Wpisy archiwalne w kategorii
Okolice
Dystans całkowity: | 10379.12 km (w terenie 220.00 km; 2.12%) |
Czas w ruchu: | 484:29 |
Średnia prędkość: | 21.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.00 km/h |
Suma kalorii: | 19789 kcal |
Liczba aktywności: | 150 |
Średnio na aktywność: | 69.19 km i 3h 13m |
Więcej statystyk |
Dzień trzydziesty szósty
Niedziela, 27 marca 2011
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Wrocławska ekipa BS budzi się po zimowym śnie. Na forum rzucone zostało hasło wspólnej wycieczki, które zostało podjęte przez trójkę wrocławskich rowerzystów: bikera81, argusiola i mnie. Stawiliśmy się prawie (ze względu na pierwszy wyścig F1 w tym roku - ciekawe czy Piotrek siedział na trybunach) punktualnie na miejscu zbiórki i ruszyliśmy znane nieznane. Plan wycieczki był zbyt ambitny dla mnie w tej chwili (czyli setka), dlatego od razu zdeklarowałem częściowy udział i chęć ucieczki w Kątach w kierunku Wrocławia. Równym tempem pokonywaliśmy kolejne kilometry aż dotarliśmy na Rynek w Kątach, gdzie się rozdzieliliśmy - ja ruszyłem w drogę powrotną, a pozostała dwójka dalej w kierunku Sobótki. Wstępnie umówiliśmy się na jakąś setkę w połowie kwietnia - będzie to chyba objazd trasy Żądła.
Po kilkunastu dniach odpoczynku i jazdy na Natkowym miękkim siodle, cztery litery muszą się przyzwyczaić do cztrolitero-kilometrów.
W czasie samotnego powrotu pstryknąłem kilka zdjęć:
Na Milenijnej przygotowania do kładzenia torów Tramwaju Plus:
Trasa:
Po kilkunastu dniach odpoczynku i jazdy na Natkowym miękkim siodle, cztery litery muszą się przyzwyczaić do cztrolitero-kilometrów.
W czasie samotnego powrotu pstryknąłem kilka zdjęć:
Kościół w Kątach Wrocławskich© WrocNam
Poprawczak w Sadowicach© WrocNam
Pałac w Samotworze© WrocNam
Na Milenijnej przygotowania do kładzenia torów Tramwaju Plus:
Czekamy na tory© WrocNam
Trasa:
Dane wycieczki:
57.00 km (0.00 km teren) czas: 02:30 h avg:22.80 km/h
Wypad poza Wrocław
Wtorek, 1 marca 2011
Kategoria Okolice
| Aktywność:
W dniach 01-02.03.11 odwiedziłem znowu najbardziej przyjazne rowerzystom miasto, w jakim byłem - Brukselę.
Ze względów głównie zdrowotnych, nie miałem okazji poszlifować belgijskich jezdni rowerowymi kołami, ale trochę rowerów widziałem i nawet odwiedziłem sklep sportowy w celu poszukania jakiś okazji rowerowych. Większość była częściowo poza zasięgiem (czyli właściwie w polskich cenach). Z ciekawych rowerów:
Zmiana postoju rowerów miejskich:
Trochę brukselskiej architektury z Mennekenem Pisem na czele:
Podczas lotu powrotnego była super pogoda i bardzo dobrze widać było tereny, ponad którymi przelatywałem - więc banalna zagadka głównie dla JPbike'a: Co to za miasto?:
Ze względów głównie zdrowotnych, nie miałem okazji poszlifować belgijskich jezdni rowerowymi kołami, ale trochę rowerów widziałem i nawet odwiedziłem sklep sportowy w celu poszukania jakiś okazji rowerowych. Większość była częściowo poza zasięgiem (czyli właściwie w polskich cenach). Z ciekawych rowerów:
Rower transportowy© WrocNam
Zmiana postoju rowerów miejskich:
Transport rowerów© WrocNam
Trochę brukselskiej architektury z Mennekenem Pisem na czele:
Lejący chłopiec© WrocNam
Brukselski ratusz© WrocNam
Brukselska kamienica© WrocNam
Brukselska kamienica I© WrocNam
Podczas lotu powrotnego była super pogoda i bardzo dobrze widać było tereny, ponad którymi przelatywałem - więc banalna zagadka głównie dla JPbike'a: Co to za miasto?:
Zagadka dla Jacka© WrocNam
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren) czas: h avg: km/h
Dzień dwudziesty trzeci
Postanowiłem zobaczyć jak się miewa Największy Bałwan w Polsce. Trasa okazała się prawie powtórką grudniowego wypadu w to samo miejsce, zrobioną w odwrotną stronę.
Po drodze zobaczyłem żółto-białą strzałę w akcji:
Po dotarciu do celu okazało się, że z bałwanem już kiepsko - zostały niewielkie ślady jego bytności:
Parę kilometrów dalej zaczyna się najsławniejsza chyba w Polsce droga rowerowa z barierką:
Zaraz po wjechaniu na drogę wydaje się, że projektował ją umysł szaleńca. Jezdnia obok prowadzi prosto, a DDR (z częścią dla pieszych) idzie dziwnymi zawijasami:
Czasami można zrozumieć idee postawienia barierki, ponieważ część pieszo - rowerowa prowadzona jest odcinkami rodzajem grobli:
Wiele do życzenia pozostawia stan utrzymania drogi - jezdnia czysta, a na DDR pełno piachu, czasami w dużych łachach:
W paru miejscach projektant przeszedł chyba samego siebie - część dla niezmotoryzowanych poprowadzona jest poniżej poziomu jezdni - ciekawie musi się tamtędy jechać w czasie deszczu. W przypadku jakiegokolwiek wypadku związanego z wypadnięciem samochodu z jezdni postronni ludzie mogą zostać też poszkodowani:
Kostka ułożona jest tak, że zastanawiam się, czy traktować odcinek jako teren czy szosę - rowerem rzuca i trzęsie.
Po kilku kilometrach barierkowych zaczęło się kilka kilometrów po jezdni i byłem już w mieście.
Zahaczyłem o Rynek i wróciłem do domu.
Trasa:
Po drodze zobaczyłem żółto-białą strzałę w akcji:
Trzebnicko-wrocławska strzała© WrocNam
Po dotarciu do celu okazało się, że z bałwanem już kiepsko - zostały niewielkie ślady jego bytności:
Resztki bałwana© WrocNam
Parę kilometrów dalej zaczyna się najsławniejsza chyba w Polsce droga rowerowa z barierką:
Od kraja do kraja - barierka© WrocNam
Zaraz po wjechaniu na drogę wydaje się, że projektował ją umysł szaleńca. Jezdnia obok prowadzi prosto, a DDR (z częścią dla pieszych) idzie dziwnymi zawijasami:
Drogowe zawijasy© WrocNam
Czasami można zrozumieć idee postawienia barierki, ponieważ część pieszo - rowerowa prowadzona jest odcinkami rodzajem grobli:
Pieszo-rowerowa grobla© WrocNam
Wiele do życzenia pozostawia stan utrzymania drogi - jezdnia czysta, a na DDR pełno piachu, czasami w dużych łachach:
Piach na ulicach© WrocNam
W paru miejscach projektant przeszedł chyba samego siebie - część dla niezmotoryzowanych poprowadzona jest poniżej poziomu jezdni - ciekawie musi się tamtędy jechać w czasie deszczu. W przypadku jakiegokolwiek wypadku związanego z wypadnięciem samochodu z jezdni postronni ludzie mogą zostać też poszkodowani:
Różnica poziomów© WrocNam
Kostka ułożona jest tak, że zastanawiam się, czy traktować odcinek jako teren czy szosę - rowerem rzuca i trzęsie.
Po kilku kilometrach barierkowych zaczęło się kilka kilometrów po jezdni i byłem już w mieście.
Zahaczyłem o Rynek i wróciłem do domu.
Trasa:
Dane wycieczki:
51.00 km (0.00 km teren) czas: 02:30 h avg:20.40 km/h
Dzień szesnasty
Wybrałem się na przejażdżkę odwiedzić miejsca, o których czytałem na różnych wrocławskich blogach. Część z nich udało mi się znaleźć, kilku nie, a do jednej nie chciało mi się już jechać, ale kiedyś się wybiorę.
Na początku pojechałem na Groblę:
Przed bramą MPWiK leży kawałek szyn kolejki wąskotorowej:
Po wyskoczeniu na główną trasę dotarłem na Księże Małe, gdzie starałem się zaleźć kamień graniczny, który podobno leży na jakimś podwórku. Nie udało mi się znaleźć kamienia, ale znalazłem jakąś rzeźbę:
Przy Krakowskiej można było też zobaczyć odnowiony mural socrealistyczny:
Po krótkiej wizycie na Księżu, pojechałem na tereny wodonośne i okrężną drogą przez Mokry Dwór, Trestno i Opatowice wróciłem do miasta.
Zasoby Politechniki Wrocławskiej powiększają się - stoją już: SU-22 (dzięki Argusiol), Iryda, Iskra, Mi-2:
Pokręciłem się jeszcze trochę po mieście i wróciłem do domu.
Już kawałek po wyjechaniu z domu zauważyłem klasyczną przedstawicielkę klanu, który rozpowszechnił się w czasie zimy we Wrocławiu:
Super pogoda. Temperatura rano koło -10, kiedy wyjeżdżałem było w słońcu już koło zera. W siedzibie IMiGW sprawdziłem, że podobna pogoda ma się utrzymać do czwartku.
W czasie powrotu wpadł mi do głowy pomysł jutrzejszego powrotu do domu z pracy.
Na początku pojechałem na Groblę:
Głaz pamięci wodno-kanalizacyjnej© WrocNam
Historia wodno-kanalizacyjna© WrocNam
Przed bramą MPWiK leży kawałek szyn kolejki wąskotorowej:
Wjazd do MPWiK na Grobli© WrocNam
Po wyskoczeniu na główną trasę dotarłem na Księże Małe, gdzie starałem się zaleźć kamień graniczny, który podobno leży na jakimś podwórku. Nie udało mi się znaleźć kamienia, ale znalazłem jakąś rzeźbę:
Rzeźba przy Opolskiej© WrocNam
Przy Krakowskiej można było też zobaczyć odnowiony mural socrealistyczny:
Mural przemysłowy© WrocNam
Po krótkiej wizycie na Księżu, pojechałem na tereny wodonośne i okrężną drogą przez Mokry Dwór, Trestno i Opatowice wróciłem do miasta.
Zasoby Politechniki Wrocławskiej powiększają się - stoją już: SU-22 (dzięki Argusiol), Iryda, Iskra, Mi-2:
SU-22© WrocNam
Podniebne ptaki© WrocNam
Pokręciłem się jeszcze trochę po mieście i wróciłem do domu.
Już kawałek po wyjechaniu z domu zauważyłem klasyczną przedstawicielkę klanu, który rozpowszechnił się w czasie zimy we Wrocławiu:
Dziura na buspasie© WrocNam
Super pogoda. Temperatura rano koło -10, kiedy wyjeżdżałem było w słońcu już koło zera. W siedzibie IMiGW sprawdziłem, że podobna pogoda ma się utrzymać do czwartku.
W czasie powrotu wpadł mi do głowy pomysł jutrzejszego powrotu do domu z pracy.
Dane wycieczki:
36.00 km (0.00 km teren) czas: 01:55 h avg:18.78 km/h
Dzień sto osiemdziesiąty ósmy
Po rozmowie z Arkiem z "Zagoń rower do roboty" i "Chroń skroń" podczas odbierania koszulki za moją "twórczość" poetycką na temat barierki przy drodze rowerowej Wrocław - Trzebnica, postanowiłem zrobić gruntowne rozpoznanie podmiotu lirycznego mojej ody.
Wybrałem sobie śliczny słoneczny zimowy dzień przed końcem roku i ruszyłem.
Po dojechaniu do skrzyżowania Obwodnicy Środmiejskiej z ul. Żmigrodzką stwierdziłem zakończenie infrastruktury rowerowej w kierunku Trzebnicy:
Skrzyżowanie uznałem za zerowy kilometr trasy na Trzebnicę. W dalszej drodze do dyspozycji pozostawała jezdnia. Dość wąska o tej porze roku. A drogi dla rowerów lub ciągu pieszo-rowerowego brak. Tak samo, jak i barierki.
Wreszcie, po przekroczeniu Widawy (ok. 2,8km), widać jakiś ślady świadczące o zbliżaniu się do uprawnionego celu:
W czasie pokonywania tych niecałych 3km musiałem zjeżdżać 4 razy na pobocze, żeby przepuścić TIRy, które nie miały możliwości wyprzedzenia mnie. Odpuszczałem tylko dlatego, że warunki na drodze były trudne (czasami lód na asfalcie), co uniemożliwiało poruszanie się z prędkością większą niż ok. 20km/h i wolę nie mieć za sobą TIRa, a pod sobą lodu.
Przed Psarami zaczyna się barierka. Chyba jako element chodnika. Śnieg utrudnia rozpoznanie podłoża, a znaków brak:
Kilometr dalej (3,8km) zza zakrętu zaczyna wyłaniać się w całej okazałości obiekt westchnień wielu rowerzystów:
Jestem pozytywnie zaskoczony stanem odśnieżenia:
Ale 200m dalej (4km) wszystko wraca do normy:
Barierka bardzo ładnie komponuje się z zalegającym śniegiem. Może tak powinno być cały rok?:
Ruszam dalej jezdnią, cały czas mając po lewej stronie ciąg z barierką chroniącą nie wiadomo przed czym.
Przy wjeżdżaniu do Kryniczna (5,9km) ciąg się kończy. I trzeba radzić sobie samemu:
Ciąg znowu się pojawia na końcu miejscowości, żeby zaraz znowu się skończyć. O tym już nie informują znaki, ale rozkopane pobocze.
Około 7km ciąg znowu się objawia. Przed dotarciem do Ligoty Pięknej odchodzi ładnym łukiem od drogi głównej:
Ale nie powoduje to zniknięcia barierki:
I znów mam wrażenie, że zima powinna trwać na cały rok:
W Ligocie ciąg powstał po obu stronach drogi, ale ten kto trzymał się lewego (czyli tego, który ciągnie się od początku) może mieć trochę problemów po przejechaniu całej wioski:
Ani śladu przejścia, ani żadnego znaku, że droga się kończy. Trzeba dokonać teleportacji na drugą stronę:
W Wiszni Małej (ok. 11km) odbijam w lewo na Szewce, dość mając już problemów ze śledzeniem drogi rowerowej i barierki w trudnych zimowych warunkach (termometr wskazuje -8).
Niemniej sprawdziłem mniej więcej połowę trasy Wrocław-Trzebnica, co podsumować mogę następującymi wnioskami:
1. Brak połączenia nowej trasy z istniejącymi w mieście (pozostaje nadal prawie 3km jazdy jezdnią - co pewnie dałoby się zlikwidować nie inwestując w barierkę).
2. Urywanie się trasy w wioskach (Kryniczno).
3. Brak utrzymania zimowego (co bardzo by się przydało).
4. Bezsensowna barierka niechroniąca przed niczym.
5. Barierka nie ciągnie się bite 12km (to jako pozytyw), ale nie wiem jak jest na odcinku Wisznia-Trzebnica (na to przyjdzie czas, kiedy zrobi się trochę cieplej).
6. Brak odpowiedniego oznakowania (Ligota).
W drodze powrotnej podjechałem do ślicznego kościółka w Strzeszowie:
Przy okazji dowiedziałem się, jak długą ma historię mała wioseczka:
Głównym celem w wiosce był krzyż pokutny, który mało już przypomina krzyż:
Po dobiciu się do drogi Oborniki-Wrocław spokojnie dojechałem do miasta i żeby trochę dokręcić kilometrów pojechałem okrężną drogą do domu.
Sprawdziłem, jak sobie dają radę w czasie obfitych opadów śniegu Parasolniki:
Wycieczka bardzo udana i już niewiele pozostało do granicznego kilometrażu w tym roku.
Trasa:
Wybrałem sobie śliczny słoneczny zimowy dzień przed końcem roku i ruszyłem.
Po dojechaniu do skrzyżowania Obwodnicy Środmiejskiej z ul. Żmigrodzką stwierdziłem zakończenie infrastruktury rowerowej w kierunku Trzebnicy:
Ostatnie ślady rowerowej cywilizacji© WrocNam
Skrzyżowanie uznałem za zerowy kilometr trasy na Trzebnicę. W dalszej drodze do dyspozycji pozostawała jezdnia. Dość wąska o tej porze roku. A drogi dla rowerów lub ciągu pieszo-rowerowego brak. Tak samo, jak i barierki.
Wreszcie, po przekroczeniu Widawy (ok. 2,8km), widać jakiś ślady świadczące o zbliżaniu się do uprawnionego celu:
Widać, że się zbliża© WrocNam
W czasie pokonywania tych niecałych 3km musiałem zjeżdżać 4 razy na pobocze, żeby przepuścić TIRy, które nie miały możliwości wyprzedzenia mnie. Odpuszczałem tylko dlatego, że warunki na drodze były trudne (czasami lód na asfalcie), co uniemożliwiało poruszanie się z prędkością większą niż ok. 20km/h i wolę nie mieć za sobą TIRa, a pod sobą lodu.
Przed Psarami zaczyna się barierka. Chyba jako element chodnika. Śnieg utrudnia rozpoznanie podłoża, a znaków brak:
Wreszcie jest!© WrocNam
Kilometr dalej (3,8km) zza zakrętu zaczyna wyłaniać się w całej okazałości obiekt westchnień wielu rowerzystów:
Wyłania się ciąg P-R© WrocNam
Jestem pozytywnie zaskoczony stanem odśnieżenia:
Utrzymanie zimowe ciągu P-R© WrocNam
Ale 200m dalej (4km) wszystko wraca do normy:
MiG, Author i ciąg P-R© WrocNam
Barierka bardzo ładnie komponuje się z zalegającym śniegiem. Może tak powinno być cały rok?:
Barierka i jeszcze więcej barierki© WrocNam
Ruszam dalej jezdnią, cały czas mając po lewej stronie ciąg z barierką chroniącą nie wiadomo przed czym.
Przy wjeżdżaniu do Kryniczna (5,9km) ciąg się kończy. I trzeba radzić sobie samemu:
Nieoczekiwany koniec ciągu P-R© WrocNam
Ciąg znowu się pojawia na końcu miejscowości, żeby zaraz znowu się skończyć. O tym już nie informują znaki, ale rozkopane pobocze.
Około 7km ciąg znowu się objawia. Przed dotarciem do Ligoty Pięknej odchodzi ładnym łukiem od drogi głównej:
Trochę się rozeszło© WrocNam
Ale nie powoduje to zniknięcia barierki:
Ale barierka się ciągnie© WrocNam
I znów mam wrażenie, że zima powinna trwać na cały rok:
Natura wyrówna© WrocNam
W Ligocie ciąg powstał po obu stronach drogi, ale ten kto trzymał się lewego (czyli tego, który ciągnie się od początku) może mieć trochę problemów po przejechaniu całej wioski:
I co dalej?© WrocNam
Ani śladu przejścia, ani żadnego znaku, że droga się kończy. Trzeba dokonać teleportacji na drugą stronę:
Szybki przeskok na drugą stronę© WrocNam
W Wiszni Małej (ok. 11km) odbijam w lewo na Szewce, dość mając już problemów ze śledzeniem drogi rowerowej i barierki w trudnych zimowych warunkach (termometr wskazuje -8).
Niemniej sprawdziłem mniej więcej połowę trasy Wrocław-Trzebnica, co podsumować mogę następującymi wnioskami:
1. Brak połączenia nowej trasy z istniejącymi w mieście (pozostaje nadal prawie 3km jazdy jezdnią - co pewnie dałoby się zlikwidować nie inwestując w barierkę).
2. Urywanie się trasy w wioskach (Kryniczno).
3. Brak utrzymania zimowego (co bardzo by się przydało).
4. Bezsensowna barierka niechroniąca przed niczym.
5. Barierka nie ciągnie się bite 12km (to jako pozytyw), ale nie wiem jak jest na odcinku Wisznia-Trzebnica (na to przyjdzie czas, kiedy zrobi się trochę cieplej).
6. Brak odpowiedniego oznakowania (Ligota).
W drodze powrotnej podjechałem do ślicznego kościółka w Strzeszowie:
Kościół w Strzeszowie© WrocNam
Przy okazji dowiedziałem się, jak długą ma historię mała wioseczka:
Tablica w Strzeszowie© WrocNam
Głównym celem w wiosce był krzyż pokutny, który mało już przypomina krzyż:
Zimowy krzyż pokutny w Strzeszowie© WrocNam
Po dobiciu się do drogi Oborniki-Wrocław spokojnie dojechałem do miasta i żeby trochę dokręcić kilometrów pojechałem okrężną drogą do domu.
Sprawdziłem, jak sobie dają radę w czasie obfitych opadów śniegu Parasolniki:
Zimowe Parasolniki© WrocNam
Wycieczka bardzo udana i już niewiele pozostało do granicznego kilometrażu w tym roku.
Trasa:
Dane wycieczki:
50.00 km (0.00 km teren) czas: 02:40 h avg:18.75 km/h
Dzień sto osiemdziesiąty czwarty
Na forum BS ogłosiłem chęć weekendowego wypadu w okolice Wrocławia i dziś o godzinie 10 pojawiłem się na Placu Solnym, w oczekiwaniu na ekipę. Kilka minut po 10 pojawił się ... Młynarz!
Niestety nie był wyposażony w sprzęt na wyprawę i tylko pogawędziliśmy kilka ładnych minut, o tym co się ostatnio działo u nas. Pożegnaliśmy się z życzeniami na Nowy Rok i rozeszliśmy/rozjechaliśmy się swoje strony.
Po przeprowadzonych z Piotrkiem konsultacjach co do trasy, wybrałem opcję dojazdu do Pierwoszowa drogą na Trzebnicę. Wpisywało się to całkiem dobrze w moje plany, które obejmowały również wizytę u nowego krasnala i oględziny zabarierkowanej DDR do Trzebnicy.
Celem był kolejny obok Jezusa ze Świebodzina, najwyższy obiekt specjalny w Polsce:
Zanim do niego dotarłem, podziwiałem krasnala w hotelu Jasek (na razie bez nazwy):
Zapoznałem się też z ostatnim krzykiem technicznej mody - barierkami przy kostkowej drodze rowerowej "o mało co" Wrocław - Trzebnica:
Jest tych barierek podobno ponad 12 km i służą do ... nikt za bardzo nie wie.
W Krrynicznie postanowiłem opuścić główną drogę i ruszyłem na Malin, z którego miałem zamiar krótką trasą leśną dotrzeć do Pierwoszowa.
Po drodze spotkałem jadącą gdzieś przed siebie znajomą rodzinę kolegi z pracy.
Po krótkim postoju i kubku ciepłej herbaty skierowałem się w las:
W śnieżnej koleinie jechało się całkiem znośnie, wystarczyła jednak chwila nieuwagi, żeby rower zahaczał o brzeg i próbował zrzucić z siodła. Nieocenione wtedy stawały się stuptuty, które Mikołaj za pośrednictwem Natki sprezentował w tym roku:
Wszędzie było biało - szadź osadziła się na wszystkim:
Wreszcie po bojach z teren i lodem na drogach dotarłem do swojego kolegi:
Trochę się rozgrzałem i ruszyłem z powrotem wzdłuż trasy kolejowej w kierunku Siedlca. Po drodze zauważyłem, że operator kolejowy myśli o pasażerach i przygotował paczki świąteczne przy trasie:
Później już zwykłą trasą przez Pasikurowice dotarłem do domu.
Trasa:
Niestety nie był wyposażony w sprzęt na wyprawę i tylko pogawędziliśmy kilka ładnych minut, o tym co się ostatnio działo u nas. Pożegnaliśmy się z życzeniami na Nowy Rok i rozeszliśmy/rozjechaliśmy się swoje strony.
Po przeprowadzonych z Piotrkiem konsultacjach co do trasy, wybrałem opcję dojazdu do Pierwoszowa drogą na Trzebnicę. Wpisywało się to całkiem dobrze w moje plany, które obejmowały również wizytę u nowego krasnala i oględziny zabarierkowanej DDR do Trzebnicy.
Celem był kolejny obok Jezusa ze Świebodzina, najwyższy obiekt specjalny w Polsce:
Megabałwan© WrocNam
Zanim do niego dotarłem, podziwiałem krasnala w hotelu Jasek (na razie bez nazwy):
Jasek© WrocNam
Zapoznałem się też z ostatnim krzykiem technicznej mody - barierkami przy kostkowej drodze rowerowej "o mało co" Wrocław - Trzebnica:
Ochrona przed dzikimi rolnikami© WrocNam
Barierki przy DDR© WrocNam
Jest tych barierek podobno ponad 12 km i służą do ... nikt za bardzo nie wie.
W Krrynicznie postanowiłem opuścić główną drogę i ruszyłem na Malin, z którego miałem zamiar krótką trasą leśną dotrzeć do Pierwoszowa.
Po drodze spotkałem jadącą gdzieś przed siebie znajomą rodzinę kolegi z pracy.
Po krótkim postoju i kubku ciepłej herbaty skierowałem się w las:
W oczekiwaniu na jeźdźca© WrocNam
W śnieżnej koleinie jechało się całkiem znośnie, wystarczyła jednak chwila nieuwagi, żeby rower zahaczał o brzeg i próbował zrzucić z siodła. Nieocenione wtedy stawały się stuptuty, które Mikołaj za pośrednictwem Natki sprezentował w tym roku:
Stuptuty© WrocNam
Stuptuty w akcji© WrocNam
Wszędzie było biało - szadź osadziła się na wszystkim:
Wszędzie biało!© WrocNam
Wreszcie po bojach z teren i lodem na drogach dotarłem do swojego kolegi:
Dwa bałwany - jeden duży, drugi mały© WrocNam
Trochę się rozgrzałem i ruszyłem z powrotem wzdłuż trasy kolejowej w kierunku Siedlca. Po drodze zauważyłem, że operator kolejowy myśli o pasażerach i przygotował paczki świąteczne przy trasie:
Kieliszki pod pokrywą© WrocNam
Później już zwykłą trasą przez Pasikurowice dotarłem do domu.
Trasa:
Dane wycieczki:
43.00 km (3.00 km teren) czas: 02:20 h avg:18.43 km/h
Dzień sto siedemdziesiąty dziewiąty
Sobota, 4 grudnia 2010
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Wreszcie nadszedł dzień sprawdzenia siebie i roweru w trudnych minimasakrowych warunkach. Organizator - Wrocławski Klub Sportowy Artemis - umiejscowił w tym roku imprezę w okolicach Ślęży. Pogoda dopisała (śnieg posypał, mróz dołożył swoje) dlatego na starcie pojawili się tylko prawdziwi twardziele.
Po dwudziestominutowych próbach upakowania roweru do srebrnego bolidu, udało mi się to i z lekkim opóźnieniem wyruszyłem z Wrocławia do Sobótki, na miejsce startu. W okolicach Małuszowa wyprzedzałem jakiegoś rowerzystę, który, sądząc po jego wyglądzie, miał zamiar wziąć udział MNM.
Po dotarciu na parking w okolicach Schroniska pod Wieżycą skompletowałem rower, przebrałem się i ruszyłem na start. Dotarłem tam w momencie wyruszenia na trasę głównej ekipy uczestników. Było jak zwykle tłumnie i wesoło. W grupie próbowałem wyszukać znajome sylwetki, ale mi się nie udało i już zacząłem podejrzewać, że będę zmuszony sam pokonać trasę. Zarejestrowałem się i czekałem na kolejną turę startu. W międzyczasie rozdano nam mapki i kiedy zapoznawałem się z trasą, na terenie schroniska pojawił się Błażej, który szybko załatwił formalności i był gotowy do startu.
Trasa była poprowadzona wzdłuż głównych dróg - bez szczególnych elementów terenowych, na które, stęsknieni, sami się zdecydowaliśmy między PK 10 i 9 i brnęliśmy po kolana w śniegu:
Jechało się świetnie i szybko zdobywało się PK:
Ponieważ już prawie na początku byliśmy lekko głodni, zadzwoniliśmy po pizzę, która momentalnie została dowieziona, a my mogliśmy się oddawać przyjemnościom dziurkowania:
Lekki mrozik (temp. w okolicach -15*C, odczuwalna, szczególnie podczas zjazdów, trochę niższa) powodowała, że dawaliśmy czasami poodpoczywać naszym rumakom i sami oddawaliśmy się intensywnej gimnastyce stóp, które najbardziej były narażone na chłód:
W wyniku działania pewnych sił nieczystych, które nie pozwoliły nam doliczyć do dwóch skrętów w lewo, byliśmy zmuszeni lekko zmodyfikować zaplanowaną trasę, ale wszystko dobrze się skończyło.
Na punkcie 9 spotkaliśmy dwóch zawodników, którzy po pokonaniu trasy pieszej byli już na ukończeniu trasy rowerowej - nie to co my, turyści.
Podjazd i szczególnie zjazd z PK 2 był już prawie ponad moje siły - podjazd zmuszony byłem pokonać w połowie na własnych dolnych kończynach, a podczas zjazdu poczułem, że tylne koło stara się wyprzedzić przednie, ale na szczęście jechałem w koleinie i niechybny pojedynczy poziomy Axel zakończył się tylko podpórką.
Błażej nic sobie nie robił z takich problemów i gnał w dół, jakby to był czarny asfalt.
Zajęliśmy doskonałe miejsca (6 i 7) w połowie stawki.
Po dojechaniu do mety i zjedzeniu pieczonej na ognisku kiełbaski, rozpoczęliśmy powrót do domów:
Trasa:
Po dwudziestominutowych próbach upakowania roweru do srebrnego bolidu, udało mi się to i z lekkim opóźnieniem wyruszyłem z Wrocławia do Sobótki, na miejsce startu. W okolicach Małuszowa wyprzedzałem jakiegoś rowerzystę, który, sądząc po jego wyglądzie, miał zamiar wziąć udział MNM.
Po dotarciu na parking w okolicach Schroniska pod Wieżycą skompletowałem rower, przebrałem się i ruszyłem na start. Dotarłem tam w momencie wyruszenia na trasę głównej ekipy uczestników. Było jak zwykle tłumnie i wesoło. W grupie próbowałem wyszukać znajome sylwetki, ale mi się nie udało i już zacząłem podejrzewać, że będę zmuszony sam pokonać trasę. Zarejestrowałem się i czekałem na kolejną turę startu. W międzyczasie rozdano nam mapki i kiedy zapoznawałem się z trasą, na terenie schroniska pojawił się Błażej, który szybko załatwił formalności i był gotowy do startu.
Główni bohaterowie© WrocNam
W bazie imprezy© WrocNam
Walka z mapami© WrocNam
Trasa była poprowadzona wzdłuż głównych dróg - bez szczególnych elementów terenowych, na które, stęsknieni, sami się zdecydowaliśmy między PK 10 i 9 i brnęliśmy po kolana w śniegu:
Trasa MNM 2010© WrocNam
Jechało się świetnie i szybko zdobywało się PK:
Błażej na PK 1© WrocNam
W pobliżu PK 3© WrocNam
Ponieważ już prawie na początku byliśmy lekko głodni, zadzwoniliśmy po pizzę, która momentalnie została dowieziona, a my mogliśmy się oddawać przyjemnościom dziurkowania:
Próby znakowania© WrocNam
PK 6 zdobyty© WrocNam
Chodzący Blas(k)© WrocNam
Rowery i coś z bramy© WrocNam
Lekki mrozik (temp. w okolicach -15*C, odczuwalna, szczególnie podczas zjazdów, trochę niższa) powodowała, że dawaliśmy czasami poodpoczywać naszym rumakom i sami oddawaliśmy się intensywnej gimnastyce stóp, które najbardziej były narażone na chłód:
Mały odpoczynek© WrocNam
W wyniku działania pewnych sił nieczystych, które nie pozwoliły nam doliczyć do dwóch skrętów w lewo, byliśmy zmuszeni lekko zmodyfikować zaplanowaną trasę, ale wszystko dobrze się skończyło.
Na punkcie 9 spotkaliśmy dwóch zawodników, którzy po pokonaniu trasy pieszej byli już na ukończeniu trasy rowerowej - nie to co my, turyści.
Podjazd i szczególnie zjazd z PK 2 był już prawie ponad moje siły - podjazd zmuszony byłem pokonać w połowie na własnych dolnych kończynach, a podczas zjazdu poczułem, że tylne koło stara się wyprzedzić przednie, ale na szczęście jechałem w koleinie i niechybny pojedynczy poziomy Axel zakończył się tylko podpórką.
Błażej nic sobie nie robił z takich problemów i gnał w dół, jakby to był czarny asfalt.
Zajęliśmy doskonałe miejsca (6 i 7) w połowie stawki.
Po dojechaniu do mety i zjedzeniu pieczonej na ognisku kiełbaski, rozpoczęliśmy powrót do domów:
Czekając na załadunek© WrocNam
Trasa:
Dane wycieczki:
25.00 km (0.00 km teren) czas: 01:50 h avg:13.64 km/h
Dzień sto sześćdziesiąty szósty
Pogoda na szczęście nie słuchała prognoz na swój temat i powitała dzień słońcem. Po malutkich zakupach, odwiedzeniu biblioteki i małych pracach domowych, dostałem pozwolenie na krótki wypad rowerowy.
Postanowiłem odwiedzić północną część AOW i wypróbować położony tam asfalt. Obserwując kierunek wiatru wybrałem przejazd z zachodu na wschód.
Skierowałem się na Krzyżanowice, gdzie droga z XIX wieku przebiega pod drogą z XXI wieku. Miałem trochę problemów, żeby znaleźć swobodny wjazd na nasyp, ale po lekkim utytłaniu się w błocie wreszcie pomknąłem gładziutkim asfaltem. Odcinek 6 km pokonałem w ekspresowym tempie, pobijając rekord prędkości z lekkim wiatrem w plecy (byłem zasłonięty od główne ciągu wiatru kilkumetrowym nasypem) wynikiem 61,2 km/h i jadąc około 0,5 km z prędkościami przekraczającymi 50km/h.
Po zjechaniu z AOW skierowałem się okrężną drogą do domu, walcząc z silnym przeciwnym wiatrem i przekraczając 4.000km w tym roku.
Było dziś wyjątkowo ciepło - termometry pokazywały od 17 do 20 stopni - ludzie chodzili w krótkich rękawkach.
Po drodze zauważyłem przy budynkach PWr ustawione dwa polskie samoloty:
W okolicach Grobli Łaniewskiej trwają poważne prace w koronie wałów - chyba chodzi o budowę dróżek:
Trasa:
Postanowiłem odwiedzić północną część AOW i wypróbować położony tam asfalt. Obserwując kierunek wiatru wybrałem przejazd z zachodu na wschód.
Skierowałem się na Krzyżanowice, gdzie droga z XIX wieku przebiega pod drogą z XXI wieku. Miałem trochę problemów, żeby znaleźć swobodny wjazd na nasyp, ale po lekkim utytłaniu się w błocie wreszcie pomknąłem gładziutkim asfaltem. Odcinek 6 km pokonałem w ekspresowym tempie, pobijając rekord prędkości z lekkim wiatrem w plecy (byłem zasłonięty od główne ciągu wiatru kilkumetrowym nasypem) wynikiem 61,2 km/h i jadąc około 0,5 km z prędkościami przekraczającymi 50km/h.
Po zjechaniu z AOW skierowałem się okrężną drogą do domu, walcząc z silnym przeciwnym wiatrem i przekraczając 4.000km w tym roku.
Było dziś wyjątkowo ciepło - termometry pokazywały od 17 do 20 stopni - ludzie chodzili w krótkich rękawkach.
Po drodze zauważyłem przy budynkach PWr ustawione dwa polskie samoloty:
Złóż sobie Irydę© WrocNam
Iryda i Iskra© WrocNam
W okolicach Grobli Łaniewskiej trwają poważne prace w koronie wałów - chyba chodzi o budowę dróżek:
Budowa udogodnień© WrocNam
Trasa:
Dane wycieczki:
40.00 km (2.00 km teren) czas: 01:50 h avg:21.82 km/h
Dzień sto pięćdziesiąty ósmy
Piątek, 29 października 2010
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Czekając na transport do Wrocławia wybraliśmy się (mimo lekkiej niedyspozycji chorobowej zwalczanej lekami poleconymi przez osobistą lekarkę) z kolegą pozwiedzać trochę miasto, którego jednym z symboli jest pozostałość z Expo'58:
Skorzystaliśmy z usług jednej z wypożyczalni - Maison des Cyclistes, skąd za kilkanaśce euro pożyczyliśmy na cały dzień dwa rumaki:
Pokrążyliśmy trochę po mieście odwiedzając wiele wartych zobaczenia miejsc:
Kolejny polski akcent:
W całym mieście pełno takich znaków:
To jest to czego zazdroszczę najbardziej Belgom:
Odwiedziliśmy salon Mercedesa szukając pojazdów na przyszłość:
Na jednym ze skrzyżowań ruchem kierował policjant, który zsiadł ze swojego pojazdu służbowego:
Podczas podziwiania panoramy Brukseli z placu obok Pałacu Sprawiedliwości zauważyłem ciekawy widok:
Następnego dnia byliśmy znowu przy Mennekenie, który był przebrany:
Trasa:
Atomium© WrocNam
Skorzystaliśmy z usług jednej z wypożyczalni - Maison des Cyclistes, skąd za kilkanaśce euro pożyczyliśmy na cały dzień dwa rumaki:
Brukselska wypożyczalnia© WrocNam
Pożyczony rower z Brukselą w tle© WrocNam
Pokrążyliśmy trochę po mieście odwiedzając wiele wartych zobaczenia miejsc:
Rowery, Menneken pis i ja© WrocNam
Jenneken pis© WrocNam
Brama triumfalna© WrocNam
Metalowa wieża© WrocNam
Japonia i Chiny© WrocNam
Tradycja i nowoczesność© WrocNam
Bazylika© WrocNam
Kolejny polski akcent:
Park Sobieskiego© WrocNam
W całym mieście pełno takich znaków:
Europejskie gwiazdki© WrocNam
To jest to czego zazdroszczę najbardziej Belgom:
Typowa brukselska ulica© WrocNam
Odwiedziliśmy salon Mercedesa szukając pojazdów na przyszłość:
Dwukołowe Mercedesy© WrocNam
Skrzydlak© WrocNam
Na jednym ze skrzyżowań ruchem kierował policjant, który zsiadł ze swojego pojazdu służbowego:
Policyjny ścigacz© WrocNam
Podczas podziwiania panoramy Brukseli z placu obok Pałacu Sprawiedliwości zauważyłem ciekawy widok:
Prawie WTC© WrocNam
Następnego dnia byliśmy znowu przy Mennekenie, który był przebrany:
Paraolimpijczyk© WrocNam
Trasa:
Dane wycieczki:
35.00 km (0.00 km teren) czas: 02:30 h avg:14.00 km/h
Dzień sto pięćdziesiąty trzeci
Piątek, 22 października 2010
Kategoria Okolice
| Aktywność:
Kilka ostatnich dni miałem okazję spędzić w mieście, którego symbolem jest niedźwiedź wspinający się na chróścinę jagodną (drzewo truskawkowe), czyli w Madrycie:
Będąc w tam, nie mogłem pozbawić się możliwości dokładniejszego poznania miasta
z siodełka roweru.
Skorzystałem z jednej z madryckich wypożyczalni rowerów - Trixi.com, gdzie za niewielką opłatą i po zostawieniu zastawu można rozkoszować się jazdą mieszczuchem. W wypożyczalni zostałem miło zaskoczony obsługą, którą była między innymi para Polaków:
Wycieczkę zacząłem z centralnego punktu miasta (i Hiszpanii) - Puerta del Sol:
Skierowałem się następnie zobaczyć najstarszą odsłoniętą część historycznych murów miasta:
Obok stoi pałac królewski:
Niekiedy widać elementy, które przypominają o przeszłości Hiszpanii:
Odwiedziłem pomnik upamiętniający najbardziej znanych fikcyjnych Hiszpanów i ich twórcę:
Pojechałem później jedną z najsławniejszych arterii Gran Via do najsławniejszego madryckiego parku - Retiro:
Obok parku znajduje się najsławniejsze hiszpańskie muzeum - Prado, przed którym zaczęła się formować kolejka (było około 17.30), bo od godziny 18 do 20 wejście jest darmowe, o czym informują w kasie i właściwie przestają sprzedawać bilety od 17, chyba, że ktoś jest jednak chętny je kupić:
Następnie zaplanowałem sobie dłuższy skok kolejną z najważniejszych madryckich arterii - Paseo de Castellana - do celu oddalonego o kilka kilometrów od ścisłego centrum miasta. Wzdłuż głównego ciągu ulicy znajduje się droga lokalna, która ułatwia włączanie się do ruchu, skręcanie, usprawnia komunikację autobusową i taksówkową oraz jazdę rowerem.
W czasie jazdy minąłem między innymi pomniki Kolumba i odkrycia Ameryki:
Zobaczyłem też pomnik Jana Pawła II:
Po pewnym czasie dotarłem do celu:
Tym razem obejrzałem go tylko z zewnątrz, ale warto odwiedzić też muzeum, które znajduje się na terenie.
Polacy narzekają, że na polskich ulicach jest za dużo sygnalizacji świetlnej. A co mają powiedzieć Hiszpanie?:
W ogóle super się jeździ po ulicach - wystarczy pokazać, że chce się wykonać manewr np. skręcić i od razu robi się miejsce - rower wydaje się być normalnym uczestnikiem ruchu. Co ciekawe, najlepiej reagują taksówkarze.
Stając na jednych ze świateł uwieczniłem siebie:
Kończąc wycieczkę przejeżdżałem po raz kolejny obok reprezentacyjnego budynku Poczty Głównej:
Pedałując znów sławną - Gran Via, dotarłem do wypożyczalni, gdzie się znowu uwieczniłem:
W jednym ze sklepów rowerowych zobaczyłem super wynalazek:
Na Puerta del Sol zobaczyłem, że nie tylko w Polsce są problemy z krwiodawcami:
Po całej wyprawie zakupiłem sobie na kolację zestaw hiszpańskich serów i małą butelkę wina:
Trasa:
Symbol miasta© WrocNam
Będąc w tam, nie mogłem pozbawić się możliwości dokładniejszego poznania miasta
z siodełka roweru.
Skorzystałem z jednej z madryckich wypożyczalni rowerów - Trixi.com, gdzie za niewielką opłatą i po zostawieniu zastawu można rozkoszować się jazdą mieszczuchem. W wypożyczalni zostałem miło zaskoczony obsługą, którą była między innymi para Polaków:
Madrycka wypożyczalnia rowerów© WrocNam
Wycieczkę zacząłem z centralnego punktu miasta (i Hiszpanii) - Puerta del Sol:
Centrum Madrytu© WrocNam
Skierowałem się następnie zobaczyć najstarszą odsłoniętą część historycznych murów miasta:
Pozostałości mauretańskich murów© WrocNam
Obok stoi pałac królewski:
Pałac królewski© WrocNam
Niekiedy widać elementy, które przypominają o przeszłości Hiszpanii:
Arabski element architektoniczny© WrocNam
Odwiedziłem pomnik upamiętniający najbardziej znanych fikcyjnych Hiszpanów i ich twórcę:
Mieszczuch i ja z kolumną w tle© WrocNam
Mieszczuch, Don Kichote, Sanczo Pansa i Cervantes© WrocNam
Pojechałem później jedną z najsławniejszych arterii Gran Via do najsławniejszego madryckiego parku - Retiro:
Wjazd do Retiro© WrocNam
Pomnik Alfonsa XII© WrocNam
Obok parku znajduje się najsławniejsze hiszpańskie muzeum - Prado, przed którym zaczęła się formować kolejka (było około 17.30), bo od godziny 18 do 20 wejście jest darmowe, o czym informują w kasie i właściwie przestają sprzedawać bilety od 17, chyba, że ktoś jest jednak chętny je kupić:
Prado i kolejka© WrocNam
Następnie zaplanowałem sobie dłuższy skok kolejną z najważniejszych madryckich arterii - Paseo de Castellana - do celu oddalonego o kilka kilometrów od ścisłego centrum miasta. Wzdłuż głównego ciągu ulicy znajduje się droga lokalna, która ułatwia włączanie się do ruchu, skręcanie, usprawnia komunikację autobusową i taksówkową oraz jazdę rowerem.
W czasie jazdy minąłem między innymi pomniki Kolumba i odkrycia Ameryki:
Pomnik Kolumba© WrocNam
Odkrycie Ameryki© WrocNam
Zobaczyłem też pomnik Jana Pawła II:
Pomnik papieża© WrocNam
Po pewnym czasie dotarłem do celu:
Stadion Realu Madryt© WrocNam
Tym razem obejrzałem go tylko z zewnątrz, ale warto odwiedzić też muzeum, które znajduje się na terenie.
Polacy narzekają, że na polskich ulicach jest za dużo sygnalizacji świetlnej. A co mają powiedzieć Hiszpanie?:
Trochę świateł© WrocNam
W ogóle super się jeździ po ulicach - wystarczy pokazać, że chce się wykonać manewr np. skręcić i od razu robi się miejsce - rower wydaje się być normalnym uczestnikiem ruchu. Co ciekawe, najlepiej reagują taksówkarze.
Stając na jednych ze świateł uwieczniłem siebie:
Ja w Bentleyu© WrocNam
Kończąc wycieczkę przejeżdżałem po raz kolejny obok reprezentacyjnego budynku Poczty Głównej:
Poczta Główna© WrocNam
Pedałując znów sławną - Gran Via, dotarłem do wypożyczalni, gdzie się znowu uwieczniłem:
W wypożyczalni© WrocNam
W jednym ze sklepów rowerowych zobaczyłem super wynalazek:
Wózkorower© WrocNam
Na Puerta del Sol zobaczyłem, że nie tylko w Polsce są problemy z krwiodawcami:
Krwiobus© WrocNam
Po całej wyprawie zakupiłem sobie na kolację zestaw hiszpańskich serów i małą butelkę wina:
Hiszpańska kolacja rowerowa© WrocNam
Trasa:
Dane wycieczki:
17.00 km (0.00 km teren) czas: 01:00 h avg:17.00 km/h