogło być?, no chyba, że komuś ciemniało przed oczami)coraz zimniej, coraz mocniesze opady (deszcz i marznąca mżawka) i coraz bardziej zmęczeni uczestnicy. Niemniej humory dopisywały, chociaż już nie było tak wesoło jak wcześniej.
Grupka BS, która wyjechała z bazy MNM w pełnym składzie, powoli się rozpadała. Niektórzy zrezygnowali z uroków pchania rowera do Wrocławia lub noclegu w lesie na rzecz podwózki samochodowej. Nasza ekipa rozpadła się na dwie (jak mi się wtedy wydawało) grupy - uciekinierów (z szybszym tempem) i maruderów (jadących spokojnie do przodu). Rzeczywistość była bardziej skomplikowana.
CDN....
To była prawie Medium Nocna Masakra. Coraz później (wcześniej?), coraz ciemniej (chociaż czy mogło być?, no chyba, że komuś ciemniało przed oczami)coraz zimniej, coraz mocniesze opady (deszcz i marznąca mżawka) i coraz bardziej zmęczeni uczestnicy. Niemniej humory dopisywały, chociaż już nie było tak wesoło jak wcześniej.
Grupka BS, która wyjechała z bazy MNM w pełnym składzie, powoli się rozpadała. Niektórzy zrezygnowali z uroków pchania rowera do Wrocławia lub noclegu w lesie na rzecz podwózki samochodowej. Nasza ekipa rozpadła się na dwie (jak mi się wtedy wydawało) grupy - uciekinierów (z szybszym tempem) i maruderów (jadących spokojnie do przodu). Rzeczywistość była bardziej skomplikowana.
CDN....
Dane wycieczki:
25.00 km (0.00 km teren) czas: 01:20 h avg:18.75 km/h
Mini Nocna Masakra była NASZA!!!
Mini Nocna Masakra była NASZA!!! WIELKIE dzięki dla całej ekipy!!!
Zorganizowany wyjazd na Mini Nocną Masakrę.
Ekipa:
Blase, Młynarz, Asica, Kosma, Iskierka84, Galen, djk71 i opisujący to WrocNam. Dołączy: hose i dwójka (nie)znajomych ??? (ktoś podpowie?-ściągnąłem od Darka, że byli to zielona oraz Michał).
Miejsce spotkania: Most Oławski.
Godzina spotkania: 16.00
Godzina rozpoczęcia imprezy: 18.00
Trasa którą poznamy trochę później. W momencie spotkania wiemy, że to okolice Kotowic:
Ruszamy kilka minut po 16. Ciągniemy do Siechnic bocznymi drogami, tam wskakujemy na 94 i kręcimy do odbicia na Kotowice (czeka tam hose). Tempo na odcinku i właściwie całej trasie nadaje Młynarz (a właściwie SPD). Okazuje się, że to będzie dobry wybór. Zjazd do Kotowic, krótkie poszukiwanie bazy startu. Odprawa przedstartowa, odebranie mapek, analiza punktów i ruszamy kilka minut po 18. Pogoda dopisuje (chociaż w prognozach przewija się deszcz). Plan zakłada zdobywanie punktów w kolejności: 11, 14, 13, 12, 10, 15, 16, 17, 18, 19, 20.
Zdobywamy kolejne punkty. Jazdę w terenie przerywają ciągłe okrzyki: "uwaga", "kałuże", "błoto", "UWAGA!!!". Na drogach gruntowych jest ślisko, bardzo ślisko i piekielnie ślisko, ale dajemy radę. Po chwili wszyscy tracą jakiekolwiek ślady bieżnika na oponach. Wszystko pokrywa warstwa błota. Zapychają się hamulce, błotniki. Jedzie się jak na pełnych slickach. Niektórzy zakopują się w błocie i mają problem z nadążeniem za grupą.
Większość grup wybrała odwrotny do naszego kierunek zdobywania punktów kontrolnych. Dzięki znajomości terenu (szczególnie Młynarza i Blase) znajdowanie punktów idzie gładko. Oprócz momentów, kiedy gubimy szlak i wjeżdżamy w krzaczory, albo z nich wyjeżdżamy.
Najważniejsze, że wszystkim dopisuje humor. Nawet krótkie przestoje spowodowane drobnymi awariami nie zniechęcają i są raczej pozytywnie odbierane (zwasze można się czymś posilić albo coś wypić).
Wreszcie po kilku godzinach (około godziny 23) docieramy do końcowego punktu. Pozostaje kwestia wyboru drogi powrotnej. Ze względu na czas, wybór pada na teren (krótsza o kilka kilometrów trasa i znany, przejechany już dzisiaj teren).
Przyjazd kilka minut przed 24.00. Czas 5:34.
Okazuje się że, zwyciężyliśmy w kategorii ekip jedenastoosobowych. Znowu sukces!!! Po kilkudziesięciu minutach spędzonych na wcinaniu bigosu, piciu herbaty i ogrzewaniu się. Postanawiamy wracać. Wybór pada na drogę 94. Przy wyjściu okazuje się, że gdzieś w końcówce trasy złapałem kapcia i z opony zeszło powietrze. kolejne małe opóźnienie. Szybkie klejenie i możemy ruszać. A to jest historia do opowiedzenia w kolejnym dniu.
Niesamowita atmosfera. Niepowtarzalne widoki świateł rowerowych w lesie i na drodze. No i wspaniali towarzysze pokonywanych kilometrów.
Mijający nas kierowcy musieli myśleć, że jest z nas niezła grupa szajbusów.
Pierwszy popas (jeszcze przed dojazdem do bazy) - Siechnice - prawie cała ekipa wrocławsko - śląsko - zagłębiowska:
W bazie:
Opracowywanie taktyki pokonywania punktów:
Moja skromna osoba w czasie analizy mapy:
Pierwszy popas na trasie:
Mój rumak:
Ekipa BS na trasie:
Ekipa w całości przy punkcie 14 (śluza Ratowice):
Przy punkcie 13:
Pierwsza awaria (wymiana dętki w nieziemskich warunkach przed punktem 10):
Głowa Młynarza doznaje przegrzania od prędkości:
Czesio przy punkcie 16:
Ślady działalności bobrów (punkt 17):
Ostatni punkt i rozważania nad drogą powrotną do bazy MNM - teren czy szosa - wybór był jedyny słuszny i, jak się okazało, prawidłowy: teren:
W bazie po powrocie, nad ciepłą herbatą i bigosowym żurkiem (obiecywanego prawdziwego już nie było!!! Jedyny skandal imprezy.):
Uczestnik MNM zamieścił nasze zdjęcia 1 i 2.
Coś z zupełnie innej beczki - konwój Mikołajów:
Zorganizowany wyjazd na Mini Nocną Masakrę.
Ekipa:
Blase, Młynarz, Asica, Kosma, Iskierka84, Galen, djk71 i opisujący to WrocNam. Dołączy: hose i dwójka (nie)znajomych ??? (ktoś podpowie?-ściągnąłem od Darka, że byli to zielona oraz Michał).
Miejsce spotkania: Most Oławski.
Godzina spotkania: 16.00
Godzina rozpoczęcia imprezy: 18.00
Trasa którą poznamy trochę później. W momencie spotkania wiemy, że to okolice Kotowic:
Ruszamy kilka minut po 16. Ciągniemy do Siechnic bocznymi drogami, tam wskakujemy na 94 i kręcimy do odbicia na Kotowice (czeka tam hose). Tempo na odcinku i właściwie całej trasie nadaje Młynarz (a właściwie SPD). Okazuje się, że to będzie dobry wybór. Zjazd do Kotowic, krótkie poszukiwanie bazy startu. Odprawa przedstartowa, odebranie mapek, analiza punktów i ruszamy kilka minut po 18. Pogoda dopisuje (chociaż w prognozach przewija się deszcz). Plan zakłada zdobywanie punktów w kolejności: 11, 14, 13, 12, 10, 15, 16, 17, 18, 19, 20.
Zdobywamy kolejne punkty. Jazdę w terenie przerywają ciągłe okrzyki: "uwaga", "kałuże", "błoto", "UWAGA!!!". Na drogach gruntowych jest ślisko, bardzo ślisko i piekielnie ślisko, ale dajemy radę. Po chwili wszyscy tracą jakiekolwiek ślady bieżnika na oponach. Wszystko pokrywa warstwa błota. Zapychają się hamulce, błotniki. Jedzie się jak na pełnych slickach. Niektórzy zakopują się w błocie i mają problem z nadążeniem za grupą.
Większość grup wybrała odwrotny do naszego kierunek zdobywania punktów kontrolnych. Dzięki znajomości terenu (szczególnie Młynarza i Blase) znajdowanie punktów idzie gładko. Oprócz momentów, kiedy gubimy szlak i wjeżdżamy w krzaczory, albo z nich wyjeżdżamy.
Najważniejsze, że wszystkim dopisuje humor. Nawet krótkie przestoje spowodowane drobnymi awariami nie zniechęcają i są raczej pozytywnie odbierane (zwasze można się czymś posilić albo coś wypić).
Wreszcie po kilku godzinach (około godziny 23) docieramy do końcowego punktu. Pozostaje kwestia wyboru drogi powrotnej. Ze względu na czas, wybór pada na teren (krótsza o kilka kilometrów trasa i znany, przejechany już dzisiaj teren).
Przyjazd kilka minut przed 24.00. Czas 5:34.
Okazuje się że, zwyciężyliśmy w kategorii ekip jedenastoosobowych. Znowu sukces!!! Po kilkudziesięciu minutach spędzonych na wcinaniu bigosu, piciu herbaty i ogrzewaniu się. Postanawiamy wracać. Wybór pada na drogę 94. Przy wyjściu okazuje się, że gdzieś w końcówce trasy złapałem kapcia i z opony zeszło powietrze. kolejne małe opóźnienie. Szybkie klejenie i możemy ruszać. A to jest historia do opowiedzenia w kolejnym dniu.
Niesamowita atmosfera. Niepowtarzalne widoki świateł rowerowych w lesie i na drodze. No i wspaniali towarzysze pokonywanych kilometrów.
Mijający nas kierowcy musieli myśleć, że jest z nas niezła grupa szajbusów.
Pierwszy popas (jeszcze przed dojazdem do bazy) - Siechnice - prawie cała ekipa wrocławsko - śląsko - zagłębiowska:
W bazie:
Opracowywanie taktyki pokonywania punktów:
Moja skromna osoba w czasie analizy mapy:
Pierwszy popas na trasie:
Mój rumak:
Ekipa BS na trasie:
Ekipa w całości przy punkcie 14 (śluza Ratowice):
Przy punkcie 13:
Pierwsza awaria (wymiana dętki w nieziemskich warunkach przed punktem 10):
Głowa Młynarza doznaje przegrzania od prędkości:
Czesio przy punkcie 16:
Ślady działalności bobrów (punkt 17):
Ostatni punkt i rozważania nad drogą powrotną do bazy MNM - teren czy szosa - wybór był jedyny słuszny i, jak się okazało, prawidłowy: teren:
W bazie po powrocie, nad ciepłą herbatą i bigosowym żurkiem (obiecywanego prawdziwego już nie było!!! Jedyny skandal imprezy.):
Uczestnik MNM zamieścił nasze zdjęcia 1 i 2.
Coś z zupełnie innej beczki - konwój Mikołajów:
Dane wycieczki:
86.00 km (20.00 km teren) czas: 05:00 h avg:17.20 km/h
Do pracy normalnie. Powrót przez
Do pracy normalnie. Powrót przez sad za Mokronosem (brzoskwinie, śliwki i maliny).
Na Avicenny jak zwykle olbrzymie korki. Rower najlepszym lekarstwem.
Na Avicenny jak zwykle olbrzymie korki. Rower najlepszym lekarstwem.
Dane wycieczki:
37.00 km (0.00 km teren) czas: 01:30 h avg:24.67 km/h
Dzień pełen wrażeń.
Czekałem
Niedziela, 17 sierpnia 2008
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Dzień pełen wrażeń.
Czekałem na dobrą pogodę - prognozy mówiły o bezdeszczowym dniu, ale dopiero koło 9 się rozpogodziło i byłem w stanie ruszyć. Planowałem odwiedzić Kostomłoty i udokumentować po drodze kilka krzyży pokutnych. Przewidując perturbacje pogodowe założyłem koszulkę z długim rękawem i kamizelkę (jak okazało się, koszulka mnie potem poratowała). Wyjazd na ulicę i już wiem, że pierwsza część trasy może być trudna - piekielny wiatr w twarz (tak było przez prawie 45 km - trudno było przekroczyć 20 km/h, nawet jadąc z góry).
Trasa:
Wrocław - Samotwór - Skałka - Bogdaszowice - Jarząbkowice - Karczyce - Chmielów - Wilków - Sobkowice - Samsonowice - Zabłotno - Kostomłoty - Piotrowice -Pełcznica - Kąty Wrocławskie - Pietrzykowice - Wrocław.
W sadzie w Mokronosie kupiłem świetne jak zwykle brzoskwinie (które się potem przydały).
W Kątach okazało się, ze jadąc normalnie (najkrótszą drogą) nie przekroczę setki, a chciałem to zrobić. Postanowiłem pokręcić się trochę po Wrocławiu.
Wybrałem Trasę Przemysłową na wjazd do miasta. Przy zjeżdżaniu z jedni na drogę rowerową okazało się, że projektanci spaprali drogę i ma za mały promień skrętu. Wynik: GLEBA. Nie zmieściłem się na drodze, zahaczyłem o krawężnik, pociągnęło mi przednie koło i poczułem kostkę na swoim ciele. Na szczęście przy miałem jakieś 15 km/h, miałem koszulkę z długim rękawem, plecak pełen brzoskwiń (kontrolowana strefa zgniotu) i kask (poczułem jak łupnął o glebę - gdyby nie on, skończyłoby się na co najmniej porządnym guzie). Straty: dwie małe ranki na dłoni.
Dworek w Jarząbkowicach:
Pręgierz w Kostomłotach:
Pomnik w Kostomłotach:
Pomnik ofiar hitleryzmu na cmentarzu w Kostomłotach:
Brama zespołu dworskiego w Piotrowicach:
Wnętrze grobowca na cmentarzu w Piotrowicach, pełne starych poniemieckich nagrobków:
Wieża ciśnień w Kątach Wrocławskich:
Krzyże pokutne (trzech, które miałem zaznaczone na mapie, nie znalazłem - Karczyce, Pełcznica, Kąty Wrocławskie):
Sobkowice:
Kostomłoty:
Piotrowice:
Pełcznica:
Czekałem na dobrą pogodę - prognozy mówiły o bezdeszczowym dniu, ale dopiero koło 9 się rozpogodziło i byłem w stanie ruszyć. Planowałem odwiedzić Kostomłoty i udokumentować po drodze kilka krzyży pokutnych. Przewidując perturbacje pogodowe założyłem koszulkę z długim rękawem i kamizelkę (jak okazało się, koszulka mnie potem poratowała). Wyjazd na ulicę i już wiem, że pierwsza część trasy może być trudna - piekielny wiatr w twarz (tak było przez prawie 45 km - trudno było przekroczyć 20 km/h, nawet jadąc z góry).
Trasa:
Wrocław - Samotwór - Skałka - Bogdaszowice - Jarząbkowice - Karczyce - Chmielów - Wilków - Sobkowice - Samsonowice - Zabłotno - Kostomłoty - Piotrowice -Pełcznica - Kąty Wrocławskie - Pietrzykowice - Wrocław.
W sadzie w Mokronosie kupiłem świetne jak zwykle brzoskwinie (które się potem przydały).
W Kątach okazało się, ze jadąc normalnie (najkrótszą drogą) nie przekroczę setki, a chciałem to zrobić. Postanowiłem pokręcić się trochę po Wrocławiu.
Wybrałem Trasę Przemysłową na wjazd do miasta. Przy zjeżdżaniu z jedni na drogę rowerową okazało się, że projektanci spaprali drogę i ma za mały promień skrętu. Wynik: GLEBA. Nie zmieściłem się na drodze, zahaczyłem o krawężnik, pociągnęło mi przednie koło i poczułem kostkę na swoim ciele. Na szczęście przy miałem jakieś 15 km/h, miałem koszulkę z długim rękawem, plecak pełen brzoskwiń (kontrolowana strefa zgniotu) i kask (poczułem jak łupnął o glebę - gdyby nie on, skończyłoby się na co najmniej porządnym guzie). Straty: dwie małe ranki na dłoni.
Dworek w Jarząbkowicach:
Pręgierz w Kostomłotach:
Pomnik w Kostomłotach:
Pomnik ofiar hitleryzmu na cmentarzu w Kostomłotach:
Brama zespołu dworskiego w Piotrowicach:
Wnętrze grobowca na cmentarzu w Piotrowicach, pełne starych poniemieckich nagrobków:
Wieża ciśnień w Kątach Wrocławskich:
Krzyże pokutne (trzech, które miałem zaznaczone na mapie, nie znalazłem - Karczyce, Pełcznica, Kąty Wrocławskie):
Sobkowice:
Kostomłoty:
Piotrowice:
Pełcznica:
Dane wycieczki:
101.00 km (0.00 km teren) czas: 04:30 h avg:22.44 km/h