Wpisy archiwalne w kategorii
Okolice
Dystans całkowity: | 10379.12 km (w terenie 220.00 km; 2.12%) |
Czas w ruchu: | 484:29 |
Średnia prędkość: | 21.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.00 km/h |
Suma kalorii: | 19789 kcal |
Liczba aktywności: | 150 |
Średnio na aktywność: | 69.19 km i 3h 13m |
Więcej statystyk |
R-59
Sobota, 27 kwietnia 2013
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Coroczne wiosenne zmierzenie się z samym sobą - Żądło Szerszenia 2013 organizowane przez rowerowych władców Kocich Gór.
Rano wstaję, wcinam śniadanie, pakuję manatki, ładuję Mocarza na bolid i ruszam do Trzebnicy.
Odbieram numer i pakiet startowy, a w nim tester łańcucha i skarpetki:
Przygotowuję się do startu i jestem w rozterce. Słońce próbuje przebić się przez chmury, a prognozy pogody dają sprzeczne informacje - niektóre mówią, że ma padać, niektóre, że ma być upał. Rezygnuję z drugiej koszulki, ale zostawiam rękawki (okazało się, że gdyby nie one to bym chyba nie dojechał do mety).
Kilka minut przed startem pojawiam się w strefie ostatnich przygotowań - spotykam Rafała z Joanną, zamieniamy kilka zdań i ustawiam się na linii startu:
Nad wszystkim czuwa Szef Szefów Szerszeni:
.
O godz. 8.40 starter daje znak - ruszamy. Szosowcy szybko odskakują, a ja przyłączam się do innego roweru innego - pana Józefa, z którym sprawnie współpracując na zmianach dojeżdżamy do 60 km ze średnią prawie 30 km/h.
Tam jak zwykle odcina mi zasilanie i przez kilka kilometrów po prostu się wlokę. Koło 70 km łapię drugi oddech i jadę dalej. Koło 90 km znów mam kryzys i na punkcie żywnościowym robię dłuższą przerwę posilając się mufinką i bananem. Zregenerowany ruszam dalej.
W okolicach 100 km zaczyna mżyć i gwałtownie się ochładza. Zaczynają się też górki, w tym jedno z największych wyzwań - podjazd w Radłowie, gdzie znajduje się premia górska:
Kilka kilometrów dalej jest kolejny ciężki podjazd - betony w Tarnowcu.
Krążę po Kocich Górach wspinając się i zjeżdżając. Deszcz czasami się wzmaga, a czasami prawie ustaje, ale cały czas jest mokro. Wszystko mam mokre i dodatkowo zaczynają mi z zimna drętwieć dłonie. Cały czas jednak zbliżam się do upragnionej mety.
Docieram tam z czasem jazdy prawie dokładnie takim samym jak rok wcześniej: 6h 6min, z lepszym za to czasem liczonym (mało postojów). Na szyi ląduje upragniony cenny medal:
Wcinam grohufkę (tak było napisane na kuponiku, więc tak się musiała nazywać ta zupa), kaszankę, kiełbaskę, ciasto drożdżowe i CIEPŁĄ herbatę. Mam z zimna lekką trzęsawkę, dlatego szybko docieram do samochodu i odpalam go. W tym czasie przebieram się w suche ciuchy i montuję rower na bagażniku. Potem wskakuję do CIEPŁEGO wnętrza i chwilę odpoczywam.
Ruszam do domu na czekającą ciepłą kąpiel.
Gdyby nie deszcz oraz silny zachodni i północno-zachodni wiatr byłoby super. A tak było bardzo dobrze - oprócz dwóch kryzysów i lekkiego stanu przedskurczowego uda, żadnych problemów.
WYNIKI:
Miejsce OPEN: 221 na 250
Miejsce w kategorii: 6 na 10
Czas jazdy: 6 h 6 min
Czas mierzony: 6 h 19 min
Premia górska (czas): 1 min 40s
Premia górska (pozycja): 146
Przed startem na Żądło 2013© WrocNam
Rano wstaję, wcinam śniadanie, pakuję manatki, ładuję Mocarza na bolid i ruszam do Trzebnicy.
Odbieram numer i pakiet startowy, a w nim tester łańcucha i skarpetki:
Szerszeniowy tester© WrocNam
Szerszeniowe skarpetki 2013© WrocNam
Przygotowuję się do startu i jestem w rozterce. Słońce próbuje przebić się przez chmury, a prognozy pogody dają sprzeczne informacje - niektóre mówią, że ma padać, niektóre, że ma być upał. Rezygnuję z drugiej koszulki, ale zostawiam rękawki (okazało się, że gdyby nie one to bym chyba nie dojechał do mety).
Kilka minut przed startem pojawiam się w strefie ostatnich przygotowań - spotykam Rafała z Joanną, zamieniamy kilka zdań i ustawiam się na linii startu:
Rusza wcześniejsza grupa© WrocNam
Rafał foci© WrocNam
W blokach przed startem (by Focus)© WrocNam
Nad wszystkim czuwa Szef Szefów Szerszeni:
Szef Żądła - Pan Zenon© WrocNam
O godz. 8.40 starter daje znak - ruszamy. Szosowcy szybko odskakują, a ja przyłączam się do innego roweru innego - pana Józefa, z którym sprawnie współpracując na zmianach dojeżdżamy do 60 km ze średnią prawie 30 km/h.
Tam jak zwykle odcina mi zasilanie i przez kilka kilometrów po prostu się wlokę. Koło 70 km łapię drugi oddech i jadę dalej. Koło 90 km znów mam kryzys i na punkcie żywnościowym robię dłuższą przerwę posilając się mufinką i bananem. Zregenerowany ruszam dalej.
W okolicach 100 km zaczyna mżyć i gwałtownie się ochładza. Zaczynają się też górki, w tym jedno z największych wyzwań - podjazd w Radłowie, gdzie znajduje się premia górska:
Chwila oddechu przed Prababką© WrocNam
Kilka kilometrów dalej jest kolejny ciężki podjazd - betony w Tarnowcu.
Krążę po Kocich Górach wspinając się i zjeżdżając. Deszcz czasami się wzmaga, a czasami prawie ustaje, ale cały czas jest mokro. Wszystko mam mokre i dodatkowo zaczynają mi z zimna drętwieć dłonie. Cały czas jednak zbliżam się do upragnionej mety.
Docieram tam z czasem jazdy prawie dokładnie takim samym jak rok wcześniej: 6h 6min, z lepszym za to czasem liczonym (mało postojów). Na szyi ląduje upragniony cenny medal:
Zmarznięty, zmoknięty ale na mecie© WrocNam
Medal Żądła 2013© WrocNam
Wcinam grohufkę (tak było napisane na kuponiku, więc tak się musiała nazywać ta zupa), kaszankę, kiełbaskę, ciasto drożdżowe i CIEPŁĄ herbatę. Mam z zimna lekką trzęsawkę, dlatego szybko docieram do samochodu i odpalam go. W tym czasie przebieram się w suche ciuchy i montuję rower na bagażniku. Potem wskakuję do CIEPŁEGO wnętrza i chwilę odpoczywam.
Ruszam do domu na czekającą ciepłą kąpiel.
Gdyby nie deszcz oraz silny zachodni i północno-zachodni wiatr byłoby super. A tak było bardzo dobrze - oprócz dwóch kryzysów i lekkiego stanu przedskurczowego uda, żadnych problemów.
WYNIKI:
Miejsce OPEN: 221 na 250
Miejsce w kategorii: 6 na 10
Czas jazdy: 6 h 6 min
Czas mierzony: 6 h 19 min
Premia górska (czas): 1 min 40s
Premia górska (pozycja): 146
Dane wycieczki:
150.00 km (0.00 km teren) czas: 06:05 h avg:24.66 km/h
R-56
Po zajęciach do Natki a potem decyzja o wyjeździe na małą przejażdżkę.
Chciałem zapolować na kolejną warkę Sharka, czyli najbardziej chmielone piwo w Polsce o współczynniku IBU zbliżonym do setki (zwykłe piwa mają koło 25).
Najpierw jednak zwiedziłem wrocławskie imprezy.
Przy Magnolii trwał Męski Świat. Były pokazy motocykli, samochodów, broni, zaprzęgów psich. Można było posłuchać rocka i oddać krew:
Takie pokazy nie mogły się obyć bez palenia gum i cięcia blachy:
Obecne też były mobilne kawiarnie:
Pod Magnolią zaczęły kwitnąć magnolie:
Potem na Rynek i Świdnicką, gdzie trwał protest Zmielonych oraz pokazy biotechnologiczne:
Po obejrzeniu wrocławskich atrakcji ruszyłem w kierunku Chrząstawy do browaru Widawa.
Kiedy tam dotarłem okazało, się że Sharka mają już tylko na kranach, a pozostałe piwa w butelkach już piłem. Zacząłem zatem wracać z pustym plecakiem. Wybrałem okrężną trasę z opcją terenową. Na początku nie było całkiem źle, potem dopiero zaczęło się brodzenie:
Trasa przez mosty, tory, błoto i las pozwoliła mi ona zobaczyć ciekawe rzeczy:
Trasa udana, pogoda nieciekawa, ale bez deszczu. Podjąłem decyzję o zmianie siodła - wracam do sprawdzonego z Authora (szczególnie na czas Żądła).
Trasa:
/6202627
Chciałem zapolować na kolejną warkę Sharka, czyli najbardziej chmielone piwo w Polsce o współczynniku IBU zbliżonym do setki (zwykłe piwa mają koło 25).
Najpierw jednak zwiedziłem wrocławskie imprezy.
Przy Magnolii trwał Męski Świat. Były pokazy motocykli, samochodów, broni, zaprzęgów psich. Można było posłuchać rocka i oddać krew:
Napęd jądrowy© WrocNam
Męski świat w Magnolii© WrocNam
Różne typy© WrocNam
BTR© WrocNam
GAZ-y© WrocNam
P-lotka© WrocNam
Zbiórka krwi podczas Męskiego Świata© WrocNam
Koncert rockowy© WrocNam
Amerykańskie wozy© WrocNam
Terenówka - ciężarówka© WrocNam
Psiaki na Męskim Świecie© WrocNam
Psie zaprzęgi przed Magnolią© WrocNam
Takie pokazy nie mogły się obyć bez palenia gum i cięcia blachy:
Palenie gum© WrocNam
Pokaz wycinania© WrocNam
Obecne też były mobilne kawiarnie:
Kawiarnia na kółkach© WrocNam
Kawiarnia na trzech kółkach© WrocNam
Pod Magnolią zaczęły kwitnąć magnolie:
Krzew magnolii© WrocNam
Kwitnąca magnolia© WrocNam
Potem na Rynek i Świdnicką, gdzie trwał protest Zmielonych oraz pokazy biotechnologiczne:
Jednomandatowe Okręgi Wyborcze© WrocNam
Protest JOW© WrocNam
Pokazy biotechnologiczne© WrocNam
Izolacja DNA© WrocNam
Wystawa biotechnologiczna© WrocNam
Wrocławianie od środka© WrocNam
Po obejrzeniu wrocławskich atrakcji ruszyłem w kierunku Chrząstawy do browaru Widawa.
Kiedy tam dotarłem okazało, się że Sharka mają już tylko na kranach, a pozostałe piwa w butelkach już piłem. Zacząłem zatem wracać z pustym plecakiem. Wybrałem okrężną trasę z opcją terenową. Na początku nie było całkiem źle, potem dopiero zaczęło się brodzenie:
Droga przez błocko© WrocNam
Trasa przez mosty, tory, błoto i las pozwoliła mi ona zobaczyć ciekawe rzeczy:
Dni tygodnia© WrocNam
Mural lustrzany© WrocNam
Twarze na fladze© WrocNam
Bagienko© WrocNam
Przepusty© WrocNam
Pole wierzby energetycznej© WrocNam
Tylko tyle pozostało© WrocNam
Trasa udana, pogoda nieciekawa, ale bez deszczu. Podjąłem decyzję o zmianie siodła - wracam do sprawdzonego z Authora (szczególnie na czas Żądła).
Trasa:
/6202627
Dane wycieczki:
56.00 km (0.00 km teren) czas: 03:00 h avg:18.67 km/h
R-52
Stowarzyszenie Bike Family Team z Prusic organizowało dziś w okolicach Prusic rajd mający na celu pożegnanie zimy.
Postanowiłem się przyłączyć na chwilę i rozpropagować ideę Zlotu Gwiaździstego na Święto Wrocławskiego Rowerzysty.
Na trasie okazało się, że zima już odeszła:
Ruszyłem rano z małym poślizgiem ubrany na długo. Założyłem noski do pedałów i testowałem długość działania komórki z włączonym Endomondo.
Przy wylocie z Wrocławia chwila na uwiecznienie przeprawy tymczasowej:
W okolicach Szymanowa krótki postój na podziwianie przyrody i kolejnych objawów odejścia zimy:
Chciałem dostać się do Obornik terenem, ale kiedy zobaczyłem drogę zrobiłem klasyczne "w tył na lewo" i nadrabiając drogi pojechałem asfaltem:
Umożliwiło mi to zobaczenie w Pęgowie specyficznego pomnika:
Kawałek za Obornikami na parkingu leśnym zmieniłem strój na krótko ze wspomaganiem (czyli rękawkami) i już prawie w letnim stroju pokonywałem kolejne kilometry. Po drodze zauważyłem pole do nauki gry w golfa:
Do Skokowej dotarłem z 15 minutowym spóźnieniem w stosunku do założonego czasu, ale nie było żadnego problemu, rajdowa ekipa czekała na mszę i chwilę porozmawiałem na temat ŚWiRa z szefem BFT.
Postanowiłem jeszcze odwiedzić pobliską Strupinę, która ma dziwny rynek, tzn. nie jest poziomy, tylko ma duże nachylenie. Chwilę odpocząłem i pogadałem ze starszym zroweryzowanym panem czekającym kolegę i na dojazd na rajd na na tematy rowerowe, po czym ruszyłem w kierunku Prusic. Po drodze zatrzymałem się przy Bażantowym Parku, gdzie stal platan:
W Prusicach pokręciłem się po okolicach Rynku:
Z Prusic skok krajówką do Trzebnicy.
Na odnowionym Rynku górskie koty:
Poza nimi:
Na stojącym na Rynku pręgierzu ciekawe hasło:
Z Rynku do Lasu Bukowego - też odnowionego:
Po wyjechaniu z lasu przeskok przez pas Kocich Gór. Przy okazji spotkania z trenującymi kolarzami - zauważyłem kilku z Whirpoola i ze Sport-Profitu. Chwilę chciałem się utrzymać za jedną z grupek - po kilkuset metrach odpuściłem - za szybko jechali.
Po przekroczeniu AOW już spokojnie do domu.
Trasa:
/6202627
Postanowiłem się przyłączyć na chwilę i rozpropagować ideę Zlotu Gwiaździstego na Święto Wrocławskiego Rowerzysty.
Na trasie okazało się, że zima już odeszła:
Wyznacznik końca zimy© WrocNam
Ruszyłem rano z małym poślizgiem ubrany na długo. Założyłem noski do pedałów i testowałem długość działania komórki z włączonym Endomondo.
Przy wylocie z Wrocławia chwila na uwiecznienie przeprawy tymczasowej:
Mosty Widawskie (stary i tymczasowy)© WrocNam
W okolicach Szymanowa krótki postój na podziwianie przyrody i kolejnych objawów odejścia zimy:
Pierwsze bazie w 2013© WrocNam
Chciałem dostać się do Obornik terenem, ale kiedy zobaczyłem drogę zrobiłem klasyczne "w tył na lewo" i nadrabiając drogi pojechałem asfaltem:
Zaplanowana droga© WrocNam
Umożliwiło mi to zobaczenie w Pęgowie specyficznego pomnika:
Rzeźba królika© WrocNam
Kawałek za Obornikami na parkingu leśnym zmieniłem strój na krótko ze wspomaganiem (czyli rękawkami) i już prawie w letnim stroju pokonywałem kolejne kilometry. Po drodze zauważyłem pole do nauki gry w golfa:
Obrodziło piłeczkami© WrocNam
Do Skokowej dotarłem z 15 minutowym spóźnieniem w stosunku do założonego czasu, ale nie było żadnego problemu, rajdowa ekipa czekała na mszę i chwilę porozmawiałem na temat ŚWiRa z szefem BFT.
Postanowiłem jeszcze odwiedzić pobliską Strupinę, która ma dziwny rynek, tzn. nie jest poziomy, tylko ma duże nachylenie. Chwilę odpocząłem i pogadałem ze starszym zroweryzowanym panem czekającym kolegę i na dojazd na rajd na na tematy rowerowe, po czym ruszyłem w kierunku Prusic. Po drodze zatrzymałem się przy Bażantowym Parku, gdzie stal platan:
Wielki platan© WrocNam
W Prusicach pokręciłem się po okolicach Rynku:
Herb Prusic© WrocNam
Herb na Ratuszu© WrocNam
Ratusz w Prusicach© WrocNam
Ratusz z innej strony© WrocNam
Hasło promocyjne w Prusicach© WrocNam
Portal kościoła w Prusicach© WrocNam
Nieczynny (?) kościół w Prusicach© WrocNam
Z Prusic skok krajówką do Trzebnicy.
Na odnowionym Rynku górskie koty:
Trzebnickie koty© WrocNam
Poza nimi:
Diodowe drzewko szczęścia© WrocNam
Na stojącym na Rynku pręgierzu ciekawe hasło:
Hasło na pręgierzu© WrocNam
Z Rynku do Lasu Bukowego - też odnowionego:
Ścieżka zdrowia w Trzebnicy© WrocNam
Las Bukowy w Trzebnicy© WrocNam
Po wyjechaniu z lasu przeskok przez pas Kocich Gór. Przy okazji spotkania z trenującymi kolarzami - zauważyłem kilku z Whirpoola i ze Sport-Profitu. Chwilę chciałem się utrzymać za jedną z grupek - po kilkuset metrach odpuściłem - za szybko jechali.
Po przekroczeniu AOW już spokojnie do domu.
Trasa:
/6202627
Dane wycieczki:
108.00 km (0.00 km teren) czas: 05:00 h avg:21.60 km/h
R-47
Niedziela, 7 kwietnia 2013
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Z Rafałem umówiliśmy się na niedzielne wiosenne kręcenie - padło na Brzeg Dolny, a właściwie budowany w jego pobliżu nowy most na Odrze.
Po rzuceniu wici na BS i FB na miejscu zbiórki pojawili się również Tomek i Łukasz.
Po chwili rozmowy z wiatrem w twarze ruszyliśmy w kierunku Środy Śląskiej, gdzie na rynku zrobiliśmy krótki postój:
Potem było kręcenie w kierunku Brzegu Dolnego. W Głosce przy sklepie zrobiliśmy dłuższy postój na zregenerowanie sił. Przy okazji okazało się, że jeden z nas ma odwrotnie założoną sztycę:
Chwilę potrwało jej prawidłowe założenie i regulacje ustawienia siodełka (trwały one jeszcze w czasie jazdy):
Przy okazji przeprowadziliśmy wzrokową inspekcję postępów budowy mostu:
Kiedy dojechaliśmy do promu, okazało się, że następny kurs będzie za 50 minut.
Kiedy ma się tyle czasu, dziwne pomysły mogą przyjść do głowy - to nie było nasze dzieło:
My postanowiliśmy pokonać Odrę trasą alternatywną przez most kolejowy:
Po zjechaniu z wałów w Wałach pognaliśmy najkrótszą drogą do Wrocławia - Tomek z Łukaszem nieźle ciągneli. Po dojeździe do Obwodnicy Śródmiejskiej rozdzieliliśmy się wstępnie - Tomek pognał na Grunwald, a my resztą na Kozanów, gdzie znów nastąpił rozdział - Łukasz pojechał dalej, a ja z Rafałem pojechaliśmy obejrzeć Odrę:
Po opuszczeniu Kozanowa kupiłem Natce bukiet tulipanów i pożegnaliśmy się z Rafałem.
Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, kiedy kręciłem do domu trzymając w jednej ręce bukiet kwiatków.
DZIĘKI ZA WSPÓLNE KRĘCENIE!
Trasa:
Po rzuceniu wici na BS i FB na miejscu zbiórki pojawili się również Tomek i Łukasz.
Po chwili rozmowy z wiatrem w twarze ruszyliśmy w kierunku Środy Śląskiej, gdzie na rynku zrobiliśmy krótki postój:
Pamiątkowe zdjęcie z maski Golfa© WrocNam
Potem było kręcenie w kierunku Brzegu Dolnego. W Głosce przy sklepie zrobiliśmy dłuższy postój na zregenerowanie sił. Przy okazji okazało się, że jeden z nas ma odwrotnie założoną sztycę:
Sztyca w dobrym kierunku© WrocNam
Panie Premierze, jak jechać!?© WrocNam
Chwilę potrwało jej prawidłowe założenie i regulacje ustawienia siodełka (trwały one jeszcze w czasie jazdy):
A było tak dobrze!© WrocNam
Przy okazji przeprowadziliśmy wzrokową inspekcję postępów budowy mostu:
Most w Brzegu Dolnym© WrocNam
Kiedy dojechaliśmy do promu, okazało się, że następny kurs będzie za 50 minut.
Prom na drugim brzegu w Brzegu© WrocNam
Kiedy ma się tyle czasu, dziwne pomysły mogą przyjść do głowy - to nie było nasze dzieło:
Heinekenowe pole© WrocNam
My postanowiliśmy pokonać Odrę trasą alternatywną przez most kolejowy:
Dojazd do mostu w Brzegu© WrocNam
Przejazd przez most kolejowy© WrocNam
Artystyczne ujęcie mostu© WrocNam
Po zjechaniu z wałów w Wałach pognaliśmy najkrótszą drogą do Wrocławia - Tomek z Łukaszem nieźle ciągneli. Po dojeździe do Obwodnicy Śródmiejskiej rozdzieliliśmy się wstępnie - Tomek pognał na Grunwald, a my resztą na Kozanów, gdzie znów nastąpił rozdział - Łukasz pojechał dalej, a ja z Rafałem pojechaliśmy obejrzeć Odrę:
Barka na Odrze w niedzielę© WrocNam
Po opuszczeniu Kozanowa kupiłem Natce bukiet tulipanów i pożegnaliśmy się z Rafałem.
Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, kiedy kręciłem do domu trzymając w jednej ręce bukiet kwiatków.
DZIĘKI ZA WSPÓLNE KRĘCENIE!
Trasa:
Dane wycieczki:
102.00 km (0.00 km teren) czas: 04:30 h avg:22.67 km/h
R-36
Wypad po hasłem podziwiania nowego roweru i sprawdzaniu jego możliwości:
Rzuciłem hasło na Forum BS o poszukiwaniu chętnych na zimowo-wiosenny wypad w okolice Wschodniej Obwodnicy. Jedynie Rafał zareagował.
W niedzielny poranek spotkaliśmy się na Rynku i w promieniach marcowego słońca pognaliśmy na wschód z wiatrem w twarz.
Po skręceniu na WOW wiatr przestał być już tak męczący i spokojnie kręciliśmy po nowej drodze, podziwiając widoki:
Po zjeździe z trasy, ruszyliśmy w kierunku Chrząstawy. Dostaliśmy info, że Magda organizuje konkurencyjny wyjazd w poszukiwaniu wiosny. Rafał postanawia się przyłączyć.
W Czernicy skręciliśmy z głównej trasy żeby obejrzeć historyczną stację kolejową, na którą kilkadziesiąt lat temu przybył Jaśko/John z "Samych Swoich":
Potem już prostą drogą do Gospody pod Czarnym Kurem i siedziby Browaru Widawa, gdzie zakupiłem dwa piwa: Augustiańskie (koźlaka pszenicznego) i legendarnego Czarnego Kura. Potem z wiatrem szybki skok na Plac Grunwaldzki, gdzie się rozłączamy - Rafał szykuje się na spotkanie kolejnej grupy rowerowej, a ja kręcę do domu.
Świetny wypad - dzięki Rafał!
Rower się sprawdza, nieźle i luźno się kręci, próbuję się przystosować do nowej pozycji na rowerze. Testowałem kupiony w Lidlu licznik bezprzewodowy - kiepska inwestycja (pokazywał ciągle jakieś dziwne wartości prędkości) - wieczorem wymieniłem na przewodowy.
Trasa:
Mocarz na trawie© WrocNam
Mocarz na WOW© WrocNam
Rzuciłem hasło na Forum BS o poszukiwaniu chętnych na zimowo-wiosenny wypad w okolice Wschodniej Obwodnicy. Jedynie Rafał zareagował.
W niedzielny poranek spotkaliśmy się na Rynku i w promieniach marcowego słońca pognaliśmy na wschód z wiatrem w twarz.
Rafał testuje Mocarza© WrocNam
Po skręceniu na WOW wiatr przestał być już tak męczący i spokojnie kręciliśmy po nowej drodze, podziwiając widoki:
Oława z WOW© WrocNam
Stara droga do Siechnic© WrocNam
Po zjeździe z trasy, ruszyliśmy w kierunku Chrząstawy. Dostaliśmy info, że Magda organizuje konkurencyjny wyjazd w poszukiwaniu wiosny. Rafał postanawia się przyłączyć.
W Czernicy skręciliśmy z głównej trasy żeby obejrzeć historyczną stację kolejową, na którą kilkadziesiąt lat temu przybył Jaśko/John z "Samych Swoich":
Historyczna stacja w Czernicy© WrocNam
Potem już prostą drogą do Gospody pod Czarnym Kurem i siedziby Browaru Widawa, gdzie zakupiłem dwa piwa: Augustiańskie (koźlaka pszenicznego) i legendarnego Czarnego Kura. Potem z wiatrem szybki skok na Plac Grunwaldzki, gdzie się rozłączamy - Rafał szykuje się na spotkanie kolejnej grupy rowerowej, a ja kręcę do domu.
Świetny wypad - dzięki Rafał!
Rower się sprawdza, nieźle i luźno się kręci, próbuję się przystosować do nowej pozycji na rowerze. Testowałem kupiony w Lidlu licznik bezprzewodowy - kiepska inwestycja (pokazywał ciągle jakieś dziwne wartości prędkości) - wieczorem wymieniłem na przewodowy.
Trasa:
Dane wycieczki:
55.00 km (0.00 km teren) czas: 02:00 h avg:27.50 km/h
R-192
Kilka dni temu umówiłem się z Rafałem na jakieś kręcenie kończące rok.
W sobotę uzgodniliśmy ostatecznie cel i termin, Rafał rzucił info na BS, a ja rozesłałem kilka SMSów.
Zgłosił się jeden pewny uczestnik i jedna niepewna uczestniczka.
W niedzielny poranek po dwóch tygodniach niejeżdżenia wsiadłem na siodło i pierwsze kroki skierowałem do kompresora, bo ciśnienie w oponach trochę spadło.
W międzyczasie odezwała się niepewna uczestniczka pewnie stwierdzając, że nie jedzie, a ja odezwałem się do pewnego uczestnika niepewnie prosząc o zmianę miejsca spotkania.
Kilka minut później z Marcinem kręciliśmy już w kierunku ustalonego miejsca rozpoczęcia wycieczki, gdzie czekał Rafał.
Pogadaliśmy chwilę czekając na innych potencjalnych uczestników, ale nikt się nie pojawił. Ruszyliśmy w kierunku wstępnie ustalonego celu bliższego i dalszego wycieczki.
Cel bliższy osiągnęliśmy bez żadnych problemów:
Krasnal znajduje się na terenie:
Która jednak chyba nie będzie ulubioną knajpą rowerzystów:
A może chodzi tylko o szosówki - zważywszy na otaczające karczmę tereny Parku Krajobrazowego Bystrzycy?
Niedaleko powstał kompleks wypoczynkowo-rekreacyjny:
Będzie on dobrze chroniony:
Po wyjechaniu za granice Wrocławia postanawiamy zmienić trasę i zamiast jechać asfaltem, ruszyć terenem. Warunki są sprzyjające - błoto właściwie suche, lekko zmrożone, więc dobrze się jedzie.
Docieramy do Lutyni:
Stamtąd terenem dostajemy się pod odrestaurowany resztki pomnika upamiętniającego jedną z bitew pruskich:
Chwilę odpoczywamy i przy okazji robimy pamiątkowe zdjęcia:
Ruszamy asfaltem do Miękini, gdzie przy winnicach robimy sesję zdjęciową (padły mi baterie w aparacie) i myślimy co dalej.
Analizując czas oraz odległość do celu dalszego wycieczki (Brzegu Dolnego) oceniamy, że próbując go osiągnąć przed zmrokiem nie damy rady wrócić do Wrocławia. Znów zmieniamy trasę i po odwiedzeniu Miękini odbijamy terenowo w kierunku Wojnowic:
W czasie naszego postoju do zamku zbliżyła się również trzyosobowa (z psim wzmocnieniem) grupka rowerzystów, którą Rafał rozpoznał jako element Grupy Rowerowej HAHARY.
Siedząc kilka minut nad fragmentem mapy, po ekstrapolowaniu obszaru, postanawiamy dalej trzymać się terenu i nim dotrzeć do cywilizacji:
Wykorzystując dogodne warunki docieramy do Leśnicy, skąd już asfaltem dojeżdżamy w okolice Stadionu Miejskiego, gdzie żegnamy się z Rafałem.
Z Marcinem ciągniemy jeszcze kawałek i dojeżdżamy do dzielni.
DZIĘKI ZA WSPÓLNE KRĘCENIE!
* * * WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWYM ROKU! * * *
Trasa:
W sobotę uzgodniliśmy ostatecznie cel i termin, Rafał rzucił info na BS, a ja rozesłałem kilka SMSów.
Zgłosił się jeden pewny uczestnik i jedna niepewna uczestniczka.
W niedzielny poranek po dwóch tygodniach niejeżdżenia wsiadłem na siodło i pierwsze kroki skierowałem do kompresora, bo ciśnienie w oponach trochę spadło.
W międzyczasie odezwała się niepewna uczestniczka pewnie stwierdzając, że nie jedzie, a ja odezwałem się do pewnego uczestnika niepewnie prosząc o zmianę miejsca spotkania.
Kilka minut później z Marcinem kręciliśmy już w kierunku ustalonego miejsca rozpoczęcia wycieczki, gdzie czekał Rafał.
Pogadaliśmy chwilę czekając na innych potencjalnych uczestników, ale nikt się nie pojawił. Ruszyliśmy w kierunku wstępnie ustalonego celu bliższego i dalszego wycieczki.
Cel bliższy osiągnęliśmy bez żadnych problemów:
Krasnal Sarmata© WrocNam
Chyba krasnalowy Mefistofeles?© WrocNam
Krasnal znajduje się na terenie:
Karczma Rzym© WrocNam
Która jednak chyba nie będzie ulubioną knajpą rowerzystów:
Zakaz na Kraczmie© WrocNam
A może chodzi tylko o szosówki - zważywszy na otaczające karczmę tereny Parku Krajobrazowego Bystrzycy?
Niedaleko powstał kompleks wypoczynkowo-rekreacyjny:
Straszny Dwór© WrocNam
Będzie on dobrze chroniony:
Bunkierek przy Strasznym Dworze© WrocNam
Po wyjechaniu za granice Wrocławia postanawiamy zmienić trasę i zamiast jechać asfaltem, ruszyć terenem. Warunki są sprzyjające - błoto właściwie suche, lekko zmrożone, więc dobrze się jedzie.
Docieramy do Lutyni:
Ściana w Lutyni© WrocNam
Stamtąd terenem dostajemy się pod odrestaurowany resztki pomnika upamiętniającego jedną z bitew pruskich:
Rafał fotografujący napis© WrocNam
Napis na podstawie pomnika© WrocNam
Chwilę odpoczywamy i przy okazji robimy pamiątkowe zdjęcia:
Wielka trójka w rękawicach© WrocNam
Ruszamy asfaltem do Miękini, gdzie przy winnicach robimy sesję zdjęciową (padły mi baterie w aparacie) i myślimy co dalej.
Beczka ze szlakiem jakubowym© WrocNam
Analizując czas oraz odległość do celu dalszego wycieczki (Brzegu Dolnego) oceniamy, że próbując go osiągnąć przed zmrokiem nie damy rady wrócić do Wrocławia. Znów zmieniamy trasę i po odwiedzeniu Miękini odbijamy terenowo w kierunku Wojnowic:
Ślady działalności bobrów© WrocNam
Zamek w Wojnowicach zimą© WrocNam
W czasie naszego postoju do zamku zbliżyła się również trzyosobowa (z psim wzmocnieniem) grupka rowerzystów, którą Rafał rozpoznał jako element Grupy Rowerowej HAHARY.
Siedząc kilka minut nad fragmentem mapy, po ekstrapolowaniu obszaru, postanawiamy dalej trzymać się terenu i nim dotrzeć do cywilizacji:
Kawałek mapy© WrocNam
Wykorzystując dogodne warunki docieramy do Leśnicy, skąd już asfaltem dojeżdżamy w okolice Stadionu Miejskiego, gdzie żegnamy się z Rafałem.
Z Marcinem ciągniemy jeszcze kawałek i dojeżdżamy do dzielni.
DZIĘKI ZA WSPÓLNE KRĘCENIE!
* * * WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWYM ROKU! * * *
Trasa:
Dane wycieczki:
56.00 km (0.00 km teren) czas: 03:15 h avg:17.23 km/h
R-184
Sobota, 1 grudnia 2012
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Tydzień po Tropicielu znowu okazja do terenowej jazdy na orientację, czyli Mini Nocna Masakra 2012, odbywająca się w tym roku w okolicach Bystrzycy koło Oławy.
Po wymianie kilku wiadomości wiadomo było, że pojawią się Marcin z Agnieszką i Filip.
Wybieram się do Oławy pociągiem, żeby wrócić po imprezie na kołach. Podróż w warunkach niezłych, z 20 minutowym opóźnieniem na 30 minutowej trasie:
Do startu pozostaje niewiele minut i zaczynam walkę z czasem na dojeździe do Bystrzycy.
Podczas przejeżdżania przez most na Odrze widzę przepływającą barkę - widok na tyle niezwykły, że mimo spóźnienia postanawiam się zatrzymać na chwilę:
Do biura zawodów docieram na styk, większość ekip ma już mapy i gotuje się do startu.
W kolejce do rejestracji spotykam Krzyśka oraz Maćka i Bartka, którzy są stałym wsparciem podczas MNM.
Witam się z Filipem, który nas rejestruje. Chwilę później dojeżdżają Agnieszka i Marcin.
Całą grupą w doskonałych humorach ruszamy na trasę.
Jeszcze przed osiągnięciem pierwszego punktu przewidywane sukcesy powodują rozgrzanie atmosfery:
Docieramy do pierwszego punktu - pierwszego z serii usytuowanych w budowlach militarnych:
W dobrym czasie i bez specjalnych trudności zdobywamy punkt po punkcie:
Robimy sobie pamiątkową fotografię:
Nadal idzie nam nieźle:
Czasami zdjęcia wychodzą słabo:
Trzeba wstrzymać na chwilę oddech i jest lepiej:
Trzy punkty przed metą zaczynają się lekkie kłopoty, które pokonujemy z sukcesem, tzn. drzemy przez chaszcze :
Przy punkcie robimy kolejny krótki odpoczynek:
Chwilę później docieramy do przedostatniego i ostatniego punktu, dzięki któremu zwiedzamy okolice Grodów Ryczyńskich:
Od kilku godzin temperatura utrzymuje się poniżej zera:
Niska temperatura sprawia, że ognisko na mecie, do której docieramy szybko i sprawnie, jest jak najbardziej wskazane:
Pieczemy kiełbaski, popijamy ciepłe napoje i chwilę odpoczywamy.
Żegnamy Organizatorów i dziękujemy im za imprezę.
Każde z nas obiera inną drogę powrotu do domu - większość samochodami, ja na kołach:
Ubieram cieplejsze rękawice, rzucam okiem na mapę i kieruję się do Wrocławia. Po drodze mijają mnie współkręcacze w samochodach, a mi udaje się utrzymywać niezłe tempo w okolicach 25 km/h.
W Czernicy robię krótki postój:
Prawie równo o 1.00 docieram do domu:
WIELKIE DZIĘKI ZA WSPÓLNĄ JAZDĘ
Link do zdjęć z trasy - TUTAJ
Trasa dzisiejszego jeżdżenia:
Po wymianie kilku wiadomości wiadomo było, że pojawią się Marcin z Agnieszką i Filip.
Wybieram się do Oławy pociągiem, żeby wrócić po imprezie na kołach. Podróż w warunkach niezłych, z 20 minutowym opóźnieniem na 30 minutowej trasie:
Transportowa pozycja rumaka© WrocNam
Do startu pozostaje niewiele minut i zaczynam walkę z czasem na dojeździe do Bystrzycy.
Podczas przejeżdżania przez most na Odrze widzę przepływającą barkę - widok na tyle niezwykły, że mimo spóźnienia postanawiam się zatrzymać na chwilę:
Barka na Odrze w Oławie© WrocNam
Do biura zawodów docieram na styk, większość ekip ma już mapy i gotuje się do startu.
W kolejce do rejestracji spotykam Krzyśka oraz Maćka i Bartka, którzy są stałym wsparciem podczas MNM.
Ekipa BS MNM 2012 na starcie© WrocNam
Witam się z Filipem, który nas rejestruje. Chwilę później dojeżdżają Agnieszka i Marcin.
Całą grupą w doskonałych humorach ruszamy na trasę.
Jeszcze przed osiągnięciem pierwszego punktu przewidywane sukcesy powodują rozgrzanie atmosfery:
Filip się rozgrzewa© WrocNam
Docieramy do pierwszego punktu - pierwszego z serii usytuowanych w budowlach militarnych:
Ruiny PK 1© WrocNam
Na ruinach PK 1© WrocNam
W dobrym czasie i bez specjalnych trudności zdobywamy punkt po punkcie:
Rozważania na dalszą trasą© WrocNam
Wieża przy jednym z PK© WrocNam
Kolejny militarny PK© WrocNam
Robimy sobie pamiątkową fotografię:
Pamiątkowa fotografia podczas MNM 2012© WrocNam
Nadal idzie nam nieźle:
Punkt pod mostem© WrocNam
Czasami zdjęcia wychodzą słabo:
Kiepska widoczność© WrocNam
Trzeba wstrzymać na chwilę oddech i jest lepiej:
PK przy ambonie© WrocNam
Trzy punkty przed metą zaczynają się lekkie kłopoty, które pokonujemy z sukcesem, tzn. drzemy przez chaszcze :
Przedzieranie się przez teren© WrocNam
Barka na śluzie Lipki© WrocNam
Przy punkcie robimy kolejny krótki odpoczynek:
Przy PK na śluzie© WrocNam
Na śluzie Lipki© WrocNam
Śluza Lipki nocą© WrocNam
Chwilę później docieramy do przedostatniego i ostatniego punktu, dzięki któremu zwiedzamy okolice Grodów Ryczyńskich:
Przy ostatnim PK MNM 2012© WrocNam
Historia odkrywania Grodów Ryczyńskich© WrocNam
Od kilku godzin temperatura utrzymuje się poniżej zera:
Część zmrożonego kokpitu© WrocNam
Niska temperatura sprawia, że ognisko na mecie, do której docieramy szybko i sprawnie, jest jak najbardziej wskazane:
Ognisko na mecie MNM 2012© WrocNam
Pieczemy kiełbaski, popijamy ciepłe napoje i chwilę odpoczywamy.
Żegnamy Organizatorów i dziękujemy im za imprezę.
Każde z nas obiera inną drogę powrotu do domu - większość samochodami, ja na kołach:
Agnieszka i Marcina odjeżdżają© WrocNam
Filip grzeje maszynę© WrocNam
Ubieram cieplejsze rękawice, rzucam okiem na mapę i kieruję się do Wrocławia. Po drodze mijają mnie współkręcacze w samochodach, a mi udaje się utrzymywać niezłe tempo w okolicach 25 km/h.
W Czernicy robię krótki postój:
Wieża w Kotowicach nocą© WrocNam
Prawie równo o 1.00 docieram do domu:
Bystrzyckie błotko© WrocNam
WIELKIE DZIĘKI ZA WSPÓLNĄ JAZDĘ
Link do zdjęć z trasy - TUTAJ
Trasa dzisiejszego jeżdżenia:
Dane wycieczki:
92.00 km (0.00 km teren) czas: 04:50 h avg:19.03 km/h
R-180
Sobota, 24 listopada 2012
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Około północy wstaję z twardego łoża klepkowego twardogórskiej hali sportowo-widowiskowej i rozpoczynam ostatnie przygotowania do udziału w kolejnej (9) edycji Przygodowego Rajdu na Orientację - Tropiciel.
Towarzyszy mi Rafał.
Po wstaniu ze śpiwora witam się z przybyłymi z Górnego Śląska: Darkiem, Darkiem i Wiktorem.
Dziewczyna, którą spotkaliśmy w pociągu zapisała się na T9, ale bez drużyny i szuka do ostatniej właściwie chwili ekipy, z która mogłaby pojechać. Jesteśmy jak zwykle otwarci na współpracę i tak Ewa staje się pełnoprawnym uczestnikiem drużyny BikeStats.pl.
Ostatnie przygotowania i obowiązkowa odprawa w (na początku) akustycznej atmosferze dworca PKP:
Ubieramy się i ruszamy na start:
Krótkie zapoznanie się z mapą. Określenie strategii zdobywania punktów. Pierwsze metry trasy i już wchodzimy w tryb poszukiwania.
Pierwszy punkt zdobywamy w miarę sprawnie - żeby do niego dotrzeć trochę się musimy cofnąć, bo nie zauważyliśmy zjazdu za zabudowaniami. Na punkcie Rafał popisuje się jak zwykle celnym strzelaniem:
Kolejny punkt bez problemów. Potem postanawiamy ciąć na skos terenem do kolejnego punktu, ale gubimy ścieżkę i lądujemy na rżysku, które czasami jest podmokłe. Walczymy z terenem i coś mi się zaczyna nie podobać. W desperacji sięgam po argument ostateczny - kompas i wyznaczam jedyny słuszny kierunek do cywilizacji.
Po półgodzinnej walce z trudnościami każde z nas (przynajmniej ta starsza część) chce całować asfalt.
Moje spodnie uzyskały dodatkowe elementy dekoracyjne:
Niezrażeni niepowodzeniem, ruszamy dalej. Cztery kolejne punkty idą jak z płatka. Docieramy do punktu, który znajduje się na mapie w pozycji odwróconej do rzeczywistej. Trochę błąkamy się po lesie, ale docieramy do celu.
Chociaż okazuje się, że prawdziwy cel, czyli dziurkacz, znajduje się jeszcze dalej (wyżej):
Na szczęście mamy w ekipie Ewę - bez niej nie wiem, jakbyśmy we dwójkę osiągnęli podbicie karty:
Na punkcie spotykam znajomego z obstawy peletonu ze Święta Wrocławskiego Rowerzysty.
Nawigujemy do kolejnego punktu i wiedzeni stadnym instynktem jedziemy za innymi. Okazuje się, że ci inni podążali w zupełnie innym kierunku.
Orientujemy się gdzie jesteśmy i ruszamy po asfalcie gonić stracony czas. Nadrabiamy około 6 km, ale docieramy do kolejnego punktu, gdzie przewidziano zadania, ale główni bohaterowie poszli już spać.
Pozostają tylko pytania na tematy związane z Tropicielem, na jedno z których odpowiadamy celujaco i ruszamy dalej. W lesie gdzieś (nie)skręcamy źle i trafiamy nie tam gdzie chcieliśmy, ale po chwili zastanowienia ruszamy w dobrym kierunku. Zdobywamy kolejny punkt. Do limitu zostaje nam godzina i dwa punkty do zdobycia. Czujemy, że możemy. Dnieje. Niestety, znowu coś przekręcamy i znajdujemy się w totalnie innym miejscu niż chcieliśmy. Zdesperowany ponownie sięgam po broń ostateczną - kompas (to już drugi raz w ciągu tej edycji - wcześniej mi się to nie zdarzało) i wyznaczam nowy kierunek jazdy. Patrzymy na zegarki i postanawiamy, ze względu na brak czasu, wracać bez zdobycia dwóch punktów.
Wychodzimy z lasu na asfalt i kierujemy się na Twardogórę:
Z piętnastominutowym poślizgiem docieramy do bazy rajdu:
Na mecie, ekipa w komplecie:
Chwilę później docierają z trasy pieszej Kaśka i Błażej:
Udajemy się na coś ciepłego do jedzenia. Wcinamy, odpoczywamy i gadamy.
Wreszcie postanawiamy się zebrać i ruszyć w stronę Wrocławia. Żegnamy się z Ewą, która czeka na pociąg odwożący ją do Wrocławia i dalej w rodzinne śląskie strony, dziękując jej za wkład w nasz wynik i pedałujemy w stronę zachodzącego słońca, które niedawno wstało.
Nieprzespana noc, zmęczenie jazdą i przeciwny wiatr robią swoje - tempo utrzymuje się ledwo na poziomie przekraczającym 20 km/h.
Po drodze robimy dwa postoje, w tym jeden dłuższy na McDonaldsowe śniadanko i koło 11 docieramy do Wrocławia. Mostach Warszawskich rozdzielamy się i każdy rusza najkrótszą drogą do domu.
Fajna atmosfera, nieziemskie odczucia. Ale i tak wolę dzienne trasy, bo coś można obejrzeć i pozwiedzać. Poza tym postanowienie: na kolejnej edycji jak najwięcej asfaltu (nadrobią się kilometry, ale łatwiej trafić i ciężej się zgubić). Howgh!
DZIĘKI ZA WSPÓLNĄ JAZDĘ
Trasy:
Tropiciel 9
Powrót
Tropiciel 9© WrocNam
Towarzyszy mi Rafał.
Po wstaniu ze śpiwora witam się z przybyłymi z Górnego Śląska: Darkiem, Darkiem i Wiktorem.
Dziewczyna, którą spotkaliśmy w pociągu zapisała się na T9, ale bez drużyny i szuka do ostatniej właściwie chwili ekipy, z która mogłaby pojechać. Jesteśmy jak zwykle otwarci na współpracę i tak Ewa staje się pełnoprawnym uczestnikiem drużyny BikeStats.pl.
Ostatnie przygotowania i obowiązkowa odprawa w (na początku) akustycznej atmosferze dworca PKP:
Odprawa dla uczestników trasy rowerowej Tropiciela 9© WrocNam
Ubieramy się i ruszamy na start:
Przed startem na trasę Tropiciela 9© WrocNam
Część wzmocnionej ekipy BS.pl przed startem© WrocNam
Krótkie zapoznanie się z mapą. Określenie strategii zdobywania punktów. Pierwsze metry trasy i już wchodzimy w tryb poszukiwania.
Pierwszy punkt zdobywamy w miarę sprawnie - żeby do niego dotrzeć trochę się musimy cofnąć, bo nie zauważyliśmy zjazdu za zabudowaniami. Na punkcie Rafał popisuje się jak zwykle celnym strzelaniem:
Cele Rafała© WrocNam
Rafał Sokole Oko© WrocNam
Kolejny punkt bez problemów. Potem postanawiamy ciąć na skos terenem do kolejnego punktu, ale gubimy ścieżkę i lądujemy na rżysku, które czasami jest podmokłe. Walczymy z terenem i coś mi się zaczyna nie podobać. W desperacji sięgam po argument ostateczny - kompas i wyznaczam jedyny słuszny kierunek do cywilizacji.
Po półgodzinnej walce z trudnościami każde z nas (przynajmniej ta starsza część) chce całować asfalt.
Moje spodnie uzyskały dodatkowe elementy dekoracyjne:
Po wyjściu z pola© WrocNam
Niezrażeni niepowodzeniem, ruszamy dalej. Cztery kolejne punkty idą jak z płatka. Docieramy do punktu, który znajduje się na mapie w pozycji odwróconej do rzeczywistej. Trochę błąkamy się po lesie, ale docieramy do celu.
Chociaż okazuje się, że prawdziwy cel, czyli dziurkacz, znajduje się jeszcze dalej (wyżej):
Cel wspinaczki© WrocNam
Na szczęście mamy w ekipie Ewę - bez niej nie wiem, jakbyśmy we dwójkę osiągnęli podbicie karty:
Ewa przygotowuje się do wspinaczki© WrocNam
Na punkcie spotykam znajomego z obstawy peletonu ze Święta Wrocławskiego Rowerzysty.
Nawigujemy do kolejnego punktu i wiedzeni stadnym instynktem jedziemy za innymi. Okazuje się, że ci inni podążali w zupełnie innym kierunku.
Orientujemy się gdzie jesteśmy i ruszamy po asfalcie gonić stracony czas. Nadrabiamy około 6 km, ale docieramy do kolejnego punktu, gdzie przewidziano zadania, ale główni bohaterowie poszli już spać.
Psiowózek© WrocNam
Pozostają tylko pytania na tematy związane z Tropicielem, na jedno z których odpowiadamy celujaco i ruszamy dalej. W lesie gdzieś (nie)skręcamy źle i trafiamy nie tam gdzie chcieliśmy, ale po chwili zastanowienia ruszamy w dobrym kierunku. Zdobywamy kolejny punkt. Do limitu zostaje nam godzina i dwa punkty do zdobycia. Czujemy, że możemy. Dnieje. Niestety, znowu coś przekręcamy i znajdujemy się w totalnie innym miejscu niż chcieliśmy. Zdesperowany ponownie sięgam po broń ostateczną - kompas (to już drugi raz w ciągu tej edycji - wcześniej mi się to nie zdarzało) i wyznaczam nowy kierunek jazdy. Patrzymy na zegarki i postanawiamy, ze względu na brak czasu, wracać bez zdobycia dwóch punktów.
Wychodzimy z lasu na asfalt i kierujemy się na Twardogórę:
A nigdzie nie było pustyni© WrocNam
Z piętnastominutowym poślizgiem docieramy do bazy rajdu:
Upragniony znaczek© WrocNam
Na mecie, ekipa w komplecie:
Tropicielska ekipa w komplecie© WrocNam
Chwilę później docierają z trasy pieszej Kaśka i Błażej:
Kaśka na mecie© WrocNam
Przybywa Błażej© WrocNam
Udajemy się na coś ciepłego do jedzenia. Wcinamy, odpoczywamy i gadamy.
Wreszcie postanawiamy się zebrać i ruszyć w stronę Wrocławia. Żegnamy się z Ewą, która czeka na pociąg odwożący ją do Wrocławia i dalej w rodzinne śląskie strony, dziękując jej za wkład w nasz wynik i pedałujemy w stronę zachodzącego słońca, które niedawno wstało.
Nieprzespana noc, zmęczenie jazdą i przeciwny wiatr robią swoje - tempo utrzymuje się ledwo na poziomie przekraczającym 20 km/h.
Po drodze robimy dwa postoje, w tym jeden dłuższy na McDonaldsowe śniadanko i koło 11 docieramy do Wrocławia. Mostach Warszawskich rozdzielamy się i każdy rusza najkrótszą drogą do domu.
Fajna atmosfera, nieziemskie odczucia. Ale i tak wolę dzienne trasy, bo coś można obejrzeć i pozwiedzać. Poza tym postanowienie: na kolejnej edycji jak najwięcej asfaltu (nadrobią się kilometry, ale łatwiej trafić i ciężej się zgubić). Howgh!
DZIĘKI ZA WSPÓLNĄ JAZDĘ
Trasy:
Tropiciel 9
Powrót
Dane wycieczki:
106.00 km (0.00 km teren) czas: 06:05 h avg:17.42 km/h
R-179
Dojazd na stację we Wrocławiu i przejazd ze stacji w Twardogórze na miejsce rozpoczęcia Tropiciela 9.
Wsiadam do pociągu na Mikołajowie. Przedział dla pasażerów z większym bagażem ręcznym pełen uczestników Tropiciela. W tym jedna rowerzystka, której spotkanie bardzo zmieniło udział naszej drużyny w imprezie.
Na Nadodrzu wsiada Rafał. Godzinna podróż do Twardogóry mija na dyskusjach na różne tematy.
W Twardogórze z pociągu wysypują się dziesiątki uczestników Tropiciela.
W locie zwiedzamy centrum miasta i docieramy do biura zawodów:
Na ścianie wisi mapa z zaznaczonymi punktami - wszystkim się wydaje, że to punkty trasy (okazuje się później, że organizatorzy zadbali chyba o zajęcie wolnego czasu uczestnikom i spreparowali mapę):
Rozkładamy się na hali i wyczekujemy na innych bikestatowiczów, którzy mieli się pojawić (na trasie pieszej i rowerowej).
Po 21 wpada ekipa, której jedna z uczestniczek dostaje telefon:
Chwila rozmowy, pamiątkowe zdjęcie z Magdą (naszą niedoszłą współtropicielkę) i jej ekipa rusza na trasę:
Około 21:30 Rafał wpada z przeszpiegów i mówi, że spotkał Błażeja, który właśnie ruszył na trasę.
Około 22 zaczynam próbować się trochę przespać - w półśnie zauważam, że przyjechała śląska ekipa: Darek, Darek i Wiktor.
O północy wstaję i zaczynam przygotowania do startu.
Wsiadam do pociągu na Mikołajowie. Przedział dla pasażerów z większym bagażem ręcznym pełen uczestników Tropiciela. W tym jedna rowerzystka, której spotkanie bardzo zmieniło udział naszej drużyny w imprezie.
Na Nadodrzu wsiada Rafał. Godzinna podróż do Twardogóry mija na dyskusjach na różne tematy.
W Twardogórze z pociągu wysypują się dziesiątki uczestników Tropiciela.
W locie zwiedzamy centrum miasta i docieramy do biura zawodów:
Twardogórski ratusz© WrocNam
Biuro Tropiciela 9© WrocNam
Na ścianie wisi mapa z zaznaczonymi punktami - wszystkim się wydaje, że to punkty trasy (okazuje się później, że organizatorzy zadbali chyba o zajęcie wolnego czasu uczestnikom i spreparowali mapę):
Przed mapą Tropiciela 9© WrocNam
Rozkładamy się na hali i wyczekujemy na innych bikestatowiczów, którzy mieli się pojawić (na trasie pieszej i rowerowej).
Po 21 wpada ekipa, której jedna z uczestniczek dostaje telefon:
Maratonka odbiera nieoczekiwany telefon© WrocNam
Lekko rozdygotana Maratonka z mglistym Bikerem© WrocNam
Chwila rozmowy, pamiątkowe zdjęcie z Magdą (naszą niedoszłą współtropicielkę) i jej ekipa rusza na trasę:
Jakaś część ekipy BS na Tropicielu 9© WrocNam
Około 21:30 Rafał wpada z przeszpiegów i mówi, że spotkał Błażeja, który właśnie ruszył na trasę.
Około 22 zaczynam próbować się trochę przespać - w półśnie zauważam, że przyjechała śląska ekipa: Darek, Darek i Wiktor.
O północy wstaję i zaczynam przygotowania do startu.
Dane wycieczki:
1.80 km (0.00 km teren) czas: 00:05 h avg:21.60 km/h
R-170
Umówiłem się z Rafałem na wyjazd do Galowic.
Przy okazji postanowiliśmy obejrzeć największą flagę w Polsce:
A tak wyglądał stadion podczas przejazdu za naszymi plecami tramwaju:
Podczas czekania na Rafała:
W Galowicach odwiedziliśmy teren Muzeum Powozów:
Jeden z wjazdów/zjazdów do miasta z AOW - są jeszcze trzy - każdy w innym kolorze:
Kilometr przed domem stuknęło mi 5.000 km w tym roku - kolejny rekord.
Trasa:
Przy okazji postanowiliśmy obejrzeć największą flagę w Polsce:
Największa flaga w Polsce© WrocNam
Stadion-flaga w odcieniach żółci© WrocNam
A tak wyglądał stadion podczas przejazdu za naszymi plecami tramwaju:
Przejazd tramwaju po moście© WrocNam
Podczas czekania na Rafała:
Wieża ciśnień na Wiśniowej© WrocNam
W Galowicach odwiedziliśmy teren Muzeum Powozów:
Muzeum powozów© WrocNam
Siedziba muzeum w Galowicach© WrocNam
Jeden z wjazdów/zjazdów do miasta z AOW - są jeszcze trzy - każdy w innym kolorze:
Wjazd do miasta od zachodu© WrocNam
Kilometr przed domem stuknęło mi 5.000 km w tym roku - kolejny rekord.
Trasa:
Dane wycieczki:
61.00 km (0.00 km teren) czas: 02:45 h avg:22.18 km/h