Do pracy najnormalniej. Powrót okrężną
Do pracy najnormalniej. Powrót okrężną trasą przez miasto, zeby zrobić troche zdjęć.
Trasa: Żmigrodzka - Wały - Kochanowskiego - Grunwaldzki - Oławska - Rynek - Kazimierza Wielkiego - Św. Mikołaja - Legnicka.
W drodze do domu na Legnickiej prawie (nomen omen) przy komisariacie pod koła wlazł mi biedny psiak typu wilczur. Biedny, bo ma debila właściciela, który wychodzi na ruchliwą ulicę bez smyczy. Dobrze, że przewidywałem, że pies może mi się władować i troche wyhamowałem. Ale i tak zderzenie było potężne, centralnie w jego bok (aż go wygięło, a ja zjechałem z siodełka). Co dziwne, pies nawet nie zaskomlał ani nie warknął. Według mnie, chyba jest bity albo coś, bo każdy normalny pies jakoś by zareagował. Mimo, że jest dzisiaj Dzień Bez Klnięcia, objechałem właściciela od góry do dołu.
Rondo Reagana - choinka przy Politechnice:

Rondo Reagana - panorama Placu Grunwaldzkiego:

Pasaż Grunwaldzki:

Fontanna przy kościele św. Marii Magdaleny:

Ulica Szewska:

Ściana kościoła św. Marii Magdaleny:

Jedno z ulubionych miejsc dzieci i ... BikeStatowiczów:

Przygotowania do kolejnego Sylwestra na Rynku:

Rynkowa choinka i widok na Plac Solny:
Duchy na Rynku:

Choinka i Ratusz:

Plac Solny i Ruska:

Fontanna "Walka i Zwycięstwo" na Placu Dwojga Imion (od tyłu):

Mroczna, ale odnowiona fosa:
Trasa: Żmigrodzka - Wały - Kochanowskiego - Grunwaldzki - Oławska - Rynek - Kazimierza Wielkiego - Św. Mikołaja - Legnicka.
W drodze do domu na Legnickiej prawie (nomen omen) przy komisariacie pod koła wlazł mi biedny psiak typu wilczur. Biedny, bo ma debila właściciela, który wychodzi na ruchliwą ulicę bez smyczy. Dobrze, że przewidywałem, że pies może mi się władować i troche wyhamowałem. Ale i tak zderzenie było potężne, centralnie w jego bok (aż go wygięło, a ja zjechałem z siodełka). Co dziwne, pies nawet nie zaskomlał ani nie warknął. Według mnie, chyba jest bity albo coś, bo każdy normalny pies jakoś by zareagował. Mimo, że jest dzisiaj Dzień Bez Klnięcia, objechałem właściciela od góry do dołu.
Rondo Reagana - choinka przy Politechnice:

Rondo Reagana - panorama Placu Grunwaldzkiego:

Pasaż Grunwaldzki:

Fontanna przy kościele św. Marii Magdaleny:

Ulica Szewska:

Ściana kościoła św. Marii Magdaleny:

Jedno z ulubionych miejsc dzieci i ... BikeStatowiczów:

Przygotowania do kolejnego Sylwestra na Rynku:

Rynkowa choinka i widok na Plac Solny:

Duchy na Rynku:


Choinka i Ratusz:

Plac Solny i Ruska:

Fontanna "Walka i Zwycięstwo" na Placu Dwojga Imion (od tyłu):


Mroczna, ale odnowiona fosa:

Dane wycieczki:
23.00 km (0.00 km teren) czas: 01:10 h avg:19.71 km/h
Najnormalniejszy przejazd na trasie
Najnormalniejszy przejazd na trasie dom-praca-dom.
Dane wycieczki:
16.00 km (0.00 km teren) czas: 00:40 h avg:24.00 km/h
Wyjazd podwójnie udany:
Wyjazd podwójnie udany:
1. Przekroczyłem 4.000 km w tym roku
2. Widziałem Rowerowego Boga - Cześka.
Poza tym przyjemne z pożytecznym.
Musiałem podjechać do pracy, żeby przygotować wysyłkę ważnych dokumentów na poniedziałek, a potem podwieźć je do podpisu i do człowieka, który przewiezie je do Warszawy.
W drodze do pracy zobaczyłem jakiegoś rowerzystę, pozdrowiłem i dopiero, kiedy go minąłem, skojarzyłem (na 99%) - to był Czesiek. Nie mogłem zawrócić, bo się śpieszyłem. Może będzie jeszcze okazja się spotkać.
Po załatwieniu spraw w pracy, obwodnicą śródmiejską na Gaj. Stamtąd do domu.
Ponownie krasnale przy WPW (z różnych stron i w lepszym świetle niż ostatnio):

Przejście pod Pl. Strzegomskim w trakcie remontu (ciekawe, jak długo pozostanie nienaruszone):

Dzisiejszy łup:

Akcja wyglądała tak:
Ruszam spod domu, przejeżdżam koło pobliskiego bloku, widzę trzech chłopaczków (na oko 10-12 lat) przy ścianie bloku, rozglądają się, jeden wyciąga coś z kieszeni i zaczyna malować na ścianie. Nikt z przechodzących chodnikiem kilku osób nie zwraca uwagi. Ja po hamulcach i pytam się co robią. Coś tam burknęli i zaczęli odchodzić. Odjechałe kawałek dalej i patrzę na nich, a oni na mnie. Przeszli za róg bloku, a we mnie odezwała się wewnętrzna podejrzliwość. Zawróciłem i podjeżdżam do gości. Wyciągam rękę i mówie, zeby oddali sprej. Trzymający go popatrzył na kolegów i oddał bez słowa. Wsadziłem do kieszeni i ostrzegłerm, żeby już czegoś takiego nie próbowali, bo inaczej się skończy. Dopiero w pracy, kiedy przekładałem z kieszeni puszkę do plecaka, zobaczyłem, że to nie sprej, tylko sztuczny śnieg. Trochę się pośmiałem, ale uważam, że lepiej przeciwdziałać za młodu, niż potem oglądać jakieś bohomazy na odnowionych murach. Mam nadzieję (chociaż wątpliwą), że to będzie dla nich jakaś nauczka.
1. Przekroczyłem 4.000 km w tym roku
2. Widziałem Rowerowego Boga - Cześka.
Poza tym przyjemne z pożytecznym.
Musiałem podjechać do pracy, żeby przygotować wysyłkę ważnych dokumentów na poniedziałek, a potem podwieźć je do podpisu i do człowieka, który przewiezie je do Warszawy.
W drodze do pracy zobaczyłem jakiegoś rowerzystę, pozdrowiłem i dopiero, kiedy go minąłem, skojarzyłem (na 99%) - to był Czesiek. Nie mogłem zawrócić, bo się śpieszyłem. Może będzie jeszcze okazja się spotkać.
Po załatwieniu spraw w pracy, obwodnicą śródmiejską na Gaj. Stamtąd do domu.
Ponownie krasnale przy WPW (z różnych stron i w lepszym świetle niż ostatnio):


Przejście pod Pl. Strzegomskim w trakcie remontu (ciekawe, jak długo pozostanie nienaruszone):


Dzisiejszy łup:

Akcja wyglądała tak:
Ruszam spod domu, przejeżdżam koło pobliskiego bloku, widzę trzech chłopaczków (na oko 10-12 lat) przy ścianie bloku, rozglądają się, jeden wyciąga coś z kieszeni i zaczyna malować na ścianie. Nikt z przechodzących chodnikiem kilku osób nie zwraca uwagi. Ja po hamulcach i pytam się co robią. Coś tam burknęli i zaczęli odchodzić. Odjechałe kawałek dalej i patrzę na nich, a oni na mnie. Przeszli za róg bloku, a we mnie odezwała się wewnętrzna podejrzliwość. Zawróciłem i podjeżdżam do gości. Wyciągam rękę i mówie, zeby oddali sprej. Trzymający go popatrzył na kolegów i oddał bez słowa. Wsadziłem do kieszeni i ostrzegłerm, żeby już czegoś takiego nie próbowali, bo inaczej się skończy. Dopiero w pracy, kiedy przekładałem z kieszeni puszkę do plecaka, zobaczyłem, że to nie sprej, tylko sztuczny śnieg. Trochę się pośmiałem, ale uważam, że lepiej przeciwdziałać za młodu, niż potem oglądać jakieś bohomazy na odnowionych murach. Mam nadzieję (chociaż wątpliwą), że to będzie dla nich jakaś nauczka.
Dane wycieczki:
30.00 km (0.00 km teren) czas: 01:15 h avg:24.00 km/h
Po wczorajszej podróży
Po wczorajszej podróży do Bydgoszczy (przy okazji zauważyłem, gdzie leży Mogilno i Trzemeszno), do pracy zwyczajnie.
Powrót dłuższą trasą przez miasto z wizytą u nowych krasnali (Żmigrodzka - Kasprowicza - Boya-Żeleńskiego - Mosty Warszawskie - Jedności - Plac Bema - Św. Katarzyny - Stare Miasto - Świdnicka - Swobodna - Ślężna - Borowska - Komandorska - Piłsudskiego - Legnicka). Przez ogromne korki śmigałem chodnikami, chociaż tego nie lubię.
Akcja policji w porozumieniu z magistratem chyba trochę pomaga - głąby przynajmniej nie wciskają się na środek dużych skrzyżowań i przez to ruch robi się bardziej płynny. Niestety policjantki i policjanci powinni stać chyba na wszystkich skrzyżowaniach.
Dawny mural na domu na skrzyżowaniu Rychtalskiej i Ustronie:

Wieczorne widoki Wrocławia:
Chlapibrzuch i Moczypieta:
Powrót dłuższą trasą przez miasto z wizytą u nowych krasnali (Żmigrodzka - Kasprowicza - Boya-Żeleńskiego - Mosty Warszawskie - Jedności - Plac Bema - Św. Katarzyny - Stare Miasto - Świdnicka - Swobodna - Ślężna - Borowska - Komandorska - Piłsudskiego - Legnicka). Przez ogromne korki śmigałem chodnikami, chociaż tego nie lubię.
Akcja policji w porozumieniu z magistratem chyba trochę pomaga - głąby przynajmniej nie wciskają się na środek dużych skrzyżowań i przez to ruch robi się bardziej płynny. Niestety policjantki i policjanci powinni stać chyba na wszystkich skrzyżowaniach.
Dawny mural na domu na skrzyżowaniu Rychtalskiej i Ustronie:

Wieczorne widoki Wrocławia:




Chlapibrzuch i Moczypieta:


Dane wycieczki:
25.00 km (0.00 km teren) czas: 01:15 h avg:20.00 km/h
Do pracy zwykłą trasą. Trochę
Do pracy zwykłą trasą. Trochę już zaczęło szczypać w policzki. Termometr na Milenijnym pokazywał -6 st. C.
Poranny widok na Most Milenijny:

Po południu szybkie przemieszczenie w kierunku Hali Ludowej. Wrocław gościł dzisiaj sławnego gościa:
Generalnie Dalajlama trochę smędził ;-)
Przed telebimem stało chyba kilka setek ludzi, a Hala była pełna:

W czasie całej trasy szukałem jakiejś mało pełnej poczty, żeby wysłać Natce listy. Udało się już blisko domu, za piątym razem chyba.
Na Placu Dominikańskim autobus zderzył się z tramwajem, tak, że ten wypadł z szyn. Efekt wiadomy - MEGAKOREK. A rower śmiga.
Takie klimaty mogą się podobać:

Lodowisko z Iglicą:

Kolumna, Księżyc, Iglica i Hala:

Niektórzy poruszają się w inny sposób:

Poranny widok na Most Milenijny:

Po południu szybkie przemieszczenie w kierunku Hali Ludowej. Wrocław gościł dzisiaj sławnego gościa:



Generalnie Dalajlama trochę smędził ;-)
Przed telebimem stało chyba kilka setek ludzi, a Hala była pełna:

W czasie całej trasy szukałem jakiejś mało pełnej poczty, żeby wysłać Natce listy. Udało się już blisko domu, za piątym razem chyba.
Na Placu Dominikańskim autobus zderzył się z tramwajem, tak, że ten wypadł z szyn. Efekt wiadomy - MEGAKOREK. A rower śmiga.
Takie klimaty mogą się podobać:

Lodowisko z Iglicą:

Kolumna, Księżyc, Iglica i Hala:

Niektórzy poruszają się w inny sposób:

Dane wycieczki:
25.00 km (0.00 km teren) czas: 01:10 h avg:21.43 km/h
Wyniki MNM.
Wyniki MNM.
Jak przewidywaliśmy, zwycięstwo w kategorii najliczniejszego teamu. Jeszcze raz dzięki!!!
Wzmianka o nas i naszych wyczynach ukazała się w "Polsce. Gazecie Wrocławskiej".
Do pracy na lekko chrzęszczącym, mimo przeczyszczenia i nasmarowania, rowerze.
Po drodze, w perspektywie ulicy Legnickiej, widzę wyjeżdżającą z prawej karetkę pogotowia. Po zbliżeniu się do stacji BP za zajezdnią MPK, widzę stojący na awaryjnych samochód (chyba Punciak) i leżący ziemi rower. Znowu pewnie jakiś maniak nie pomyślał przy wyjeżdżaniu ze stacji i nie popatrzył w obie strony, tylko w lewo, czekając na wolne miejsce na Legnickiej i potrącił rowerzystę. Nie raz tam kląłem (jak i na innych podobnych wyjazdach).
Żeby było ciekawiej, na drodze rowerowej na Obornickiej natknąłem się ciekawą sytuację. Na pewnym odcinku Obornickiej z powodu niedawnego remontu zapadła się część jezdni (prowadząca do miasta). Postawiono barierki, tak więc został tylko jeden pas jezdni. Ludzie jadą w większości ruchem wahadłowym. Ale niekiedy znajdą się "mądrzy", którzy wykorzystują biegnącą obok ddr. Wiadomo: Polak potrafi. Jadę sobie spokojnie ddr, w oddali widzę jakiegoś "mądrego" omijajacego barierki, myślę sobie "No dobra, jakiś debil", ale zaraz, kiedy już jestem w pobliżu, widzę kolejny samochód skręcajacy na ddr! Jedzie prosto na mnie, mimo że zawsze mocno pracuję na to, żeby mnie było widać. Decyzja - hamowanie i stoję na środku ddr. Zdziwiona gościówka w samochodzie staje i coś tam wywija rękoma. Dalej stoję. Gościówka już nie ma pewnej miny. Dalej stoję. Coś pokazuje, żebym zjechał. Nadal stoję. Znudziło mi się po około dwóch minutach stania a gościówka nie kwapiła się, żeby wysiąść. Teraz myślę, ze powinienem zadzwonić po policję, ale śpieszyło mi się do pracy, bo jakoś po weekendowych eskapadach byłem niedospany i trochę w "niedoczasie" (ale bez spóźnienia).
Powrót z zahaczeniem o Statoil i jego myjnię i kompresor. Po wczorajszym kąpaniu rower nadal nie stracił całej warstwy błota. Wczoraj powinienem tam podjechać - dwa złote, dwie minuty i rower bez grama błota.
Jak przewidywaliśmy, zwycięstwo w kategorii najliczniejszego teamu. Jeszcze raz dzięki!!!
Wzmianka o nas i naszych wyczynach ukazała się w "Polsce. Gazecie Wrocławskiej".
Do pracy na lekko chrzęszczącym, mimo przeczyszczenia i nasmarowania, rowerze.
Po drodze, w perspektywie ulicy Legnickiej, widzę wyjeżdżającą z prawej karetkę pogotowia. Po zbliżeniu się do stacji BP za zajezdnią MPK, widzę stojący na awaryjnych samochód (chyba Punciak) i leżący ziemi rower. Znowu pewnie jakiś maniak nie pomyślał przy wyjeżdżaniu ze stacji i nie popatrzył w obie strony, tylko w lewo, czekając na wolne miejsce na Legnickiej i potrącił rowerzystę. Nie raz tam kląłem (jak i na innych podobnych wyjazdach).
Żeby było ciekawiej, na drodze rowerowej na Obornickiej natknąłem się ciekawą sytuację. Na pewnym odcinku Obornickiej z powodu niedawnego remontu zapadła się część jezdni (prowadząca do miasta). Postawiono barierki, tak więc został tylko jeden pas jezdni. Ludzie jadą w większości ruchem wahadłowym. Ale niekiedy znajdą się "mądrzy", którzy wykorzystują biegnącą obok ddr. Wiadomo: Polak potrafi. Jadę sobie spokojnie ddr, w oddali widzę jakiegoś "mądrego" omijajacego barierki, myślę sobie "No dobra, jakiś debil", ale zaraz, kiedy już jestem w pobliżu, widzę kolejny samochód skręcajacy na ddr! Jedzie prosto na mnie, mimo że zawsze mocno pracuję na to, żeby mnie było widać. Decyzja - hamowanie i stoję na środku ddr. Zdziwiona gościówka w samochodzie staje i coś tam wywija rękoma. Dalej stoję. Gościówka już nie ma pewnej miny. Dalej stoję. Coś pokazuje, żebym zjechał. Nadal stoję. Znudziło mi się po około dwóch minutach stania a gościówka nie kwapiła się, żeby wysiąść. Teraz myślę, ze powinienem zadzwonić po policję, ale śpieszyło mi się do pracy, bo jakoś po weekendowych eskapadach byłem niedospany i trochę w "niedoczasie" (ale bez spóźnienia).
Powrót z zahaczeniem o Statoil i jego myjnię i kompresor. Po wczorajszym kąpaniu rower nadal nie stracił całej warstwy błota. Wczoraj powinienem tam podjechać - dwa złote, dwie minuty i rower bez grama błota.
Dane wycieczki:
17.00 km (0.00 km teren) czas: 00:50 h avg:20.40 km/h
Powrót z Mini Nocnej Masakry.
Powrót z Mini Nocnej Masakry.
To była prawie Medium Nocna Masakra. Coraz później (wcześniej?), coraz ciemniej (chociaż czy mogło być?, no chyba, że komuś ciemniało przed oczami)coraz zimniej, coraz mocniesze opady (deszcz i marznąca mżawka) i coraz bardziej zmęczeni uczestnicy. Niemniej humory dopisywały, chociaż już nie było tak wesoło jak wcześniej.
Grupka BS, która wyjechała z bazy MNM w pełnym składzie, powoli się rozpadała. Niektórzy zrezygnowali z uroków pchania rowera do Wrocławia lub noclegu w lesie na rzecz podwózki samochodowej. Nasza ekipa rozpadła się na dwie (jak mi się wtedy wydawało) grupy - uciekinierów (z szybszym tempem) i maruderów (jadących spokojnie do przodu). Rzeczywistość była bardziej skomplikowana.
CDN....
To była prawie Medium Nocna Masakra. Coraz później (wcześniej?), coraz ciemniej (chociaż czy mogło być?, no chyba, że komuś ciemniało przed oczami)coraz zimniej, coraz mocniesze opady (deszcz i marznąca mżawka) i coraz bardziej zmęczeni uczestnicy. Niemniej humory dopisywały, chociaż już nie było tak wesoło jak wcześniej.
Grupka BS, która wyjechała z bazy MNM w pełnym składzie, powoli się rozpadała. Niektórzy zrezygnowali z uroków pchania rowera do Wrocławia lub noclegu w lesie na rzecz podwózki samochodowej. Nasza ekipa rozpadła się na dwie (jak mi się wtedy wydawało) grupy - uciekinierów (z szybszym tempem) i maruderów (jadących spokojnie do przodu). Rzeczywistość była bardziej skomplikowana.
CDN....
Dane wycieczki:
25.00 km (0.00 km teren) czas: 01:20 h avg:18.75 km/h
Mini Nocna Masakra była NASZA!!!
Mini Nocna Masakra była NASZA!!! WIELKIE dzięki dla całej ekipy!!!
Zorganizowany wyjazd na Mini Nocną Masakrę.
Ekipa:
Blase, Młynarz, Asica, Kosma, Iskierka84, Galen, djk71 i opisujący to WrocNam. Dołączy: hose i dwójka (nie)znajomych ??? (ktoś podpowie?-ściągnąłem od Darka, że byli to zielona oraz Michał).
Miejsce spotkania: Most Oławski.
Godzina spotkania: 16.00
Godzina rozpoczęcia imprezy: 18.00
Trasa którą poznamy trochę później. W momencie spotkania wiemy, że to okolice Kotowic:

Ruszamy kilka minut po 16. Ciągniemy do Siechnic bocznymi drogami, tam wskakujemy na 94 i kręcimy do odbicia na Kotowice (czeka tam hose). Tempo na odcinku i właściwie całej trasie nadaje Młynarz (a właściwie SPD). Okazuje się, że to będzie dobry wybór. Zjazd do Kotowic, krótkie poszukiwanie bazy startu. Odprawa przedstartowa, odebranie mapek, analiza punktów i ruszamy kilka minut po 18. Pogoda dopisuje (chociaż w prognozach przewija się deszcz). Plan zakłada zdobywanie punktów w kolejności: 11, 14, 13, 12, 10, 15, 16, 17, 18, 19, 20.
Zdobywamy kolejne punkty. Jazdę w terenie przerywają ciągłe okrzyki: "uwaga", "kałuże", "błoto", "UWAGA!!!". Na drogach gruntowych jest ślisko, bardzo ślisko i piekielnie ślisko, ale dajemy radę. Po chwili wszyscy tracą jakiekolwiek ślady bieżnika na oponach. Wszystko pokrywa warstwa błota. Zapychają się hamulce, błotniki. Jedzie się jak na pełnych slickach. Niektórzy zakopują się w błocie i mają problem z nadążeniem za grupą.
Większość grup wybrała odwrotny do naszego kierunek zdobywania punktów kontrolnych. Dzięki znajomości terenu (szczególnie Młynarza i Blase) znajdowanie punktów idzie gładko. Oprócz momentów, kiedy gubimy szlak i wjeżdżamy w krzaczory, albo z nich wyjeżdżamy.
Najważniejsze, że wszystkim dopisuje humor. Nawet krótkie przestoje spowodowane drobnymi awariami nie zniechęcają i są raczej pozytywnie odbierane (zwasze można się czymś posilić albo coś wypić).
Wreszcie po kilku godzinach (około godziny 23) docieramy do końcowego punktu. Pozostaje kwestia wyboru drogi powrotnej. Ze względu na czas, wybór pada na teren (krótsza o kilka kilometrów trasa i znany, przejechany już dzisiaj teren).
Przyjazd kilka minut przed 24.00. Czas 5:34.
Okazuje się że, zwyciężyliśmy w kategorii ekip jedenastoosobowych. Znowu sukces!!! Po kilkudziesięciu minutach spędzonych na wcinaniu bigosu, piciu herbaty i ogrzewaniu się. Postanawiamy wracać. Wybór pada na drogę 94. Przy wyjściu okazuje się, że gdzieś w końcówce trasy złapałem kapcia i z opony zeszło powietrze. kolejne małe opóźnienie. Szybkie klejenie i możemy ruszać. A to jest historia do opowiedzenia w kolejnym dniu.
Niesamowita atmosfera. Niepowtarzalne widoki świateł rowerowych w lesie i na drodze. No i wspaniali towarzysze pokonywanych kilometrów.
Mijający nas kierowcy musieli myśleć, że jest z nas niezła grupa szajbusów.
Pierwszy popas (jeszcze przed dojazdem do bazy) - Siechnice - prawie cała ekipa wrocławsko - śląsko - zagłębiowska:

W bazie:

Opracowywanie taktyki pokonywania punktów:

Moja skromna osoba w czasie analizy mapy:

Pierwszy popas na trasie:

Mój rumak:

Ekipa BS na trasie:

Ekipa w całości przy punkcie 14 (śluza Ratowice):

Przy punkcie 13:

Pierwsza awaria (wymiana dętki w nieziemskich warunkach przed punktem 10):

Głowa Młynarza doznaje przegrzania od prędkości:
Czesio przy punkcie 16:

Ślady działalności bobrów (punkt 17):

Ostatni punkt i rozważania nad drogą powrotną do bazy MNM - teren czy szosa - wybór był jedyny słuszny i, jak się okazało, prawidłowy: teren:

W bazie po powrocie, nad ciepłą herbatą i bigosowym żurkiem (obiecywanego prawdziwego już nie było!!! Jedyny skandal imprezy.):
Uczestnik MNM zamieścił nasze zdjęcia 1 i 2.
Coś z zupełnie innej beczki - konwój Mikołajów:
Zorganizowany wyjazd na Mini Nocną Masakrę.
Ekipa:
Blase, Młynarz, Asica, Kosma, Iskierka84, Galen, djk71 i opisujący to WrocNam. Dołączy: hose i dwójka (nie)znajomych ??? (ktoś podpowie?-ściągnąłem od Darka, że byli to zielona oraz Michał).
Miejsce spotkania: Most Oławski.
Godzina spotkania: 16.00
Godzina rozpoczęcia imprezy: 18.00
Trasa którą poznamy trochę później. W momencie spotkania wiemy, że to okolice Kotowic:

Ruszamy kilka minut po 16. Ciągniemy do Siechnic bocznymi drogami, tam wskakujemy na 94 i kręcimy do odbicia na Kotowice (czeka tam hose). Tempo na odcinku i właściwie całej trasie nadaje Młynarz (a właściwie SPD). Okazuje się, że to będzie dobry wybór. Zjazd do Kotowic, krótkie poszukiwanie bazy startu. Odprawa przedstartowa, odebranie mapek, analiza punktów i ruszamy kilka minut po 18. Pogoda dopisuje (chociaż w prognozach przewija się deszcz). Plan zakłada zdobywanie punktów w kolejności: 11, 14, 13, 12, 10, 15, 16, 17, 18, 19, 20.
Zdobywamy kolejne punkty. Jazdę w terenie przerywają ciągłe okrzyki: "uwaga", "kałuże", "błoto", "UWAGA!!!". Na drogach gruntowych jest ślisko, bardzo ślisko i piekielnie ślisko, ale dajemy radę. Po chwili wszyscy tracą jakiekolwiek ślady bieżnika na oponach. Wszystko pokrywa warstwa błota. Zapychają się hamulce, błotniki. Jedzie się jak na pełnych slickach. Niektórzy zakopują się w błocie i mają problem z nadążeniem za grupą.
Większość grup wybrała odwrotny do naszego kierunek zdobywania punktów kontrolnych. Dzięki znajomości terenu (szczególnie Młynarza i Blase) znajdowanie punktów idzie gładko. Oprócz momentów, kiedy gubimy szlak i wjeżdżamy w krzaczory, albo z nich wyjeżdżamy.
Najważniejsze, że wszystkim dopisuje humor. Nawet krótkie przestoje spowodowane drobnymi awariami nie zniechęcają i są raczej pozytywnie odbierane (zwasze można się czymś posilić albo coś wypić).
Wreszcie po kilku godzinach (około godziny 23) docieramy do końcowego punktu. Pozostaje kwestia wyboru drogi powrotnej. Ze względu na czas, wybór pada na teren (krótsza o kilka kilometrów trasa i znany, przejechany już dzisiaj teren).
Przyjazd kilka minut przed 24.00. Czas 5:34.
Okazuje się że, zwyciężyliśmy w kategorii ekip jedenastoosobowych. Znowu sukces!!! Po kilkudziesięciu minutach spędzonych na wcinaniu bigosu, piciu herbaty i ogrzewaniu się. Postanawiamy wracać. Wybór pada na drogę 94. Przy wyjściu okazuje się, że gdzieś w końcówce trasy złapałem kapcia i z opony zeszło powietrze. kolejne małe opóźnienie. Szybkie klejenie i możemy ruszać. A to jest historia do opowiedzenia w kolejnym dniu.
Niesamowita atmosfera. Niepowtarzalne widoki świateł rowerowych w lesie i na drodze. No i wspaniali towarzysze pokonywanych kilometrów.
Mijający nas kierowcy musieli myśleć, że jest z nas niezła grupa szajbusów.
Pierwszy popas (jeszcze przed dojazdem do bazy) - Siechnice - prawie cała ekipa wrocławsko - śląsko - zagłębiowska:


W bazie:

Opracowywanie taktyki pokonywania punktów:


Moja skromna osoba w czasie analizy mapy:

Pierwszy popas na trasie:

Mój rumak:

Ekipa BS na trasie:

Ekipa w całości przy punkcie 14 (śluza Ratowice):

Przy punkcie 13:



Pierwsza awaria (wymiana dętki w nieziemskich warunkach przed punktem 10):

Głowa Młynarza doznaje przegrzania od prędkości:

Czesio przy punkcie 16:

Ślady działalności bobrów (punkt 17):

Ostatni punkt i rozważania nad drogą powrotną do bazy MNM - teren czy szosa - wybór był jedyny słuszny i, jak się okazało, prawidłowy: teren:

W bazie po powrocie, nad ciepłą herbatą i bigosowym żurkiem (obiecywanego prawdziwego już nie było!!! Jedyny skandal imprezy.):


Uczestnik MNM zamieścił nasze zdjęcia 1 i 2.
Coś z zupełnie innej beczki - konwój Mikołajów:


Dane wycieczki:
86.00 km (20.00 km teren) czas: 05:00 h avg:17.20 km/h
Do pracy najnormalniej w świecie.
Do pracy najnormalniej w świecie.
Powrót okrężną drogą, zeby oddać wodomierze do legalizacji (Żmigrodzka - Kasprowicza - Boya-Żeleńskiego - Mosty Warszawskie - Jedności - Nowowiejska - Sienkiewicza - Plac Grunwaldzki - Oławska - Kazimierza Wielkiego - Św. Mikołaja - Legnicka).
Próbuję dojechać w tym roku do 4k km (postanowienie końcoworoczne). Trochę muszę jeszcze pokręcić.
Powrót okrężną drogą, zeby oddać wodomierze do legalizacji (Żmigrodzka - Kasprowicza - Boya-Żeleńskiego - Mosty Warszawskie - Jedności - Nowowiejska - Sienkiewicza - Plac Grunwaldzki - Oławska - Kazimierza Wielkiego - Św. Mikołaja - Legnicka).
Próbuję dojechać w tym roku do 4k km (postanowienie końcoworoczne). Trochę muszę jeszcze pokręcić.
Dane wycieczki:
24.00 km (0.00 km teren) czas: 01:10 h avg:20.57 km/h
Do pracy normalną trasą.
Do pracy normalną trasą.
Powrót z druga próbą odwiedzenia krasnala, który wybrał sobie za miejsce pobytu Wyższą Szkołę Bankową. Tym razem udana:

Potem podjechałem jeszcze do Natki przekazać jej ulotki (z małymi problemami, ale się udało).
Przeczytałem dzisiaj apel. Wrocławianie - dopisujcie się!
Powrót z druga próbą odwiedzenia krasnala, który wybrał sobie za miejsce pobytu Wyższą Szkołę Bankową. Tym razem udana:


Potem podjechałem jeszcze do Natki przekazać jej ulotki (z małymi problemami, ale się udało).
Przeczytałem dzisiaj apel. Wrocławianie - dopisujcie się!
Dane wycieczki:
19.00 km (0.00 km teren) czas: 00:50 h avg:22.80 km/h