B-23
Przypomnieć sobie jak się biega (5 km w 25 min).
Przy okazji odwiedziny w sąsiedztwie - wszystkie piłki Euro:


Przy okazji odwiedziny w sąsiedztwie - wszystkie piłki Euro:

Od najnowszej© WrocNam

Od najstarszej© WrocNam

Najładniejsza© WrocNam
Dane wycieczki:
0.00 km (5.00 km teren) czas: h avg: km/h
R-82
Do pracy standardem w lekkim deszczu i chłodzie.
Powrót przez miasto z zahaczeniem o wyremontowany dworzec i odwiedzinami u dwójki (z czwórki) nowych krasnali:


Dworzanin 1 siedzi na wielkiej walizce:

Która ma swoją zawartość:

Ciekawe czy podobne rzeczy można zobaczyć w jeszcze większej walizce?:

Całość budynku prezentuje się bardzo ładnie i wreszcie może być uznawane za prawdziwą wizytówkę miasta:





Przed wejściem głównym stoi metalowa makieta całości dworca i otaczających do terenów:

Przy dworcu usytuowano kilka parkingów rowerowych - część z nich jest pod dachem, a wszystkie wydają się być monitorowane:


Po drodze odwiedziłem serwis, gdzie Rafał ocenił mój łańcuch na jeszcze 500 km i po chwili wysiłku dał radę wykręcić jeden z opornych pedałów, z którymi przegrywałem 3:0 - DZIĘKI CI!
Powrót przez miasto z zahaczeniem o wyremontowany dworzec i odwiedzinami u dwójki (z czwórki) nowych krasnali:

Dworzanin 1© WrocNam

Dworzanin 3© WrocNam
Dworzanin 1 siedzi na wielkiej walizce:

Dworzanin 1 na walizce© WrocNam
Która ma swoją zawartość:

Zawartość walizki© WrocNam
Ciekawe czy podobne rzeczy można zobaczyć w jeszcze większej walizce?:

Zaglądanie do walizki© WrocNam
Całość budynku prezentuje się bardzo ładnie i wreszcie może być uznawane za prawdziwą wizytówkę miasta:

Wejście główne na Główny© WrocNam

Wnętrze dworca po remoncie 1© WrocNam

Wnętrze dworca po remoncie 2© WrocNam

Wyremontowane wejście do przejścia© WrocNam

Przejście pod dworcem© WrocNam
Przed wejściem głównym stoi metalowa makieta całości dworca i otaczających do terenów:

Makieta Dworca Głównego© WrocNam
Przy dworcu usytuowano kilka parkingów rowerowych - część z nich jest pod dachem, a wszystkie wydają się być monitorowane:

Monitorowany parking© WrocNam

Monitorowana wiata© WrocNam
Po drodze odwiedziłem serwis, gdzie Rafał ocenił mój łańcuch na jeszcze 500 km i po chwili wysiłku dał radę wykręcić jeden z opornych pedałów, z którymi przegrywałem 3:0 - DZIĘKI CI!
Dane wycieczki:
20.00 km (0.00 km teren) czas: 01:00 h avg:20.00 km/h
R-81-ŚWR 2012
Wielkie wrocławskie święto rowerowe, czyli Święto Wrocławskiego Rowerzysty 2012 w ramach Święta Cyklicznego.
Na końcu wpisu link do wszystkich zdjęć z imprezy.
Kilka minut przed 11 ruszyłem w kierunku miejsca zbiórki usytuowanego przy Szewskiej. Powoli dojeżdżają również inni WIRowi wolontariusze do obstawy wielkiej parady rowerowej:

Przy okazji DTC przygotowuje swoje stanowisko:

Powoli wszyscy upodobniamy się do siebie zakładając ŚWRowe uniformy:

Pobieramy przygotowywane wcześniej szprychówki i ruszamy je rozdawać wśród uczestników zbierających się na placu przed startem parady:


Spotykam Magdę i Krystiana, którzy nie poznają mnie ze względu na zamieszanie i pomarańczowy kamuflaż. Dostają szprychówki i zamieniamy kilka słów:

Podczas gdy pomarańczowa masa WIRu rozdaje szprychówki i przygotowuje się do wyjazdu, przemawiają szychy:

Kilka minut po 11:30 parada rusza. Wraz z Igą i Maćkiem pędzimy na Plac Dominikański blokować ruch. A uczestnicy rozpoczynają objazd miasta:

W międzyczasie spotykam Rafałów dwóch: 1. i 2..
Parada przejeżdża, a my pogadując czekamy na ponowny przejazd wielkiej grupy rowerzystów przez Plac Dominikański. Jego zwiastunem są nasi powracający współtowarzysze:



Po kilkunastu minutach przez plac przejeżdża długi wąż rowerzystów:

Otwieramy skrzyżowanie i ruszamy na kolejne, przewidziane dla nas, skrzyżowanie - Sienkiewicza/Piastowska. Docieramy z lekkim opóźnieniem, ale spełniamy swój obowiązek:

Podczas przejazdu zauważam koleżankę z pracy - Patrycję.
Niedaleko finiszu naszego przejazdu zauważam poszkodowanego, którego opatrywała ekipa ratowników i jeden z nas:

Po dojechaniu do Parku Tołpy wybieram na postój najbardziej widoczny punkt w parku i wypatruję współtowarzyszy z obstawy:



Obok przechodzi nasz człowiek we władzach:

Na początku pikniku mieliśmy do wykonania jeszcze kilka obowiązków, po czym każde z nas zajęło się swoimi sprawami. Kierownik całego zamieszania uznał, że nikt nie był godzien pewnych spraw i wolał wziąć niektóre z nich w swoje ręce:

Za to potem sam nie musiał pedałować:

W czasie rozdawania opasek odblaskowych spotykam Rafała i Patrycję, którymi stoimy przez dłuższą chwilę i gadamy. Na moment dołącza drugi Rafał. W tłumie wypatrujemy dalszych znajomych:

W pewnym momencie postanawiamy wyskoczyć na chwilę na Rynek na konkurencyjną imprezę - Europa na Widelcu. Przelatujemy przez Rynek niczego nie próbując ze względu na tłumy ludzi przy kasach i przy stoiskach:




Po odwiedzeniu Rynku, Patrycja postanawia nie wracać na piknik i odłącza się, a my z Rafałem okrężną drogą dojeżdżamy z powrotem do Parku, gdzie po chwili rozpoczyna się konkurs na najbardziej elegancką rowerzystką/eleganckiego rowerzystę:





Zwycięzcy konkursu otrzymali wartościowe nagrody w postaci rowerów.
Następnie zaczyna się losowanie upominków dla ludzi, którzy wypełnili ankiety. Potem losowanie upominków dla dzieci:

Wolontariusze powoli zbierają się, skupiają i dyskutują. W czasie tych swobodnych rozmów międzywolontaryjnych powstaje pomysł imprezy integracyjnej w wolny czwartek połączonej z małym wypadem za miasto.
W międzyczasie dokonuję obserwacji:


Praca wolontariusza jest wyczerpująca:

Kilka minut przed 16 zaczyna popadywać. Powoduje to, że ludzie zaczynają się rozchodzić, a organizatorzy powoli kończą imprezę:
Po oficjalnym zakończeniu kolejnego Święta Wrocławskiego Rowerzysty, zaczynamy oczyszczanie terenu - zaskoczeniem okazuje się fakt, że uczestnicy bajk-pikniku pozostawili po sobie zadziwiająco mało śmieci.
Deszcz mży a my rozjeżdżamy się do domów.
W czasie drogi zastanawiam się, czy nie podjechać na dworzec zobaczyć przyjazd czeskich piłkarzy, ale deszcz odstrasza i wracam prosto do domu.
DZIĘKI ZA WSPÓLNE WOLONTARIUSZOWANIE.
Wszystkie zdjęcia z tego dnia
Na końcu wpisu link do wszystkich zdjęć z imprezy.
Kilka minut przed 11 ruszyłem w kierunku miejsca zbiórki usytuowanego przy Szewskiej. Powoli dojeżdżają również inni WIRowi wolontariusze do obstawy wielkiej parady rowerowej:

Nadciąga rowerowa pomarańczowa normalność© WrocNam
Przy okazji DTC przygotowuje swoje stanowisko:

Impreza DTC© WrocNam
Powoli wszyscy upodobniamy się do siebie zakładając ŚWRowe uniformy:

Pobieranie koszulek© WrocNam
Pobieramy przygotowywane wcześniej szprychówki i ruszamy je rozdawać wśród uczestników zbierających się na placu przed startem parady:

Ruszamy w bój© WrocNam

Rozdawanie szprychówek na placu© WrocNam
Spotykam Magdę i Krystiana, którzy nie poznają mnie ze względu na zamieszanie i pomarańczowy kamuflaż. Dostają szprychówki i zamieniamy kilka słów:

Maratonka i Kaeres123 na ŚWR© WrocNam
Podczas gdy pomarańczowa masa WIRu rozdaje szprychówki i przygotowuje się do wyjazdu, przemawiają szychy:

Przemówienia na ŚWR 2012© WrocNam
Kilka minut po 11:30 parada rusza. Wraz z Igą i Maćkiem pędzimy na Plac Dominikański blokować ruch. A uczestnicy rozpoczynają objazd miasta:

Parada rowerowa na Dominikańskim© WrocNam
W międzyczasie spotykam Rafałów dwóch: 1. i 2..
Parada przejeżdża, a my pogadując czekamy na ponowny przejazd wielkiej grupy rowerzystów przez Plac Dominikański. Jego zwiastunem są nasi powracający współtowarzysze:

Anna i Kuba na placu© WrocNam

Przemykający współtowarzysz© WrocNam

Tomek na placu© WrocNam
Po kilkunastu minutach przez plac przejeżdża długi wąż rowerzystów:

Drugi przejazd przez plac© WrocNam
Otwieramy skrzyżowanie i ruszamy na kolejne, przewidziane dla nas, skrzyżowanie - Sienkiewicza/Piastowska. Docieramy z lekkim opóźnieniem, ale spełniamy swój obowiązek:

Parada na Piastowskiej© WrocNam
Podczas przejazdu zauważam koleżankę z pracy - Patrycję.
Niedaleko finiszu naszego przejazdu zauważam poszkodowanego, którego opatrywała ekipa ratowników i jeden z nas:

Opatrywanie poszkodowanego© WrocNam
Po dojechaniu do Parku Tołpy wybieram na postój najbardziej widoczny punkt w parku i wypatruję współtowarzyszy z obstawy:

Na punkcie widokowym i kontaktowym© WrocNam

Zostajemy zauważani© WrocNam

Kto daje radę?© WrocNam
Obok przechodzi nasz człowiek we władzach:

Elegancki Oficer Rowerowy© WrocNam
Na początku pikniku mieliśmy do wykonania jeszcze kilka obowiązków, po czym każde z nas zajęło się swoimi sprawami. Kierownik całego zamieszania uznał, że nikt nie był godzien pewnych spraw i wolał wziąć niektóre z nich w swoje ręce:

Radek bije© WrocNam
Za to potem sam nie musiał pedałować:

Stylowa jazda WIR© WrocNam
W czasie rozdawania opasek odblaskowych spotykam Rafała i Patrycję, którymi stoimy przez dłuższą chwilę i gadamy. Na moment dołącza drugi Rafał. W tłumie wypatrujemy dalszych znajomych:

Elegancka Maratonka i Kaeres123 w tłumie© WrocNam
W pewnym momencie postanawiamy wyskoczyć na chwilę na Rynek na konkurencyjną imprezę - Europa na Widelcu. Przelatujemy przez Rynek niczego nie próbując ze względu na tłumy ludzi przy kasach i przy stoiskach:

Europa na Widelcu 2012© WrocNam

Stoiska z jedzeniem© WrocNam

Tłumy smakoszy© WrocNam

Scena Europy na Widelcu 2012© WrocNam
Po odwiedzeniu Rynku, Patrycja postanawia nie wracać na piknik i odłącza się, a my z Rafałem okrężną drogą dojeżdżamy z powrotem do Parku, gdzie po chwili rozpoczyna się konkurs na najbardziej elegancką rowerzystką/eleganckiego rowerzystę:

Elegancki konkurs© WrocNam

Amazonka z rumakiem© WrocNam

Sztywna rama© WrocNam

Rower z przyczepką boczną© WrocNam

Laureaci eleganckiego konkursu© WrocNam
Zwycięzcy konkursu otrzymali wartościowe nagrody w postaci rowerów.
Następnie zaczyna się losowanie upominków dla ludzi, którzy wypełnili ankiety. Potem losowanie upominków dla dzieci:

Walka o nagrody© WrocNam
Wolontariusze powoli zbierają się, skupiają i dyskutują. W czasie tych swobodnych rozmów międzywolontaryjnych powstaje pomysł imprezy integracyjnej w wolny czwartek połączonej z małym wypadem za miasto.
W międzyczasie dokonuję obserwacji:

Konny patrol na ŚWR© WrocNam

Nisko lecący samolot nad piknikiem© WrocNam
Praca wolontariusza jest wyczerpująca:

Zmęczony wolontariusz© WrocNam
Kilka minut przed 16 zaczyna popadywać. Powoduje to, że ludzie zaczynają się rozchodzić, a organizatorzy powoli kończą imprezę:

Koniec ŚWR 2012© WrocNam
Po oficjalnym zakończeniu kolejnego Święta Wrocławskiego Rowerzysty, zaczynamy oczyszczanie terenu - zaskoczeniem okazuje się fakt, że uczestnicy bajk-pikniku pozostawili po sobie zadziwiająco mało śmieci.
Deszcz mży a my rozjeżdżamy się do domów.
W czasie drogi zastanawiam się, czy nie podjechać na dworzec zobaczyć przyjazd czeskich piłkarzy, ale deszcz odstrasza i wracam prosto do domu.
DZIĘKI ZA WSPÓLNE WOLONTARIUSZOWANIE.
Wszystkie zdjęcia z tego dnia
Dane wycieczki:
17.00 km (0.00 km teren) czas: 01:00 h avg:17.00 km/h
R-80b
Po pracy szybki obiad i przejazd na instruktaż i rozdzielenie obstawy skrzyżowań podczas parady rowerowej na Święcie Wrocławskiego Rowerzysty:

Potem do siedziby WIRu pomóc w robieniu szprychówek.

Spotkanie instruktażowe przed ŚWR© WrocNam
Potem do siedziby WIRu pomóc w robieniu szprychówek.
Dane wycieczki:
7.00 km (0.00 km teren) czas: 00:25 h avg:16.80 km/h
R-80a
Standard do pracy i z powrotem.
Dane wycieczki:
17.00 km (0.00 km teren) czas: 00:45 h avg:22.67 km/h
R-79
Do pracy standardem.
Powrót godzinę wcześniej w lekkim deszczu dłuższą drogą z uczestnictwem w happeningu Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej.
Po przyjechaniu na miejsce, czyli pętlę tramwajową przy Robotniczej, postałem chwilę pod wiatą przystankową czekając na zakończenie deszczu. Kilka minut przed 15 niebo zaczęło się rozjaśniać i słońce powoli przebijało się przez chmury.
W okolicach kontrapasa na Robotniczej zauważyłem skupiających się rowerzystów, podjechałem więc i spotkałem kilku wytrwałych wrocławskich performerów rowerowych, w tym oficera rowerowego. Wymieniając zdania na temat infrastruktury rowerowej Wrocławia oraz działania jego władz, czekaliśmy na rozwój sytuacji i zalew mediów.
Po chwili dotarła główna grupa uczestników z obiektem, wokół którego zostało zaplanowane wydarzenie. Był to nowy wzór znaku informującego o zasadach jazdy po tym szczególnym odcinku drogi:

Wraz z istniejącym znakiem tworzył widoczną z daleka zgraną całość:

Podczas montażu, jedne z pierwszych skrzypiec odgrywał oficer rowerowy, który nie zważając na wysokie miejskie stanowisko urzędnicze, przyczynił się do ustawienia znaku. Znak sam w sobie był dziełem sztuki:



Kilka razy przejechaliśmy newralgiczny odcinek pokazując jak należy go prawidłowo pokonywać:


Na niektórych nie robiło to jednak wrażenia:

Niektórzy poruszali się alternatywnie:

W czasie jednego z przejazdów oficer rowerowy miał utarczkę słowną z jednym z kierowców, który na uwagę na temat swojej jazdy wyraził odmienne zdanie nie przebierając w słowach.
Po prawie godzinie instruowania rowerzystów, zaczęliśmy się rozjeżdżać.
Podczas dojazdu na miejsce zdarzenia przejeżdżałem koło otwieranej obok Na Ostatnim Groszu Biedronki, której broniły dwie wyrośnięte Biedrony:

Na wiacie tramwajowej wisiał plakat propagujący ideę odchodzenia na emeryturę w starszym wieku:

W czasie jazdy musiałem gdzieś przyhaczyć blat bo stworzyło mi się na łydce upiększenie:
Powrót godzinę wcześniej w lekkim deszczu dłuższą drogą z uczestnictwem w happeningu Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej.
Po przyjechaniu na miejsce, czyli pętlę tramwajową przy Robotniczej, postałem chwilę pod wiatą przystankową czekając na zakończenie deszczu. Kilka minut przed 15 niebo zaczęło się rozjaśniać i słońce powoli przebijało się przez chmury.
W okolicach kontrapasa na Robotniczej zauważyłem skupiających się rowerzystów, podjechałem więc i spotkałem kilku wytrwałych wrocławskich performerów rowerowych, w tym oficera rowerowego. Wymieniając zdania na temat infrastruktury rowerowej Wrocławia oraz działania jego władz, czekaliśmy na rozwój sytuacji i zalew mediów.
Po chwili dotarła główna grupa uczestników z obiektem, wokół którego zostało zaplanowane wydarzenie. Był to nowy wzór znaku informującego o zasadach jazdy po tym szczególnym odcinku drogi:

Jasne zasady jazdy© WrocNam
Wraz z istniejącym znakiem tworzył widoczną z daleka zgraną całość:

Może ktoś to wreszcie zauważy© WrocNam
Podczas montażu, jedne z pierwszych skrzypiec odgrywał oficer rowerowy, który nie zważając na wysokie miejskie stanowisko urzędnicze, przyczynił się do ustawienia znaku. Znak sam w sobie był dziełem sztuki:

Przygotowania do happeningu© WrocNam

Tył plakatu© WrocNam

Oficer przybija© WrocNam
Kilka razy przejechaliśmy newralgiczny odcinek pokazując jak należy go prawidłowo pokonywać:

Prawidłowi Uczestnicy© WrocNam

Prawidłowa jazda© WrocNam
Na niektórych nie robiło to jednak wrażenia:

Nieprawidłowa jazda© WrocNam
Niektórzy poruszali się alternatywnie:

Trzecia metoda jazdy© WrocNam
W czasie jednego z przejazdów oficer rowerowy miał utarczkę słowną z jednym z kierowców, który na uwagę na temat swojej jazdy wyraził odmienne zdanie nie przebierając w słowach.
Po prawie godzinie instruowania rowerzystów, zaczęliśmy się rozjeżdżać.
Podczas dojazdu na miejsce zdarzenia przejeżdżałem koło otwieranej obok Na Ostatnim Groszu Biedronki, której broniły dwie wyrośnięte Biedrony:

Biedrony przed Biedronką© WrocNam
Na wiacie tramwajowej wisiał plakat propagujący ideę odchodzenia na emeryturę w starszym wieku:

Emerytura po 82 roku© WrocNam
W czasie jazdy musiałem gdzieś przyhaczyć blat bo stworzyło mi się na łydce upiększenie:

Tatuaż (nie)permanentny© WrocNam
Dane wycieczki:
24.00 km (0.00 km teren) czas: 01:04 h avg:22.50 km/h
R-78
Do pracy standardowo z obserwacją nowych znaków na drodze do stadionu:

Powrót przez miasto z ponownym zahaczeniem o bank i pobranie kolejnej "elektronicznej portmonetki". Teraz dla Natki.
Potem zobaczyć Pułaskiego przed oddaniem do użytku:


Następnie po raz pierwszy obejrzeć specyficzny kościół:

W pobliżu na ścianie zoczyłem tabliczkę:

Potem różnymi opłotkami do domu.

Droga na stadion© WrocNam
Powrót przez miasto z ponownym zahaczeniem o bank i pobranie kolejnej "elektronicznej portmonetki". Teraz dla Natki.
Potem zobaczyć Pułaskiego przed oddaniem do użytku:

Pułaskiego po remoncie© WrocNam

DDR w pobliżu Pułaskiego© WrocNam
Następnie po raz pierwszy obejrzeć specyficzny kościół:

Kościół św. St. Kostki© WrocNam
W pobliżu na ścianie zoczyłem tabliczkę:

Ostrzeżenie na ścianie© WrocNam
Potem różnymi opłotkami do domu.
Dane wycieczki:
35.00 km (0.00 km teren) czas: 01:30 h avg:23.33 km/h
R-77
Do pracy chciałem pojechać trochę wcześniej, żeby przygotować trochę dokumentów do auditu i postanowiłem przy okazji obejrzeć słońce prawię zaraz po wschodzie na Moście Milenijnym - razem z Rafałem widzieliśmy ten moment ze srebrnego bolidu w niedzielę w drodze do Leszna.
Po dojechaniu na początek mostu przywitał mnie taki widok:


Po drugiej stronie błyszczała samotna szklana wieża:

Po spojrzeniu na zegarek i analizie warunków uznałem, że mogę zrobić jakąś małą pętelkę przed dojazdem do pracy. Pojechałem w kierunku Parku Sołtysowickiego:

Zauważyłem jakiegoś ptaka - chyba czaplę - z łupem w dziobie:

Po drodze do pracy poranny widok kolejnej z wrocławskich wież:

Przed bramą pracy o godz. 5:55 miałem już 21 km w nogach i obejrzane świetne widki.
Po pracy lekko okrężną drogą przez miasto i przy okazji pozyskanie "elektronicznej portmonetki", czyli karty pre-paid, którą jeden z banków wydaje z okazji Euro 2012. Wydaje się być to ciekawym rozwiązaniem - alternatywą do noszenia karty do konta. Poza tym to jeden z możliwych środków płatniczych w strefie kibica:
Na Rynku poobserwowałem budowę tejże strefy:


Ostatnio jakoś szybko się jeździ, co cieszy.
Po dojechaniu na początek mostu przywitał mnie taki widok:

Wschód na Milenijnym© WrocNam

Szerszy obraz wschodu© WrocNam
Po drugiej stronie błyszczała samotna szklana wieża:

Blask wschodzącego słońca© WrocNam
Po spojrzeniu na zegarek i analizie warunków uznałem, że mogę zrobić jakąś małą pętelkę przed dojazdem do pracy. Pojechałem w kierunku Parku Sołtysowickiego:

Staw o poranku© WrocNam
Zauważyłem jakiegoś ptaka - chyba czaplę - z łupem w dziobie:

Śniadanie czapli© WrocNam
Po drodze do pracy poranny widok kolejnej z wrocławskich wież:

Wieża ciśnień na Daniłowskiego© WrocNam
Przed bramą pracy o godz. 5:55 miałem już 21 km w nogach i obejrzane świetne widki.
Po pracy lekko okrężną drogą przez miasto i przy okazji pozyskanie "elektronicznej portmonetki", czyli karty pre-paid, którą jeden z banków wydaje z okazji Euro 2012. Wydaje się być to ciekawym rozwiązaniem - alternatywą do noszenia karty do konta. Poza tym to jeden z możliwych środków płatniczych w strefie kibica:

Reklama elektronicznej portmonetki© WrocNam
Na Rynku poobserwowałem budowę tejże strefy:

A-lej-a szczęścia© WrocNam

Kolejna faza budowy strefy© WrocNam
Ostatnio jakoś szybko się jeździ, co cieszy.
Dane wycieczki:
32.00 km (0.00 km teren) czas: 01:20 h avg:24.00 km/h
R-76
Rano standardem do pracy.
Powrót przez miasto uwiecznić jedną z ulic, na której powiewa dużo flag z promocji piwa - przy prawie każdej bramie co najmniej jedna i jeszcze w oknach:

W drodze do sklepu z drzwiami przy pl. Dominikańskim zauważyłem pierwszy drogowskaz z serii ustawianej przez UEFA:

W drodze ze sklepu do domu zahaczyłem o Sky Tower:

Coś nagle zaczęło mi skrzypieć w łańcuchu - po przyjeździe do domu musiałem użyć skuwacza bo jedno z ogniw się rozkuło.
Powrót przez miasto uwiecznić jedną z ulic, na której powiewa dużo flag z promocji piwa - przy prawie każdej bramie co najmniej jedna i jeszcze w oknach:

Oflagowana ulica© WrocNam
W drodze do sklepu z drzwiami przy pl. Dominikańskim zauważyłem pierwszy drogowskaz z serii ustawianej przez UEFA:

Nowe drogowskazy w mieście© WrocNam
W drodze ze sklepu do domu zahaczyłem o Sky Tower:

Profil czasu Dali'ego© WrocNam
Coś nagle zaczęło mi skrzypieć w łańcuchu - po przyjeździe do domu musiałem użyć skuwacza bo jedno z ogniw się rozkuło.
Dane wycieczki:
25.00 km (0.00 km teren) czas: 01:00 h avg:25.00 km/h
R-75
Kolejny dzień nowych doświadczeń, czyli start w maratonie szosowym w Lesznie.
Wyciągnięty przez kolegę z pracy, Roberta (wielkie Ci za to dzięki), postanowiłem się pościgać. Dołączył do naszej dwójki Rafał.
Wczoraj zlikwidowałem jedyny element tuningowy srebrnego bolidu, czyli daszek tylnej klapy i przygotowałem bagażnik do przewozu naszych rumaków.
Rano wczesna pobudka, krótki dojazd na parking, montowanie roweru i ruszam po chłopaków. Najpierw Rafał, potem po drodze Robert. Jakoś dajemy radę upchnąć się w niezbyt obszernym wnętrzu bolidu razem ze zdemontowanymi z rowerów kołami. Wszystko idzie zgodnie z założonym planem czasowym.
W trzeciej próbie montażowej bagażnik bardzo dobrze się sprawuje. Nic nie trzęsie, nic się nie luzuje, nic nie trzaska, blachy się nie gną - poprzednio niezbyt poprawnie go montowałem, bo daszek nie dawał innej możliwości.
Mkniemy w stronę Leszna. Po drodze mija nas kilka samochodów, które też wiozą kolarzy na start. W samym Lesznie robimy przez chwilę za przewodników, mylimy drogę i jest wesoło. Docieramy zaraz potem na parking przy lotnisku aeroklubu, gdzie usytuowana jest baza maratonu.
Demontujemy bagażnik, montujemy rowery i przygotowujemy do startu:

W międzyczasie gawędzimy z innymi uczestnikami i pobieramy pakiety startowe (w tym kolejne skarpetki rowerowe) wraz z chipami:

Przy okazji oglądamy i podziwiamy sprzęt różnoraki:

Około 8:30 kierujemy się na start, gdzie ze względu na start masowy, czuję atmosferę znaną z maratonów biegowych:




Równo o godzinie 9:00 ruszamy. Rafał zostaje lekko z tyłu i szybko tracę go z oczu. Doganiam Roberta i od tej pory zaczyna się niesamowita jazda.
Zupełnie nowe doświadczenie - jazda w peletonie. Prędkość nie spada właściwie poniżej 35 km/h, ale jedzie się w miarę spokojnie. Nie można tylko stracić kontaktu z grupą. Raz się zagapiłem i musiałem doganiać, czego skutkiem była prędkość max. Niestety tempo jazdy nie daje możliwości podziwiania wszelakich okoliczności przyrody i zabytków. Trzeba za to uważać na zawodników z każdej strony - szczególnie z przodu.
Gnamy kilometr za kilometrem. Po 50 km przejechanych ze średnią 34 km/h, odpuszczamy trzymanie się grupy żeby trochę oszczędzać siły na pozostały dystans - planowaliśmy pokonać podwójną pętlę, czyli 133 km. Jedziemy spokojnie i w okolice planowanego rozjazdu dystansów dojeżdżamy z 15 minutowym zapasem (organizatorzy określili limit dotarcia na rozjazd znajdujący się na 66 km na 2h 15 min.). Czekamy na jakieś strzałki, wskazówki i cały czas jedziemy tam gdzie większość. Po dotarciu do 70 km, po zapytaniu kogoś z obstawy przejazdu, gdzie odbicie, słyszymy, że dawno je minęliśmy i do mety w Lesznie już został nam kawałek. Zatrzymujemy się i robimy jedyny odpoczynek na trasie:

Postanawiamy nie wracać i zakończyć przejazd na krótkim dystansie. Łapiemy jakiś przelatujący pociąg i chwilę później przemykamy przez linię mety. Zastanawiamy się co z Rafałem i ile będziemy na niego czekać, jeśli ruszył na dłuższy przejazd. Zaczynamy zdejmować z koszulek numery, kiedy pojawia się Rafał, który też nie zauważył rozjazdu i dotarł na metę minutę po nas.
Odbieramy medale i dyplomy wypisywane na bieżąco przez sprawną obsługę biura maratonu:

Robimy fotki pamiątkowe i ruszamy na posiłek regeneracyjny:


Posileni montujemy rowery i rozpoczynamy powrót. Gawędząc docieramy do Wrocławia, gdzie po rozwiezieniu współtowarzyszy, docieram na parking i przesiadam się na rower i dojeżdżam do domu.
Kilka wniosków:
1. Trzeba jeszcze raz pojechać do Leszna na maraton i pokonać trasę turystycznie, żeby coś pooglądać.
2. Zawsze zapoznać się z trasą, a nie jechać jak zawodowiec, czekając na oznaczenia.
3. Trzeba wybrać się do Leszna pociągiem, zwiedzić je i wrócić na kołach, zwiedzając Rawicz i Żmigród.
Wyniki przejazdu:
Miejsce: open 344 (na 531 kończących), 35 w kategorii (na 51 kończących).
WIELKIE DZIĘKI ZA WSPÓLNY WYPAD I JAZDĘ
Trasa:
Wyciągnięty przez kolegę z pracy, Roberta (wielkie Ci za to dzięki), postanowiłem się pościgać. Dołączył do naszej dwójki Rafał.
Wczoraj zlikwidowałem jedyny element tuningowy srebrnego bolidu, czyli daszek tylnej klapy i przygotowałem bagażnik do przewozu naszych rumaków.
Rano wczesna pobudka, krótki dojazd na parking, montowanie roweru i ruszam po chłopaków. Najpierw Rafał, potem po drodze Robert. Jakoś dajemy radę upchnąć się w niezbyt obszernym wnętrzu bolidu razem ze zdemontowanymi z rowerów kołami. Wszystko idzie zgodnie z założonym planem czasowym.
W trzeciej próbie montażowej bagażnik bardzo dobrze się sprawuje. Nic nie trzęsie, nic się nie luzuje, nic nie trzaska, blachy się nie gną - poprzednio niezbyt poprawnie go montowałem, bo daszek nie dawał innej możliwości.
Mkniemy w stronę Leszna. Po drodze mija nas kilka samochodów, które też wiozą kolarzy na start. W samym Lesznie robimy przez chwilę za przewodników, mylimy drogę i jest wesoło. Docieramy zaraz potem na parking przy lotnisku aeroklubu, gdzie usytuowana jest baza maratonu.
Demontujemy bagażnik, montujemy rowery i przygotowujemy do startu:

Zwarci i gotowi do startu© WrocNam
W międzyczasie gawędzimy z innymi uczestnikami i pobieramy pakiety startowe (w tym kolejne skarpetki rowerowe) wraz z chipami:

Biuro maratonu w Lesznie© WrocNam
Przy okazji oglądamy i podziwiamy sprzęt różnoraki:

Rama w koszulce© WrocNam
Około 8:30 kierujemy się na start, gdzie ze względu na start masowy, czuję atmosferę znaną z maratonów biegowych:

Start maratonu w Lesznie© WrocNam

Rafał i Robert na starcie© WrocNam

W pozie napoleońskiej na starcie© WrocNam

Samolot nad kolarzami© WrocNam
Równo o godzinie 9:00 ruszamy. Rafał zostaje lekko z tyłu i szybko tracę go z oczu. Doganiam Roberta i od tej pory zaczyna się niesamowita jazda.
Zupełnie nowe doświadczenie - jazda w peletonie. Prędkość nie spada właściwie poniżej 35 km/h, ale jedzie się w miarę spokojnie. Nie można tylko stracić kontaktu z grupą. Raz się zagapiłem i musiałem doganiać, czego skutkiem była prędkość max. Niestety tempo jazdy nie daje możliwości podziwiania wszelakich okoliczności przyrody i zabytków. Trzeba za to uważać na zawodników z każdej strony - szczególnie z przodu.
Gnamy kilometr za kilometrem. Po 50 km przejechanych ze średnią 34 km/h, odpuszczamy trzymanie się grupy żeby trochę oszczędzać siły na pozostały dystans - planowaliśmy pokonać podwójną pętlę, czyli 133 km. Jedziemy spokojnie i w okolice planowanego rozjazdu dystansów dojeżdżamy z 15 minutowym zapasem (organizatorzy określili limit dotarcia na rozjazd znajdujący się na 66 km na 2h 15 min.). Czekamy na jakieś strzałki, wskazówki i cały czas jedziemy tam gdzie większość. Po dotarciu do 70 km, po zapytaniu kogoś z obstawy przejazdu, gdzie odbicie, słyszymy, że dawno je minęliśmy i do mety w Lesznie już został nam kawałek. Zatrzymujemy się i robimy jedyny odpoczynek na trasie:

Krótki odpoczynek w rowie© WrocNam
Postanawiamy nie wracać i zakończyć przejazd na krótkim dystansie. Łapiemy jakiś przelatujący pociąg i chwilę później przemykamy przez linię mety. Zastanawiamy się co z Rafałem i ile będziemy na niego czekać, jeśli ruszył na dłuższy przejazd. Zaczynamy zdejmować z koszulek numery, kiedy pojawia się Rafał, który też nie zauważył rozjazdu i dotarł na metę minutę po nas.
Odbieramy medale i dyplomy wypisywane na bieżąco przez sprawną obsługę biura maratonu:

Oczekujące medale© WrocNam
Robimy fotki pamiątkowe i ruszamy na posiłek regeneracyjny:

Po maratonie w Lesznie© WrocNam

Odpoczynek po maratonie© WrocNam
Posileni montujemy rowery i rozpoczynamy powrót. Gawędząc docieramy do Wrocławia, gdzie po rozwiezieniu współtowarzyszy, docieram na parking i przesiadam się na rower i dojeżdżam do domu.
Kilka wniosków:
1. Trzeba jeszcze raz pojechać do Leszna na maraton i pokonać trasę turystycznie, żeby coś pooglądać.
2. Zawsze zapoznać się z trasą, a nie jechać jak zawodowiec, czekając na oznaczenia.
3. Trzeba wybrać się do Leszna pociągiem, zwiedzić je i wrócić na kołach, zwiedzając Rawicz i Żmigród.
Wyniki przejazdu:
Miejsce: open 344 (na 531 kończących), 35 w kategorii (na 51 kończących).
WIELKIE DZIĘKI ZA WSPÓLNY WYPAD I JAZDĘ
Trasa:
Dane wycieczki:
77.00 km (0.00 km teren) czas: 02:30 h avg:30.80 km/h