Wpisy archiwalne w kategorii
Okolice
Dystans całkowity: | 10379.12 km (w terenie 220.00 km; 2.12%) |
Czas w ruchu: | 484:29 |
Średnia prędkość: | 21.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.00 km/h |
Suma kalorii: | 19789 kcal |
Liczba aktywności: | 150 |
Średnio na aktywność: | 69.19 km i 3h 13m |
Więcej statystyk |
Dzień osiemdziesiąty pierwszy
Mając nadzieję na pooglądanie jakiegoś wojskowego sprzętu, parę minut przed ustaloną godziną spotkania zameldowałem się na Rynku, pod Fredrą. Pogoda zapowiadała się znakomicie.
Na miejscu czekał już mattik, po chwili dojechali argusiol i zyla82. Po odczekaniu kilku minut (dawaliśmy szansę spóźnialskim), ruszyliśmy w kierunku poligonu pod Pasikurowicami.
Od samego początku tempo było całkiem rześkie. Mijaliśmy kolejne ulice, później wioski i pola golfowe, z każdym obrotem kół zbliżając się do... WIELKIEGO NIC.
Po raz kolejny (pierwszy raz był usprawiedliwiony z powodu powodzi) Agencja Artystyczna "Jedynka" dała ciała. Na przewidywanym miejscu pikniku nie stwierdziliśmy żadnej aktywności.
Jedynym elementem militarnym był pojazd, który spotkaliśmy prowadząc rozpoznanie:
Pojeździliśmy sobie po piaszczystych drogach, o ukształtowaniu drogi czołgowej:
W drodze powrotnej, spotkaliśmy trójkę rowerzystów (dwóch starszych gości i chłopaczek na rowerze bez hamulców), którzy podobno coś wiedzieli. Poddaliśmy się ich przewodnictwu i słuchając wielu ciekawych opowieści, zbliżaliśmy się do WSOWLąd, gdzie miał się odbywać przełożony w przestrzeni piknik. Prowadzeni byliśmy terenami poligonu, z wykorzystaniem skrótów, które jak zwykle, są najdłuższe - dotarliśmy po jakimś czasie i pokonaniu nowobudowanej obwodnicy do zniszczonego mostu na Widawie.
Musieliśmy zawracać i szukać nowej drogi. W międzyczasie argusiol postanowił odłączyć się od naszej prącej z niesamowitą prędkością grupy. Starsi panowie byli wielkimi znawcami terenu i sprawnie poprowadzili nas do płotu WSOWLąd zbudowanego z drutu kolczastego, który pokonaliśmy starą frontową metodą. Następnie najkrótszą drogą ruszyliśmy w kierunku festynu, który miał się odbywać na terenie. Po kilku minutach kręcenia dotarliśmy do "festynu" dla dzieci (atrakcjami była grochówka, kompot, samochód ŻW i karaoke). Po wciągnięciu miski zupy postanowiliśmy jeszcze trochę pokręcić - wybór padł na okolice Osobowic. Po drodze zatrzymaliśmy się i z ciekawością zapoznaliśmy z przebiegiem "Dni Kultury Muzułmańskiej":
Na Osobowicach dojechaliśmy do budowanej przeprawy na Rędzinie:
Sprawdziliśmy też postępy budowy kolejnego dzisiaj odcinka AOW:
W drodze powrotnej do cywilizacji spotkaliśmy wielki peleton młodych bikerów, którzy wracali najprawdopodobniej z wyprawy do Lasu Osobowickiego.
Pod Mostem Milenijnym pożegnaliśmy się i mając nadzieję na kolejne wspólne wypady, rozjechaliśmy do domów.
Mimo, że nie osiągnąłem zakładanego celu, wypad uważam za wielce udany.
Wielkie dzięki za wyjazd!
Trasa:
Na miejscu czekał już mattik, po chwili dojechali argusiol i zyla82. Po odczekaniu kilku minut (dawaliśmy szansę spóźnialskim), ruszyliśmy w kierunku poligonu pod Pasikurowicami.
Od samego początku tempo było całkiem rześkie. Mijaliśmy kolejne ulice, później wioski i pola golfowe, z każdym obrotem kół zbliżając się do... WIELKIEGO NIC.
Po raz kolejny (pierwszy raz był usprawiedliwiony z powodu powodzi) Agencja Artystyczna "Jedynka" dała ciała. Na przewidywanym miejscu pikniku nie stwierdziliśmy żadnej aktywności.
Jedynym elementem militarnym był pojazd, który spotkaliśmy prowadząc rozpoznanie:
Pojazd militarny© WrocNam
Pojeździliśmy sobie po piaszczystych drogach, o ukształtowaniu drogi czołgowej:
Pokonywanie czołgówki© WrocNam
Mattik napiera, a Żyła się grzebie© WrocNam
Gazu, po piachu!© WrocNam
W drodze powrotnej, spotkaliśmy trójkę rowerzystów (dwóch starszych gości i chłopaczek na rowerze bez hamulców), którzy podobno coś wiedzieli. Poddaliśmy się ich przewodnictwu i słuchając wielu ciekawych opowieści, zbliżaliśmy się do WSOWLąd, gdzie miał się odbywać przełożony w przestrzeni piknik. Prowadzeni byliśmy terenami poligonu, z wykorzystaniem skrótów, które jak zwykle, są najdłuższe - dotarliśmy po jakimś czasie i pokonaniu nowobudowanej obwodnicy do zniszczonego mostu na Widawie.
Zniszczony most© WrocNam
Musieliśmy zawracać i szukać nowej drogi. W międzyczasie argusiol postanowił odłączyć się od naszej prącej z niesamowitą prędkością grupy. Starsi panowie byli wielkimi znawcami terenu i sprawnie poprowadzili nas do płotu WSOWLąd zbudowanego z drutu kolczastego, który pokonaliśmy starą frontową metodą. Następnie najkrótszą drogą ruszyliśmy w kierunku festynu, który miał się odbywać na terenie. Po kilku minutach kręcenia dotarliśmy do "festynu" dla dzieci (atrakcjami była grochówka, kompot, samochód ŻW i karaoke). Po wciągnięciu miski zupy postanowiliśmy jeszcze trochę pokręcić - wybór padł na okolice Osobowic. Po drodze zatrzymaliśmy się i z ciekawością zapoznaliśmy z przebiegiem "Dni Kultury Muzułmańskiej":
Przed meczetem© WrocNam
Na Osobowicach dojechaliśmy do budowanej przeprawy na Rędzinie:
Most na Rędzinie© WrocNam
Sprawdziliśmy też postępy budowy kolejnego dzisiaj odcinka AOW:
AOW w budowie© WrocNam
W drodze powrotnej do cywilizacji spotkaliśmy wielki peleton młodych bikerów, którzy wracali najprawdopodobniej z wyprawy do Lasu Osobowickiego.
Pod Mostem Milenijnym pożegnaliśmy się i mając nadzieję na kolejne wspólne wypady, rozjechaliśmy do domów.
Mimo, że nie osiągnąłem zakładanego celu, wypad uważam za wielce udany.
Wielkie dzięki za wyjazd!
Trasa:
Dane wycieczki:
46.00 km (10.00 km teren) czas: 02:40 h avg:17.25 km/h
Dzień siedemdziesiąty czwarty
Po wielodniowych uzgodnieniach na forum BS, doszło do kolejnego spotkania wrocławskich sympatyków wspólnego kręcenia (OSTRZEŻENIE - opis wycieczki długi i mocno ubarwiony zdjęciami).
Czas (sobota, 9.00) i miejsce spotkania (Rynek, pod Fredrą) zostały autorytarnie ustalone przez szefa wycieczki - Młynarza. W ciągu trwania wycieczki doprowadził do niejednego spotkania, w tym takiego na szczycie:
Przed dojazdem na miejsce spotkania postanowiłem podjechać pod hotel Mercure Panorama i zobaczyć tych, którzy sądzą, że obdarzeni są talentami:
Na Rynku we wskazanym miejscu czekało już kilka osób. Byli to uczestnicy wycieczki BS, jak i konkurencyjnej wyprawy FR.org:
Po pewnym czasie bikerzy z FR (w sile trzech) ruszyli w zdobywać zamek w Mosznej:
Nasze siły powoli się powiększały:
Wydawało się, że Żyła jest jedynym z nas praworządnym, który przestrzega przepisu o niejeżdżeniu po Rynku na rowerze, ale szybko okazało, się że to tylko przebita dętka. Po krótkim pobycie w pit-stopie i ostatnich ustaleniach (szczególnie o diecie opartej na pieczarkach) jesteśmy gotowi do drogi:
Parę minut po 9 ruszamy w składzie, który do końca się nie zmieni: Jahoo i Młynarza (kierownik i sternik), Kaisa i Blase, Aga i Galen , Ala, drbike, JPbike, mattik, Żyła, Tomek (niezrzeszony?) i moja skromna osoba.
Kierujemy się w stronę Bierutowa z planem zahaczenia o pałace w Szczodrem i Borowej.
Po drodze okazuje się, że miejska infrastruktura rowerowa nie przewiduje czasami takiej ilości rowerzystek i rowerzystów - ledwo mieścimy się na wysepce na czerwonym świetle:
Pierwszy poważny odpoczynek zrobiliśmy w parku opodal pozostałości pałacu w Szczodrem. Wyjaśnił się tam problem związany z brakiem możliwości śledzenia komentarzy:
Potem zatrzymywaliśmy się jeszcze kilka razy żeby odpocząć czy coś wciąć:
Potwierdziło się, co jest najlepszym posiłkiem rowerzysty (oprócz lodów):
Ekipa przez większość czasu trzymała się razem, choć czasami tworzyły się z różnych powodów małe podgrupy:
W połowie drogi postanowiliśmy zrobić sobie dłuższy odpoczynek. Wybór padł na połowę terenowego błotnistego skrótu:
Pokonywaliśmy sobie kolejne kilometry, aż do momentu kiedy musieliśmy się rozstać po kilku godzinach wspólnej jazdy:
Wielkie dzięki za wspólną wyprawę!
Zabytki i inne ciekawostki odwiedzone tego dnia:
Opis trasy trochę później.
Czas (sobota, 9.00) i miejsce spotkania (Rynek, pod Fredrą) zostały autorytarnie ustalone przez szefa wycieczki - Młynarza. W ciągu trwania wycieczki doprowadził do niejednego spotkania, w tym takiego na szczycie:
BS rules!© WrocNam
Przed dojazdem na miejsce spotkania postanowiłem podjechać pod hotel Mercure Panorama i zobaczyć tych, którzy sądzą, że obdarzeni są talentami:
Ci co mają talent© WrocNam
Na Rynku we wskazanym miejscu czekało już kilka osób. Byli to uczestnicy wycieczki BS, jak i konkurencyjnej wyprawy FR.org:
Połączone siły BS i FR© WrocNam
Po pewnym czasie bikerzy z FR (w sile trzech) ruszyli w zdobywać zamek w Mosznej:
FR odjeżdża w stronę Mosznej© WrocNam
Nasze siły powoli się powiększały:
Nadjeżdżają...© WrocNam
Dojeżdżają...© WrocNam
Nadciąga Żyła© WrocNam
Wydawało się, że Żyła jest jedynym z nas praworządnym, który przestrzega przepisu o niejeżdżeniu po Rynku na rowerze, ale szybko okazało, się że to tylko przebita dętka. Po krótkim pobycie w pit-stopie i ostatnich ustaleniach (szczególnie o diecie opartej na pieczarkach) jesteśmy gotowi do drogi:
Ekipa BS© WrocNam
Rozmowy© WrocNam
Ekipa BS na Wrocławskim Rynku© JPbike
Parę minut po 9 ruszamy w składzie, który do końca się nie zmieni: Jahoo i Młynarza (kierownik i sternik), Kaisa i Blase, Aga i Galen , Ala, drbike, JPbike, mattik, Żyła, Tomek (niezrzeszony?) i moja skromna osoba.
Kierujemy się w stronę Bierutowa z planem zahaczenia o pałace w Szczodrem i Borowej.
Po drodze okazuje się, że miejska infrastruktura rowerowa nie przewiduje czasami takiej ilości rowerzystek i rowerzystów - ledwo mieścimy się na wysepce na czerwonym świetle:
Na wysepce I© WrocNam
Pierwszy poważny odpoczynek zrobiliśmy w parku opodal pozostałości pałacu w Szczodrem. Wyjaśnił się tam problem związany z brakiem możliwości śledzenia komentarzy:
Odpoczynek w Szczodrem II© WrocNam
Potem zatrzymywaliśmy się jeszcze kilka razy żeby odpocząć czy coś wciąć:
Mały odpoczynek© WrocNam
Odpoczynek w Borowej© WrocNam
Odpoczynek przed kościołem I© WrocNam
Przed domem Kargula i Pawlaka© WrocNam
Potwierdziło się, co jest najlepszym posiłkiem rowerzysty (oprócz lodów):
Galen wcina© WrocNam
Posiłek regeneracyjny Młynarza© WrocNam
Ekipa przez większość czasu trzymała się razem, choć czasami tworzyły się z różnych powodów małe podgrupy:
Ekipa wyjeżdża© WrocNam
Ekipa na zakręcie© WrocNam
Ekipa za zakrętem© WrocNam
BS potęgą jest!© WrocNam
Czekamy przy sągach© WrocNam
Dojeżdżająca dwójka© WrocNam
Było super!© WrocNam
Na wałach III© WrocNam
Na wałach I© WrocNam
Pociskam (by Blase)© WrocNam
W połowie drogi postanowiliśmy zrobić sobie dłuższy odpoczynek. Wybór padł na połowę terenowego błotnistego skrótu:
Przez łąki, przez błota III© WrocNam
Nowoczesny otwieracz butelek© WrocNam
Nie ma jak posiedzieć na błotku© WrocNam
Coś wartego sfotografowania© WrocNam
Już się skończyło?!?!© WrocNam
Później będzie więcej!!!!!© WrocNam
Ważniak (by Blase)© WrocNam
Pokonywaliśmy sobie kolejne kilometry, aż do momentu kiedy musieliśmy się rozstać po kilku godzinach wspólnej jazdy:
My idziemy w swoją stronę I© WrocNam
My idziemy w swoją stronę II© WrocNam
A my podążamy w swoją© WrocNam
Wielkie dzięki za wspólną wyprawę!
Zabytki i inne ciekawostki odwiedzone tego dnia:
Pałac w Borowej© WrocNam
Kościół w Stroni I© WrocNam
Wieża ratuszowa w Bierutowie© WrocNam
Kościół św. Katarzyny w Bierutowie© WrocNam
Zamek w Bierutowie© WrocNam
Wieża obserwacyjna© WrocNam
Pierwsze grzyby© WrocNam
Wszechświęte© WrocNam
Cmentarz w Nadolicach© WrocNam
Nazwiska pochowanych w Nadolicach© WrocNam
Najsłynniejszy płot polskiej wsi© WrocNam
Ufo wylądowało© WrocNam
Nowe znaczenie kostki brukowej© WrocNam
Zdewastowany krzyż w Kijowicach© WrocNam
Szachy rowerowe© WrocNam
Bocian nad sklepem© WrocNam
Ślady przesiąknięć© WrocNam
Opis trasy trochę później.
Dane wycieczki:
127.00 km (13.00 km teren) czas: 06:00 h avg:21.17 km/h
Dzień siedemdziesiąty-a
Zgodnie z zapowiedzią kilka minut przed godziną 10.00 pojawiłem się na Rynku czekając na innych uczestników wyjazdu. Nie było pewne ilu ich będzie, ale miałem nadzieję, że ktoś się pojawi. Mój spokój podzielał Fredro, pod którym mieliśmy się spotkać (jego spokój był też związany z pogodą oraz sytuacją powodziową):
Pierwszy przyjechał kolega Piotrek. Pogadaliśmy kilka minut, nadal czekając na pozostałych. Swój przyjazd z małym poślizgiem SMSem potwierdził drugi (pierwszy) Piotrek, który po kilku chwilach wturlał się na Rynek:
Ruszyliśmy z planem odwiedzenia festynu militarnego w Rakowie i akcji "Dokumenta-cyklista". Po przyjechaniu na teren stadniny WSOWLąd w Rakowie okazało się, że impreza została przełożona na połowę czerwca. Postanowiliśmy jakoś wykorzystać tak mile rozpoczęty poranek i wybraliśmy trasę w kierunku Wzgórz Trzebnickich.
Po kilku kilometrach postanowiliśmy zrobić mały postój aby się posilić:
Kontynuowaliśmy trasę posuwając się we wszystkich trzech kierunkach: do przodu, w górę i w dół oraz w lewo i w prawo.
Po kilkudziesięciu minutach wypełnionych rozmowami dotarliśmy do Szczodrego:
Uczestnicy wycieczki:
W drodze powrotnej przekraczaliśmy teren budowy AOW:
W okolicach Zakrzowa odwiedziliśmy nowego krasnala, który jest bliźniakiem stojącego już przed budynkiem giełdy na Placu Solnym krasnala Długiego:
Każdy z nas chciał go mieć w swoich zasobach fotograficznych:
Po dobiciu się do Wrocławia pomknęliśmy w kierunku Wyspy Słodowej, na której postanowiliśmy przedstawić siebie i swoje rowery całemu światu. Wyniki będą za kilka tygodni:
W nagrodę za pozowanie dostaliśmy przewodniki EuroVelo.
Po zrobieniu sobie zdjęć postanowiliśmy jakoś spektakularnie zakończyć dzień i udaliśmy się w tym celu do sklepu, a następnie do Parku Andersa, gdzie rozkoszując się pogodą i przyrodą pogadaliśmy jeszcze trochę i rozjechaliśmy się do domów.
Niedługo pod naszymi oknami stanie Lokomotywa do Nieba:
W relacji dzisiejszego dnia nie może zabraknąć informacji o powodzi:
Na Widawie most był już zamknięty dla ruchu samochodowego i wszyscy przygotowywali się na przyjście wody z Odry, która była tam zrzucana:
Po kilku minutach podziwiania pracy ochotników i służb, postanowiliśmy i my pomóc. Zanim jednak pozbyliśmy się ekwipunków rowerowych, układacze zrezygnowali ze wzmacniania wałów:
Podczas powrotu do domu minął mnie konwój z łodziami, zaś kiedy byłem już w domu, dwa lub trzy razy pod oknami przejechały w kierunki Kozanowa podobne konwoje:
Z Młynarzem postanowiliśmy, że jeśli któryś z nas będzie coś wiedział na temat potrzeby pomocy, to da znać drugiemu i ruszymy z odsieczą.
Okazało się, że jeszcze tego samego dnia mieliśmy okazję się spotkać i pomagać. Ale o tym będzie kolejny wpis.
Trasa:
Spokojny Fredro© WrocNam
Pierwszy przyjechał kolega Piotrek. Pogadaliśmy kilka minut, nadal czekając na pozostałych. Swój przyjazd z małym poślizgiem SMSem potwierdził drugi (pierwszy) Piotrek, który po kilku chwilach wturlał się na Rynek:
Nadjeżdża Młynarz© WrocNam
Ruszyliśmy z planem odwiedzenia festynu militarnego w Rakowie i akcji "Dokumenta-cyklista". Po przyjechaniu na teren stadniny WSOWLąd w Rakowie okazało się, że impreza została przełożona na połowę czerwca. Postanowiliśmy jakoś wykorzystać tak mile rozpoczęty poranek i wybraliśmy trasę w kierunku Wzgórz Trzebnickich.
Po kilku kilometrach postanowiliśmy zrobić mały postój aby się posilić:
Żywiec© WrocNam
Kontynuowaliśmy trasę posuwając się we wszystkich trzech kierunkach: do przodu, w górę i w dół oraz w lewo i w prawo.
Po kilkudziesięciu minutach wypełnionych rozmowami dotarliśmy do Szczodrego:
Pałac w Szczodrem© WrocNam
Uczestnicy wycieczki:
Młynarz przed pałacem© WrocNam
Żyła82 fotografuje© WrocNam
W drodze powrotnej przekraczaliśmy teren budowy AOW:
Obserwacja postępów© WrocNam
W okolicach Zakrzowa odwiedziliśmy nowego krasnala, który jest bliźniakiem stojącego już przed budynkiem giełdy na Placu Solnym krasnala Długiego:
Bliźniak krasnalowy© WrocNam
Każdy z nas chciał go mieć w swoich zasobach fotograficznych:
Uwiecznianie© WrocNam
Po dobiciu się do Wrocławia pomknęliśmy w kierunku Wyspy Słodowej, na której postanowiliśmy przedstawić siebie i swoje rowery całemu światu. Wyniki będą za kilka tygodni:
Młynarz dla potomnych© WrocNam
Żyła82 dla potomnych© WrocNam
Młynarz i Żyła82© WrocNam
W nagrodę za pozowanie dostaliśmy przewodniki EuroVelo.
Po zrobieniu sobie zdjęć postanowiliśmy jakoś spektakularnie zakończyć dzień i udaliśmy się w tym celu do sklepu, a następnie do Parku Andersa, gdzie rozkoszując się pogodą i przyrodą pogadaliśmy jeszcze trochę i rozjechaliśmy się do domów.
Niedługo pod naszymi oknami stanie Lokomotywa do Nieba:
Początki Lokomotywy© WrocNam
W relacji dzisiejszego dnia nie może zabraknąć informacji o powodzi:
Śluza na Odrze© WrocNam
Odra na Różance© WrocNam
Na Widawie most był już zamknięty dla ruchu samochodowego i wszyscy przygotowywali się na przyjście wody z Odry, która była tam zrzucana:
Widawa w Krzyżanowicach© WrocNam
Mało brakuje Widawie© WrocNam
Widawa na Psim Polu© WrocNam
Po kilku minutach podziwiania pracy ochotników i służb, postanowiliśmy i my pomóc. Zanim jednak pozbyliśmy się ekwipunków rowerowych, układacze zrezygnowali ze wzmacniania wałów:
Układanie wałów na Widawie© WrocNam
Kanał Powodziowy© WrocNam
Młynarz kontempluje© WrocNam
Wały Kanału Powodziowego© WrocNam
Most Grunwaldzki© WrocNam
Angels Wings© WrocNam
Ostrów Tumski© WrocNam
Wyspa Piasek© WrocNam
Młyn Maria© WrocNam
Podczas powrotu do domu minął mnie konwój z łodziami, zaś kiedy byłem już w domu, dwa lub trzy razy pod oknami przejechały w kierunki Kozanowa podobne konwoje:
Konwój ratowniczy© WrocNam
Z Młynarzem postanowiliśmy, że jeśli któryś z nas będzie coś wiedział na temat potrzeby pomocy, to da znać drugiemu i ruszymy z odsieczą.
Okazało się, że jeszcze tego samego dnia mieliśmy okazję się spotkać i pomagać. Ale o tym będzie kolejny wpis.
Trasa:
Dane wycieczki:
75.00 km (0.00 km teren) czas: 03:35 h avg:20.93 km/h
Dzień sześćdziesiąty czwarty
Niedziela, 16 maja 2010
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Zachęcony przez Młynarza pojawiłem się przed dziesiątą rano w punkcie zbornym pod Wieżą Ciśnień. Pogoda spowodowała, że wyciągnąłem z szafy rzeczy, które włożyłem tam w połowie kwietnia i miałem nadzieję zobaczyć dopiero koło października.
Cel wyprawy był jasno określony:
Pod Wieżą schowałem się przed wiatrem i czekałem na pozostałych zapowiedzianych uczestników wyjazdu: Jahoo i Młynarza (kierownika i sternika), Kaisę i Blase'a, Agę (która niestety nie dotarła) i Galena oraz JPbike'a:
Pojawiają się w kolejności odwrotnej do odległości z jakiej muszą dojechać. Ostatnie przyjeżdża kierownictwo wyprawy:
Chwila rozmów, podejmowania decyzji co do kierunków oraz opadów i ruszamy wiedzeni elektronicznym organem Młynarza.
Od początku napieramy równo i wydaje się, że nic nas nie powstrzyma:
Od czasu do czasu ktoś rzuca się do przodu, żeby uchwycić resztę w czasie przejazdu. Czasami trzeba wyprzedzić peleton prawie o pół kilometra, żeby zdążyć rzucić rower, wyjąć aparat, przygotować postawę fotograficzną i cyknąć fotki.
Czasami wszyscy robimy postoje:
W Rogowie Sobóckim, w znanej piekarni, robimy dłuższy postój połączony z degustacją miejscowych specjałów:
Niestety, niektórzy z nas zostali potraktowani bardzo niegościnnie:
Podczas podjazdu pod Tąpadła zatrzymujemy się na chwilę w pobliżu Studni św. Świerada, czyli Źródełka Życia:
Na przełęczy zaczyna się ciężka droga w górę. Niektórzy z nas jadą, niektórzy idą, a niektórzy porzucają rowery i znikają w lesie:
Góra pokonała mnie po przejechaniu około 500 m, potem pozostało mi tylko wspinanie się.
Niemniej po pewnym czasie dotarliśmy wszyscy cali i zdrowi na górę, gdzie w schronisku posiedzieliśmy przy czymś ciepłym lub zimnym, stałym lub ciekłym, byle się ogrzać:
Możemy podziwiać widoki dość ograniczone przez mgłę:
Po kilkudziesięciu minutach podejmujemy decyzję o powrocie na świeże powietrze i zjeździe na Tąpadła:
Droga jest tak wyboista, że nawet czekając na odpowiednie ujęcie ręce się trzęsą:
Wreszcie na dole:
Jackowi tak się spodobało, że wykonał kilka nawrotek:
Zjazd ze Ślęży pozostawia niezatarte ślady:
Ruszamy z Tąpadeł w kierunku Wrocławia mając nadzieję na trochę wiatru w plecy i utrzymanie się pogody:
Tak długa wyprawa nie mogła się odbyć bez jakiejś małej awarii, którą okazał się flaczek Flecika Jahoo:
Niektórzy ciężko pracowali, podczas gdy inni walnęli się w trawę:
Podczas pokonywania ruchliwej drogi nr 8 łatwiej było skorzystać z przejścia dla pieszych niż z wyjazdu z podporządkowanej drogi. Wielka trójka stałaby tam chyba do poniedziałku gdyby nie interwencja Galena:
Kilkanaście kilometrów przed Wrocławiem złapał nas deszczyk, który towarzyszył nam już krótkimi przerwami do samych domów. Ze względu na pokonany dystans potrzebowaliśmy częstszych odpoczynków:
Widoczki Ślęży:
Po dojechaniu do pierwszych oznak cywilizacji Wrocławia, każde z nas postanowiło pojechać w swoją stronę, ze swoją prędkością.
Prawie dokładnie o 20.00 minąłem Wieżę Ciśnień, skąd 10 godzin wcześniej zaczęła się wielka wyprawa części wrocławskiej ekipy BS. Jeszcze kilka krótkich kilometrów i byłem w domu.
Dokładną trasę opiszę później, kiedy znajdę trochę czasu albo Młynarz wrzuci tracka z GPSu.
POZA TEMATEM:
Rano, jeszcze przed wyjazdem, przez miasto przemknęła kolumna rzadko spotykanych na polskich ulicach pojazdów:
Na skrzyżowaniu Powst. Śląskich i Hallera powstaje innowacyjny przejazd rowerowy:
Dzięki wszystkim za wspaniałą wyprawę. Największe brawa należą się Kasi, za pokonanie samej siebie i ustanowienie niezłej życiówki.
Cel wyprawy był jasno określony:
Cel: Ślęża© WrocNam
Pod Wieżą schowałem się przed wiatrem i czekałem na pozostałych zapowiedzianych uczestników wyjazdu: Jahoo i Młynarza (kierownika i sternika), Kaisę i Blase'a, Agę (która niestety nie dotarła) i Galena oraz JPbike'a:
Czekamy...© WrocNam
Pojawiają się w kolejności odwrotnej do odległości z jakiej muszą dojechać. Ostatnie przyjeżdża kierownictwo wyprawy:
Nadjeżdża Kierownictwo© WrocNam
Chwila rozmów, podejmowania decyzji co do kierunków oraz opadów i ruszamy wiedzeni elektronicznym organem Młynarza.
Od początku napieramy równo i wydaje się, że nic nas nie powstrzyma:
Idziemy ławą© WrocNam
Od czasu do czasu ktoś rzuca się do przodu, żeby uchwycić resztę w czasie przejazdu. Czasami trzeba wyprzedzić peleton prawie o pół kilometra, żeby zdążyć rzucić rower, wyjąć aparat, przygotować postawę fotograficzną i cyknąć fotki.
Czasami wszyscy robimy postoje:
Pierwszy postój© WrocNam
Drugi postój© WrocNam
W Rogowie Sobóckim, w znanej piekarni, robimy dłuższy postój połączony z degustacją miejscowych specjałów:
Przy stole w Rogowie© WrocNam
Niestety, niektórzy z nas zostali potraktowani bardzo niegościnnie:
Rozczarowany Blase© WrocNam
Gdzie moja marmolada?!?!© WrocNam
Podczas podjazdu pod Tąpadła zatrzymujemy się na chwilę w pobliżu Studni św. Świerada, czyli Źródełka Życia:
U źródła© WrocNam
Na przełęczy zaczyna się ciężka droga w górę. Niektórzy z nas jadą, niektórzy idą, a niektórzy porzucają rowery i znikają w lesie:
Byle do góry© WrocNam
Pozostawiony rower© WrocNam
Góra pokonała mnie po przejechaniu około 500 m, potem pozostało mi tylko wspinanie się.
Niemniej po pewnym czasie dotarliśmy wszyscy cali i zdrowi na górę, gdzie w schronisku posiedzieliśmy przy czymś ciepłym lub zimnym, stałym lub ciekłym, byle się ogrzać:
W schronisku© WrocNam
Rowerowe stadko© WrocNam
Możemy podziwiać widoki dość ograniczone przez mgłę:
Szczyt Ślęży© WrocNam
Panorama ze Ślęży we mgle© WrocNam
Ściana schroniska© WrocNam
Po kilkudziesięciu minutach podejmujemy decyzję o powrocie na świeże powietrze i zjeździe na Tąpadła:
Zjazd© WrocNam
Droga jest tak wyboista, że nawet czekając na odpowiednie ujęcie ręce się trzęsą:
Poruszający zjazd© WrocNam
Wreszcie na dole:
Gdzie reszta?© WrocNam
Jackowi tak się spodobało, że wykonał kilka nawrotek:
Osiemnasty zjazd Jacka© WrocNam
Zjazd ze Ślęży pozostawia niezatarte ślady:
Młynarz, Blase i piegi© WrocNam
Samotny Galen i jego piegi© WrocNam
Ruszamy z Tąpadeł w kierunku Wrocławia mając nadzieję na trochę wiatru w plecy i utrzymanie się pogody:
Dokonaliśmy tego© WrocNam
Naprzód, do Wrocławia!© WrocNam
Tak długa wyprawa nie mogła się odbyć bez jakiejś małej awarii, którą okazał się flaczek Flecika Jahoo:
Postój techniczny© WrocNam
Niektórzy ciężko pracowali, podczas gdy inni walnęli się w trawę:
Blase w trawie© WrocNam
Blase w fotograficznym ciągu© WrocNam
Podczas pokonywania ruchliwej drogi nr 8 łatwiej było skorzystać z przejścia dla pieszych niż z wyjazdu z podporządkowanej drogi. Wielka trójka stałaby tam chyba do poniedziałku gdyby nie interwencja Galena:
Jesteśmy pełnoprawnymi użytkownikami drogi© WrocNam
Kilkanaście kilometrów przed Wrocławiem złapał nas deszczyk, który towarzyszył nam już krótkimi przerwami do samych domów. Ze względu na pokonany dystans potrzebowaliśmy częstszych odpoczynków:
Na co my czekamy?© WrocNam
Widoczki Ślęży:
Ślęża© WrocNam
Ślęża w rzepaku© WrocNam
Po dojechaniu do pierwszych oznak cywilizacji Wrocławia, każde z nas postanowiło pojechać w swoją stronę, ze swoją prędkością.
Prawie dokładnie o 20.00 minąłem Wieżę Ciśnień, skąd 10 godzin wcześniej zaczęła się wielka wyprawa części wrocławskiej ekipy BS. Jeszcze kilka krótkich kilometrów i byłem w domu.
Dokładną trasę opiszę później, kiedy znajdę trochę czasu albo Młynarz wrzuci tracka z GPSu.
POZA TEMATEM:
Rano, jeszcze przed wyjazdem, przez miasto przemknęła kolumna rzadko spotykanych na polskich ulicach pojazdów:
Kolumna Hummerów© WrocNam
Na skrzyżowaniu Powst. Śląskich i Hallera powstaje innowacyjny przejazd rowerowy:
Przejazd rowerowy© WrocNam
Dzięki wszystkim za wspaniałą wyprawę. Największe brawa należą się Kasi, za pokonanie samej siebie i ustanowienie niezłej życiówki.
Dane wycieczki:
121.00 km (5.00 km teren) czas: 06:25 h avg:18.86 km/h
Dzień pięćdziesiąty ósmy
Na drugi dzień maratońskiego weekendu postanowiłem wybrać się na rowerze.
Rano niezbędne przygotowania i w trasę do Trzebnicy.
Jechało się całkiem znośnie mimo narastającego przeciwnego wiatru, który na szczęście po zmianie kierunku jazdy niespodziewanie zmienił się na korzystny.
Na imprezie zamykającej prym wiódł główny Szerszeń - pan Zenon Janiak:
Towarzyszyły mu inne Szerszenie oraz między innymi burmistrz Trzebnicy...:
... i marszałek Województwa Dolnośląskiego:
Marszałek był sponsorem głównej nagrody w losowaniu:
Nagroda przypadła, po kilkukrotnym poszukiwaniu osoby, która miałaby mieć dzisiaj szczególne szczęście, zawodnikowi o numerze 523:
Nagrodami za zajęcie trzech pierwszych miejsc w różnych kategoriach były metalowe szerszenie na dwóch kółkach:
Później wśród wszystkich startujących rozlosowywano rożnego typu gadżety:
W Trzebnicy wszyscy czekają na wielką premierę:
Widziałem też swojego pierwszego Orlika:
Takich znaków powinno być więcej:
W trasie powrotnej napotykam różne rzeczy, między innymi dalszą część słupów z sprzed dwóch tygodni:
Po wjechaniu w granice Wrocławia postanawiam nie wracać najkrótszą drogą do domu tylko dokręcić do 80 km, żeby weekendowo przekroczyć 200.
Na Wyspie Piaskowej ukończono już instalację "Areny", której projekt i założenia powstały 40 lat temu na Sympozjum Plastycznym "Wrocław 70":
Potem pojechałem jeszcze zobaczyć noowotwartą siedzibę Studia na Grobli, gdzie odbywa się Port Literacki Wrocław:
Następnie skierowałem się lekko okrężną drogą do domu i po małej pętelce licznik pokazał 80km. Mogłem spokojnie zawinąć do domu.
W weekend przejechałem 202 km, czyli prawie 1/5 tego co do tej pory w roku i nie za bardzo to czuję w nogach.
Trasa:
Rano niezbędne przygotowania i w trasę do Trzebnicy.
Jechało się całkiem znośnie mimo narastającego przeciwnego wiatru, który na szczęście po zmianie kierunku jazdy niespodziewanie zmienił się na korzystny.
Na imprezie zamykającej prym wiódł główny Szerszeń - pan Zenon Janiak:
Kierownik pozytywnego zamieszania© WrocNam
Towarzyszyły mu inne Szerszenie oraz między innymi burmistrz Trzebnicy...:
Org i burmistrz© WrocNam
... i marszałek Województwa Dolnośląskiego:
Org i marszałek© WrocNam
Marszałek był sponsorem głównej nagrody w losowaniu:
Los główny© WrocNam
Nagroda przypadła, po kilkukrotnym poszukiwaniu osoby, która miałaby mieć dzisiaj szczególne szczęście, zawodnikowi o numerze 523:
Szczęśliwiec© WrocNam
Nagrodami za zajęcie trzech pierwszych miejsc w różnych kategoriach były metalowe szerszenie na dwóch kółkach:
Szerszenie na rowerach© WrocNam
Później wśród wszystkich startujących rozlosowywano rożnego typu gadżety:
Losowanie© WrocNam
W Trzebnicy wszyscy czekają na wielką premierę:
Premiera Portiera© WrocNam
Widziałem też swojego pierwszego Orlika:
Orlik 2012© WrocNam
Takich znaków powinno być więcej:
Uwaga rowerzyści!© WrocNam
W trasie powrotnej napotykam różne rzeczy, między innymi dalszą część słupów z sprzed dwóch tygodni:
Słupy energetyczne© WrocNam
Linia słupów© WrocNam
Domek na górze© WrocNam
Wielolinia© WrocNam
Po wjechaniu w granice Wrocławia postanawiam nie wracać najkrótszą drogą do domu tylko dokręcić do 80 km, żeby weekendowo przekroczyć 200.
Na Wyspie Piaskowej ukończono już instalację "Areny", której projekt i założenia powstały 40 lat temu na Sympozjum Plastycznym "Wrocław 70":
Arena Beresia© WrocNam
Potem pojechałem jeszcze zobaczyć noowotwartą siedzibę Studia na Grobli, gdzie odbywa się Port Literacki Wrocław:
Studio na Grobli© WrocNam
Następnie skierowałem się lekko okrężną drogą do domu i po małej pętelce licznik pokazał 80km. Mogłem spokojnie zawinąć do domu.
W weekend przejechałem 202 km, czyli prawie 1/5 tego co do tej pory w roku i nie za bardzo to czuję w nogach.
Trasa:
Dane wycieczki:
80.00 km (0.00 km teren) czas: 03:35 h avg:22.33 km/h
Dzień pięćdziesiąty siódmy
Sobota, 24 kwietnia 2010
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Nadszedł kolejny dzień próby na trasie Trzebnickiego Maratonu Rowerowego "Żądło Szerszenia 2010".
Po wstępnej analizie sposobów przeniesienia się do Trzebnicy, wybrałem własny samochód (komunikacja publiczna była zbyt droga lub zbyt późna, zaś własne siły trzeba było oszczędzać):
Kiedy przyjechałem, biuro zawodów pracowało już pełną parą:
Krótkie przykręcanie kół, regulacje i przebranie, i jestem gotowy:
Jak zwykle przed startem na placu trwają intensywne rozmowy i ogólny rozgardiasz:
Przed startem porozmawiałem chwilkę z prawdziwym IronMan'em
Na tablicy ogłoszeń informacja:
Wreszcie o 8.30 rusza pierwsza grupa:
Startowałem kilka minut później i ruszyłem z kopyta. Po pierwszych 20 km średnia była powalająca (mnie):
Potem już nie było tak wesoło, ale nie było całkiem źle.
W Osieku stał sobie, jak i rok temu, krzyż pokutny:
W okolicy Stawów Milickich przejeżdżaliśmy przez tereny, które bardziej mi przypominały tereny na Florydzie lub przy ujściu Missisipi niż Dolny Śląsk:
Wałęsają się też tam zwierzęta, które można zobaczyć tylko w ZOO:
Całemu wyścigowi przyglądały się ze spokojem bociany (naliczyłem 5 gniazd bezpośrednio przy trasie:
Przed Miliczem stoi sobie słoń:
Łączy w sobie części z różnych środków komunikacji:
W Miliczu usytuowany był punkt żywieniowy z pysznymi bułami, z którego usług skorzystałem. Niektórzy nawet go chyba nie zauważali:
Zaraz za Miliczem skończył się płaski teren, a zaczęły się górki, które ciągnęły się z małymi przerwami aż do Trzebnicy:
Wreszcie po 120 km walki z przeciwnościami, cel osiągnięty:
Na Maratonie:
Czas: 4:55:06 (czystej jazdy 4:34 - życiówka)
Średnia prędkość: prawie 27 km/h
Miejsce: 388/443 (6 w kategorii - na 9 kończących - wszyscy chyba przerzucają się na szosę, porównując ilość ludzi z lat poprzednich).
Zwycięzca na szosówce miał 3:08, na MTB 3:26.
Po wcięciu czegoś i krótkiej rozmowie z kolegą ze Środy wielkopolskiej, z którym kawałek jechałem, rozkręciłem rower, spakowałem się i ruszyłem do domu.
Dwa kilometry przejechałem jeszcze z garażu do domu (prawie cały czasz stojąc).
Za sukces mogę uznać czas (brutto i netto) i to, że nie złapały mnie żadne skurcze.
Może w przyszłym roku zaliczę 240km?
Trasa:
Po wstępnej analizie sposobów przeniesienia się do Trzebnicy, wybrałem własny samochód (komunikacja publiczna była zbyt droga lub zbyt późna, zaś własne siły trzeba było oszczędzać):
Transport sprzętu© WrocNam
Kiedy przyjechałem, biuro zawodów pracowało już pełną parą:
Zapisy© WrocNam
Krótkie przykręcanie kół, regulacje i przebranie, i jestem gotowy:
Sprzęt na starcie© WrocNam
Przed startem© WrocNam
Jak zwykle przed startem na placu trwają intensywne rozmowy i ogólny rozgardiasz:
Upragniony punkt© WrocNam
Dystans do pokonania© WrocNam
Rój Szerszeni© WrocNam
Ostatnie chwile przed startem I© WrocNam
Ostatnie chwile przed startem II© WrocNam
Przed startem porozmawiałem chwilkę z prawdziwym IronMan'em
Na tablicy ogłoszeń informacja:
Wyzwanie© WrocNam
Wreszcie o 8.30 rusza pierwsza grupa:
Start pierwszej grupy© WrocNam
Startowałem kilka minut później i ruszyłem z kopyta. Po pierwszych 20 km średnia była powalająca (mnie):
Niezła średnia© WrocNam
Potem już nie było tak wesoło, ale nie było całkiem źle.
W Osieku stał sobie, jak i rok temu, krzyż pokutny:
Krzyż w pogorzelisku© WrocNam
W okolicy Stawów Milickich przejeżdżaliśmy przez tereny, które bardziej mi przypominały tereny na Florydzie lub przy ujściu Missisipi niż Dolny Śląsk:
Jak na południu USA© WrocNam
Wałęsają się też tam zwierzęta, które można zobaczyć tylko w ZOO:
Zwierzak nie z tej krainy© WrocNam
Całemu wyścigowi przyglądały się ze spokojem bociany (naliczyłem 5 gniazd bezpośrednio przy trasie:
Spokojne bociany© WrocNam
Przed Miliczem stoi sobie słoń:
Stalowe słonisko© WrocNam
Łączy w sobie części z różnych środków komunikacji:
Elementy rowerowo-konne© WrocNam
W Miliczu usytuowany był punkt żywieniowy z pysznymi bułami, z którego usług skorzystałem. Niektórzy nawet go chyba nie zauważali:
Punkt żywieniowy© WrocNam
Zaraz za Miliczem skończył się płaski teren, a zaczęły się górki, które ciągnęły się z małymi przerwami aż do Trzebnicy:
Betonowy podjazd© WrocNam
Wreszcie po 120 km walki z przeciwnościami, cel osiągnięty:
Jak zwykle sukces© WrocNam
Na mecie I© WrocNam
Na mecie II© WrocNam
Wynik ŻS 2010© WrocNam
Na Maratonie:
Czas: 4:55:06 (czystej jazdy 4:34 - życiówka)
Średnia prędkość: prawie 27 km/h
Miejsce: 388/443 (6 w kategorii - na 9 kończących - wszyscy chyba przerzucają się na szosę, porównując ilość ludzi z lat poprzednich).
Zwycięzca na szosówce miał 3:08, na MTB 3:26.
Po wcięciu czegoś i krótkiej rozmowie z kolegą ze Środy wielkopolskiej, z którym kawałek jechałem, rozkręciłem rower, spakowałem się i ruszyłem do domu.
Dwa kilometry przejechałem jeszcze z garażu do domu (prawie cały czasz stojąc).
Za sukces mogę uznać czas (brutto i netto) i to, że nie złapały mnie żadne skurcze.
Może w przyszłym roku zaliczę 240km?
Trasa:
Dane wycieczki:
122.00 km (0.00 km teren) czas: 04:40 h avg:26.14 km/h
Dzień pięćdziesiąty pierwszy
Postanowiłem skoczyć w okolice śluzy w Ratowicach. Miała wyjść zdrowa siedemdziesiątka, ale nie wyszła. Wyszedł chociaż najdłuższy dystans w tym roku.
Trasa:
Na Placu Dwojga Imion stały rokraczone dwa tramwaje - można byłoby to uznać za przepowiednię mojej wyprawy:
Znowu w tym roku nie udało mi przejechać na Diabelskim Młynie:
ZOO już pełne życia:
Wysuszona Śluza Bartoszowice:
Musiałem przez chwilę bawić się w strażaka - ktoś podpalił kawałek miedzy między łąkami:
Przejeżdżałem koło budowanego mostu na Odrze pod Kamieńcem, gdzie wyrastają z ziemi samotne słupy energetyczne:
Ktoś chyba lubi średniowiecze:
Przy pomniku upamiętniającym obozy pracy pod Czernicą (który kiedyś pokazała Vampire, a ja nie potrafiłem go znaleźć) pojawiły się dęby pamięci oraz tablica upamiętniająca Katyń i wypadek pod Smoleńskiem:
Na Śluzie w Ratowicach widać wysoką wodę, woda stoi też na polach - można prawie ryż uprawiać:
Postanowiłem zrobić sobie ciekawe zdjęcia swojej maszyny:
Parę minut po tym zdjęciu, mijałem Siechnicę, kiedy poczułem, że coś mnie zaczyna nosić. Myślę sobie flak - nic to, klejenie dętki i do przodu. Zostało około 20 km do domu. Doprowadziłem rower sto metrów do stacji benzynowej - już myślałem, że pompować nie będę musiał. Zaczynałem brać się do zdejmowania koła, kiedy zobaczyłem:
Był to koniec jazdy, zaczęło się: maszerowanie - dworzec w Siechnicach (dwie godziny do pociągu) - czekanie na autobus (okazało się, że już nie ma miejsca, kierowca chciał mnie brać, ale nie było za bardzo jak się wpakować) - maszerowanie do Świętej Katarzyny na pociąg i znowu czekanie (ponad godzinę). Wreszcie wsiadłem o 16.04 do Wrocławia i po pięćdziesięciu minutach, z przesiadką na Głównym, byłem w domu.
Na peronie w Świętej Katarzynie:
Wyjście z sytuacji (oznaczenia nowych wyjść z Dworca Głównego):
Trasa:
Na Placu Dwojga Imion stały rokraczone dwa tramwaje - można byłoby to uznać za przepowiednię mojej wyprawy:
Tramwajowe zdarzenie© WrocNam
Znowu w tym roku nie udało mi przejechać na Diabelskim Młynie:
Młyn i most© WrocNam
ZOO już pełne życia:
Pelikany© WrocNam
Wysuszona Śluza Bartoszowice:
Osuszona Śluza© WrocNam
Musiałem przez chwilę bawić się w strażaka - ktoś podpalił kawałek miedzy między łąkami:
Ślady podpalenia© WrocNam
Przejeżdżałem koło budowanego mostu na Odrze pod Kamieńcem, gdzie wyrastają z ziemi samotne słupy energetyczne:
Samotny srebrny słup© WrocNam
Ktoś chyba lubi średniowiecze:
Nowoczesny zamek© WrocNam
Przy pomniku upamiętniającym obozy pracy pod Czernicą (który kiedyś pokazała Vampire, a ja nie potrafiłem go znaleźć) pojawiły się dęby pamięci oraz tablica upamiętniająca Katyń i wypadek pod Smoleńskiem:
Pomnik pod Czernicą© WrocNam
Nowa tablica© WrocNam
Treść tablicy© WrocNam
Pierwszy dąb© WrocNam
Certyfikat dębu© WrocNam
Drugi dąb© WrocNam
Trzeci dąb© WrocNam
Na Śluzie w Ratowicach widać wysoką wodę, woda stoi też na polach - można prawie ryż uprawiać:
Wysoka woda w Ratowicach© WrocNam
Postanowiłem zrobić sobie ciekawe zdjęcia swojej maszyny:
Maszyna w ruchu© WrocNam
Parę minut po tym zdjęciu, mijałem Siechnicę, kiedy poczułem, że coś mnie zaczyna nosić. Myślę sobie flak - nic to, klejenie dętki i do przodu. Zostało około 20 km do domu. Doprowadziłem rower sto metrów do stacji benzynowej - już myślałem, że pompować nie będę musiał. Zaczynałem brać się do zdejmowania koła, kiedy zobaczyłem:
Przetarta opona© WrocNam
Był to koniec jazdy, zaczęło się: maszerowanie - dworzec w Siechnicach (dwie godziny do pociągu) - czekanie na autobus (okazało się, że już nie ma miejsca, kierowca chciał mnie brać, ale nie było za bardzo jak się wpakować) - maszerowanie do Świętej Katarzyny na pociąg i znowu czekanie (ponad godzinę). Wreszcie wsiadłem o 16.04 do Wrocławia i po pięćdziesięciu minutach, z przesiadką na Głównym, byłem w domu.
Na peronie w Świętej Katarzynie:
Figurka w Świętej Katarzynie© WrocNam
Wyjście z sytuacji (oznaczenia nowych wyjść z Dworca Głównego):
Drogowskaz kolejowy© WrocNam
Dane wycieczki:
47.00 km (0.00 km teren) czas: 02:00 h avg:23.50 km/h
Przebieżka nr 16
Niedziela, 4 kwietnia 2010
Kategoria Okolice, Przebieżka
| Aktywność:
Po krótkim spacerze w okolicach zamku w Wojnowicach, ...:
... postoju na promie przez Odrę, ...:
... oraz kilkukilometrowym spacerze po Brzegu, ...:
... przebieżka dookoła Starego Miasta (6,5km).
Wojnowice-zamek© WrocNam
Wieża zamku w Wojnowicach© WrocNam
... postoju na promie przez Odrę, ...:
Przez Odrę obok bolidu© WrocNam
... oraz kilkukilometrowym spacerze po Brzegu, ...:
Dionizos inwalida© WrocNam
Nadodrzańska rzeźba dolnobrzeska© WrocNam
... przebieżka dookoła Starego Miasta (6,5km).
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren) czas: h avg: km/h
Wypad zagraniczny-Bruksela
Sobota, 30 stycznia 2010
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Nie jeździłem przez cały tydzień na rowerze ze względu na służbowy wyjazd do rowerowego miasta - Brukseli.
Po ulicach śmiga trochę rowerzystów, nie tak wielu jak w lecie. Warunki nie były najlepsze (koło zera i popadujący czasami śniego-deszcz), lecz daleko do naszych.
Czasu na zwiedzanie nie było za dużo, odwiedziłem tylko okolice Grand Place'u.
Wypatrzyłem taką dostawczą maszynkę:
Poza tym zimowy obraz katedry patronów Brukseli (w lecie chwilę spędziłem na jednej z parkowych ławeczek):
Na miastem cały czas góruje kolosalny Pałac Sprawiedliwości:
Chwilami niebo się rozpogadzało:
Jedna z plenerowych instalacji:
W niektórych oknach Królewskiego Muzeum Sztuki widać było cały czas błękitne niebo z chmurkami:
W mieście stoi też trochę pozostałości z przeszłości:
Na jednym z miejskich skwerów porobiłem sobie kilka zdjęć:
Więcej zdjęć z Brukseli w opisie z moich poprzednich wyjazdów: lipcowego i październikowego
W czasie lotu z Wrocławia uwieczniłem okolice, w których rozgrywana była zeszłoroczna MNM, czyli okołokątne lasy i pola (szyba nie była największej czystości - w locie powrotnym dowiedziałem się dlaczego, bo przechodziłem procedurę odmrażania samolotu, czyli polewania go specjalnym płynem):
Udało mi się też zobaczyć kopalnię i elektrownię w Bełchatowie:
W drodze do Brukseli goniliśmy Słońce (kiedy wsiadałem do samolotu, słońce właśnie kryło się za horyzont, kiedy wznieśliśmy się na przelotową wysokość, słońce przez prawie godzinę pozostawało własnie w takiej pozycji):
W drodze powrotnej miałem okazję siedzieć kilka rzędów od kilkorga polskich europarlamentarzystów, wracających do Polski: A. Bielana, J. Hibner, D. Jazłowieckiej, J. Kurskiego, J. Zemke, Z. Ziobro (przynajmniej tylu rozpoznałem).
Czekając na lotnisku w Warszawie widziałem pędzącego na samolot G. Schetynę, a w samolocie do Wrocławia zauważyłem H. Śleszyńską.
Powrót mogę uznać zatem za bardzo światowy.
Po ulicach śmiga trochę rowerzystów, nie tak wielu jak w lecie. Warunki nie były najlepsze (koło zera i popadujący czasami śniego-deszcz), lecz daleko do naszych.
Czasu na zwiedzanie nie było za dużo, odwiedziłem tylko okolice Grand Place'u.
Wypatrzyłem taką dostawczą maszynkę:
Trójkołowiec© WrocNam
Poza tym zimowy obraz katedry patronów Brukseli (w lecie chwilę spędziłem na jednej z parkowych ławeczek):
Katedra Św. Michała i Św. Guduli© WrocNam
Na miastem cały czas góruje kolosalny Pałac Sprawiedliwości:
Pałac Sprawiedliwości© WrocNam
Chwilami niebo się rozpogadzało:
Ratusz i Księżyc© WrocNam
Jedna z plenerowych instalacji:
Miejskie słowa© WrocNam
W niektórych oknach Królewskiego Muzeum Sztuki widać było cały czas błękitne niebo z chmurkami:
Niebo w oknie© WrocNam
W mieście stoi też trochę pozostałości z przeszłości:
Cześć murów© WrocNam
Średniowieczna wieża© WrocNam
Na jednym z miejskich skwerów porobiłem sobie kilka zdjęć:
Trzy aparaty© WrocNam
Kolorowa trójca© WrocNam
Więcej zdjęć z Brukseli w opisie z moich poprzednich wyjazdów: lipcowego i październikowego
W czasie lotu z Wrocławia uwieczniłem okolice, w których rozgrywana była zeszłoroczna MNM, czyli okołokątne lasy i pola (szyba nie była największej czystości - w locie powrotnym dowiedziałem się dlaczego, bo przechodziłem procedurę odmrażania samolotu, czyli polewania go specjalnym płynem):
Okolice Kątnej© WrocNam
Udało mi się też zobaczyć kopalnię i elektrownię w Bełchatowie:
Bełchatów© WrocNam
W drodze do Brukseli goniliśmy Słońce (kiedy wsiadałem do samolotu, słońce właśnie kryło się za horyzont, kiedy wznieśliśmy się na przelotową wysokość, słońce przez prawie godzinę pozostawało własnie w takiej pozycji):
W pogoni za Słońcem© WrocNam
W drodze powrotnej miałem okazję siedzieć kilka rzędów od kilkorga polskich europarlamentarzystów, wracających do Polski: A. Bielana, J. Hibner, D. Jazłowieckiej, J. Kurskiego, J. Zemke, Z. Ziobro (przynajmniej tylu rozpoznałem).
Czekając na lotnisku w Warszawie widziałem pędzącego na samolot G. Schetynę, a w samolocie do Wrocławia zauważyłem H. Śleszyńską.
Powrót mogę uznać zatem za bardzo światowy.
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren) czas: h avg: km/h
Trzeci wyjazd w roku
Żeby utrzymać pozytywną tendencję tego sezonu - co dzień, to wyjazd - wyciągnąłem się na przejażdżkę.
Trasa:
Figura Matki Boskiej przed Katedrą odzyskała głowę po jej niedawnej stracie:
Na Ostrowie widziałem parkujące Porsche Panamera. Robi wrażenie. Cena też - wersja średnio wyposażona ok. 560 tys. PLN. Mogłem poczekać i zrobić zdjęcie. Chociaż może będzie jeszcze okazja bo samochód był chyba na wrocławskich tablicach.
Na Śluzie Opatowickiej jakaś dobra dusza wysypała podjazd piaskiem dzięki czemu nie było problemów z podjazdem:
Sama śluza częściowo zamarzła:
Na dojeździe do miasta pozdrowiłem kilku znajomych z widzenia biegaczy - droga na Trestno jest częstą trasą treningową.
Przy Kładce Siedleckiej odbywało się spotkanie morsów - ostatni z tych zapaleńców wychodzili własnie z wody i się rozgrzewali przy ognisku.
Postanowiłem znaleźć Kładkę Parkową, którą można byłoby się dostać do Parku Wschodniego. Pozostało po niej tylko wspomnienie (dlatego nie mogłem jej kiedyś znaleźć od strony parku):
Na ul. Łukasińskiego pooglądałem trochę elewacji budynków z tajemniczą Marthą:
Powstające osiedle o swojsko brzmiącej nazwie Angel Wings:
Miały mu towarzyszyć dwa wysokościowce, ale chyba z powodu kryzysu z nich zrezygnowano.
Rachwal dodał bardzo przydatną opcję na photoBS - dodawanie wielu zdjęć.
Trasa:
Figura Matki Boskiej przed Katedrą odzyskała głowę po jej niedawnej stracie:
Ozdyskana głowa© WrocNam
Na Ostrowie widziałem parkujące Porsche Panamera. Robi wrażenie. Cena też - wersja średnio wyposażona ok. 560 tys. PLN. Mogłem poczekać i zrobić zdjęcie. Chociaż może będzie jeszcze okazja bo samochód był chyba na wrocławskich tablicach.
Na Śluzie Opatowickiej jakaś dobra dusza wysypała podjazd piaskiem dzięki czemu nie było problemów z podjazdem:
Przygotowany podjazd© WrocNam
Sama śluza częściowo zamarzła:
Zamarznięta śluza Opatowicka© WrocNam
Na dojeździe do miasta pozdrowiłem kilku znajomych z widzenia biegaczy - droga na Trestno jest częstą trasą treningową.
Przy Kładce Siedleckiej odbywało się spotkanie morsów - ostatni z tych zapaleńców wychodzili własnie z wody i się rozgrzewali przy ognisku.
Postanowiłem znaleźć Kładkę Parkową, którą można byłoby się dostać do Parku Wschodniego. Pozostało po niej tylko wspomnienie (dlatego nie mogłem jej kiedyś znaleźć od strony parku):
Była sobie kładka Parkowa© WrocNam
Na ul. Łukasińskiego pooglądałem trochę elewacji budynków z tajemniczą Marthą:
Martha I© WrocNam
Martha II© WrocNam
Martha III© WrocNam
Powstające osiedle o swojsko brzmiącej nazwie Angel Wings:
Budowa Angel Wings© WrocNam
Miały mu towarzyszyć dwa wysokościowce, ale chyba z powodu kryzysu z nich zrezygnowano.
Rachwal dodał bardzo przydatną opcję na photoBS - dodawanie wielu zdjęć.
Dane wycieczki:
27.00 km (0.00 km teren) czas: 01:30 h avg:18.00 km/h